47. Medalion
Ta noc była naprawdę piękna. Wszyscy spali spokojnie, po raz pierwszy od kilku dni. Pierwszy raz nie musieli się martwić, że coś zagraża ich życiu... Wiedzieli co prawda, że Entity może znaleźć ich na tej wyspie, jednak nie przejmowali się tym. Wydawało się, że noc będzie spokojna... Tak jednak się nie stało.
W jednym z pokoi, najbardziej wysuniętym na wschód, spała Ishyx, wtulona w MWK. Od kiedy udało się jej zasnąć, męczyły ją koszmary. Coś okropnego działo się w nich z jej przyjaciółmi, a ona nie mogła nic zrobić... W pewnym momencie zauważyła ona, że w jej śnie brat dziewczyny walczy z Entitym303. Chciała mu pomóc, jednak nie mogła... Marcin jednak świetnie sobie radził. Pomimo, że do zaatakowania swoim elektrycznym łukiem potrzebował więcej czasu, sprawnie uciekał przed ciosami.
Nagle chłopak odwrócił głowę i Mistrzyni Walki zauważyła, że jego oczy stały się czerwone. W jednej chwili dziewczyna przypomniała sobie ich pierwsze spotkanie, na wieży w zamku Herobrine'a... Wyglądał, jakby był opętany, tak jak wtedy. Ale przez kogo? Wtedy Ishyx wyraźnie czuła, że kontrolę nad jej przyjacielem przejął Entity... A teraz?
- MWK - szepnęła, jednocześnie mówiąc to przez sen. Marcin nałożył strzałę na łuk i napiął cięciwę. - Co ci się stało?
- Tak będzie lepiej, Ishyx - zaśmiał się. - Podziękujesz mi później.
Mistrz Piorunów wystrzelił pocisk, który przeciął powietrze, lecąc w stronę dziewczyny. Ta osłoniła twarz rękoma, jednak w tym momencie tuż przed oczami zobaczyła widok pary błyskających, czerwonych oczu. Ishyx krzyknęła i w tym samym momencie obudziła się.
Pobudka nastąpiła tak gwałtownie, że dziewczyna spadła z łóżka. Marcin również obudził się, po czym spojrzał na siostrę. Podniósł się z łóżka, po czym pomógł jej wstać.
- Wszystko gra? - zapytał. Mistrzyni Walki pokiwała głową.
- Jasne... MWK?
- Tak?
- Obiecujesz, że nigdy nie skrzywdzisz mnie z własnej woli?
- Żartujesz? Oczywiście, że nigdy! Obiecuję!
Dziewczyna przytuliła brata, jednak w tym samym momencie usłyszała znany sobie, złośliwy śmiech. Rozejrzała się, po czym zauważyła na oknie znaną sobie dziewczynę. Wpatrywała się w rodzeństwo, śmiejąc się.
- To takie urocze... - stwierdziła z sarkazmem. Zeskoczyła z parapetu.
- Sakuri? - zapytał zaskoczony MWK. Ta zaczęła się śmiać.
- Widzę, że nie jesteś tak głupi, na jakiego wyglądasz, Mistrzu Piorunów... Poza tym, masz słodką siostrzyczkę. Widać, że jesteście ze sobą zżyci, więc szkoda by było, jakby któreś z was wkrótce zniknęło z tego świata...
W tym momencie w dłoni dziewczyny pojawiła się czarna włócznia, którą zaatakowała Marcina, ten odsunął się jednak. W jego ręce pojawił się łuk, zaś Ishyx przywołała swój miecz. Mistrzyni Iluzji zaczęła powoli wycofywać w stronę okna, jednak widać było, że nie dlatego, że się boi. Nagle dziewczyna uniosła rękę, a z ziemi wystrzeliła widmowa dłoń. Pochwyciła MWK za szyję, po czym uniosła go do góry, dusząc go. Ishyx zaatakowała Sakuri, ta zaś odsunęła się w ostatniej chwili.
- Chcesz uratować swojego braciszka? - zapytała. Mistrzyni Walki zacisnęła dłonie w pięści, po czym natarła na przeciwniczkę kopniakiem. Demon chwycił nogę Ishyx, po czym popchnął dziewczynę na ziemię. Sakuri wyciągnęła dłoń. - Medalion. Tym razem mi nie uciekniesz!
- Siostra... - wydusił Marcin. - Nie dawaj jej tego...
- Ah, przymknij się - syknęła. Zacisnęła pięść, a półprzezroczysta dłoń jeszcze mocniej zdusiła Marcina.
- MWK... - szepnęła Ishyx. Wyciągnęła spod bluzki łańcuszek, na którym znajdował się medalion wielkości jej dłoni. Wiedziała doskonale, do czego jest on jej potrzebny... Ale przecież chodziło o jej brata! Mistrzni Walki zacisnęła powieki, po czym zerwała łańcuszek z szyi i rzuciła naszyjnikiem w Sakuri. Ta złapała artefakt, po czym wskoczyła na parapet.
- Wiedziałam - zaśmiała się. - No, nic tu po mnie. W razie czego, Ishyx, chyba wiesz, gdzie mnie szukać. To narka!
Mistrzyni Iluzji schowała medalion do kieszeni, po czym wyskoczyła przez okno. W jednej chwili widmowa dłoń trzymająca Marcina zniknęła, a chłopak upadł na ziemię. Ishyx podbiegła do niego.
- Marcin... - szepnęła, po czym pomogła mu wstać.
- Przepraszam - powiedział. - Nie wiem, co się ze mną dzieje, dawniej bym sobie poradził, a teraz...
- Wszystko gra, braciszku - odparła, po czym ucałowała MWK w czoło. - Rano będziemy się przejmować, co się z nami stanie...
Ishyx położyła się na łóżku, a Marcin - tuż obok niej. Dziewczyna przytuliła się do brata, a już chwilę pózniej spała kamiennym snem.
Dawno nie było dwóch rozdziałów jednego dnia, co nie? W sumie miał być inny rozdziau, ale Izeu nie dałaby mi spokoju :v więc będzie taki. Dobra, ja wracam do oglądania dziwnych filmików z Pokemonów i kręcenia moim Spinnerem (jakby ktoś pytał, mam taki żółciutki z chińczyka :D). No, to dzięki za wszystko, narka i cześć!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top