51. Bransoletka
Kiedy tylko Luna i Rox wrócili do pokoju, dziewczyna zamknęła drzwi i westchnęła ciężko, opierając się o nie. Michał podszedł do dziewczyny i z braku lepszego pomysłu przytulił się do przyjaciółki.
- Przepraszam, że uwolniłem Sakuri - powiedział cicho. - Po prostu...
- To nie twoja wina - przerwała mu. - Mówiłeś, że jesteś Mistrzem Psychiki, a mi totalnie to umknęło... Poza tym, co się tam tak właściwie stało?
- No wiesz... Nagle zacząłem widzieć jakieś dziwne rzeczy... Nawet nie umiem sobie tego przypomnieć. Zupełnie jakby to były wizje przyszłości czy coś takiego...
- Wiesz... Nie znam się na tym, ale spróbuję ci pomóc - powiedziała Luna. Podeszła do łóżka i usiadła na nim. Rox przysiadł tuż obok, na swoim łóżku. - Spróbuj przypomnieć sobie, co widziałeś.
- W czym to może pomóc?
- Chociaż spróbuj.
Michał westchnął, po czym położył się i zamknął oczy. Tak naprawdę pamiętał całą wizję, jednak starał się o tym zapomnieć... To było zbyt okropne, by chłopak był w stanie tak po prostu z tym żyć.
- Roxu?
- Dobrze... - zaczął - No więc, widziałem tam was wszystkich, w sensie, wiesz, ciebie i resztę... Byliśmy na Ziemi, chyba w Bielsku, ale nie pamiętam... Był tam też Entity...
- Pamiętasz, co robił? - zapytała dziewczyna. Usiadła tuż obok kumpla. Też położył się na boku.
- Zaatakował ciebie... Chciałem cię bronić, ale nie mogłem... Chyba ci coś zrobił, bo potem leżałaś nieprzytomnie na ziemi... Potem przeszedł do Doknesa, Dealera i MWKi, ale oni nawet nie próbowali stawiać oporu... - Michał skulił się, zupełnie, jakby się bał. Z jego zamkniętych oczu popłynęły łzy. - Na końcu zaatakował mnie... Chciałem się bronić, ale moja broń nie działała, i...
- Roxu - przerwała mu Luna. Delikatnie położyła dłoń na ramieniu chłopaka. Mistrz Psychiki otworzył oczy i spojrzał na nią. - Spokojnie... Nie bój się, przecież to się nie wydarzyło! Jesteśmy tutaj tylko my, nie ma tu Entity'ego...
- A jeżeli to się kiedyś zdarzy?
- Wtedy będziemy na to gotowi - odparła dziewczyna spokojnie. - Poza tym, zawsze pamiętaj, że to tylko iluzja...
- Nie mogę - westchnął. - Zawsze, gdy mam coś takiego, zapominam o tym, że to nie jest prawda... Właśnie dlatego tak tego się boję...
Rox schował głowę pod poduszkę. Luna wzniosła oczy do nieba, po czym zaczęła usilnie myśleć. Bardzo chciała mu pomóc, ale nie wiedziała, jak... Spojrzała na swoje dłonie, i w tym momencie wpadła na pewien pomysł. Zdjęła z nadgarstka czarną, skórzaną bransoletkę, którą zawsze nosiła na ręce. Ostrożnie założyła ją na rękę Michała. Ten spojrzał zaskoczony na dziewczynę.
- Zawsze, kiedy będziesz miał jakąś wizje, spróbuj przypomnieć sobie o tym. Dotknij jej, a napewno przypomnisz sobie o tym, że to wszystko to nieprawda...
- Dzięki - odparł, po czym przytulił Lunę. Ta uśmiechnęła się, po czym wstała z łóżka.
- Jeżeli jeszcze kiedyś będziesz miał jakiś problem, śmiało mów - powiedziała. - Dobranoc, Roxu.
- Dobranoc, Lunka - szepnął, po czym oparł głowę o poduszkę i od razu usnął.
Chłopak nie mówił o tym nikomu, ale przez sen czasem miał różne dziwaczne wizje. Jedyna różnica polegała na tym, że jego sny były bardziej chaotyczne. Nie było w nich poszczególnych osób, a bardziej widział dziwne kolory i słyszał nieznane dźwięki... Tym razem jednak wszystko było bardzo wyraźne. Od razu zauważył przed sobą Entity'ego. Był uzbrojony w długi, czarny miecz. Jego mina wyraźnie mówiła, że demon nie ma zbyt dobrych zamiarów.
- No no, Mistrzu Psychiki... Znowu się spotykamy? - zaśmiał się.
- To tylko sen - odparł Michał. - To się nie dzieje. Ciebie tutaj nie ma!
- Jesteś pewny? Chcesz sprawdzić na własnej skórze? - parsknął Entity. Uniósł miecz. Rox zaczął się wycofywać. Zacisnął dłonie w pięści, i w tym momencie poczuł dotyk czegoś chłodnego na nadgarstku. Bransoletka od Luny... Spojrzał na swoją dłoń. Tutaj jej nie było... Ale wyraźnie ją czuł!
- Jestem pewien! - krzyknął, po czym wyciągnął rękę przed siebie. - Nie jesteś prawdziwy! Znikaj!
W tym momencie cała wizja zaczęła rozmywać, a Michał gwałtownie obudził się. Rozejrzał się po pokoju. Tuż obok spała Luna... Chłopak zerknął na czarną bransoletkę. Dotknął swojego policzka. Nie czuł tam śladu łez, które zawsze towarzyszyły mu przy takiej pobudce... Mistrz Psychiki uśmiechnął się, po czym położył się i zasnął kamiennym snem.
Czeeeeeeeeeeść... XD nie wiem, co powiedzie na takiego deala, ale co wy na, że ile będzie gwiazdek, tyle będzie ciekawostek na temat MGH w następnej części? Myślę, że to całkiem spoko umowa :P poza tym, za nami już ponad 50 rozdziałów tego gówna... Weźcie mi napiszcie, jakim cudem dotarliście tu i nie umarliście z nudów :D w każdym razie, dzięki, narka i cześć!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top