48. Shadow powraca
Nie licząc ataku Sakuri w pokoju MWK i Ishyx, wszystkim ta noc upłynęła spokojnie, a poranek był ciepły i jasny. Jako pierwszy obudził się Hunter. Zamknął oczy, chcąc nacieszyć się chwilą samotności. Spojrzał na śpiącego obok Mardeya, po czym odwrócił się w stronę ściany. Nocą o mało nie zrzucił kumpla z łóżka, więc ten teraz spał skulony na krawędzi. Wyglądał dość słodko...
Adam westchnął ciężko, po czym zagrzebał się pod kocem. Tej nocy śniła mu się dziwna, niepokojąca rzecz. W swoim śnie widział Shadowa, swoje drugie, mroczne oblicze, które wbrew jego woli chciało służyć Entity'emu... Jego również tam widział. Mówił coś niezrozumiałego, jednak Hunter z niewiadomych przyczyn rozumiał sens tego przekazu. Niepokoiło go to, co udało mu się wywnioskować...
W tym momencie drzwi od pokoju otworzyły się i do środka. Chłopak odwrócił głowę i zauważył skradającą się w jego stronę Larisę. Podniósł się, ocierając oczy.
- Lari? - zapytał zaskoczony. Dziewczyna uśmiechnęła się. - Fajnie cię widzieć... Tęskniliśmy za tobą!
- Ja za wami też - odparła, jednak jej głos był poważny. Usiadła na łóżku tuż obok Adama, tak, żeby przypadkiem nie obudzić Mardeya. - Słuchaj, Hunter, musimy porozmawiać...
- O czym?
- O Entitim.
Mistrz Skały wzdrygnął się, słysząc to imię. Nie chciał pamiętać, że taki potwór jak 303 jest jego ojcem... Ale taka była prawda, i nie mógł nic z tym zrobić. Przynajmniej mógł z nim walczyć... I mógł wmawiać sobie, że to coś daje.
- A coś się stało?
- Rozmawiałam z nim ostatnio - stwierdziła spokojnie. Rozejrzała się po pokoju. - Pytał się, co z tobą, czy Shadow mógłby kiedyś wrócić i w ogóle...
- Nigdy w życiu! - krzyknął Adam. - Wiesz dobrze, jaka ostatnio się to... Czekaj. Lari, czy ty... Rozmawiałaś z nim?
- Shadow - syknęła. Jej głos zmienił się nieco, a jej oczy zrobiły się czerwone. - Ukaż mi swe prawdziwe oblicze! Przejmij kontrolę nad tym słabym, nędznym człowiekiem!
Hunter oparł się plecami o ścianę, zacisnął powieki i zasłonił uszy dłońmi. W jednej chwili poczuł dziwnie znajome uczucie, jakby ktoś związał mu ręce i nogi. Chciał zerwać się z łóżka, jednak nie mógł nic zrobić, zupełnie jakby stracił kontrolę nad własnym ciałem. Usłyszał w głowie znajomy głos, mówiący:
- Witam z powrotem, Adasiu... Tęskniłeś?
- Shadow... - chciał szepnąć, jednak nie wydusił z siebie nawet cichego pisku.
- Widzę, że tak - zaśmiał się demon. - To jak, pobawimy się w kotka i myszkę? W sumie to Akuri twojego kumpla przypomina mysz...
- Jak się czujesz? - zapytała Sakuri. Shadow uśmiechnął się i pokiwał głową.
- Świetnie... - spojrzał na śpiącego tuż obok Mardeya. - Mogę się z nim trochę pobawić?
- Masz wolną rękę - odparła dziewczyna. Wskoczyła na okno. - Tylko Braci Przeznaczenia zostaw mi, dobra? Szczególnie Mistrza Lodu...
- Spoko - zaśmiał się. Mistrzyni Iluzji zeskoczyła z parapetu i zniknęła.
Shadow zszedł z łóżka i kucnął tuż obok Mistrza Stali. Wyglądał bezbronnie, co jeszcze bardziej potęgowało jego chęć przyłożenia mu. Taki właśnie był - lubił znęcać się nad innymi. W tej kwestii był zupełnie inny niż Hunter.
