67. Więź silniejsza niż śmierć.
Od zwycięstwa nad Entitym i bohaterskiej śmierci Larisy minęły trzy dni. Dla Doknesa były to trzy najgorsze dni w życiu. Pomimo upływającego czasu, nie potrafił zapomnieć o przyjaciółce. Oddała życie, by go ratować...
Cały ten czas spędzał w samotności, w swoim pokoju. Nie jadł nic, nie wrzucał nic na kanał, nie rozmawiał ani z przyjaciółmi ani z rodzicami. Ci dowiedzieli się o wszystkim od Dealera, który zadzwonił do nich następnego dnia po walce.
Hubert, jak zwykle od kilku dni, obudził się późno. Jego wzrok od razu zahaczył o budzik, stojący na szafce nocnej. Dochodziła godzina dziewiąta piętnaście, dnia siódmego grudnia. Był to dzień jego urodzin. Osiemnastych urodzin... Jednak chłopaka nie obchodziło to. Chciał spędzić urodziny w samotności, wspominając dawne czasy z Larisą...
Doknes podparł się na łokciach, po czym, z braku lepszego zajęcia, zaczął przeglądać zawartość szafki nocnej. Tuż obok budzika leżał jego telefon. Jego ekran migał, co znaczyło, że oczekują na niego powiadomienia. Hubert obojętnie chwycił urządzenie, włączył je i wykasował wszystkie wiadomości bez sprawdzania ich. Położył telefon na szafce, po czym wrócił do swojego interesującego zajęcia. Po drugiej stronie zegarka leżała szklanka z wodą, w połowie pusta, a tuż obok - plastikowe pudełko z tabletkami nasennymi. Gdyby nie ich garść poprzedniej nocy, chłopak był pewien, że by nie zasnął. Na samym brzegu blatu stała najbardziej kusząca dla niego rzecz - mała, srebrna żyletka. Doknes chwycił ją, po czym usiadł na łóżku, oparty o ścianę. Przejechał kilka razy ostrzem po lewym nadgarstku. Poprzedniego wieczoru też zafundował sobie taką rozrywkę... Hubert nawet nie czuł bólu. Wszystko zabierała wielka, tkwiąca w jego wnętrzu pustka. Oddałby wszystko, aby Larisa tu z nim była, jednak nie mógł nic zrobić...
Mistrz Lodu otworzył szufladę w szafce nocnej. W jej głębi znajdowała się gruba, niebieska lina. Chłopak uśmiechnął się lekko, i był to jego pierwszy uśmiech od trzech dni. Tuż obok sznura leżało zdjęcie. Hubert doskonale je pamiętał - była to pamiątka z ich wspólnego wyjścia do kina. Był tam on z Larisą. Samo wspomnienie dziewczyny sprawiało, że miał łzy w oczach...
W tym momencie Doknes usłyszał pukanie do drzwi. Westchnął ciężko, po czym zagrzebał się w pościeli, ignorując ten odgłos. Po chwili zza drzwi rozległ się nieco stłumiony głos jego mamy, która powiedziała:
- Hubert, ktoś przyszedł cię odwiedzić.
- Ma problem... Niech przyjedzie w za tydzień. Albo nigdy - warknął opryskliwie, ukrywając głowę pod kocem.
- Hubert - usłyszał znowu - Masz dziesięć minut, żeby się ogarnąć.
- Tia, fajnie - mruknął.
Chłopak podniósł się z łóżka, po czym przejechał dłonią po włosach. Poprzedniej nocy chciał je umyć, jednak brakowało mu siły na cokolwiek. Podniósł z podłogi ciuchy, które leżały tam od kilku dni, po czym narzucił je na siebie. Nie obchodziło go, co zakłada; ktokolwiek do niego przyjdzie, Doknes chciał zostać sam.
Hubert zdjął z szafki nocnej zdjęcie, po czym spojrzał na nie. Po policzkach popłynęły mu łzy. Pierwsza dziewczyna, która rozumiała go, i którą uwielbiał, odeszła...
