46. Nieudana rozmowa
Dom kapitana w środku był znacznie większy, niż na to wyglądał. Każdy miał swój osobny pokój na piętrze, jednak kilka osób koniecznie chciało być w nich razem - Ishyx i MWK, Luna i Rox oraz Hunter i Mardey. Wszyscy po rozdzieleniu się ruszyli w swoją stronę.
Od razu po wejściu do środka, Doknes padł na łóżko. Zastrzyk energii, który dostał po niezbyt kontrolowanej fazie od Sheo starczał mu na krótko. Chłopak spojrzał na sufit, po czym zakrył twarz dłońmi. W jednej chwili przypomniał sobie o kimś, kogo cały czas wśród nich brakowało. Larisa... Zniknęła tak nagle, a Wirginia sama powiedziała, że na pewno ją tu znajdą. Tymczasem nigdzie jej nie widzieli... Hubert zwlekł się z łóżka, po czym podszedł do uchylonego okna. Było mu gorąco, a od kiedy zżył się ze swoją lodową mocą, wysokie temperatury źle na niego działały. Doknes zamknął okno, po czym uniósł dłoń. Temperatura w pomieszczeniu obniżyła się lekko. Hubert znowu położył się w łóżku, po czym zagrzebał się pod kocem. Wcześniej miał za wiele na głowie, by o tym myśleć, ale... Brakowało mu jej. Może i wszyscy mu wmawiali, że ją kocha, a on temu zaprzeczał... Jednak tak naprawdę nie wierzył, że dziewczyna odwzajemni jego uczucia. Zresztą, mieli już zakochanych w drużynie: Ishyx i Dealer, Luna i Rox...
W tym momencie chłopak poczuł, jakby ktoś przytulił go od tyłu. Jakaś drobna dłoń dotknęła jego policzka, po czym usłyszał głos:
- Hubert...
Doknes odwrócił głowę i zobaczył leżąca tuż obok, wtuloną w niego Larisę. Od razu mocno ją przytulił.
- Lariś... - szepnął. - Wróciłaś! Tęskniłem...
- Ja też - odparła, po czym dotknęła palcem nosa chłopaka. Uśmiechnęła się. - Jak tu dotarliście?
- Długo by tłumaczyć... Wirginia nam pomogła. To ona powiedziała, że na pewno tu będziesz... Mówiła coś o jakiejś Sakuri. Wiesz kto to?
- Sakuri? - powtórzyła dziewczyna. W jej oczach coś zabłysło krwistą czerwienią. Usiadła na łóżku, a Hubert przycupnął tuż obok niej i oparł głowę na jej ramieniu. Larisa nieco się odsunęła od kumpla, przez co jego głowa spoczęła na jej kolanach. - To moja... Dawna znajoma. Musiałam pomóc jej w wykonaniu jakiejś tajnej misji dla Rady Żywiołów...
- A co robiłaś na tej "tajnej misji"?
- Gdybym ci powiedziała, to przestałaby być taka tajna - odparła ze śmiechem.
W jednej chwili Doknes zauważył, że w dłoni dziewczyny pojawiła się jej włócznia. Grot broni, zamiast purpurowego, był czarny. Larisa zaatakowała go, jednak Hubert odskoczył w ostatniej chwili. Wylądował na ziemi, po czym przywołał swój topór. Mistrzyni Psychiki spojrzała na niego zaskoczona.
- Wszystko gra? - zapytała, widząc broń w ręce przyjaciela. Ten pokręcił głową, po czym podniósł się z podłogi.
- Lari... Powiedz mi prawdę. Wiem o Sakuri - skłamał. Mina Larisy zrzedła.
- Wiesz o niej? Skąd wiesz? Co wiesz? - wydusiła szybko. - Jeżeli się dowie, to mnie zabije... Hubert, przepraszam, ale... Sakuri nie była moją decyzją... Kocham mojego ojca, ale to przez niego!
Dziewczyna zerwała się z łóżka, po czym wybiegła z pokoju. Doknes pobiegł za nią, jednak kiedy tylko wyjrzał poza pokój, zobaczył, że Larisa gdzieś zniknęła.
- Lari! - zawołał za nią. - O co chodzi? Proszę, wróć!
Hubert westchnął ciężko, po czym wyszedł na korytarz. Chciał z nią normalnie porozmawiać, ale musiał wszystko zepsuć... Przejechał wzrokiem po drzwiach, usytuowanych w idealnych odstępach na ścianach. Może znajdzie tu kogoś, z kim będzie mógł normalnie pogadać?
W końcu Doknes lekko nacisnął klamkę drzwi na początku korytarza i ostrożnie wślizgnął się do środka. W pokoju znajdowali się Hunter i Mardey, którzy siedzieli na łóżku i gadali. Hubert po cichu zbliżył się do nich, słysząc kawałek wyrwanej z kontekstu rozmowy:
- Wiesz, stary... Mam nawet swoje Akuri! Jestem Soniciem!
- Konikiem?
- Soniciem, ty głupku! - Mistrz Stali uderzył kumpla w ramię, po czym oboje zaczęli się śmiać. - Jestem jeżem!
- Tritsusem?
Przyjaciele padli na łóżko, śmiejąc się. W pewnym momencie Hunter zauważył obserwującego ich Doknesa. Podniósł się i spojrzał na kumpla.
- Cześć - powiedział. - Słyszeliśmy, że gadałeś z Larisą. Coś się stało?
- Chyba jest z nią coś nie tak - stwierdził chłopak. - Normalnie rozmawialiśmy, ale jak wszedłem na temat tej całej Sakuri, to zareagowała, jakby się bała, że ona jej coś zrobi...
- Sakuri? - zapytał Mardey. - Ishyx mówiła o niej mi i Marcinowi. Podobno to potężny demon, Mistrzyni Iluzji...
- Demon? - powtórzył zaskoczony Hubert. - Lari mówiła, że to jej znajoma, i wykonywały jaką misję dla rady żywiołów...
- To trochę podejrzane - stwierdził Adam. - Jak będziemy się z nią widzieli, to ją zapytamy. OK?
- Dzięki - westchnął Doknes. - Poza tym, jeżeli mogę was zapytać... Wy... Jesteście razem?
Hunter i Mardey spojrzeli po sobie, po czym zaczęli się śmiać. Hubert, nie wiedząc, jak zareagować, uśmiechnął się tylko, patrząc na nich.
- My razem? Oczywiście, że nie! - wyjąkał w końcu Mistrz Skały. - Dobre, Donki!
- No dobra... Ja już muszę iść, nie będę wam przeszkadzał - powiedział.
- To cześć!
- Pa - odparł, po czym wyszedł z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi.
Nie zrażajcie się, Hundery is real :D w każdym razie, sorki, że wczoraj nie było rozdziała, ale że dziś idę do szkoły na 12, to dziś będą 2 :P także, dzięki za wszystko, narka i cześć!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top