- Hej stary... - szepnął. Chłopak powoli otworzył oczy.
- Cześć Adam... Shadow! - Mardey gwałtownie zerwał się z łóżka i zaczął się wycofywać. - Hunter... Co się stało?
- Brakowało mi kontroli nad tym ciałem - stwierdził Mistrz Skały. - Ale jak to się mówi, demon demonowi przyjacielem...
- Entity ci to zrobił? - zapytał niepewnie, cofając się w narożnik pokoju. - Nie... To ta cała Sakuri!
- Och, Mardey, jesteś taki zabawny... Może się trochę zabawimy? - w dłoni Shadowa pojawił się długi, czarny miecz. - Hokus pokus, szara mycha, zaraz ktoś tu będzie zdychać!
Chłopak rzucił się na kumpla, ten jednak odskoczył w ostatniej chwili. W dłoni Mistrza Stali pojawiła się srebrna tarcza, którą cisnął w demona. Ten złapał pocisk, po czym złamał go w pół. Kolejna broń zmaterializowała się w rękach Mardeya.
- Nie mam zamiaru z tobą walczyć - syknął.
- A to, co teraz robisz, to co?
- To nie walka. To... Samoobrona. Hunter, co z tobą? Proszę, daj mi jakiś znak!
- Brighta już nie ma, nie rozumiesz? - krzyknął Shadow. - Został silniejszy z nas! Zaraz słabszy też odejdzie!
Demon uniósł obie dłonie i w tym momencie w stronę chłopaka poleciały czarne, półprzezroczyste pociski. Ten uniósł tarczę, a tuż obok niego pojawiła się srebrna osłona. Zniknęła, kiedy tylko opuścił broń.
- Chłopaki! Wszystko gra? - usłyszeli czyjś głos spod drzwi. Zapewne należał on do Luny. Mistrz Skały wyszeptał coś, a w tym momencie przy klamce pojawił się metalowy pręt, który zablokował drzwi. - Mardey? Hunter? Słyszycie mnie?
- Luna! - zawołał Mistrz Stali, odskakując przed ciosem. - Shadow wrócił! Pomóż!
- Nie mogę! Drzwi się zablokowały! Daj... Daj mi chwilę!
- Myślisz, że ona ci pomoże? - zapytał ze śmiechem chłopak. - Nikt ci nie pomoże!
Mardey zacisnął powieki, po czym cisnął tarczą przed siebie. Ta popchnęła Shadowa w stronę ściany, po czym wbiła się w nią. Demon prychnął cicho.
- Naprawdę wierzysz, że coś możesz zdziałać? - warknął. - Jestem Shadow, syn Entity'ego303! Lepiej pożegnaj się z życiem!
Mistrz Skały chciał zaatakować kumpla, jednak coś przytrzymał go przy ścianie. Dopiero teraz zauważył, że tarcza Mardeya, wbijając się w ścianę, przycięła rękaw jego bluzy, jednocześnie unieruchamiając go. W tym momencie drzwi otworzyły się gwałtownie, a do środka wpadła Luna. Dopadła do demona, po czym związała mu biczem obie ręce i powaliła na ziemię.
- Nic ci nie jest? - zapytała kumpla. Ten pokręcił głową.
- Wszystko gra - odparł. - Co z nim zrobimy?
- Nie możemy go tak po prostu wypuścić - stwierdziła, po czym spojrzała na Shadowa. - Jestem niemal pewna, że wie coś, co nam się przyda. Będziemy musieli go przesłuchać.
- Nic wam nie powiem! - krzyknął demon, jednak Luna kopnęła go.
- A ty siedź cicho - syknęła. - Jeszcze będzie czas, że wszystko nam wyśpiewasz. Chodź.
Mardey pomógł Shadow'owi wstać, po czym wszyscy wyszli z pokoju.
Wow, Shadow powrócił... Znowu wszystko przez Sakuri :P w ogóle, zauważyliście, że ona zawsze wchodzi wszędzie i wychodzi przez okno? Niewychowana :P w każdym razie, dzięki za wszystko, narka i cześć!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top