18. Tylko jeden może przeżyć
Doknes spojrzał zaskoczony na Dealera, który wyłonił się z tunelu. Próbował mu coś pokazać na migi, ten jednak rozłożył ręce na znak, że nic nie rozumie. Hubert przygryzł wargę i spojrzał na MWKę po drugiej stronie. Widząc jego przestraszony wzrok, przypomniał coś sobie. Kiedy został z nim po nocnym ataku Huntera, obiecał mu, że będzie dobrze; obiecał sobie... Ale tego nie mógł przewidzieć. Nie mogli się z tego wywinąć.. Mógł wygrać tylko jeden. A jeżeli wszyscy byli potrzebni... Musieli zdecydować, kto przetrwa.
- Ogień, Lód i Pioruny! - rozległ się głos z góry. - Kto więc zwycięży? Zaczynajcie!
Chłopak chwycił swoją siekierę i pobiegł w stronę Karola, udając, że chce go zaatakować. Ten, zupełnie, jakby się nabrał, uniósł miecz, jak gdyby chciał zablokować zbliżający się cios. Tuż obok ich głów śmignęły jednocześnie trzy strzały.
- Dealer - syknął Doknes jak najciszej, by nikt z trybun go nie usłyszał. - Masz jakiś pomysł?
- Nie ma sensu kombinować - odparł jakimś dziwnym, nieswoim głosem i w tym momencie zaatakował. Hubert w ostatniej chwili się uchylił się przed ciosem. - Wiedziałem, że w końcu nadejdzie taki dzień. Jeżeli jeden z nas ma przeżyć, to będę to ja!
Karol uskoczył przed kolejną strzałą i uniósł miecz, który zalśnił w blasku słońca. Doknes próbował zablokować uderzenie, upadł jednak na ziemię. Uniknął kolejnego ciosu i krzyknął:
- Stary, spokojne, coś wymyślimy! Na pewno istnieje jakiś sposób...
- Hubert - powiedział Dealer. Zatrzymał się z bronią wzniesioną nad głową. - Uwierz, że czasami trzeba po prostu dostosować się do sytuacji. Uwierz, naprawdę nie chcę tego robić... - dodał, a po jego policzku spłynęła łza. - Może da się ocalić dwóch z nas zamiast jednego... Ale jeżeli ty przeżyję, albo zginę ja, albo MWK. Chciałbyś tego?
Doknes spuścił głowę i również uronił łzę. Nie chciał ginąć... Ale też nie chciał zabijać przyjaciół. Kiedyś w duchu miał nadzieję, że nie będzie musiał wybierać... Ale teraz nadeszła ta chwila. Jeżeli zginie, przepowiednia nigdy nie zostanie wypełniona, nigdy nie dowie się, co się stało z Hunterem, nigdy nie powie Larisie o tym, co do niej czuje... Ale z drugiej strony, Dealer i MWK byli jego przyjaciółmi na śmierć i życie. Nawet, jeżeli zginie... To przynajmniej nie na darmo.
- Dealer - szepnął, ignorując fakt, że łamie mu się głos. - Kiedyś obiecałem ci, że jeżeli będę miał do wyboru swoje życie i twoje, dokonam rozsądnego wyboru, prawda?
- Pamiętam...
- Spełnię swoją obietnicę. Jeżeli ktoś z nas ma zginąć, to będę to ja.
- Doknes... - wydusił Dealer. Zacisnął palce na mieczu. - Przepraszam...
Chłopak opuścił broń, jednak w tym momencie jakiś złoto-srebrny rozmazany punkt zablokował miecz. Był to MWK, a raczej jego Akuri, czyli orzeł. Wzbił się on w powietrze i zapikował w stronę Karola. Dealer machnął mieczem, ptak jednak ominął cios, jakby drwiąc z przeciwnika. Mistrz Ognia uniósł dłoń, z której wystrzelił słup ognia. Akuri nie zdążył go ominąć i upadł na piasek kawałek dalej.
- MWK! - Doknes chciał zerwać się i podbiec do przyjaciela, zobaczył jednak, że Karol przytrzymuje go za kołnierzyk bluzki. Uniósł chłopaka i spojrzał mu w oczy wzrokiem mrożącym krew w żyłach. - Dealer...
- Będzie mi cię brakować, Szymon - zaśmiał się, uniósł pięść i cisnął chłopakiem przez Arenę, jakby był gumową piłeczką. Hubert uderzył w ścianę i wylądował twardo na ziemi. Otworzył oczy i próbował skupić wzrok, jednak za bardzo kręciło mu się w głowie i już po paru sekundach stracił przytomność.
Dopiero w tym momencie Dealer pojął, co się stało. Rozejrzał się po Arenie. Po chwili z góry rozległ się głos:
- Zwycięża Dealer, Mistrz Ognia!
Ludzie zaczęli wiwatować. Karol spojrzał w stronę siedzących na trybunach przyjaciół, jednak zobaczył, że ich miejsca są puste... Zacisnął powieki i chciał pobiec w stronę Doknesa i MWKi, jednak na Arenę weszło kilku strażników Pigmanów i dwóch z nich pociągnęły go w stronę korytarza. Chłopak próbował się wyrwać i krzyknął:
- Zostawcie mnie! Muszę zobaczyć, co z moimi...
- Po co? - zaśmiał się jeden świński zombie. - Przed chwilą ich widziałeś... Nie cieszysz się, że nareszcie będziesz miał spokój?
Pigmani zostawili Dealera przed wejściem do korytarza, a ściana przed nim powoli zaczęła się zamykać. Ostatnie, co Karol zdążył zobaczyć, to kilku strażników wynoszących Doknesa i MWK. Oboje byli nieprzytomni... A może martwi?
Ściana zasunęła się do końca, a Dealer dalej nie był w stanie wstać. Oparł czoło o Netherrackowy mur i nawet nie powstrzymywał łez, które pociekły po jego policzkach.
"Co ja zrobiłem... - szepnął. - Gdybym mógł cofnąć czas..."
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top