9. Krwawe przesłuchanie
Kiedy tylko MWK obudził się, zobaczył, że leży w jakimś ciemnym pomieszczeniu bez okien. Chciał wstać, jednak miał związane ręce i nogi. Dodatkowo po chwili, w której ciężko mu było oddychać, zobaczył, że ma zakneblowane usta. Próbował zerwać liny, te jednak były zbyt mocne. Chłopak oparł głowę na podłodze i spojrzał w stronę żelaznych drzwi na ścianie. Nie miał najmniejszego pojęcia, gdzie się znajdował, niewiele też pamiętał. W głowie świtała mu jedną myśl - czy Dealer ich zdradził? Wiedział co prawda, że raz mu się zdarzyło... Ale to był przypadek! A teraz? Może za bardzo bał się o swoje życie? A jeżeli tak, to czy mogli mu jeszcze ufać?
W pewnym momencie drzwi otwarły się i do pomieszczenia weszła pewna znana już chłopakowi postać - mężczyzna, którego widział na wieży tuż obok Dealera. Pomimo mroku panującego w pomieszczeniu rozpoznał go i zauważył, że nie jest on uzbrojony. Może nie chciał go zabić, tylko zaproponować współpracę? Albo wyjawić, co się dzieje?
- Żyjesz? - zapytał mężczyzna. Marcin pokiwał głową. Nieznajomy zerwał mu knebel z ust. MWK wziął głęboki oddech, po czym, nie mogąc opanować emocji, które nagle się w nim zebrały, zaczął krzyczeć:
- Co się tu dzieje? Gdzie ja jestem? Co zrobiliście Dealerowi?!
- Spokojnie - parsknął tonem, który wcale nie uspokajał chłopaka. Chwycił go za włosy i spojrzał mu prosto w oczy. - Twój kumpel jest cały i zdrowy... Tylko nie w pełni świadomy.
- Ale co z nim? I... - Marcin chciał coś jeszcze powiedzieć, jednak głos zaczynał mu się łamać. Przez te emocje w jego oczach pojawiły się łzy. Nie był w stanie wydusić z siebie już ani słowa.
- Uspokój się - zaśmiał się. - Dzięki hipnozie nie będzie nic pamiętał. Ale jest w pełni podległy naszym rozkazom...
- Waszym, to znaczy...
- Moim i moich dwóch braci. Nie słyszałeś nigdy o Braciach Smoka?
Marcin pokręcił głową.
- No więc... Ja jestem najstarszy. Dragonencjusz, tak w ogóle. Najsłynniejszy poskramiacz smoków ostatnich pięciu stuleci... Moi bracia to Salamencjusz i Hydrencjusz. Ten pierwszy zahipnotyzował twojego kumpla, a drugi ma pewne znajomości wśród demonów. A ty jesteś MWK, Brat Przeznaczenia, Strażnik Żywiołów i Mistrz Piorunów, prawda?
- Tak... Ale nigdy nie będę z wami współpracować!
- Zdaję sobie z tego sprawę - w dłoni mężczyzny pojawił się krótki, srebrny miecz. Marcin przełknął ślinę, a jego serce zaczęło przyśpieszać. Ostrze broni zbliżało się z każdą chwilą do jego szyi...
W tym momencie rozległ się głośny huk i jedna ze ścian obróciła się w pył. Tuż przed nią stał wysoki, jasnoniebieski smok. Bestia uniosła łeb i spojrzała na Dragonencjusza. Lodowe Akuri w jednej chwili ryknęło potężnie i skoczyło na mężczyznę, odciągając go od przyjaciela.
- MWK! Uciekaj! - zawołał przemieniony Doknes, siłując się z przeciwnikiem.
- Nie mogę!
- Jezu... Dobra, daj mi chwilę.
Bestia odskoczyła, machając gwałtownie ogonem, po czym szarpnęła pazurami więzy trzymające Marcina. Ten zerwał się z ziemi, po czym w jego dłoni pojawił się łuk.
