54. Wojna demonów i ludzi

To był piękny, letni dzień w Warszawie. Ludzie siedzieli na ogródkach restauracji w pobliżu Zamku Królewskiego, rozmawiając. Dzieci bawiły się na chodniku, artyści uliczni udawali mimów lub tworzyli wielkie bańki mydlane. Z wnętrza zamku wychodziła kolejna grupa turystów. Wydawało się, że ten dzień nie będzie różnił się niczym od innego letniego dnia...
W pewnym momencie, równo w południe, słońce nagle skryło się za chmurami. Zaczęło grzmieć, zdawało się, że idzie burza. Mieszkańcy miasta już chcieli wracać do swoich domów, kiedy tuż przy Kolumnie Zygmunta zabłysło jasne światło i z nieba na chodnik zleciał smok o czarnych, matowych łuskach i błyszczących, czarnych oczach. Bestia rozłożyła potężne, błoniaste skrzydła, po czym otworzyła pysk i wystrzeliła wiązkę czarnego światła prosto w kolumnę. Kamień pękł i zabytek zwalił się na ziemię. Ludzie zaczęli w panice uciekać do domów. Potwór uśmiechnął się, po czym przybrał ludzką formę. W jego dłoni zabłysnął miecz.
- Myślałem, że ci... Ludzie będą większym wyzwaniem - stwierdził z satysfakcją. - Ziemia jest dość duża, ale jeżeli będą stawiać taki opór, jak teraz...
- Nie ruszaj się! - na ulicy stanęło kilka biało-błękitnych samochodów policyjnych. Policjanci, uzbrojeni w pistolety, wycelowali w demona. - Jesteś aresztowany, więc lepiej poddaj się odrazu!
- Kpicie sobie ze mnie? - parsknął Entity. Uniósł dłoń i w tym momencie jedno z aut poleciało w powietrze. Jeden z funkcjonariuszy, który nie zdążył wyjść, zeskoczył z kilku metrów nad ziemią. - Myślałem, że czeka nas wojna, a wy nawet nie jesteście dla mnie najmniejszym problemem! Nie wierzę, co zrobiła z wami ewolucja...
- Ej, Entytek! - demon usłyszał za sobą znajomy głos. Odwrócił głowę. Tuż przy Zamku Królewskim stali Strażnicy Żywiołów oraz ich towarzysze. - Chcesz się zabawić?
Entity303 uśmiechnął i dzięki telekinezie cisnął samochodem prosto w przeciwników. Pojazd trafił w wejście, jednak oni zdążyli odskoczyć. Siłą woli uniósł ławki, odrywając je od chodników.
- Muszę przyznać, że zawiodłem się na waszym gatunku - powiedział. Kolejne pociski trafiły prosto w ściany zamku. Zauważył kątem oka, że Ishyx, Roxu, Luna i Sheo pobiegli pomóc ludziom, którzy nie zdążyli uciec od zagrożenia. - Pamiętam to, co było sześć, siedem tysięcy lat temu... A teraz?
- To jeszcze nie wszystko, co masz na Ziemi... Pamiętaj jeszcze o nas! - krzyknął Doknes, który zaatakował jako pierwszy. Ominął lecącą w jego stronę ławkę i parasol, po czym natarł na demona. Ten zablokował jego cios.
- W Cyberprzestrzeni może coś znaczyliście - zaśmiał się 303. - Tutaj jesteście tylko ludźmi... Nie macie szans!
- Powiem nieco inaczej - odparł Hubert. - Nie jesteśmy tylko ludźmi. Jesteśmy AŻ ludźmi!
Doknes odskoczył przed kolejnym ciosem, po czym uniósł topór. Entity zablokował cios od dołu, jednak widać było, że w każdej chwili może złamać opór. Tuż obok demona świsnęły dwie złote strzały.
- Myślisz, że sam dasz sobie ze mną radę? - zapytał Entity. - Nie masz nawet swojego Akuri...
- Mylisz się - uśmiechnął się Doknes. Demon odepchnął go, wokół chłopaka zabłysło światło i Hubert po raz kolejny przemienił się w swoje Akuri.
Smok sporo różnił się od swojej poprzedniej wersji; jego łuski były jaśniejsze, barwy pastelowego błękitu. Rogi bestii przypominały błyszczące, lodowe sople, szpony były zakończone ostrymi zadziorami, końcówka ogona rozdwajała się. Skrzydła potwora były większe, niemalże białe i lekko poszarpane. Akuri otworzyło czarne, duże oczy, po czym zaatakowało Entity'ego.
