62. Uciekając na Ziemię
- Wszystko gra, Doknes? - zapytał Dealer, kiedy razem z MWK podbiegł do portalu. Chłopak pokiwał głową, po czym wstał z ziemi.
- Nic mi nie jest... Tylko jesteśmy teraz tu zamknięci. Musimy dotrzeć na Ziemię i zniszczyć Entity'ego... Jakieś pomysły?
- Najpierw wydostańmy się z tej przeklętej jaskini - stwierdził Marcin. - Może ktoś na wyspie nam pomoże...
W tym momencie ziemia zatrzęsła się, a grota zaczęła rozsypywać się. Kamienie spadały z sufitu, próbując przygnieść przyjaciół. Zaczęli uciekać, aż w końcu znaleźli się tuż przy wodospadzie. MWK i Doknes przemienili się w swoje Akuri. Hubert chwycił Dealera, po czym cała trójka wzleciała w powietrze.
Wystarczyło zaledwie parę minut, żeby wszyscy znaleźli się na plaży. Marcin i Hubert znowu zmienili się w ludzi, po czym wszyscy popędzili w stronę wioski. Wielu ludzi stało na jego krawędzi, obserwując przybyszy. Widząc ich, wśród tłumu przeszedł pomruk zaskoczenia. Spośród grupy wyszedł Renji, po czym zapytał:
- Co się stało? Co z waszymi przyjaciółmi?
- Entity otworzył przejście na Ziemię - powiedział Karol. - Nie zdążyliśmy jednak przez nie przejść i utknęliśmy tutaj. Nie mamy pojęcia, co robić.
- Ja mam chyba pomysł - szepnął Doknes. Przyjaciele spojrzeli na niego, po czym chłopak zwrócił się do kapitana - Musimy dostać się do Sirinoir. Wiem, co robić! To napewno się uda? Mógłby pan nam pomóc?
- Naraziliście życie nas wszystkich - zaczął mężczyzna. - Przez was Entity zniszczy Ziemię, Cyberprzestrzeń i inne wymiary... Ale jesteście Braćmi Przeznaczenia. Ufamy wam.
Renji uniósł dłoń i w tym momencie tuż obok niego pojawił się purpurowy portal. Hubert skinął głową na znak podziękowań, po czym cała trójka wskoczyła do środka.
Przejście doprowadziło ich do granicy lasu znajdującego się tuż przy mieście. Od razu, bez słowa wyjaśnień, Doknes zaczął biec w stronę puszczy. Dealer i MWK wymienili zaskoczone spojrzenia, po czym popędzili za nim.
- Stary, gdzie lecisz? - zapytał Marcin.
- Wiem, co musimy zrobić - powiedział, po czym zwrócił się do Karola - Pamiętasz Teslusia? Umiałbym go przeprogramować, żeby zamiast w czasie, przeniósł nas pomiędzy wymiarami!
- No jasne - parsknął Mistrz Ognia - Że też wcześniej o tym nie pomyślałem!
- O czym gadacie? - zapytał MWK. Jako jedyny z Braci Przeznaczenia nie wiedział o tajemnym wehikule czasu.
- Potem ci wyjaśnimy - odparł Hubert. Przemienił się w smoka, po czym przyśpieszył. Przyjaciele pobiegli za nim.
W pewnym momencie wszyscy dotarli do sporej, pustej polany pośrodku lasu. Błękitny smok rozejrzał się, po czym zaczął kopać w ziemi. Dealer i MWK stanęli nad nim, patrząc na bestię.
- Wiesz, że to może się nie udać? - zaczął Karol.
- A niby co może pójść źle?
- Możemy przenieść się w złe miejsce. Możemy nie znaleźć reszty i Entity'ego. Możemy utknąć gdzieś i nigdy nie wrócić ani na Ziemię, ani tu...
- Od kiedy jesteś takim pesymistą? - zapytał smok, po czym zaśmiał się. - Głowa do góry, damy radę!
Doknes dokopał się w końcu do podziemnego magazynu. Wzbił się w powietrze, po czym pokazał przyjaciołom, żeby wskoczyli do środka. Zaledwie parę minut wszyscy znaleźli się pod ziemią. Od razu zauważyli stojący w głębi pomieszczenia olbrzymi, biało-purpurowy statek kosmiczny. Wszyscy podbiegli bliżej.
