26. Kryształowy odłamek

- No świetnie - mruknął Dealer, kiedy tylko drzwi od kajuty zamknęły się za kapitanem. Bańki wody przytrzymujące ich ręce pękły, przy okazji oblewając ich lodowatą wodą. - Jeszcze tego nam brakowało...
- Karol... - zaczął nieśmiało Rox. Podszedł do jednej z półek na książki i zaczął odkładać na nią wszystkie tomy, które leżały na ziemi. - Ja... Przepraszam. Nie wiem, co we mnie wstąpiło, po prostu... Nie chciałem, żebyś uważał mnie za mięczaka, no i...
- Stary - przerwał mu kumpel. - Ja się przecież nie gniewam! Mi też się tak czasami zdarza... - chłopak podniósł obie części złamanego stołu, po czym przejechał palcami po pęknięciu. Jego dłoń działała jak spawarka, łącząc ze sobą zniszczony mebel. - Poza tym... Czemu umiałeś przeczytać moje myśli? Skąd wiedziałeś, o czym myślałem?
- Mnie też to zastanawia, ale... - Rox wyciągnął w stronę jednej z nienaruszonych biblioteczek. Nadal leżał na niej tajemniczy kawałek szkła, zatknięty w sześcienny kamień. Dotknął palcami skałki, uważając, by nie dotknąć dziwnego odłamka. - Jak tylko tego dotknąłem... Wydawało mi się, że coś do mnie mówisz. Tymczasem usłyszałem twój głos w głowie... Zresztą, nieważne.
Michał spuścił głowę i podszedł do innej z szafek na książki. Dealer zbliżył się nieco do półki, na której stał dziwny przedmiot. Wydawał mu się być znajomy, niewiadomo skąd... Chłopak podniósł kryształowy odłamek. Miał gładką, chociaż lekko chropowatą na bokach powierzchnię. Jego kształt przypominał trochę wydłużony trójkąt. Karol pogładził palcami kawałek szkła, po czym spojrzał na Roxa, który nadal układał księgi na półkach. W jednej chwili usłyszał w głowie jego głos, mówiący:
"To wszystko moja wina. Jezu, jakim ja jestem idiotą... Przecież to było jasne, że to czyjaś łódź i na pewno nie puści nas wolno, po tym, co zrobiliśmy... Nie powinienem należeć do drużyny. Nie dość, że wilkołak, to jeszcze bez żadnej mocy czy czegokolwiek... Jestem bezużyteczny."
Dealer odłożył kryształ do kieszeni, po czym jeszcze raz spojrzał na kumpla. Zdawało mu się, że wie, co czuje Rox - czuł, że nie nadaje do ratowania świata. W sumie Karol jeszcze niedawno czuł się podobnie... Westchnął ciężko, po czym zamknął oczy i potarł skronie.
- Michał - powiedział po chwili namysłu - Słuchaj... Jeszcze będziesz miał czas, by się wykazać. Wierzę w to... To, że nie jesteś Bratem Przeznaczenia albo Strażnikiem Żywiołow, to nic nie zmienia! Co z tego, że nie masz żadnego żywiołu? Stary, masz wilka za swoje Akuri! Umiesz używać dwóch biczy jednocześnie! Ja bym tak w życiu nie potrafił! Poza tym, przecież Luna kocha ciebie, a nie mnie!
Rox spojrzał na kumpla. Widać było, że ma mokre oczy. Uśmiechnął się lekko.
- Tylko weź się nie rozklejaj... - Dealer podszedł do przyjaciela i przejechał mu ręką po rozczochranych włosach. - Nie rycz, facetem jesteś!
- Nie ryczę - zaśmiał się Michał. - Po prostu oczy mi się spociły!
Przyjaciele zaczęli się śmiać, po czym dokończyli sprzątanie. Karol w pewnym momencie odsunął jedną z biblioteczek, po czym przyzwał swój miecz. Wystarczyło zaledwie parę minut, aby na ukrytej ściance pojawił się niezgrabnie wydrapany napis:
Delek i Roxu-Koxu tu byli. Pozdro, kapitanku!
W chwili, kiedy chłopak ustawił wszystkie szafki na swoje miejsce, drzwi do kajuty otworzyły się i do środka wszedł kapitan. Rozejrzał się on podejrzliwym wzrokiem. W jego dłoni pojawiła się długa halabarda.
- Uznajmy, że jest dobrze - powiedział. Uniósł rękę, i w tym momencie wokół dłoni przyjaciół pojawiły się, tak jak poprzednio, bańki wody. Jedna z nich, nieco mniejsza, wleciała do kieszeni Dealera i wyciągnęła z jej środka kryształowy odłamek, po czym odstawiła go na półkę. - W sumie mógłbym was puścić wolno, ale wątpię, żebyście dopłynęli do brzegu. Szczególnie ty, Mistrzu Ognia - spojrzał na Dealera. - Nie wiesz, że nie wolno kraść?
- A pan nie wie, że nie wolno porywać ludzi?
Kapitan uśmiechnął się, po czym odwrócił głowę i wyszedł z kajuty. Michał i Karol, chcąc nie chcąc, ruszyli za nim. Doszli do zejścia pod pokład, znajdującego się przy jednym z masztów. Przeszli przez wąski korytarz, po czym mężczyzna otworzył jedne z drzwi. Przyjaciele weszli do środka, po czym usłyszeli za sobą zgrzyt klucza w zamku.
Teraz już naprawdę byli uwięzieni.

Wróciłam! xD sorki, że tak późno rozdział, ale wróciłam o wpół do 9 do domu... Było super :D poza tym, za to, że mnie tyle nie było, może jeszcze dzisiaj wrzucę do mojej powieści z coverami cover piosenki The Greatest. Chcecie? Dobra, już nie przeszkadzam, dzięki za wszystko, narka i cześć!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top