- Tak trzymaj, Donki! - usłyszał znajomy głos. Odwrócił głowę i zobaczył Larisę oraz resztę swoich przyajciół. Walczyli oni z Minecraftowymi potworami, wychodzącymi z czarnego portalu, który pojawił się na ścianie Zamku Królewskiego.
W pewnym momencie Hubert wpadł na pewien pomysł, który dosłownie odciągnąłby demona od miasta. Smok podleciał do Entity'ego, pochwycił go w szpony, po czym zaczął wznosić się w powietrze z niesamowitą prędkością. Wystarczyło zaledwie kilka sekund, by lodowa bestia zniknęła pomiędzy chmurami. 303 nawet nie stawiał oporu.
- Dlaczego chcesz zniszczyć Ziemię? - zapytał, nawet nie spodziewając się odpowiedzi. Demon zaczął się śmiać.
- Nie byłoby z was nawet taniej siły roboczej - stwierdził. - Ewolucja chyba ogłosiła strajk w tym wymiarze... To naprawdę zabawne. A to, co planujesz, jest głupie.
- A skąd możesz wiedzieć, co planuję? - Akuri zatrzymało się w powietrzu na wysokości kilkunastu kilometrów, tam, gdzie trochę brakowało już tlenu. W jednej chwili smok puścił Entity'ego, który zaczął spadać. Bestia złożyła skrzydła, po czym zapikowała tuż obok demona.
- Mówiłem - powiedział ze śmiechem. - Jesteś tylko człowiekiem. Nie mogłeś przewidzieć, że mogę zrobić tak!
W tej chwili 303 przemienił się w czarnego smoka, po czym ten przywarł do przeciwnika i zaczął go atakować. Ciemna bestia łopotała skrzydłami i drapała lodową bestię po brzuchu i po oczach. W momencie, kiedy tylko oba Akuri znalazły się na wysokości chmur, Entity złapał przeciwnika, po czym cisnął nim w stronę ziemi. Rozległ się huk i lodowy smok spadł na chodnik, przemieniając się w człowieka. Podparł się na rękach, jednak szybko upadł.
- Miałem rację - syknął. - Ludzie to beznadziejna rasa. Pokolenie debili. Nawet nie znacie się na magii...
- Ale nie zapominaj o nas! - w tym momencie zza demona wyłonił się Hunter. Pomimo wielkości swojej maczugi operował nią bardzo sprawnie. Odsunął się od ataku demona i sam zaatakował.
Chłopak czuł adrenalinę i krew szumiącą w jego uszach. Wiedział, że jeden zły ruch może się dla niego źle skończyć, jednak nie dbał o to. Odciągnął Entity'ego od Doknesa, żeby ten ostatkiem sił mógł się wycofać. Odepchnął demona, który upadł na ziemię tuż obok kolumny zygmuntowskiej. Uniósł ją niczym monstrualny kij do baseballa, po czym zamachnął się w stronę syna. Ten wskoczył na kolumnę, przebiegł po niej i machnął maczugą tuż przed twarzą ojca. Ten wypuścił broń z ręki i wycofał się w stronę ulicy. Kilka aut zahamowało tuż przed Entitym z piskiem opon. Ludzie w popłochu zaczynali zawracać, inni zaś opuszczali samochody. Demon skorzystał z tego, po czym dzięki telekinezie uniósł błyszczące, czerwone Volvo. Cisnął nim w stronę Huntera, a pojazd uderzył w ziemię, wbił się przodem w chodnik, po czym upadł na chłopaka.
- Hunter! - krzyknęli jego przyjaciele, widząc całe zajście. Larisa i MWK już chcieli podbiec do kumpla, kiedy samochód zadrżał, po czym Adam podniósł się, trzymając auto w rękach. Napiął mięśnie, po czym rzucił samochodem w Entity'ego, jakby pojazd było tylko zabawkowym resorakiem. Ten odsunął się, a auto uderzyło w inny pojazd. Rozległ się głośny pisk alarmu samochodowego.
- Sorki! - zawołał, chociaż w sumie nie wiedząc, do kogo. Odskoczył od kolejnego ciosu ojca, po czym uniósł rękę. Z ziemi wystrzeliło kilka skał, które wypchnęło demona do tyłu. Ten uniósł obie dłonie, nad którymi zabłysła ciemna kula energii. Entity wystrzelił ją w stronę syna, trafiając go prosto w serce.
Chłopak upadł na ziemię, czując tak znaną, obezwładniającą go siłę. Słyszał cichy śmiech, tak podobny do jego własnego... Wiedział, że wygra, jeżeli nie da się podporządkować woli Shadowa, wzmocnionej przez moc  swojego ojca. Zamknął oczy.
