45. Nareszcie razem

Kiedy tylko przyjaciele wybiegli z domu, zobaczyli, że przez środek wioski idzie grupa mężczyzn. Na ich czele znajdował się najbardziej wyróżniający się, zapewne ich dowódca. Miał na sobie długi, czarny płaszcz, muszkieterski kapelusz z czerwonym piórem. Jego kruczoczarne włosy i oczy w podobnej barwie nadawały mu strasznego wyglądu. Tuż za nim szły cztery, wyróżniające się z tłumu osoby, zapewne jeńcy...
- Ej, ludzie! -zawołał MWK. - To Dealer, Roxu, Luna i Kuslo!
- Co oni tu robią? -zapytał zakończony Sheo.
- Nie ważne, co tu robią - odparła Ishyx, przemieniając się w białego węża. - Lepiej wiedzieć, co możemy zrobić!
Akuri wzbiło się w powietrze i zaatakowało jednego z mężczyzn. Ten chwycił gada i odrzucił go. Dziewczyna przemieniła się w powietrzu i upadła w ramiona Marcina. W dłoniach kilku z żołnierzy pojawiły się szable i kusze, po czym zaczęli biec w stronę przyjaciół. Ci odsunęli się od burzy ciosów w ostatniej chwili.
- Chłopaki! - zawołał Dealer. Chciał wyrwać się z uścisku jednego z mężczyzn, ten jednak uciszył go kopniakiem w kostkę.
- Jakieś pomysły? - zapytał Doknes, odpierając atak.
- Ja mam pomysł - odparł MWK. Odepchnął jednego z napastników, po czym krzyknął - Mardey! Tarcza!
- Jasne! - chłopak uniósł okrągłą, błyszcząca tarczę ponad głowę. Marcin wyskoczył w powietrze, odbił się od broni i wylądował tuż obok dowódcy. Ten zaatakował go lśniącą, długą halabardą, jednak Mistrz Piorunów ominął cios. Chwycił za broń przeciwnika, po czym popchnął go i powalił przeciwnika na ziemię. MWK odepchnął żołnierzy przytrzymujących przyjaciół, a ci czym prędzej odskoczyli jak najdalej od napastników.
- Czekajcie! - wszyscy usłyszeli głos Sheo, który wcześniej gdzieś im umknął. Podbiegł do mężczyzny i pomógł mu wstać. - To mój ojciec!
- Twój ojciec porwał nas i zamknął nas na swoim statku? - zapytał Dealer sceptycznym tonem.
- Sheo - powiedział dowódca - To twoi przyjaciele?
- Tak - odparł Maciek. - Wybacz im, tato, nie powiedziałem im wcześniej...
- Widzę, że masz całkiem doborowe towarzystwo - stwierdził, dokładnie przyglądając się grupie. W pewnym momencie zatrzymał się on na Wirginii, po czym spojrzał na nią zaskoczony. - Wirginia? To ty?
- Tata? - zapytała niepewnie, a w jej oczach zaszkliły się łzy. Rzuciła się Renji'emu na szyję. - Tato! To tutaj byłeś przez tych tysiące lat?
- Czekaj - powiedział Sheo - Czyli jesteśmy rodzeństwem?
- Na to wychodzi - zaśmiała się dziewczyna.
- Przepraszam, że zamknąłem was na statku - mężczyzna zwrócił się do Dealera, Roxa, Luny i Kusla. Michał i Karol spojrzeli po sobie.
- My przepraszamy, że zdemolowaliśmy pana statek - odparł ze śmiechem Mistrz Ognia.
- Skoro już wszyscy jesteście, co powiecie na to, by zatrzymać się w moim domu? - zapytał kapitan. - Jest duży, starczy w nim miejsca dla każdego!
- Bardzo chętnie, dziękujemy - powiedział Doknes.
- Chodźcie, pokażę wam, gdzie to jest. A ty, Wirginio - spojrzał na córkę - Musisz ze mną porozmawiać.
- Jasne - westchnęła.
Kapitan pokazał podwładnym gestem ręki, że mogą się rozejść, po czym wszyscy ruszyli w stronę sporego budynku, schowanego trochę głębiej, w lesie. Przyjaciele podczas drogi dużo rozmawiali. Cieszyli się, że mogą się znowu zobaczyć po tak długim czasie rozłąki... Oraz dlatego, że nareszcie byli choć względnie bezpieczni.
W pewnym momencie Dealer podszedł do Ishyx, która szła na samym końcu grupy, po czym przytulił ją i powiedział:
- Tęskniłem za tobą, wiesz?
- Ja też - odparła. Szturchnęła kumpla po przyjacielsku, po czym syknęła z bólu.
- Wszystko gra? - zapytał chłopak. Ta pokiwała głową i przejechała lewą dłonią po prawym ramieniu.
- Pewnie, tylko... Kiedy uciekaliśmy z Netheru, coś zrobiłam sobie w rękę. Trochę boli...
- Mogę zobaczyć?
- Jasne - Mistrzyni Walki uniosła prawe ramię. Dealer dotknął go nieco, jednak czuł ból dziewczyny.
- Mam pomysł - powiedział w pewnym momencie. Chwycił rękę dziewczyny na nadgarstku i w łokciu. - To może troszkę zaboleć...
- Dealer, co ty chcesz...
Chłopak gwałtownie wygiął ramię Ishyx, a ta aż krzyknęła z bólu. MWK, od razu po usłyszeniu tego podbiegł bliżej i niewiele myśląc, przyłożył Karolowi w nos. Ten poleciał na ziemię.
- Co ty robisz, idioto? - wrzasnął. Przytulił siostrę. Po policzkach dziewczyny popłynęły łzy.
- Próbowałem naprawić jej rękę - mruknął chłopak, podnosząc się z trawy. - Ishyx? Nie jest ci już lepiej?
- W sumie... - Mistrzyni Walki poruszała parę razy ranną dłonią w nadgarstku i w łokciu. - To działa! Dzięki, Dealer! - dziewczyna rzuciła się kumplowi na szyję, po czym pocałowała go w policzek. Karol zaczerwienił się lekko.
- Ej, gołąbki! - zawołał Sheo. Cała trójka spojrzała na niego. - Jesteśmy!
Dom był dosyć duży, w każdym razie tak wyglądał z zewnątrz. Był zbudowany z jasnego, brzozowego drewna, zaś dach i szyby były barwy ciemnej zieleni, co świetnie ze sobą kontrastowało. Renji podszedł do drzwi, zrobionych z ciemnego drewna.
- Co myślicie? - zapytał. - A teraz chcecie zobaczyć wnętrze?
- Pewnie!
- No, to zapraszam do środka!

Sheo, Wirginia i Larisa to rodzeństwo... Spoko ^^ poza tym, część dzisiejszego rozdziału napisałam w szkole, dokładnie to na przyrodzie, bo nie mieliśmy lekcji :P znaczy, mieliśmy, ale nic na nich nie robiliśmy, bo część klasy była na zawodach szermierczych :P dodatkowo, jeżeli pod tym rozdziałem będzie... 15 gwiazdek, w następnym powiem wam 3 spojlery dotyczące MGH - prawdopodobnej IV części :D także, dzięki za wszystko, narka i cześć!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top