15. Entity powraca
Larisa pędziła pomiędzy płonącymi korytarzami, pomimo że wiedziała, jakie może to pociągnąć za sobą konsekwencję. Zdawała sobie sprawę z tego, że tylko jedna osoba mogła doprowadzić do tak potężnego pożaru, jednak nie mogła w to uwierzyć. Minęło zaledwie kilka dni... Jakim cudem mogło to nastąpić tak szybko? Dziewczyna szybko uświadomiła sobie też, że jeżeli ma rację i Entity303 powrócił, to znał on jej największy sekret, którym mógł ją szantażować... Chciała robić wszystko, co zapobiegłoby temu, by przyjaciele poznali jej bardziej tajemniczą stronę. Wiedziała jednak, że może się to skończyć naprawdę źle.
W pewnym momencie Larisa zatrzymała się tuż przed wejściem do biblioteki. Pomieszczenie stało w płomieniach, wiele z regałów i książek zdążyło zamienić się w popiół. Podłoga była pełna dziur, leżało też na niej sporo palących się desek, zapewne pozostałych po półkach albo po zniszczonym suficie. W dłoni dziewczyny pojawiła się włócznia. Wzięła głęboki oddech, jednocześnie wdychając dym, po czym popędziła przez bibliotekę.
Wskoczyła na jeden z regałów, po czym zaczęła powoli przemykać przez pomieszczenie. W pewnej chwili zauważyła ona, że pod jedną z szaf na książki stoi znana jej postać w białym płaszczu, szukając czegoś. Dłonie dziewczyny zacisnęły się na broni, przyczaiła się niczym dziki tygrys, po czym skoczyła i zaatakowała demona.
Ten, zupełnie jakby spodziewając się szarży Mistrzyni Psychiki, odsunął się jak gdyby nigdy nic. Larisa wpadła prosto na jedną z półek, boleśnie rozkwaszając sobie noc o narożnik regałów. Entity zaczął się śmiać.
- Bawi cię to? - zapytała zdenerwowana Larisa. Zerwała się z miejsca, po czym zaatakowała demona, ten jednak cały czas unikał ciosów.
- Szczerze? Tak - parsknął. - Czemu jeszcze próbujesz walczyć? Zapomniałaś o naszej umowie?
- Wiedziałam, że o tym wspomnisz - warknęła. - Ale nie skrzywdzę moich przyjaciół!
- Jeżeli mnie posłuchasz, zrobisz to z mojego rozkazu. Jeżeli nie, możliwe, że kiedyś zrobisz to sama. Co wolisz?
- Radziłam sobie przez tyle lat, teraz też dam radę! - dziewczyna uniosła włócznię, jednak w tym samym momencie Entity zaczął się śmiać.
- Właśnie widzę - odparł. Larisa spojrzała na swoją rękę. Od dłoni do łokcia pokrywały ją czarne łuski, natomiast palce przeobraziły się w szpony. Mistrzyni Psychiki wypuściła broń z dłoni, po czym odsunęła się nieco, omal nie wpadając w płomienie. - Twój czas zbliża się, moja droga. Kiedy wreszcie wybierzesz dobrą stronę?
W tym momencie dziewczyna zauważyła, że demon trzyma w ręce brązowawą księgę. Zauważyła fragment jej tytułu - w całości brzmiał on Żywioły i ich Akuri. Właśnie jej szukała...
- Nie zmienię zdania - syknęła i w tym samym momencie skoczyła na Entity'ego. Podrapała go pazurami po twarzy, po czym wyrwała mu księgę z dłoni. Włócznia z podłogi zniknęła i pojawiła się w jej ręce, która powoli zaczęła wracać do normalności. - Nie chcę skrzywdzić moich przyjaciół!
- Jeżeli nic z tym nie zrobisz, zostaniesz taka, jak ja. A chyba tego nie chcesz, prawda?
Dziewczyna zawahała się. Demon miał trochę racji... Jednak służenie mu było już ostatecznością. A chyba mogła jeszcze szukać innego wyjścia?
- Jesteśmy tacy sami, Lariso - powiedział Entity, wyciągając dłoń. - Oddaj mi księgę, a znowu będę mógł ci zaufać i pomóc. Co ty na to?
Mistrzyni Psychiki zacisnęła dłonie w pięści, po czym jeszcze mocniej chwyciła książkę. Zamknęła oczy.
- Nigdy w życiu! - krzyknęła, po czym zaatakowała demona kopnięciem. Ten chwycił jej nogę, po czym popchnął. Larisa upadła w płomienie.
- Skoro tak... Wiesz, gdzie mnie szukać - zaśmiał się, po czym pomachał dziewczynie i rozpłynął się w powietrzu.
