57. Wodospad

Po wydarzeniach, które o mało nie zabiły Dealera, wszyscy odzywali się jeszcze mniej. Korytarze zdawały się być jeszcze ciaśniejsze i ciemniejsze niż wcześniej. Nikt nie odzywał się, zupełnie jakby jakikolwiek odgłos miał sprawić, że cała jaskinia zawali się na nich. Każdy bał się zacząć rozmowę, jednak w końcu jako pierwszy zaczął Karol, mówiąc:
- Czemu jest tak cicho, jak w grobie? Przecież wszyscy żyjemy!
- No i zepsułeś idealną ciszę - prychnął MWK, jednak słychać było, że żartuje. - Ale w sumie masz rację. Przecież nie ma się czego bać! Wie ktoś, co nas czeka?
- Podobno niedaleko stąd znajduje się wodospad - odparł Sheo. - W każdym razie, tyle słyszałem.
- Wodospad? Przecież duże koty nie lubią wody - zaśmiał się Doknes, po czym szturchnął Dealera. Ten przewrócił oczami, po czym chwycił kumpla za szyję i zaczął czochrać mu włosy.
- A duże smoki?
- Ej, chłopaki, tylko się nie pozabijajcie - zawołał Hunter, który szedł z tyłu grupy z Mardeyem.
- Właśnie! - zawtórował mu przyjaciel. - Nie potrzeba nam was w kawałkach!
- Chyba trochę zaczyna wam odwalać - Sheo zaczął się śmiać. - A przecież nic wam nie dałem? Znaczy, jeszcze...
- Maciek, nie rób tego! - Ishyx szturchnęła kumpla, po czym odskoczyła od jego ręki. Wszyscy zaczęli się śmiać i jednocześnie zapomnieli o wszystkich strapieniach. Nie był istotne, że są na krańcu świata i nie jest nawet pewne, czy przeżyją. Ważne, że byli razem.
Po paru minutach dotarli do większej części jaskini. Przez jej środek płynęła szeroka, podziemna rzeka. Jej nurt był bardzo wartki. Na jej końcu znajdował się wysoki, huczący wodospad. Wszyscy powoli zbliżyli się do brzegu.
- Co teraz? - zapytał niepewnie Hunter. - Do wody czy na drugą stronę?
- Nie mam pojęcia - Wirginia wzruszyła ramionami. - W sumie można sprawdzić, co jest po drugiej stronie...
- Ja to załatwię - powiedział MWK. Przemienił się w złotego, elektrycznego orła. - Polecę tam, sprawdzę, czy da się gdzieś przejść, a potem wrócę.
- Tylko uważaj, dobrze? - poprosiła Ishyx. Marcin uśmiechnął się.
- Jasne.
Akuri rozłożyło potężne skrzydła, po czym wzbiło się w powietrze. Ptak wylądował po drugiej stronie rzeki, po czym nastroszył pióra i powoli ruszył w głąb jaskini. Korytarz szedł dość daleko, jednak w końcu kończył się pionową ścianą. MWK powoli ruszył w drugą stronę, rozglądając się dookoła. Na ciemnych ścianach namalowane były prymitywne, jednak interesujące rysunki. Mogły mieć po tysiące, albo i miliony lat... Zatrzymał się przy jednym, który szczególnie zwrócił ich uwagę. Przedstawiał on trzech wojowników. Każdy był uzbrojony, każdy z elementem swojego żywiołu... Orzeł wzleciał na niewielką wysokość, po czym przyjrzał się malowidłu dokładniej. Był niemal pewien, że przedstawia ono jego i resztę Braci Przeznaczenia. Czyli ta legenda miała tysiące lat... Macin po chwili zauważył, że na dole rysunku znajdują się jeszcze cztery postacie. Jednym z nich napewno był Entity303, a reszta wydawała się być dziwnie znajoma... Po chwili w jednym z nich rozpoznał siebie. Osobą obok był prawdopodobnie Hunter, a dziewczyna, stojąca po drugiej stronie demona... Bardzo przypominała Larisę. Chłopak zmrużył oczy. Nie do końca rozumiał ten przekaz...
- Marcin! - usłyszał krzyk Adama. Dopiero wtedy przypomniał sobie, że jego przyjaciele czekają na niego. - Co ty tam jeszcze robisz?
- Już idę, chwilka! - odkrzyknął. Orzeł rozłożył skrzydła, po czym wyleciał z korytarza. - Nie ma tam przejścia. Musimy spróbować zejść wodospadem...
- MWK, uważaj! - zawołała Ishyx.
Akuri nawet nie zorientowało się, kiedy w powietrzu pojawiła się siatka, która pochwyciła go. Ptak wpadł do rzeki, po czym nurt zrzucił go z wodospadu.
- MWK! - Doknes przemienił się w smoka i wskoczył za przyjacielem do wody. Stworzenie próbowało pochwycić pazurami siatkę, jednak stracił związanego orła z oczu. - MWK! Odezwij się! Ludzie! - zawołał do towarzyszy - Porwali go!
- Kto? - zapytał zaskoczony Dealer.
- Nie wiem... Ale to napewno Entity! Musimy mu pomóc! Wskakujcie!
- Zwariowałeś? - krzyknęła Wirginia. - Skakanie w środek wodospadu to pewna śmierć!
- Ale Marcin to nasz przyjaciel! Jeżeli czegoś nie zrobimy, może być za późno! Prędko!
- Doknes ma rację - powiedział Hunter, po czym bez zwlekania wskoczył do rzeki. - Chodźcie!
Przyjaciele spojrzeli po sobie, po czym wzruszyli ramionami. Wszyscy zacisnęli powieki, po czym wskoczyli do wody, a nurt zniósł ich z wodospadu w wir jaskiń.

Nareszcie więcej niż 600 słów... + porwany Marcinek :D spojler: Marcin będzie pierwszym, który pozna tajemnicę Sakuri. Bo tak :P w każdym razie, zapraszam na Spryskiwacze Larisy, naszą oficjalną grupę na Fejsie, narka i cześć!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top