37. Do trzech razy sztuka
Larisa i Doknes ruszyli po kręconych schodach w stronę wąskiego korytarza. Dziewczyna prowadziła i nic nie mówiła, co takiego planuje. Z centrum Areny rozlegały się krzyki innych więźniów, zapewne czekających na walkę. Po pewnym czasie rozległ się głos Carlosa, mówiący:
- Wielu z was mówiło, aby to zakończyć, tak więc dokończymy walkę, której wynik tak bardzo was zastanawiał! W pojedynku na śmierć i życie zmierzą się Doknes, Mistrz Lodu oraz...
W tym momencie z jednego z wejścia wystrzeliły płomienie i ze środka wyleciały dwa średniej wielkości smoki. Oba miały ognistoczerwone łuski, powykręcane czarne rogi i poszarpane skrzydła. Obie bestie od razu natarły na wejście, za którym stali Hubert i Larisa. Ogień trafił w drzwi, częściowo je wypalając. Jeden ze smoków wsunął do środka łapę z długimi pazurami. Przyjaciele wycofali się w ostatniej chwili. Doknes uniósł siekierę i zaatakował potwora. Ten odsunął szpony i próbował wsunąć łeb do środka, jednak nie mieścił się.
- Musisz walczyć - szepnęła Larisa. - Ale... Pomogę ci! Obiecałam, że będę przy tobie...
- Poradzę sobie - odparł chłopak. - Nie martw się o mnie. Ale pamiętaj, że kocham... Wszystko, co dla mnie robisz - dodał nieco speszony swoją śmiałością.
Smok otworzył pysk, z którego wystrzelił strumień ognia. Trafiłby on w Huberta i Larisę, jednak Doknes w ostatniej chwili osłonił ich lodową ścianą. Ze zmrożonego muru wystrzelił pocisk, który trafił potwora w łeb. Ten zaczął się wycofywać i próbował zdrapać lód. Chłopak wybiegł z korytarza, prześlizgnął się pod jedną z bestii i w ostatniej chwili uniknął ciosu drugiej. Smoki otoczyły go i jednocześnie oba wystrzeliły ogień w stronę Doknesa. Mistrz Lodu odskoczył przed pociskiem, odbił się od ściany Areny i chwycił stojącego bliżej potwora za rogi. Zaczął się on rzucać się po piasku, próbując strącić chłopaka. Hubert usiadł na grzbiecie bestii, która wzbiła się w powietrze i zderzyła się z przeszkloną kopułą. Łuski smoka zaczęły płonąć, jednak ogień nie ranił Huberta. Drugi smok otworzył pysk i zionął ogniem w stronę swojego kolegi, chcąc mu pomóc zrzucić przeciwnika.
W pewnym momencie bestia, na której trzymał się Doknes, zaczęła mocno potrząsać łbem. Chłopak wykorzystał moment, zacisnął powieki i wykręcił smoczą głowę za rogi. Potwór w jednej chwili znieruchomiał, jakby sparaliżowany, po czym upadł bez życia na ziemię. Drugi smok zaczął dygotać, po czym również padł na piasek.
Przez długą chwilę na Arenie zapadła grobowa cisza. Hubert zszedł z martwego smoka i przejechał dłonią po szyi zwierzęcia. Była ona ubrudzona świeżą, ciemną krwią.
- Także... Zwycięża Doknes, Mistrz Lodu!
Wszyscy ludzie na trybunach zerwali się i zaczęli wiwatować, skandując imię chłopaka. Ten rozejrzał się po widowni i zauważył Ishyx, Roxa, Mardeya i Sheo. Pomachał im, po czym poczuł szturchnięcie od tyłu. Odwrócił głowę i zobaczył, że stoi za nim Pigman-strażnik, dźgając go od tyłu złotym mieczem.
- Wracaj do celi - warknął. - I radzę nie spoczywać na laurach. Carlos Potężny jeszcze z tobą nie skończył.
Hubert wzruszył ramionami, podniósł swoją siekierę, która leżała na ziemi nieopodal, po czym ruszył w stronę jednego z korytarzy. W pewnym momencie odwrócił się i zobaczył, że dwa smoki zniknęły, a zamiast nich pojawił się jeden duży. Identyczny jak ten, z którym chłopak raz wygrał, raz przegrał... I po raz kolejny zwyciężył. Teraz jednak już na dobre.
Ledwo wejście od jego celi otwarło się, chłopak zauważył złote pióro, leżące na jego poduszce. Podniósł je i obejrzał dokładnie. Wydawało się być dziwnie znajome...
W tym momencie coś małego wskoczyło na Doknesa od tyłu i para błyszczących skrzydeł zakryła mu oczy. Hubert uśmiechnął się.
- Miniu? - zapytał. Akuri puściło go.
- Skąd wiedziałeś? - rozległ się nieco zawiedziony głos zwierzęcia, które wskoczyło na łóżko. Doknes zaśmiał się i pokazał kumplowi piórko.
- Powinieneś nauczyć się lepiej maskować - stwierdził. - Co ty tu robisz? Znowu...
- Ostatnio zacząłem ci mówić, ale nie zdążyłem, bo się śpieszyłeś... Stary, mam z Kuslem plan, jak stąd was wydostać. To trochę zajmie, ale... Wystarczy rozwścieczyć Ordara i będzie git.
- Ordara? Co to takiego? - zapytał chłopak.
- Nie wiesz? Myślałem, że ta twoja Larisa ci powiedziała... - zaczął, jednak dodał, widząc zdenerwowanie w oczach Huberta - W każdym razie, skoro nie wiesz, pozwól, że ci wytłumaczę...
Nie dowiecie się, co to Ordar i czemu trza go rozwścieczyć xD nie chcę wam psuć niespodzianki. Zobaczycie, najpierw tylko parę kolejnych niefartów Doknesa i konfrontacja z Entitim... Jeszcze się przekonacie :D a w ogóle, mam dla was konkurs, do wygrania całe nic. Poprzedni rozdział, a mianowicie moment walki Doknesa z Entitym w jego własnym śnie i rozdział, który dopiero nastąpi, są nawiązaniem do pewnej piosenki. Kto zgadnie, jakiej? Podpowiedź - chodzi głównie o teledysk, jest to piosenka kogoś, kto napisał jeden z hitów tego lata, mianowicie twórcy Treat you better. Wie ktoś? Powodzenia xD no, to dzięki za wszystko, narka i cześć!
Licznik niefartów Doknesa: 3,5
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top