7. Ucieczka
Przyjaciele siedzieli do późnej nocy, obmyślając, co robić. Każde z nich miało swój pomysł na walkę z Entitym303 i każdy się udzielał - nawet Hunter raz na jakiś czas rzucił jakimś pomysłem. Wszyscy wydawali się być zbyt poddenerwowani, by spać, jednak Doknes walczył ze sobą, żeby nie zasnąć. Już od dawna miał z tym problemy, gdyż śniły mu się koszmary, gdzie zdawało mu się, że jego przyjaciele umierają, a on nic nie może z tym zrobić...
Chłopak zamknął oczy i oparł głowę na ręce. Słyszał głosy Larisy, Ishyx, Dealera i Roxa - osób, które snuły najwięcej planów. Nie rozumiał co mówili... W pewnym momencie ktoś nad nim powiedział cicho:
- Doknes... Wszystko dobrze?
- Co? - chłopak rozejrzał się i zobaczył siedzącą obok niego Larisę. Reszta osób gdzieś zniknęła. - Tak, wszystko Ok... A gdzie reszta?
- Poszli - odpowiedziała cicho. - A skoro jesteśmy tu sami, to... Hubert? Mogę cię o coś zapytać?
- Jasne, pytaj.
- Czy ty mi ufasz?
- Oczywiście - Doknes spojrzał na dziewczynę wzrokiem w stylu "Ty się mnie jeszcze pytasz?". Larisa położyła swoją drobną dłoń na jego dłoni. - A czemu pytasz?
- Bo wiesz... Znamy się już dosyć dawno, przez ten czas zdążyłam pojąć, że jesteś najlepszym, co mnie spotkało w życiu... Doknes, chciałam ci powiedzieć, że cię...
W tym momencie całe pomieszczenie zalał mrok, który jakby pochwycił dziewczynę. Zbliżył się on również do Huberta, który chciał się się wycofać, jednak zobaczył, że ciemnozielone pnącza przywiązały jego ręce do stołu. Doknes krzyknął i w tym momencie się obudził.
- Hubert? Wszystko dobrze? - zapytała Larisa. Wszyscy w pomieszczeniu spojrzeli na chłopaka.
- Tak... Sorki - powiedział zawstydzony.
- No więc, Ishyx - kontynuowała dziewczyna. - Umiałabyś znaleźć tą kryjówkę w lesie, prawda?
- Tak - odparła Mistrzyni Walki. - Mogę ci to potem wyrysować na jakiejś mapie.
- To my może skoczymy po jakąś - stwierdziła i spojrzała na Huberta. - Doknes, poszedłbyś ze mną po mapę?
- Jasne - odparł. Dziewczyna wzięła łuk ze stołu, oboje podnieśli się z krzeseł i wyszli.
Korytarze były ciemne, bo wszystkie pochodnie zgasły w tajemniczy sposób. Larisa od razu poszła w lewo, a potem po schodach na górę, a chłopak powłóczył się za nią. W pewnym momencie usłyszał, jak ta mówi:
- Doknes... Czy ty przysnąłeś wtedy?
- Tak - przyznał. - Sorki... Ostatnio tak jakoś miałem problemy z zaśnięciem, ciągle mi się śnią koszmary, gdzie wy giniecie...
- Od kiedy tak masz? - zapytała nieco niespokojnie.
- Jakoś od dwóch tygodni, nie pamiętam. To gdzie mamy szukać tej mapy?
Dziewczyna otworzyła drzwi jednego pomieszczenia i zapaliła światło. Po chwili okazało się, że jest to pokój Huberta. Oboje weszli do środka.
- Powinieneś się przespać, Donki - stwierdziła dziewczyna. - Możliwe, że wyruszymy nawet jutro rano, musisz się nareszcie wyspać...
- Ale ja chciałbym wam pomóc! - powiedział. - Naprawdę!
- Wiem... Już i tak zrobiłeś dużo. Jesteś najmłodszy z nas wszystkich, a jesteś jedną z najistotniejszych części naszej drużyny. Będę tu z tobą, spokojnie.
Chłopak położył się w łóżku i zobaczył, że Larisa podeszła do okna. Przez chwilę obserwował ją i kiedy wydawało mu się, że coś mówi ona, zapadł w sen.
*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.
Larisa odwróciła głowę w stronę okna. Kiedy tylko wyczuła, że Doknes śpi, przyłożyła dłoń do szyby, jakby chciała dotknąć jakiejś gwiazdy. Jej wzrok zaczepił się na jakimś punkcie na horyzoncie i dziewczyna zaczęła cicho podśpiewywać:
Ty wiesz, ja wiem, jak często w życiu bywa -
Zamiast na szczyt coś cię zawsze ciągnie w dół.
Ty wiesz, ja wiem, bez wiary się przegrywa -
To żaden wstyd rzucić karty złe na stół.
Warto wierzyć w coś, kiedyś może się to spełnić,
Warto wierzyć w coś, przecież nie ma się co bać.
Może ślepy los już nie będzie życiem kręcić -
Więc uwierz, że umiesz, szczęściu szansę dać.
Larisa podeszła do Doknesa. Chłopak odwrócił się w śnie w jej stronę. Dziewczyna przejechała mu ręką po włosach, wyciągnęła z kieszeni ołówek i kawałek kartki i coś na niej napisała, a potem położyła ją na oknie.
- Robię to by chronić was... Robię to, by chronić ciebie - szepnęła i ucałowała chłopaka w czoło. - Pamiętaj, że gdziekolwiek będziesz, ja zawsze będę przy tobie. Nigdy się nie bój, bo nie ma czego...
Dziewczyna otworzyła okno, podniosła z ziemi swój łuk i wskoczyła na parapet. Ostatni raz spojrzała na przyjaciela i otarła z kącika oka niewielką łzę. Potem zeskoczyła z okna, przemieniła się w smoka i zniknęła na tle rozgwieżdżonego nieba.
Taka ciekawostka - Larisa nie jest jedyną osobą, która spierdzieliła tej nocy :P od razu mówię, że prawdopodobnie od następnego rozdziału już zacznie robić się naprawdę ciekawie. Zresztą, co wam będę mówić, zobaczycie ^^ dobra, nie wiem, co dalej napisać, więc po prostu dzięki za wszystko, narka i cześć! :D
PS ten filmik na początku to pełna wersja piosenki, która jest tutaj. Wykonawcą jest Szymon Wydra (tak, stąd wzięło się nazywanie Donkiego Szymonem), a tytuł to Warto wierzyć. Polecam ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top