23. Carlos

Kiedy Doknes wylądował na dachu, na całej Arenie panowała przenikliwa cisza. Chłopak rozejrzał się dookoła, czy czasem ktoś go nie obserwuje, i poszedł do krawędzi szklanego dachu. Mógł skoczyć, ale bał się, że ktoś go zauważy... Hubert przypatrzył się zawieszonemu pomieszczeniu. Wisiało ono pod kopułą, zawieszone na czterech grubych łańcuchach, podczepionych na narożnikach. Dopiero wtedy Doknes zauważył, że wchodzą one do środka przez niewielkie otwory w dachu. Chłopak, chociaż z obawami przed tym, co może czekać w środku, chwycił za jeden z łańcuchów i zsunął się do pomieszczenia.
W środku nie tylko ściany i sufit były ze szkła, ale również podłoga, przez którą widać było wnętrze Areny. Pomieszczenie, w którym znalazł się Hubert, było pełne różnych, tajemniczych obrazów, błyszczących zbroi i wielu rzeczy o nieznanym przeznaczeniu. Chłopak podszedł do wiszącego na środku diamentowego pancerza, zdobionego szmaragdami i innymi błyszczącymi kamieniami. Już chciał go dotknąć, kiedy usłyszał za sobą głos:
- Miło mi cię nareszcie zobaczyć, Mistrzu Lodu... Postanowiłeś złożyć mi niespodziewaną wizytę?
Doknes odwrócił głowę i ujrzał jakaś postać w granatowym płaszczu, stojącą w przejściu pomiędzy dwoma pokojami. Miał założony na głowie kaptur, więc chłopak nie widział jego twarzy. Hubert zrobił krok w tył, nieco przestraszony.
- Nie musisz się mnie obawiać. Jesteśmy po jednej stronie... W każdym razie, powinniśmy być. Nieprawdaż?
- Kim jesteś? - zapytał niepewnie Doknes. Nieznajomy zdjął z głowy kaptur i chłopakowi ukazała się jego twarz. Był to starszy mężczyzna o dość długich, siwych włosach i czarnych oczach. "Carlos" - pomyślał od razu. "Chyba mam kłopoty".
- Zaskoczyłeś mnie - stwierdził mężczyzna. - Uciekłeś stąd... Ale to nie jest najdziwniejsze. Miałeś okazję, by raz na zawsze stąd zwiać, ale wróciłeś... Sporo słyszałem o tobie i twoich przyjaciołach. Ta wasza lojalność jest naprawdę urocza... Powiedz mi, przyjacielu, czy naprawdę aż tak bardzo ci na nich zależy?
Hubert nic nie odpowiedział, tylko jeszcze trochę wycofał się. W tym człowieku był jednocześnie coś, co go intrygowało, ale miał też dziwne przeczucie, że to nie odpowiedni czas i miejsce na taką rozmowę. Carlos podszedł do niego i położył swoją dłoń na ramieniu chłopaka. Była ona zaskakująco ciepła.
- Jeżeli nie chcesz mi zdradzać swoich sekretów, to proszę bardzo. Zresztą, jeden z was zdążył już uciec...
- Naprawdę? - zapytał zaskoczony, i była to pierwsza rzeczy, którą zdołał powiedzieć do władcy Areny. "To niemożliwe...", pomyślał. "Ale kto? MWK był ranny, kiedy ostatni raz go widziałem... Larisa sama mówiła, że nas tu nie zostawi, Ishyx też... Może Dealer chciał mnie szukać? Albo Mardey chciał znaleźć Huntera? Albo Roxu lub Sheo, chociaż nie mam pojęcia, po co mieliby uciekać sami...".
- Za dużo nie mogę ci zdradzić... Mam pewną umowę z pewnym osobnikiem. Pewnie go znasz, taki demon, Entity303...
- Znam - prychnął chłopak i odsunął się od Carlosa. - I nie wiem, dlaczego mu ufasz, ale pokaż mi stąd wyjście, a ja chętnie z niego skorzystam.
- Mogę cię tylko zapytać o ostatnią rzecz? - zapytał mężczyzna i nie czekając na odpowiedź, zapytał - Po co ty to robisz? Żeby zdobyć sławę, uznanie, serce ukochanej? Zdajesz sobie, że ingerując w tą sprawę, tylko ją pogarszasz?
Doknes spojrzał przez okno w stronę błyszczącego księżyca. W sumie, chociaż nie chciał się do tego przyznać, Carlos miał trochę racji... Hubert rozejrzał się po pomieszczeniu. Jego wzrok zawisł na olbrzymim gobelinie, zasłaniającym pół ściany. Powoli zbliżył się do niego. Pomimo tego, że było ciemno, widział ogrom pracy i cierpliwości tego, który go stworzył. Widniał na nim wojownik w diamentowej zbroi, trzymający w jednej ręce złoty miecz. Nad jego drugą dłonią unosiła się złocista kula energii, w której kilka ciemniejszych smug tworzyło kształt przypominający serce. Tuż obok niego widniała plątanina dziwnych linii. Chłopak dokładnie przypatrzył się liniom, pomiędzy którymi zobaczył dość znany mu już cytat:

"Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu."

- To moja sprawa, za co walczę - stwierdził poważnie. - No, to gdzie są drzwi?
- Skoro chcesz mnie już opuścić... - zaczął mężczyzna. Uniósł dłoń i w tym momencie całe szkło z podłogi zniknęło. Doknes nawet nie zdążył się zorientować, co się stało, kiedy upadł na piasek. Spojrzał w górę i zobaczył stojącego w tym samym miejscu Carlosa. Jedna ze ścian Areny opadła, odsłaniając wejście do korytarza. Hubert ostatni raz zwrócił wzrok w stronę księżyca i ruszył przed siebie w stronę celi.

Jak fajnie ^^ nareszcie rozdział. Teraz serio zrobi się ciekawie... Wiem. Obiecuję to już od dawna, a dalej gówno i nuda z tego wychodzi... Ale sory, nie umiem pisać tak dobrze, jak co po niektórzy (ThisIsHerobrine  czy MartynaBogaczyk  xD) no, i że pod ostatnim rozdziałem było 10 gwiazdek:
1. Czekacie na pocałunek Doknesa i Larisy? To jeszcze trochę poczekacie xD
2. Wirginia była pierwszą istotniejszą postacią, która nie była inspirowana żadną żywą postacią.
3. Larisa zna biegle 6 ziemskich języków: polski, angielski, hiszpański, niemiecki, rosyjski i japoński.
4. W rzeczywistości Hunter już dość dawno dowiedział się, kto jest jego ojcem.
5. Możliwe, że odmiany kolorystyczne skina Doknesa jeszcze się pojawią w powieści... Ale nie wiadomo, w jakiej części ^^
6. Pojawi się ktoś, kto będzie rywalizował z Larisą o względy Huberta *^*
7. Z ostatniej chwili: możliwe, że pojawi się nawet IV część, a jej wydarzenia będą się działy ok. 20 lat po obecnych wydarzeniach... Ale to zależy w pewnej części od was ^^
8. Pomimo wielu rzeczy, jakich dowiedzieliśmy się o Larisie, nadal istnieje parę pytań na jej temat bez odpowiedzi, np. Dlaczego nienawidzi ona swojej siostry, czy jej rodzice rzeczywiście nie żyją oraz ile tak właściwie ma ona lat.
9. Niektóre sceny są lub będą natchnione lub inspirowane piosenkami, filmami lub innymi rzeczami.
10. Nie chcę pisać kolejnej ciekawostki, więc na górze macie fajną niemiecką piosenkę. Polecam! Hey kappa!
Jeszcze raz dzięki za wszystko, narka i cześć!

PS Na 100 followerów pokazuję twarz, także pokażcie, co umiecie! XD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top