- Uciekaj! - krzyknął smok.
- Ale przecież cię nie zostawię!
- Uciekaj! To rozkaz!
MWK wziął głęboki oddech, po czym przemienił się w elektrycznego orła i wyleciał z pomieszczenia. Znajdowało się ono w tej samej wieży, w której widział on Dealera. Akuri rozejrzało się i zauważyło swoich przyjaciół, czekających pod wieżą. Wylądował na ziemi, po czym znowu przybrał ludzką formę.
- Nic ci nie jest? - zapytała Ishyx. Chłopak pokręcił głową.
- A co z Dealerem i Doknesem?
W tej samej chwili wszyscy zobaczyli wypadające ze zniszczonego pomieszczenia dwa smoki. Jeden trzymał drugiego w szponach, po czym cisnął nim o ziemię. Jaśniejszy smok, będący Akurim Huberta, upadł z hukiem o ziemię. Większa bestia, o pomarańczowych łuskach i niewielkich skrzydłach w morskim kolorze wylądowała na dwóch łapach obok niego i przydusiła pysk lodowego smoka do ziemi. W jednej chwili tuż obok bestii pojawiły się dwa inne Akuri - dwa smoki, jeden o czarnych łuskach i trzech granatowych głowach, drugi zaś o niebieskiej skórze i czerwonych skrzydłach.
- Co z nimi robimy? - zapytał czarny smok. - Rozprawić się z nimi?
- A po co? Mamy ludzi od tego - odparł niebieski. Ryknął głośno, po czym z okna innego piętra wieży zeskoczył ognisty lew. Przemienił się on w Dealera i spojrzał na przyjaciół. W jego oczach zdawało się nie być życia.
- Zniszcz ich - syknęła pomarańczowa bestia. W dłoni Karola zabłysnął miecz i już chciał zaatakować, kiedy Ishyx wybiegła z tłumu i zablokowała jego cios.
- Dealer, nie rób tego! - krzyknęła. - Nie chcę z tobą walczyć i wiem, że ty też nie chcesz!
- To mój rozkaz - parsknął chłopak.
- Od kiedy ciebie interesuje, co każą ci inni? Nie takiego ciebie znałam... Nie takiego ciebie kochałam! Proszę, przestań!
- Nigdy!
- Karol... - szepnęła dziewczyna. - Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi...
W tej samej chwili coś strzeliło niczym iskra i Dealer zatoczył się do tyłu, jakby rażony piorunem. Potrząsnął głową, po czym spojrzał na przyjaciółkę.
- Ishyx? - zapytał niepewnie. - Co się tu dzieje?
- Karol! - dziewczyna rzuciła się Dealerowi na szyję. - Tak się cieszę, że nic ci nie jest!
- Szlag by to trafił - syknął pomarańczowy smok. Puścił Doknesa, który zaczął się wycofywać. - Chyba zostało jedno wyjście.
Ściany i sufit jaskini nagle zaczęły drżeć, po czym potężne odłamki skał zaczęły spadać na ziemię, zasypując miasto. Przyjaciele od razu zaczęli uciekać. Nawet nie zauważyli jednak, że zostali rozdzieleni i nie zdawali sobie sprawy z tego, ile przejdą, by znów się zobaczyć...
Elo! Słuchajta, mam fajny pomysł. W tym rozdziale wszyscy podzielili się przypadkowo na 3-osobowe ekipy. Będą rozdziały na temat każdej, ale po kolei! Kogo chcecie zobaczyć najpierw? Głosujcie w komentarzach:
1. Doknes, Larisa, Hunter
2. MWK, Ishyx, Mardey
3. Dealer, Luna, Rox
Chcecie zobaczyć wielką ucieczkę Huberta, krycie się po Netherze w wykonaniu Marcina czy odkrywanie tajemnicy Mt. Indigo Karola? Decydujecie! Także, dzięki za wszystko, narka i cześć!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top