33. Raz się udało, raz nie
Ledwo Doknes dotarł do końca korytarza, usłyszał krzyki innych więźniów. Spojrzał w stronę trybun. Już tak dawno nie walczył... Pamiętał, że ostatnim razem podczas pojedynku używał swojego Akuri i miał szczerą nadzieję, że tym razem nie będzie to konieczne. Ledwo stanął na złotym piasku Areny, usłyszał z góry tubalny głos Carlosa:
- Wielu z was chciało znowu zobaczyć tą walkę, więc zobaczymy, czy zakończy się tak samo jak dawniej! Pierwszym z wojowników będzie Doknes, Mistrz Lodu!
Hubert oparł się o swoją siekierę i spojrzał w stronę drugiego z wyjść. W ciemnościach przeciwnego korytarza błysnęła para czerwonych ślepi, pałających nienawiścią do chłopaka. Po chwili rozległ się zgrzyt pazurów drapiących w skałę.
- A jego przeciwnikiem będzie...
W tym momencie rozległ się głośny trzask metalu i z tunelu wyleciał olbrzymi, ognisty smok. Skoczył on w stronę Doknesa, który w ostatniej chwili zdołał się odsunąć. Bestia zaczęła dokładnie przypatrywać się Hubertowi. Potwór smagnął tuż przed chłopakiem ogonem, na którym widniały blizny po ugryzieniu. Mistrz Lodu zaczął się wycofać. Uniósł siekierę. Smok zmrużył oczy i jednym machnięciem łapy wytrącił Doknesowi broń z ręki. Ognisty jaszczur podniósł łeb i otworzył pysk, z którego wyleciał strumień ognia. Chłopak zasłonił twarz rękoma, a z ziemi wystrzeliła ściana lodu. Pomimo, że mur był gruby i mocno zmrożony, zaledwie parę chwil później stopniał, a płomienie trafiły w Doknesa, odpychając go w stronę ściany Areny. Smok podszedł do Huberta i oplótł go w pasie ogonem, po czym podniósł Mistrza Lodu na wysokość swojego pyska. Bestia ryknęła i cisnęła chłopakiem w mur, zupełnie niczym małą piłką.
Doknes upadł na piasek i spojrzał półprzytomnie na jaszczura. Ten zbliżył łeb do chłopaka. Z nozdrzy smoka wyleciał dym. W jednej chwili potwór podniósł się i rzucił się na Huberta. Mistrz Lodu osłonił twarz rękoma w ostatnim geście...
- Nie!
W tym momencie na trybunach rozległy się krzyki. Doknes ostrożnie odsłonił oczy i zobaczył Larisę, stojącą przed olbrzymim ognistym smokiem. Wyciągnęła ona rękę i zaczęła coś mówić w nieznanym chłopakowi, syczącym języku. Bestia zaczęła się wycofywać. Po chwili rozległ się głos Carlosa:
- Widzę, Lariso, że chcesz się przyłączyć!
- Chcę skorzystać z prawa łaski - prychnęła. - Mam taką możliwość, raz na sto pełni...
- Pierwsze słyszę!
- Doskonale pamiętam twoją obietnicę. "Raz na sto pełni, twoje... Serce ma prawo ocalić śmiałka, który nie może podołać walce".
- Zdaje mi się, że czegoś tam brakuje - zaśmiał się Władca Areny. - Ale skoro tak uważasz... W takim razie, żądasz ułaskawienia Doknesa, Mistrza Lodu, od tej bitwy?
- Zgadza się.
- Skoro tak mówisz...
W tym momencie na złoty piasek wyszło kilkunastu strażników-Pigmanów. Nieśli oni nieco poplątany, gruby łańcuch, którym zaczęli pętać pysk i skrzydła smoka. Larisa wykorzystała okazję, że wszyscy zwrócili uwagę na rzucającą się ognistą bestię, pomogła Doknesowi wstać i oboje ruszyli w stronę bocznego wyjścia.
- Wszystko dobrze? Nie jesteś ranny? - zapytała z troską, kiedy żelazne drzwi zamknęły się za nimi.
- Chyba nie... - zaczął. Spojrzał na dziewczynę. - Dzięki za pomoc, ale... Naprawdę nie musiałaś, poradziłbym sobie...
- Wiem, że nie musiałam - uśmiechnęła się. - Ale wolę ciebie w jednym kawałku.
Oboje przeszli przez wąski korytarz do kręconych schodów na górę, prowadzących na niewielki taras. Larisa podeszła do barierki przy krawędzi balkonu. Doknes zbliżył się do niej.
- Wiesz... Tyle razy mnie już uratowałaś, a ja jeszcze nie miałem okazji, by ci się zrewanżować...
- Jeszcze się jakaś znajdzie, zobaczysz - zaśmiała się dziewczyna. Spojrzała w stronę lasu. - Poza tym, wiesz... Lubię pomagać ludziom. Tylu już przeze mnie zginęło, więc nie chcę, by ktoś inny był narażony z mojej winy...
- Lariso?
- Tak?
- Dzięki za wszystko. W końcu, tyle dla mnie zrobiłaś, pomimo, ile rzeczy już zniszczyłem... Chciałem ci powiedzieć, że...
- Siemka! Przeszkadzam? - oboje usłyszeli za sobą czyjś głos, który okazał się należeć do Ishyx. Stanęła przy barierce pomiędzy Doknesem a Larisą.
- O, hej Ishyx - Larisa uśmiechnęła się, po czym dodała - Nie, nie przeszkadzasz. Co ty tu robisz?
- Szukam cię. Musimy pogadać. Masz wolną chwilę?
- Jasne - odparła, po czym spojrzała na Doknesa. - Jakbyś czegoś potrzebował, poszukaj w środku. OK?
- Spoko - odparł, po czym odprowadził dziewczyny wzrokiem do kręconych schodów.
"Było tak blisko... - pomyślał. - Może innym razem?" Chłopak dotknął dłonią wiszącego na jego szyi wisiorka w kształcie połowy serca. Tak. Kiedyś na pewno jej to powie.
*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*
- I jak? Powiedział ci? - zapytała podekscytowana Ishyx, kiedy obie dziewczyny zeszły na korytarz.
- Chyba chciał, ale wtedy ty weszłaś...
- Oh, sorki. Nie martw się. Następnym razem na pewno ci się uda!
- No jasne.
- A jeżeli nie... To najwyżej ty mu powiesz.
Larisa uśmiechnęła się lekko i dotknęła dłonią wiszącego na jej szyi wisiorka w kształcie połowy serca. Tak. Kiedyś na pewno mu to powie.
Hał słiiiit xD ale nic, muszę dopisać jeden punkt do listy niefartów Doknesa - za przegraną walkę, którą dawniej wygrał na luzie. Takie życie! XD no, to dzięki wam za wszystko, narka i cześć!
PS Pozdrawiam Ogryzeczka i KubulekKuzynko za to, że oboje wpadli na ten sam pomysł :D tak btw, jeżeli ktoś będzie pytał, czy sama napiszę ff tylko z shipem Doknes x Larisa - nie. Moim zdaniem pisanie o związku, który nie ma racji bytu, a jestem jego częścią, jest dość niemoralne *^*
Licznik niefartów Doknesa: 2
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top