43. Ucieczka z wyspy

Kiedy Doknes obudził się, słońce dopiero zaczynało wschodzić. Pierwsze, co poczuł, to ból w kościach, zapewne przez spanie na zewnątrz, kiedy noc była naprawdę chłodna. Podniósł się, po czym usiadł na wilgotnej od rosy trawie. Spojrzał w stronę słońca, chowającego się jeszcze za horyzontem, w stronę, gdzie wczorajszego wieczoru widział inną wyspę...
- Miejmy nadzieję, że rzeczywiście ktoś tam będzie - stwierdził cicho, rozciągając ręce. Położył dłoń na ramieniu Dealera, który nadal spał, po czym szepnął mu na ucho - Stary, wstawaj!
- Mamo, jeszcze 5 minut... - mruknął półprzytomnie, odwracając się od Huberta. Ten wzruszył ramionami, wstał, po czym podszedł do brzegu wysepki i usiadł na brzegu.
Chłopak zamoczył dłonie w zimnej wodzie i przymknął oczy, chcąc rozkoszować się tą chwilą samotności. Co prawda, jego przyjaciele byli tuż obok, ale oboje spali. Doknes pochylił się nad błękitną taflą morza i spojrzał na swoje odbicie. Nawet nie zauważył, jak bardzo zmienił się przez ten czas, nie tylko z wyglądu, ale i jego charakter zrobił się inny... Teraz Hubert zrobił się bardziej stanowczy, ale i pewniejszy siebie. Częściej też myślał o swojej przyszłości, zarówno tej bliskiej, jak i bardzo odległej, która miała nastąpić za wiele, wiele lat... To, co jednak najcześciej dawało mu się we znaki, to fakt, że z każdym dniem, który ponownie spędzał na Ziemi, robił się coraz bardziej nieufny wobec osób, które słabo znał - wszystko, co przeżył, wszystkie jego uczucia, ostrzegały go przed niebezpieczeństwem, które mogły czekać na niego i jego przyjaciół. W jego wymiarze też przecież mogły być osoby, które wiedziały o Cyberprzestrzeni, a może nawet były sprzymierzone z Herobrinem albo Entitym...
W pewnym momencie Huberta naszła pewna myśl. Nabrał nieco chłodnej wody w dłonie, ostrożnie podszedł do śpiącego Dealera i wylał na niego wodę. Ten gwałtownie zerwał się, otarł twarz rękawem i spojrzał zaskoczony na przyjaciela.
- Doknes? - zapytał. - Co ty...
- Mówiłem, żebyś wstawał - zaśmiał się chłopak, po czym usiadł obok Karola. - Jak się czujesz?
- Całkiem nieźle... - zaczął, zasłonił usta ręką, po czym kichnął. - Sorki. Wiesz, co z Roxem? Już jest... Normalny?
- Nie mam pojęcia.
Oboje wstali, po czym zeskoczyli do niedużej jaskini. Michał spał tuż przy przygasającym ognisku. Jego hełm leżał po drugiej stronie groty, miał włosy w nieładzie; widać było, że ma za sobą ciężką noc. Doknes kucnął obok niego i ostrożnie potrząsnął go za ramię, starając się go powoli obudzić. Ten otworzył oczy, po czym jęknął cicho:
- Doknes... Dealer... Nic wam nie jest?
- Nami się nie przejmuj - Karol machnął lekceważącą ręką. - Co z tobą? Wyglądasz tragicznie.
- Łeb mnie strasznie boli, nie pamiętam, co się stało ostatniej nocy...
- Znaczy, to, co się działo... - zaczął ostrożnie Hubert - To tak w największym skrócie...
- Zmieniłeś się w wilkołaka i chciałeś nas zabić - wtrącił Karol. Doknes spojrzał na niego wkurzony. Rox od razu podniósł się z ziemi.
- Naprawdę? Serio nic nie pamiętam... Jesteście cali? Przepraszam, naprawdę nie wiem, co...
- Wszystko OK, Roxu - przerwał mu Dealer, starając się jakoś zadośćuczynić za swoją wypowiedź. - Poza tym, wychodzi na to, że ty to robisz tylko podczas pełni, a kolejna dopiero za miesiąc! Do tego czasu wymyślimy jak stąd zwiać, no i...
- To akurat mamy już ogarnięte - uśmiechnął się Doknes. Przyjaciele spojrzeli na niego. - Wczoraj w nocy widziałem wyspę. Nie byłem na niej, ale widziałem jakieś światła, więc może ktoś tam jest...
- Daleko to było?
- Nie aż tak bardzo... Ale stąd jej nie widać. Możemy tam się udać nawet dzisiaj!
- To jak? - zapytał Michał, wstając z kamienia. Jego twarz wyglądała, jakby dopiero co obudził się po ostrej imprezie. - Ścinamy całe drewno i robimy łódki?
- Mam lepszy pomysł. Chodźcie.
Przyjaciele wyszli z jaskini, po czym stanęli na piaszczystym brzegu. Doknes zbliżył się do fali, która akurat zaczęła podmywać piasek, a ta zamarzła, tworząc grubą i mocną warstwę lodu. Stanął na niej, by zaprezentować towarzyszom, o co mu chodzi. Oddalił się nieco od brzegu, by oni również mogli wypróbować stabilność lodu.
- To naprawdę nie jest aż tak daleko - powiedział, o mało nie ześlizgując się z nietypowego mostu i nie wpadając do wody. - To jak? Co wy na to?
- Szczerze? - Rox spojrzał w stronę horyzontu, po czym zmrużył nieco oczy. - Jesteśmy szaleni, że się na to piszemy. Ale w tym szaleństwie chyba jest metoda. No, to chodźmy!

Elo! Sorki, że ostatnio nie było rozdziałów, ale miałam parę rzeczy do roboty... Poza tym, mam do was pewną sprawę. Jak wiecie, chcę wysłać Doknesowi MLBP - uznałam, że jeżeli już ryzykuję życie, to chociaż w jakiś fajny sposób. No i... Jak wiecie, FanMaila nie było baaaardzo dawno, chociażby dlatego to wiem, że wysłałam mu paczkę w grudniu, a on jej jeszcze nie otworzył (tam dalej jest jego prezent na święta. A teraz jest marzec xD). W każdym razie, nie wyślę mu tej powieści teraz, ponieważ zawsze wysyłam paczki PO FanMailach. Także... Co wy na to, żeby trochę przyśpieszyć czas pozostały do następnego takiego filmu? Wpadłam na pomysł, by zaspamować mu wszystko, co się da - Insta, Maila, Snapa, Fejsa... Ale potrzebuję waszej pomocy ;) co wy na to? Do tego, dla identyfikacji, dodawajcie hashtag #ForMLBP (Dla MLBP - Minecraft Legenda Braci Przeznaczenia). Co wy na to? Kiedy tylko pojawi się FanMail, obiecuję wam, że nie minie tydzień, jak wyślę mu tą powieść :D mogę na was liczyć? Także, dzięki za wszystko, narka i cześć!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top