54. Człowiek

Kiedy tylko wszyscy skończyli śniadanie, każdy ruszył do siebie, by przygotować się na wyprawę. Niemal wszyscy ruszyli do swoich pokojów, jedynie Doknes bez większego celu powłóczył się za Wirginią. Dziewczyna zauważyła go dopiero, kiedy otworzyła drzwi. Spojrzała na kumpla i zapytała:
- Coś cię gryzie?
- Chcę pogadać - odparł. - Masz chwilę?
- Jasne - uśmiechnęła się, po czym otworzyła drzwi szerzej i dodała - Zapraszam.
Hubert wszedł do środka, po czym usiadł na łóżka. Wirginia przycupnęła na podłodze tuż przed nim, po czym westchnęła ciężko i zaczęła zrezygnowanym tonem:
- Co się stało?
- Wiesz, kiedy tak gadaliśmy, to... Przypomniałem sobie o Larisie. Mówiłaś, że jeżeli uda nam się tu dotrzeć, napewno ją znajdziemy... Raz się z nią widziałem, rozmawialiśmy, ale ona uciekła, zanim zdążyliśmy skończyć... Czy ona mi nie ufa?
- Oh, Donki, Donki... - zaśmiała się dziewczyna - Wiesz, każdy ma swoje tajemnice. Osoba bez sekretów jest osobą zwyczajnie nudną. Czasem są to rzeczy mroczne, czasem wstydliwe... Wierzę, że ona robi to, by was chronić.
- To czemu nie poprosi nas o pomoc? A nawet jeżeli nie nas wszystkich, to chociaż mnie? Przecież chyba znam ją dość długo, i trochę o niej wiem...
- Długo? - Wirginia wybuchła śmiechem. Hubert spojrzał na nią skonsternowany. - Znacie się najwyżej od roku, może trochę krócej! Zdaje mi się, że nie rozumiesz pojęcia "czas w Cyberprzestrzeni"... Ludzie żyją tu o tysiące lat dłużej, niż ludzie na Ziemi. Dla nas ziemski rok jest jak parę dni... Patrząc na was z tego punktu widzenia, to tak, jakbyście poznali się wczoraj...
- Ale przecież... Ona mi ufa...
- Hubert, ja też ci ufam. A przecież nie znamy się tak długo, prawda?
Doknes spuścił wzrok, po czym spojrzał na swoje dłonie. Wyprostował palce, po czym zacisnął je w pięści. Czemu zdawało mu się, że Wirginia ma rację? Z jego punktu widzenia, znał się z Larisą naprawdę długo... W tym momencie przypomniał sobie swój stary sen, kiedy jeszcze byli w Minecrafcie drugi raz. Tam dziewczyna nazwała go człowiekiem, jakby było to pogardliwe określenie... Entity też zawsze ich tak nazywał. Czy to, że pochodził z Ziemi, sprawiało, że jest gorszy?
Przypomniał sobie o MWK. W gruncie rzeczy, on też pochodził z Cyberprzestrzeni, właśnie z Wyspy Smoków... Ale przez całe życie wychowywał się jak zwyczajny człowiek, 303 jednak nie wydawał się uważać go za gorszego...
- Wiri? - zapytał.
- Tak?
- Czy to źle, że jestem człowiekiem?
- Czy to dobrze, czy źle... Sam powinieneś odpowiedzieć sobie na to pytanie - odparła spokojnie. - Nawet wy, ludzie, macie rzeczy, których nam brakuje... Ziemianie są znacznie bardziej otwarci niż Przestrzenianie. Pomimo gorszej anatomii, macie niesamowitą technologię... Chociaż nie używacie magii! Poza tym, pamiętaj jedno. Jesteś Bratem Przeznaczenia. W głębi serca - przyłożyła dłoń do piersi chłopaka - jesteś częścią tego świata.
Hubert nawet nie zauważył, kiedy wyszedł z pomieszczenia i znalazł się w swoim pokoju. Położył się na łóżku, po czym zagrzebał się pod kocem. Z jednej strony czuł się nieszczęśliwy, a z drugiej - bezpieczny i pewny... Czuł, że wbrew słowom Wirginii nie należy do Cyberprzestrzeni. Jednocześnie nie był człowiekiem w takim stopniu, jak dawniej... W sumie to nie wiedział, czym lub kim jest. Czy to dobrze?
Po paru przedłużających się w nieskończoność minutach drzwi otworzyły się i do środka wślizgnął się Dealer. Od razu zauważył ukrytego Doknesa, a ponieważ myślał, że jego przyjaciel śpi, uznał, że może zgotować mu mokrą pobudkę. Podszedł do niego, po czym odgarnął koc z miejsca, gdzie znajdowała się głowa Huberta, po czym błyskawicznie wyciągnął zza pleców spryskiwacz i prysnął kumplowi wodą prosto w twarz. Mistrz Lodu zerwał się z łóżka tak gwałtownie, że spadł z niego na podłogę. Spojrzał na Karola.
- Co ty robisz? - wydusił z siebie.
- Wszyscy czekamy na ciebie - odparł. - Coś się stało?
- Nie, wszystko gra - Doknes podniósł się z ziemi, po czym szturchnął kumpla.
- To chodź.
Dealer wskazał na drzwi. Hubert westchnął ciężko, po czym pociągnął za klamkę i wyszedł na zewnątrz.

Witajcie kumple przyjacwele... Słuchajta, jest sprawa. Założyłam grupę na Facebooku dla fanów MLBP i reszty (czy bardziej czytelników, nie da się być fanem takiego shitu xD). Ma nazwę "Spryskiwacze Larisy". Linku nie dam, znajdziecie sobie :P zapraszam wszystkich, można tam wrzucać teorie i Arty lub memy, może też będą pojawiały się czasem spojlery...? Przyjmę wszystkich, więc złóżcie prośbę o dołączenie i poczekajcie chwilę, napewno was wezmę :P no, to dzięki za wszystko, narka i cześć!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top