53. Wybrać stronę cz.2
Ledwo Entity zniknął w portalu i ciemne mury ulotniły się, wszyscy pobiegli do Huntera. Leżał on na ziemi, a trójząb był wbity w jego klatkę piersiową, co wyglądało dość przerażająco. Nie poruszał się.
- Hunter... - szepnął MWK, kucając tuż obok przyjaciela. Potrząsnął nim, to jednak to nic nie dało. - Hunter... Nie zostawiaj nas...
Wszyscy spuścili głowy, a Dealer ściągnął kapelusz. Zapadła długa chwila milczenia. Może i Adam długi czas był im przeciwny, ale jednak to nie była jego wina... Poza tym, kto wie, może był Strażnikiem Żywiołów? Najgorsze jednak było to, że zabił go jego własny ojciec. Czy ktokolwiek, nawet demon, posunąłby się do tego, by zrobić coś takiego dla własnych interesów? Widać było, że Entity'emu nie zależało już na Hunterze. Nie teraz, kiedy ten sam wybrał drogę, którą chciał kroczyć.
W pewnym momencie ciszę przerwał cichy chichot. Przerodził się on w niezbyt głośny śmiech, który z każdą chwilą przybierał na sile. Wszyscy otworzyli oczy i zobaczyli, że robił to nie kto inny, jak Hunter. Przez ten śmiech po policzkach popłynęły mu łzy szczęścia. Spojrzał na przyjaciół, nie przestając się śmiać.
- Nie wierzę, że daliście się nabrać! - krzyknął, dalej nie mogąc się opanować. Drżącą od emocji ręką chwycił trójząb i wyrwał go sobie z ciała. Jego towarzysze zobaczyli, że pod ubraniem, w rozdartych miejscach, widać elementy błękitnego napierśnika. - Entity też chyba zapomniał, że dał mi zbroję... Mówił, że nie chce stracić najlepszego żołnierza!
- Hunter! - MWK i Mardey rzucili się kumplowi na szyję. Nie było się im co dziwić - wiadomo było, że najwięcej czasu Adam spędzał właśnie z nimi i im najbardziej by go brakowało.
- No już, chłopaki, spokojnie - zaśmiał się Hunter, ocierając łzy. - Nie uduście mnie!
- Nie strasz nas tak więcej - poprosiła Larisa, podając mu rękę. Po chwili jednak dodała poważniej - Wiesz, co planuje Entity?
- Jasne - odparł. - Chce od razu zaatakować i zniewolić Ziemię. Bez patyczkowania się. Najgorsze jest to, że nie mamy Strażników Żywiołów...
- Mylisz się - przerwał mu Dealer. - Ogień, Lód, Pioruny, Psychika, Kamień i Stal... Mamy wszystkich.
- Co ty gadasz? - zapytała Larisa.
- Dealer ma rację - poparł go Doknes. - Nie widzicie? Hunter? Mardey? Lari?
- Co my?
- Lariso, ty jesteś przecież Mistrzynią Psychiki! Mardey, ty jesteś Mistrzem Stali! A ty, Hunter...
- Ja nie mam mocy - powiedział chłopak. - Tak mówił mi ojcie... Znaczy, Entity.
- Wiesz dobrze, że on lubi kłamać - wtrąciła Ishyx. - Skąd wiesz, że miał rację?
- Mówisz...? - Adam spojrzał na swoje dłonie. Zamknął oczy. - Może...
- Po prostu spróbuj.
Hunter uniósł powoli ręce. Ziemia zadrżała, po czym kilka skał uniosło się w powietrze. Uderzyły one w siebie, złączając się w jeden, duży kamień. Chłopak zacisnął dłonie w pięści i w tym momencie obelisk pękł wpół, a z jego środka wypadła sporych rozmiarów, kamienna maczuga. Hunter chwycił ją, po czym otworzył oczy.
- Wow... - szepnął, oglądając broń. - Ja naprawdę jestem... Mistrzem Skały?
- Na to wychodzi - zaśmiał się Dealer. - Ale jak ty zrobiłeś tą maczugę?
- Sama wyszła... Też spróbujcie!
- Ja pierwszy! - zawołał MWK. Zamknął oczy i tuż przed nim, w ziemię uderzył piorun. Jego część odłamała się, po czym utworzyła ona złoto-niebieski łuk. Marcin chwycił go. - Niezłe...
Przez parę następnych chwil w jaskini zalśniło jeszcze kilka żywiołów. Bronią Doknesa stał się topór o turkusowym ostrzu, Dealera - miecz o płonącej, białej klindze. Larisa otrzymała czarną włócznię o fioletowym grocie i kilku zwiewnych, przywiązanych do niej piórkach, Ishyx miecz o dwóch czerwonych ostrzach, a Luna i Roxu - elektryzujące się bicze. Mardey dostał okrągłą, lśniącą tarczę, a Sheo - srebrną kuszę.
- No, tak uzbrojeni to moglibyśmy nawet podbijać Jerozolimę! - zaśmiał się Doknes, oglądając broń. - Tylko jak dostać się z powrotem na Ziemię?
- Zostawcie to mi - Larisa uniosła dłoń i wycelowała w kamienną ścianę. Po chwili na skałach zalśnił szary portal, podobny do tego, jaki stworzył Entity. Uniosła broń. - To jak, ludziska? Idziemy ratować Ziemię?
Wszyscy również unieśli broń.
- Jasne!
Mówiłam, że ktoś umrze na końcu III części xD a Hunter jest po prostu unzajebable. No i sorki, że rozdział tak późno, ale w Poznaniu byłam :D w każdym razie, dzięki za wszystko, narka i cześć!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top