37. Mistrzyni Iluzji

Ishyx obudziła się, słysząc ciche pukanie w okno jej pokoju. Dziewczyna otworzyła oczy, po czym zauważyła, że ktoś obserwuje ją z zewnątrz. Szybko podniosła się, przejechała dłonią po włosach, po czym podeszła do okna. Nie była w stanie pomylić tej twarzy...
- Sakuri? - szepnęła. - Co ty tu robisz?
- Siemka - odparła, śmiejąc się. - Słuchaj, jest sprawa. Mogę wejść?
- Nie za bardzo... - zaczęła Mistrzyni Walki, spoglądając na jeżozwierza zwiniętego w kłębek na środku dywanu. Akuri zastrzygło uszami i przewróciło się na drugi bok, rozkładając kolce. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko. - A o co chodzi?
- Wiesz - parsknęła Sakuri, wyciągając przed siebie dłoń. - Medalion. Wiem, że go masz.
- Jaki medalion? - zapytała Ishyx. Tak naprawdę tylko udawała, że nie wie, o co chodzi demonowi; od dawna była w posiadaniu jednego z Artefaktów Synów Smoka, Medalionu Miłości. Był to średniej wielkości złoty wisior z wizerunkiem dwóch smoków, których ogony splatały się w kształt serca. Wiedziała jednak, że nie może oddać go Sakuri.
- Nie udawaj głupiej, Ishyx - prychnęła dziewczyna. - Przecież przy tym byłam...
- Wiesz dobrze, że ci go nie oddam - syknęła Mistrzyni Walki. - Larisie bym oddała, ale tobie...
- Czyli chodzi o nią, prawda? - Sakuri uśmiechnęła się szelmowsko, a w jej oczach zabłysły złośliwe ogniki. Widać było, że nie ma dobrych zamiarów. - A gdyby twój kochany braciszek się dowiedział? Nawet lepiej... Gdybyś sama mu powiedziała?
- Nie zrobisz tego - powiedziała Ishyx. Jej głos był zimny niczym lód. - Chociaż spróbuj...
- Spoko - zaśmiał się demon. - Mówisz, masz!
W jednej chwili ciało Sakuri zabłysło i w chmurze purpurowego dymu przemieniła się w białego, skrzydlatego węża. Wyglądał zupełnie, jak Akuri Ishyx. Zaśmiała się, po czym wzniosła się w powietrze na wysokość okna.
- To, że dawno tego nie robiłam, nie znaczy, że wyszłam z wprawy - zachichotała. - To jak? Oddajesz medalion?
- Nigdy - syknęła Mistrzyni Walki.
- Skoro tak... To cześć!
Biały wąż odleciał wzdłuż ściany budynku w stronę okna pokoju MWK. Ishyx w jednej chwili również przemieniła się w swoje Akuri, po czym poleciała za Sakuri. Już chciała wlecieć za nią do pomieszczenia, w którym znajdował się jej brat, jednak demon przybrał swoją ludzką formę, po czym zamknął okno.
- Ja tego nie zrobię? No to patrz! - zaśmiała się. Mistrzyni Walki również przemieniła się, po czym uderzyła pięścią w okno.
- Nawet nie próbuj! - krzyknęła.
W tym samym momencie oczy Sakuri zabłysły, po czym jej wygląd zaczął się zmieniać. Oczy zrobiły się nieco bardziej matowe, włosy jaśniejsze, barwy fioletowej, a ubranie zmieniło się ma charakterystyczny ubiór Ishyx. W dłoni dziewczyny pojawiła się czarna włócznia, która również zmieniła kształt i stała się czarnym mieczem o czerwonym ostrzu.
- Co myślisz? - zapytała Sakuri, podchodząc do okna. Nawet jej głos się zmienił, bardzo przypominając głos Mistrzyni Walki. - MWK mnie nie rozpozna, prawda? Zresztą, czemu pytam? Zaraz sama się dowiesz!
Fałszywa Ishyx podeszła do łóżka, na którym leżał Mistrz Piorunów, spokojnie śpiąc. Delikatnie potrząsnęła go za ramię.
- Hej, Marcin... - szepnęła. - Wstawaj...
- Ishyx? - zapytał chłopak półprzytomnie. - Co ty tu... Jest środek mocy!
- Chce ci się spać?
- Trochę...
