Rozdział 10


Marlena

Usłyszałam śmiech. Przede mną wyłoniła się wysoka postać. Na swojej twarzy miała maskę lisa. Identyczną do niej, prócz kolorów.

Ta była czarna z dodatkiem niebieskiego, a moja biała z różem.

Kobieca sylwetka miała na sobie kombinezon. Równie czarny jak maska z błękitnymi ozdobami.

-Ile to już lat? 19? Może 18? Kiedy ostatnio się widziałyśmy, siostrzyczko?- Co kurwa?! Jaka siostrzyczko?! Jak nie mam rodzeństwa!

-Mów mi Lulu bądź samo Lu, jak wolisz- rzekła zbliżając się do mnie.

Zza liści krzaków wyłonił się jakiś chłopak z młotem. Podchodził powoli do kobiety, która się zatrzymała. Gdy stanął obok niej mogłam zobaczyć iż są równego wzrostu. Miał włosy tego koloru co ja i błękitne oczy jak ona. Na sobie miał maskę. Widniało na niej pare niezbyt starannie wymalowanych kości tak samo jak na reszcie kostiumu. Położył rękę na ramieniu kobiety oraz upuścił broń.

-Lulu nie strasz jej swoją jebaną osobą, bo nawet ja widzę, że się cholernie boi- wypowiedział, a dziewczyna straciła jego rękę ze swojego ramienia.

-Nie dotykaj mnie brudny popierdoleńcu!-wydarła się i zrobiła krok w prawo.

-Kim jestem żeby własna bliźniaczka dwujajowa nazywała mnie popierdoleńcem- powiedział teatralnie podnosząc ręce do góry-Boże powiedz mi!-wydarł się na co się zaśmiałam. Jak dzieci.

Chłopak spojrzał na mnie oczami jakbym uratowała go przed śmiercią. Rzucił się na mnie i zaczął dusić w swoim uścisku. Jednooki ghoul czy nie, on cie udusi.

-Teraz to twojej jebanej osoby się cholernie boi, bo ją dusisz- powiedziała z nutą urazy w głosie.

-Oj zamknij swoją pierdoloną twarz- orzekł luzując swój uścisk i co najważniejsze, dał mi oddychać.

Dziewczyna pociągnęła chłopaka za kołnierz stawiając go na nogi. Wstałam z ziemi, na której wylądowałam przez chłopaka.

-Zabieraj łapy szczerze!- usłyszałam głos chłopaka. Spojrzałam na niego. Widząc jak zaczyna ruszać rękoma na wszystkie strony.

-Hmmmm ... Pomyśle- powiedziała kładąc swoją dłoń na podbródku.-NIE!

-PIEPRZONY SZCZURZE ZABIERAJ TE ŚMIERDZĄCE STĘCHLIZNĄ GRABIE!!!-wykrzyknął na całe gardło.

Zaśmiałam się zasłaniając usta. Podbiegłem do tej dwójki i obojga podniosłam. Skierowałam się powolnie do domu z tymi dziećmi na rękach.

-Skąd to "Lulu" czy "Lu", bo nie brzmi to jak imię?-spytałam dziewczyny

-Na imię mam Izabel, ale to mam ... Braciszkuuuu~~~. Skąd ja to mam?-skierowała się do brązowawego.

-Pieprzona yaoistka- szepnął-Masz to od imienia jakiegoś chińczyka czy Koreańczyka. Jeden wał. Luhan? Jakoś tak...

-BOŻE PAMIĘTAM! Jaki on śliczny~- powiedziała rozmarzona.

-Nie jak ty- dorzucił szybko śmiejąc się.

-Zam-Knąć. Swo-je. Sza-now-ne. Ry-je.- przesylabowałam do tych niedorozwiniętych płodów.

Dalsza podróż do mojego domostwa trwała w ciszy. Co jakiś czas przez głowę przechodziła mi jedna myśl."Jak mogą być moim rodzeństwem, skoro ich nie pamiętam?"

----

Witajcie w tym jakże pojebanym specjalu z okazji Halloween. Mam nadzieję, że jest to znośnie napisane.

----

-OCHUJAŁEŚ?! NIE ZAŁOŻĘ TEGO- rozległ się krzyk w domu na obrzeżach miasta.

-Nie, nie ochujałem. Nadal mam swoją dumę, a ty lepiej to załóż, bo ci jeszcze pomogę - powiedział spokojnie chłopak patrząc na dziewczynę.

-NIGDY POPIERDOLEŃCU, NIGDY! NIGDY NIE ZAŁOŻĘ TEJ JEBANEJ SUKIENKI!- krzyknęła ponownie. Tupnęła w ziemię i rzuciła niebieskim materiałem na podłogę.

-Czyli ... To będzie wyglądać jak kazirodztwo- orzekł podchodząc do dziewczyny.

Zaczął próbować zdjąć jej bluzke, ale Lu dzielnie broniła swojego ubrania. Do akcji wkroczyła Marlena. Pomogła bratu pozbawić swoją niewinną (tylko według Lulu) siostre. Kobieta zwinęła się w kłębek nerwów by zaraz wybuchnąć.

-BÓG WAS OPUŚCIŁ?!-krzyknęła prowokując mnie do podniesienia czcionki.

-Już dawno, a teraz mamy kontynuować czy sama sobie poradzisz?- odezwała się tym razem dotąd nic niemówiącą dziewczyna.

-A spierdalaj! Sama sobie już poradzę - mruknęła gniewnie wstając z podłogi i zabierając obiekt kłótni.-Na chuj to cukierkowanie?

-Zamknij swoją szanowną twarz i przebieraj się, bo my już jesteśmy gotowi- odpowiedzieli jej zgodnie i synchronicznie.

-Zabije, uduszę, utopię, spalę, zgwałcę, zadźgam, zatruje, mam wymieniać dalej?- powiedziała dziewczyna o jasno brązowych włosach do swojego rodzeństwa wyliczając na palcach.

-Zakładaj i idziemy- powiedziała dziewczyna poganiając swoją siostre.

-Nie cierpię was- szepnęła na tyle głośno by jej brat ją usłyszał.

-My też cie kochamy- powiedzieli z uśmiechami należącymi do aniołów.

-Boże, czemu ja?- rzuciła zabierając sukienkę i wchodząc do łazienki.

-BO JESTEŚ NASZĄ SIOSTRĄ- wydarła się dziewczyna, by ta usłyszała ją przez dębowe drzwi.

----

Życzę wszystkiego najlepszego wszystkiego ^^

Dziś była u mnie Martynka i Wercia (pozdrawiam). Oto wyniki mojej odręcznej pracy

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: #tokyoghoul