- Wskakujcie do środka - polecił Hubert. - Ja się wszystkim zajmę.
- Napewno nie potrzebujesz pomocy?
- Dam sobie radę - odparł, po czym wsunął się pod podwozie statku. Dealer i MWK wzruszyli ramionami, po czym weszli do wnętrza.
Chłopak zdjął ze statku kawał blachy służącej za karoserię. Spod niej wysunęła się futurystyczna klawiatura i półprzezroczysty ekran. Mistrz Lodu wziął głęboki oddech i oparł dłonie na klawiszach.
- Zobaczmy, co da się zrobić - szepnął.
Hubert zaczął prędko edytować liczne linijki kodu. W niektórych wystarczyło zamień kilka znaków, inne zaś musiał pisać zupełnie od nowa. Wiedział co prawda, jak robi się strony internetowe lub inne programistyczne rzeczy, ale nigdy nie programował statku kosmicznego podróżującego w czasie i pomiędzy wymiarami... Pisanie jednak przychodziło mu bardzo łatwo i wystarczyło zaledwie dziesięć minut, żeby schował klawiaturę i przytwierdził obudowę z powrotem. Wyczołgał się spod statku, po czym wskoczył przez otwarte drzwi do środka. Usiadł w jednym z foteli, tuż przy prawym sterze. Tesluś sam się włączył.
- Miejmy nadzieję, że będzie działać - powiedział. Położył rękę na dźwigni przytwierdzonej do podłogi, po czym pociągnął za nią. Statek powoli ruszył.
- A co, jeżeli nie? - zapytał MWK, który siedział tuż za nim. Doknes zmarszczył czoło.
- Wtedy wymyślimy coś lepszego.
Wehikuł przyśpieszył jeszcze bardziej. Widok za oknami powoli zaczął się rozmywać, aż w końcu mignął jasno i statek zniknął.
- Miejmy nadzieję, że jeszcze nic nikomu się nie stało - powiedział Dealer.
- Może kiedy tam dotrzemy, okaże się, że już po wszystkim? - zasugerował MWK. Hubert wzruszył ramionami.
- Miejmy tylko nadzieję, że...
W tym momencie chłopak poczuł skurcz w okolicach klatki piersiowej, po czym upadł na podłogę. Przyjaciele krzyknęli i podeszli do niego. Skóra Mistrza Lodu zaczęła pokrywać się czarnymi, drobnymi łuskami. Tylko jego twarz i dłonie pozostawały bez zmian. Z tyłu Doknesa wyrósł mu długi, cienki ogon. Hubert jęknął ciężko, po czym podniósł się.
- Co tu się... - zaczął, po czym spojrzał na swoją rękę, po czym krzyknął i uderzył tyłem głowy w panel sterowania. Statek wpadł w turbulencje, po czym tuż za oknami pojawił się widok znanego im miejsca. - Co się ze mną dzieje?
- Poprzez fuzję z Larisą zostałeś zakażony - wydusił Marcin. Dealer zerwał się z ziemi i chwycił ster.
- Trzymajcie się! - zawołał. - Czeka nas twarde lądowanie!
Tesluś zakręcił ponad miastem, cały czas tracąc wysokość. Jakaś pojedyncza, zabłąkana strzała trafiła w wysuwające się podwozie, przekłuwając oponę. Statek przekrzywił się, po czym uderzył w jakiś budynek i wybuchnął.
Hej ;-; sorki, że wczoraj nie było rozdziału, ale robiłam coś fajnego... Chociaż, przecież nic ciekawego nie dzieje się w moim życiu. Cieszycie się z wakacji? Ja nie :( czemu?
1. Wszyscy pewnie myślą, że będzie więcej rozdziałów, ale nie. Pewnie będę zajęta siedzeniem w domu, rysowaniem sobie nożem po rękach i udawaniu, jak świetnie płynie mi czas;
2. Miałam jechać do Bielska, ale przez moją babcię nie pojadę :'( czekałam na to cały rok, a mi się nie uda! To nie fair!
Dobra, dzięki, zapraszam na Spryskiwacze Larisy, no i cześć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top