Dziewczyna podniosła się z ziemi, po czym chwyciła księgę. Popędziła przez pomieszczenie w stronę wyjścia, jednak w pewnym momencie nadpalona podłoga trzasnęła pod jej nogą. Jej stopa wpadła pomiędzy jeszcze płonące deski, boleśnie raniąc ją i parząc. Larisa próbowała się uwolnić, jednak nie mogła. Dopiero wtedy pomyślała, że mogła poczekać na przyjaciół i zaatakować Entity'ego razem z nimi... Jednak możliwe, że wtedy poznaliby prawdę. A wtedy już na pewno by jej nie pomogli...
W tym momencie nad dziewczyną rozległo się głośne trzaśnięcie i zobaczyła ona jedną z podtrzymujących sufit belek, która przez płomienie złamała się i spadała prosto na nią. Larisa uniosła ręce w obronnym geście, wiedząc, że nie zdąży uciec, jednak w tym momencie tuż nad nią przeleciał znany dziewczynie jasnoniebieski kształt, odtrącając deskę.
- Hubert! - zawołała, po czym zaczęła kasłać. Nawet nie zauważyła, że zdążyła nawdychać się dymu. - Dobrze, że jesteś, ale... Uciekaj! To niebezpieczne!
- Wiem - odparł lodowy smok. - Dlatego przyszedłem cię ocalić. Coś ci się stało?
- Nie, tylko noga utknęła mi pomiędzy deskami...
- Załatwię to.
Akuri uniosło jedną łapę, po czym połamało deski. Larisa odsunęła się w ostatniej chwili. Doknes przemienił się w człowieka i podszedł do dziewczyny.
- Nic ci nie jest? - zapytał.
- Wszystko gra... - zaczęła, jednak w tym momencie poczuła ogromny ból w kostce. Zacisnęła zęby. - Chyba mam tylko coś z nogą, ale to nic...
- Nie ma problemu.
Hubert chwycił dziewczynę "na pannę młodą", po czym wyciągnął rękę w stronę jednego z okien. Szkło trzasnęło głośno, po czym chłopak podbiegł go niego i oboje wyskoczyli na zewnątrz, lądując w wodzie tuż pod szczytem. Doknes od razu pomógł Larisie wstać i wyjść z płytkiej fosy.
- Dzięki... - szepnęła, wypluwając z ust wodę. - Uratowałeś mi życie...
- Chciałem po prostu spłacić mój dług - zaśmiał się.
- Już jestem! - usłyszeli czyjś krzyk, po czym zauważyli Huntera, biegnącego w ich stronę. - Sorki, ale coś mnie... Zatrzymało. Nic wam nie jest?
- Ze mną wszystko gra - odparł Hubert. - Ale Lari jest ranna.
- Wszystko gra, serio - dziewczyna zbliżyła się do Adama, jednak przez ranną nogę potknęła się i o mało nie upadła na ziemię, gdyby nie Doknes, który złapał ją w ostatniej chwili. - To tylko powierzchowna rana, naprawdę... Najważniejsze, że mam to - pokazała przyjaciołom księgę, którą cały czas trzymała w ręce.
- Tylko teraz - stwierdził Hunter - Przydałoby się znaleźć jakąś kryjówkę...
W tym momencie przy wejściu do miasta, od strony lasu, ukazał się potężny, czarno-zielony tygrys. Popędził on w stronę gasnącego już szczytu, po czym spojrzał na przyjaciół.
- Co tu się odwaliło? - zapytał, a jego głos był pełen frustracji. - Zniszczyliście święte drzewo, które od tysięcy lat chroniło Sirinoir przed złem!
- Ale to nie my, naprawdę! - Doknes próbował bronić siebie i przyjaciół. - Kiedy przyszliśmy, akurat trwał pożar...
- Kłamiesz, człowiecze - warknęło Akuri. - Jak mogliście...
- Wiri - szepnęła Larisa - On mówi prawdę. To był Entity. Powrócił...
Tygrys spojrzał najpierw na dziewczynę, potem na jej towarzyszy, a na końcu na to, co zostało z wzgórza. Ciało Akuri rozbłysło i przemieniło się w Wirginię - siostrę Larisy. Zmrużyła oczy, po czym stwierdziła:
- Przecież jego zwłoki zostały skradzione w zeszłym tygodniu... Kto byłby na tyle szalony, by go wskrzesić?
- Smoczy Bracia.
- No, to by wszystko tłumaczyło - stwierdziła dziewczyna. - Ale to znaczy, że nie możecie tu zostać. Co wy na to, żebyście schronili się na razie w Norasiri?
- Dzięki, Wiri... Znaczy, Wirginio - odparła Larisa. - Odwdzięczymy ci się, nie martw się.
- Najważniejsze dla mnie, abyście przeżyli - zaśmiała się. - Chodźcie.
Doknes podparł Larisę z jednej strony, Hunter z drugiej, Wirginia wzięła od siostry księgę, po czym powoli ruszyli w stronę lasu.
Sieeeemanko! XD maraton trwa, więc kolejny rozdział o 20. Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie za ten rozdział... Szczególnie za ten, który się dopiero pojawi :DD jutro postaram się, aby rozdział był i tak i tak... Ale zobaczymy ^^ także dzięki, narka i cześć!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top