41. Powrót przyjaciela

Kiedy MWK obudził się, był już wczesny ranek. Chłopak osłonił oczy ręką, odgradzając od siebie promienie słońca, po czym podniósł się z łóżka. Wszystkie wspomnienia z zeszłej nocy wracały do niego jak przez mgłę - początkowo potrafił sobie tylko atak demona, który wyglądał jak Ishyx... Miała ona na imię Sakuri. Wyglądała dziwnie znajomo. Marcin cały czas nie mógł zrozumieć, dlaczego dziewczyna skojarzyła mu się z Larisą...
W jednej chwili przypomniał sobie o swoich przyjaciołach, z którymi tak dawno się rozdzielił. Gdzie się znajdowali? Czy byli uwięzieni? Czy w ogóle żyli? Mistrz Piorunów szybko odrzucił od siebie taką myśl. Nie był w stanie uwierzyć, że któryś z jego przyjaciół mógł być martwy... To było zbyt nierealne. Przecież zawsze jakoś sobie radzili... Najpierw w zamku Herobrine'a, potem na Arenie, a teraz... Gdziekolwiek się znajdowali.
W tym momencie drzwi do pokoju chłopaka otworzyły się i Marcin zobaczył, że do środka weszli Ishyx oraz Mardey. Przyjaciele usiedli obok niego, na łóżku.
- Siemka, stary - powiedział Mistrz Stali. - Jak się spało?
- Dobrze, a wam? Żadnych nocnych niespodzianek? - zapytał ze śmiechem.
- Żadnych - odparła dziewczyna, również chichocząc.
- A o co chodzi? - zapytał skołowany Mardey. Jako jedyny nie był on świadkiem zajścia z ostatniej nocy.
- Jakby ci to najprościej wytłumaczyć... - zaczęła Ishyx. - Do domu włamał się silny demon, Mistrzyni Iluzji o imieniu La... Znaczy się, Sakuri. Upodobniła się do mnie i próbowała zabić Marcina.
- Brzmi nieźle - stwierdził chłopak. - Czemu mnie nie obudziliście? Pomógłbym wam!
- Wyglądasz za słodko jak śpisz, żeby cię budzić - stwierdziła dziewczyna.
- No w sumie... Czekaj, co?
- Rodzice też już się chyba obudzili - powiedział MWK, słysząc rumor dochodzący z salonu. - Co wy na to, żeby się przywitać?
- Dobry pomysł - odparła Ishyx. Podniosła się z łóżka. - Chodźmy.
Wszyscy wyszli do pokoju, po czym zauważyli gospodarzy w salonie. Ojciec Marcina i Ishyx siedział przy stole, czytając jakąś niewielką książkę w zielonej okładce, natomiast matka dzieci stała przy kuchence i gotowała wodę, jednocześnie robiąc kanapki. Kobieta jako pierwsza zauważyła ich, kiedy usiedli przy stole.
- Dzień dobry - powiedziała. - Jak tam minęła noc? Zdawało nam się, że słyszeliśmy jakieś hałasy z waszych pokoi...
- To nic ważnego, mamo - odparł Marcin. Spojrzał ojcu przez ramię, chcąc zobaczyć, co czyta, jednak pismo, w jakim była zapisana książka, było dla niego nieczytelne. - Po prostu do środka wleciała... Sowa. Poprzewracała trochę rzeczy, ale ją przegoniłem.
- To pewnie ten mały z sąsiedztwa, Maciek - stwierdził mężczyzna. - Ma Akuri sowy, uwielbia wszystkich nim wkurzać... W każdym razie, macie jakieś plany na dzisiaj?
- Fajnie byłoby trochę obejrzeć wyspę - odparła Ishyx. - Wiecie, poznać trochę ludzi i rozejrzeć się po okolicy...
- Dobry pomysł - stwierdziła matka. Położyła na stole talerz pełen różnokolorowych kanapek. - Jedzcie, a potem może was trochę oprowadzimy...
- Poradzimy sobie sami - powiedział MWK. Spojrzał na przyjaciół. - Prawda?
- Racja - poparł go Mardey.
- Jak wolicie...
Śniadanie upłynęło im w towarzystwie rozmów i przekomarzań. Okazało się wtedy, że ranna dłoń Ishyx uszkodziła się jeszcze bardziej podczas jej nocnej akcji ratowania brata. Ojciec opatrzył jej rękę, jednak dziewczyna cały czas odczuwała spory ból podczas poruszania nią. Kiedy tylko jednak skończyli jeść, przyjaciele wyszli z domu i ruszyli przez wioskę.
Pomimo wczesnej pory, wybrzeże było pełne ludzi. Niektórzy z nich pracowali w ogrodach, inni rozmawiali lub przechadzali się. Wszyscy wydawali się być bardzo szczęśliwi. Zresztą, nie można było się im dziwić - możliwe, że nikt tu jeszcze nie wiedział, że Entity303 powrócił i chce zniszczyć Cyberprzestrzeń... W pewnej chwili przyjaciele usłyszeli za sobą czyjś krzyk:
- Ishyx! MWK! Mardey! Czekajcie!
Wszyscy odwrócili się i zobaczyli znajomą twarz. Chłopak pobiegł w ich stronę, po czym przemienił się w ciemnopurpurową sowę i wylądował na ramieniu Marcina.
- Sheo! - zawołał dziewczyna. - A co ty tutaj robisz?
- Długo by tłumaczyć... Potem wam wyjaśnię - odparł. Przemienił się w człowieka, po czym wylądował na ziemi. - A wy skąd się tu wzięliście? Znowu ratujecie świat?
- Można to tak nazwać - stwierdził Mardey. - A ty co, masz swoje Akuri?
- No - zaśmiał się Maciek, po czym znowu przybrał formę sowy. - Taki gratis do mojego żywiołu...
- A jaki masz żywioł? - zaciekawiła się Ishyx.
- Zgadnij - odparł Sheo. Znowu przemienił się w człowieka, po czym dotknął ramienia dziewczyny. Ta poczuła w całym ciele dziwne, nieprzyjemne ciepło, po czym odsunęła się od Maćka.
- Ogień? - zapytała.
- Lepiej - odparł ze śmiechem. - Trucizna. Potrafię zatruć ludzi dotykiem, poza tym nie muszę spać... Ale to nie jest najlepsze. Potrafię zgotować komuś albo nawet sobie takie ecstasy, że normalnie nawet u Karola nie znajdziesz lepszych! - zaczął się głośno śmiać, po czym dodał - A skoro już przy nim jesteśmy... To gdzie jest reszta?
- Trudno to wytłumaczyć, ale... Rozdzielono nas - odparł Mardey.
- Brzmi kiepsko... Ale skoro chodzi o Entity'ego, to chyba muszę wam coś pokazać. To chyba związane z nim... Co wy na to?
- A co to takiego?
- Trudno mi to wyjaśnić... Pokażę wam. Chodźcie!
Sheo pobiegł w stronę wybrzeża. Przyjaciele spojrzeli po sobie, wzruszyli ramionami, po czym popędzili za nim.

A jednak jest Sheo... A może Sakuri znowu bawi się w Zoroarka? (Kto zna się na Pokemonach ten zrozumie :P) obstawiajcie w komentarzach. Poza tym, dzisiaj specjalna promocja! Każdy, kto zostawi gwiazdkę w przeciągu 69 sekund od przeczytania tego, dostanie darmowe ecstasy od Sheo! XD w każdym razie, dzięki za wszystko, narka i cześć!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top