- To jak? - rozległ się głos w jego umyśle. - Wracamy na prawdziwą stronę?
- Nigdy... W... Życiu! - Hunter podniósł się z ziemi, czując niezwykłą siłę gdzieś w środku. Czuł, że tylko on może pokonać własnego ojca. To on spowodował to wszystko, więc nie mógł pozwolić, by jego przyjaciele ucierpieli... Adam wyskoczył w powietrze, zamachnął się maczugą na Entity'ego i w tym momencie po raz pierwszy przemienił się w swoje Akuri.
Całe ciało chłopaka pokryło się czymś przypominającym brązowe łuski. Jego głowa nieco wydłużyła się, formując się w pysk podobny do smoczego, jednak pozbawiony rogów. Ręce zrobiły się nieco krótsze, palce przekształciły się w długie, przydymione szpony, zaś nogi zmieniły się w mocne, umięśnione łapy stworzone do rozwijania wielkich prędkości. Dla równowagi na zwieńczeniu tułowia ukazał się długi i prosty ogon. Akuri urosło nieco do wielkości motocykla, po czym zaatakowało.
Kamienny dinozaur odepchnął przeciwnika, dotkliwie raniąc go pazurami. Entity uderzył w ścianę zamku, po czym upadł na ziemię. Hunter znowu przemienił się w człowieka. Demon podniósł się, krztusząc się tynkiem, który poleciał z murów.
- Może i jesteś silny - syknął - ale nigdy mnie nie pokonasz! Nie sam!
- Wiem - odparł Adam. - Ale mam przyjaciół.
W tym momencie ręce Entity'ego zostały związane przez bicze Luny i Roxa. Ten próbował się wyrwać, jednak brakowało mu już sił. Tuż obok niego wylądowały dwa smoki - granatowy i jasnoniebieski - które przy pomocy swoich ogonów podcięły demona. Upadł na ziemię. Wszyscy otoczyli go.
- To jak? - zapytał Dealer. - Pozbywamy się go?
- A mamy inne wyjście? - parsknęła Ishyx.
- To, Hunter... - zaczął MWK - Czyń honory. W końcu, to ty najbardziej na tym ucierpiałeś.
- Z przyjemnością - Hunter zamknął oczy, po czym uniósł broń. Ledwo maczuga uderzyła w głowę Entity'ego, rozległ się wybuch i potężna fala energii przeszła przez okolicę. Wszystko, czego dotknęła, naprawiało się ze szkód. Wszystkie Minecraftowe potwory zniknęły. Kiedy dym opadł, wszyscy zobaczyli, że z demona został tylko czarny, płaski kamyczek. Adam podniósł go, po czym ukrył w kieszeni.
- Nie pozwolę, by on jeszcze kiedykolwiek komuś zaszkodził - szepnął. - Nigdy przenigdy. Jestem Strażnikiem Żywiołów. Jeżeli kiedyś wrócisz, skopanie ci tyłka będzie moim obowiązkiem.
W tym momencie ludzie, którzy wyszli z ukrycia, zaczęli wiwatować na cześć nowych bohaterów. Ci uśmiechnęli się tylko i pokazali, żeby nikt nie podchodził.
- To była ostra akcja - westchnął Doknes. - Miejmy nadzieję, że to dzieje się po raz ostatni!
- Zobaczymy - odparła ze śmiechem Larisa. - Kto wie... W każdym razie, zasługujemy na porządną przerwę. A my - spojrzała na Ishyx i Lunę - powinnyśmy już wracać. Ludzie tutaj nie znają magii, więc lepiej nie wzbudzać ich podejrzeń.
- Masz rację - odparła Ishyx. - Ale nie martwcie się, chłopaki, jeszcze do was wrócimy!
- Jasne - odparł Dealer. - No, to cześć!
- Pa! I pamiętajcie - nie pakujcie się już w żadne kłopoty!
- Kłopoty czy nie, poradzimy sobie! Razem!

Koniec.

Wydaje mi się, że ja też zasługuję na przerwę xDD Pisałam ten rozdział 3 godziny... W każdym razie, jest. III część też się raczej pojawi, a jej tytuł to "Minecraft. Artefakty Synów Smoka". Co wy na to? Mam też dla was zadanie: napiszcie w komentarzach swój ulubiony moment lub też cytat z całej powieści. I napiszcie, czego się spodziewacie w następnej ;) no, to ja idę sobie zrobić przerwę. Dzięki za wszystko, narka i cześć!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top