Prolog
Marlena
Niechętnie obudziłam się. Był blady świt. Nie miałam czasu na śniadanie. Ubrałam swój wyprasowany mundurek szkolny. Zaczęłam nerwowo czesać włosy. Piętnaście minut to niewiele, ale tyle mi zostało do przyjścia Kanekiego. Spakowałam Kanapki i wode do mojego plecaka. Założyłam soczewki o różowym zabarwieniu. Po chwili rozbrzmiał dzwonek u drzwi. Szybkim i gwałtownym ruchem otworzyłam drzwi. Kaneki uśmiechną się delikatnie.
-Cześć Kaneki- Powiedziałam zakładając czarne glany. Chłopak uśmiechnął się i podał mi rękę by wstać z podłogi.
Powoli wstałam z podłogi podnosząc swój, w miarę ciężki, plecak.
-Hej, Uczyłaś się na sprawdzian matmy.- spytał odchodząc kawałek, kiedy otrzepywałam spódniczkę.
-Nie Licze na Szczęście.- rzuciłam i zamknęłam dom.
Skierowaliśmy się do szkoły. W drodze panowała cisza. Nie była niezręczna. Wręcz przeciwnie. Była komfortowa dla mnie i czarnowłosego.
Wchodząc do szkoły poczułam zapach chemikaliów i książek. Nie była to jakoś przyjemna woń. Najlepiej będzie to ignorować lub chociaż próbować.
Udałam się w kierunku szatni. Jestem uczennica z innego sektoru Tokio. To był mój pierwszy dzień w tej szkole. Wcześniej byłam w praktycznie wymarłej i pustej. Tęsknie za Kyoto. Cholernie tęsknie za ta blond czupryną, której już nigdy nie zobaczę. Szkoda, że nie żyje.
W moim starym miejscu było inaczej. Było tam więcej walizkowych. Ci idioci nie nie pozwalali mi polować, wiec przeniosłam się tu. Więcej mięsa. Więcej ofiar. I zemsta za rodziców.
Kaneki to moja przyszła smaczna ofiara. W końcu nie nie żywię się byle czym. Potrzebuje mięsa wysokiej jakości. Mój głód jest wybredny, z uwagi na moja wyjątkowość. Kim jestem? Jednookim Ghoulem. Z matki ghoula i Ojca człowieka. Nie było mi łatwo. Odkąd pamiętam mama polowała i dbała o dom. Tata zarabiał Pieniądze. Gdy miałam 10 lat trafiłam zrobić domu Dziecka. Mama umarła przez NICH , Tata z wycieńczenia. Teraz jestem sama. Nie cierpię siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top