Drzwi do pokoju otworzyły się, jednak Mistrz Lodu nawet nie spojrzał na gościa. Usłyszał ciche kroki, zmierzające w jego stronę, po czym poczuł, że ktoś usiadł obok niego. Spojrzał kątem oka i zauważył, że jego gość oparł głowę o jego ramię.
- Pamiętam to zdjęcie - usłyszał głos, tak dobrze mu znany. Jego serce zabiło szybciej. - Musimy kiedyś znowu tam pójść... Co ty na to, Hubi?
Po tym pytaniu chłopak był już niemal pewny, z kim ma do czynienia. Odwrócił głowę i zobaczył, że tuż obok niego siedzi Larisa. W jego oczach pojawiły się łzy szczęścia, po czym mocno przytulił dziewczynę.
- Lari... - wyszeptał. - Ty żyjesz!
- Jasne, że żyję - zaśmiała się Mistrzyni Psychiki. - A co, miałam umrzeć?
- Przecież... Przecież zginęłaś, ratując mnie! Jakim cudem wróciłaś?
- Jestem jak kot! Mam dziewięć żyć. Zostały mi jeszcze dwa.
- Lariś... - chłopak jeszcze mocniej przytulił przyjaciółkę. - Obiecuj, że nigdy już czegoś takiego nie zrobisz!
- Jeżeli będę musiała cię chronić...
- To sam się ochronię - odparł spokojnie. - Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię widzę...
- Widziałam - powiedziała, jednocześnie chwytając chłopaka za lewy nadgarstek. Hubert zaczerwienił się.
- No wiesz... Było mi strasznie źle z tym, że już cię nie ma, i w ogóle...
W tym momencie drzwi od pokoju chłopaka otworzyły się i do środka wpadli Dealer, MWK, Hunter, Rox i Ishyx. Karol trzymał pod pachą wielki, biały karton, zaś Michał ściskał w dłoni urodzinowy gwizdek.
- Ktoś tu dziś ma urodziny! - zawołał Adam. Hubert spojrzał na przyjaciół, po czym parsknął śmiechem.
- Czego się śmiejesz, stary? - zaśmiał się Rox. Podszedł do kumpla, po czym dmuchnął mu gwizdkiem prosto w twarz. Papierowy rulon trafił go w oko. - Imprezę robimy! W końcu, to twoja osiemnastka!
- Dzięki - powiedział, po czym spojrzał na swoje ubranie. Dopiero teraz zauważył, że nosi na sobie ciuchy sprzed kilku dni. - Dajcie mi tylko chwilkę, OK?
- Jasne - odparła Ishyx. - Odwrót!
Wszyscy, w towarzystwie śmiechów, wyszli z pokoju. Doknes westchnął ciężko, po czym zaczął się przebierać. Jeszcze nigdy nie był tak szczęśliwy... Mistrz Lodu padł na łóżko, nadal się śmiejąc. Zmienił bluzkę i spodnie, po czym ruszył do łazienki, zabierając ze sobą żyletkę.
Od razu po wejściu do pomieszczenia, chłopak podniósł klapę toalety i wrzucił do środka żyletkę. Uśmiechnął się szeroko, po czym nacisnął spłuczkę.
- Żegnaj - szepnął. - Już nigdy nie będę cię potrzebował.
Koniec.
Nareszcie... Zresztą, gdybym rzeczywiście umarła, reakcja Huberta pewno byłaby czymś w stylu "O, to znowu ty..." Bywa :') w każdym razie, raczej będzie IV część, gdzie - poza dziećmi Mistrzów Żywiołów - pojawią się aż 4 nowe postacie z Tubów. Jedną napewno znacie, co do reszty to nie wiem... W każdym razie, zadanie dla was: napiszcie, jaki fragment MASS podobał wam się najbardziej. O ile to może się wam podobać xD także, dzięki za wszystko, zapraszam na Spryskiwacze Larisy, narka i cześć!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top