- Spokojnie - zaśmiała się Sakuri. - Zaraz będziesz spał spokojniej, niż kiedykolwiek wcześniej!
W tym momencie w dłoni dziewczyny pojawił się czarno-czerwony miecz, którym zaatakowała MWK. Marcin odskoczył w ostatniej chwili. Spadł z łóżka, po czym spojrzał zaskoczony na fałszywą siostrę.
- Ishyx! Co ty robisz? - zapytał.
- Nie bój się, braciszku! Podczas wojny takie rzeczy robi się przez sen!
- Marcin! - prawdziwa Mistrzyni Walki uderzyła z całej siły w okno, to jednak było grube i twarde. Jej brat nie usłyszał tego, był zbyt zajęty samoobroną. Ishyx, niewiele myśląc, pognała w stronę frontowych drzwi.
- MWczka, czego ty się boisz? - zaśmiała się dziewczyna. - Przecież zaraz będzie po wszystkim!
- Zaraz to będzie po mnie! - chłopak wskoczył na szafę, jednak to okazało się błędem, gdyż ta przechyliła się pod jego ciężarem i ten upadł na ziemię. - Siostra, co ty robisz?!
- Miłych snów, Marcin - zaśmiała się, po czym uniosła miecz tuż nad chłopakiem. - Nie będzie mi cię szkoda...
Ishyx dopadła do drzwi, po czym wbiegła do środka. Pociągnęła za klamkę, jednak drzwi były zablokowane. Mistrzyni Walki zacisnęła dłonie w pięści, jednak wtedy przypomniała sobie, że jej lewa ręka nadal była ranna. Nie zważając na okoliczności, dziewczyna odsunęła się od ściany, po czym wyważyła drzwi z kopniaka i wpadła do pokoju.
W ostatniej chwili.
W tym momencie Sakuri zamachnęła się na MWK, o mało nie odcinając mu głowy. Ishyx popchnęła ją, przewracając ją na łóżko. Demon zerwał się, jednak Mistrzyni Walki przycisnęła przeciwniczkę do materaca.
- Ishyx? - zapytał zdezorientowany Marcin, spoglądając na dwie walczące dziewczyny. - Jest was dwie?
- Potem ci wyjaśnię, Marcin. A to już ci chyba nie będzie potrzebne - syknęła Ishyx, po czym wyrwała dziewczynie miecz z ręki i rozłamała go o swoje kolano. W jednej chwili wygląd Mistrzyni Walki spłynął po Sakuri niczym woda, ujawniając jej prawdziwe oblicze. MWK spojrzał na nią zdziwiony.
- Larisa? - zapytał.
Demon zerwał się z łóżka, a w jej dłoni pojawiła się włócznia. Zaczęła wycofywać się w stronę drzwi.
- Larisa? Larisa?! Larisy już nie ma! Zostałam ja! Jeszcze ci pokażę, Bracie Przeznaczenia! Entity jeszcze cię dorwie! Ciebie i twoją szajkę zapchlonych ludzi!
Sakuri po raz ostatni spiorunowała Marcina wzrokiem, po czym wybiegła z domu. MWK spojrzał zaskoczony na prawdziwą siostrę, po czym rzucił się jej na szyję.
- Ishyx... - szepnął. - Co się stało? Kto to był?
- Sakuri - odparła spokojnie. - Asystentka Entity'ego. Gdybym wcześniej przypomniała sobie, że jest Mistrzynią Iluzji i potrafi zmieniać kształt... - dziewczyna spojrzała na brata. - Wszytko gra? Przepraszam cię za to...
- Za co ty mnie przepraszasz? Uratowałaś mi życie!
Mistrzyni Walki mocno przytuliła brata. Wiedziała doskonale, że ze swoją mocą Sakuri mogła bez problemu go zniszczyć. Zapewne wygrała przez cud...
- Marcin?
- Tak?
- Już późno. Lepiej się prześpij.
- Dobranoc, siostrzyczko - szepnął, po czym ucałował ją w czoło. Ishyx odwzajemniła gest.
- Dobranoc, braciszku - odparła, po czym wyszła z pomieszczenia.

Może ja to tak tutaj zostawię... Po prostu bez komentarza. Nic, zero... Mogłam coś zrobić, nie zrobiłam nic. Do wszystkich, którzy mówiliście, że Donki na pewno mnie lubi: Fak jum to ten pierwszy raz, kiedy miałam rację. Dzięki za wszystko, narka i cześć

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top