Rozdział 1 - Jonas spotyka płaczące niewiasty

Autorka: TheAgentOfHydra
Tytuł: ∆Winter Solidiers∆ Bucky Barnes

(Jak się robi te je*ane kwadraty, które powinny być w tytule?!

A chu*, będą trójkąty)

Hah, jak w tej piosence "trójkąty i kwadraty"... Dobra, nie ważne.

Opis:

,,Bucky Barnes razem ze swoją wspólniczką ucieka z Hydry. Próbują żyć normalnie narażając się na niebezpieczeństwo z każdej strony. Okazuje się, że dziewczyna ma ciekawą przeszłość z którą musi walczyć".

Zacznijmy od wad - prawdopodobniej na nich też skończymy.

Zapytacie, co autorce nie wyszło? Otóż, tak naprawdę wszystko. Ale od początku:

Prolog tej oto książki to rozmowa dwóch rosyjskich żołnierzy. Wszystko by było okej, gdyby nie to, że ich rozmowa nijak się ma do późniejszej akcji. Do tego przez autorkę zastosowany został motyw... wpierdolenia całego dialogu do tłumacza google i przetłumaczenie go na Rosyjski. Po co? Jak to pewien słynny papież powiedział; ,,Nie wiem". Jakże długi prolog (potężne 50 słów) kończy się tekstem, który mógłby posłużyć wielu raperom do stworzenia swojej linijki życia, a mianowicie:

,,Ciemna ulica...strzał..zderzenie..krzyk.
Wykradła serum. Zabiła ich.."

Czy wy też czujecie w tym tekście aromatyczną nutkęn jebanej herezji? Jeśli nie, to powiedzcie chociaż, że zauważyliście te upośledzone kropki. Jebać spacje, po co one komu? Tego się nie je.

Wracając, sam prolog powinien dać wam jasno do zrozumienia, że ta książka nie doczeka się raczej ekranizacji. Jednak jeśli jest jeszcze jakaś osoba, która nadal uważa, iż książka jest dobra, tylko oceniona przez słabego Jonasa, pójdźmy dalej do - o zgrozo - kolejnych rozdziałów.

Dialogi są tak źle zbudowane, że nie byłem przekonany, czy faktycznie są dialogami. Ortografia natomiast wzięła płatny urlop i popija sobie kawusię z Hitlerem w Argentynie.

Akcja książki jest nudna i mało oryginalna. Czytelnik już na samym początku wie jak potoczy się jej fabuła. I oczywiście on, pierdolony Janek Bukake Bartosz Barnes i jego przydupaska, niejaka Armin (swoją drogą, ale głupie imię xD).

Postacie są mdłe, bez charakteru i nie ma żadnych szans aby wczuć się w ich historię, a tym bardziej poczuć więź między nimi. Oczywiście są oni tworzeni w sposób taki sam, jak bohaterzy opowiadań Bad Boy, Bad Girl. Rozdziały oczywiście imponują ilością słów. Czasem jest to 100, rzadko 150, maksymalnie 200. I oczywiście, w książce tej nie mogło zabraknąć PoTĘŻnyCH MŚCICIELIIIIIII, którzy są tak genialnie zbudowani, że Tony Stark mógłby doczekać się fanfika "50 masek IronMana". Jeśli znacie oryginalnych Avengersów, to i tak ich nie poznacie.

A teraz czas na najgorsze. Jedyną "wartościową" rzeczą, jaką autorka może nas nauczyć swoją książką, jest to, że jeżeli stworzysz beznadziejne opowiadanie, a do tytułu wpiszesz znaną osobę, to książka będzie miała dużo wyświetleń. FanFucktionLogic.

W książce znajdziecie okropny styl pisania, wiele błędów ortograficznych, a co pare rozdziałów może pojawi się przecinek. Dobra, ale z czym to się je? Nawet sos barbecue tu nie pomoże. Żeby wam to udowodnić poniżej opublikuję parę pierwszych lepszych zdań.


To nie tak, że wybrałem sobie te najgorsze, dosłownie wszedłem na losowe rozdziały i wyciąłem te oto perełki.

Widzące powyższe fragmenty dochodzę do wniosku, że au(ć)torka prawdopodobnie sama jest "blądynką".

Ale spokojnie, najlepsze zostawiłem na koniec. W książce występują wtrącenia autorki. BOŻE DLACZEGO?! Dla zobrazowanie przeprowadzę krótką symulację, będąca odwzorowaniem wcześniej wspomnianego opowiadania.
__________________________________
- Bucki Bartosz udeż mnie w twarz prosze- mówię mu

- ваш старый чучело

Zażucam na plecy białe kosmyki włosów, ubierając czarny obcisły strój (chuj), czarne obcisłe spodnie (tak wgl to wbijajcie na moją nową książkę, będzie o 50), wkładając czarne obcisłe buty ( będzie o 50 twarzach Tonego Starka), wkładając czarną obcisłą (<3) perukę.
_______________________________________

To tylko zwykła parafraza.

Czytanie twojej księgi było jak udanie się z Jezusem na krzyż, lub z Pudzianem na walkę - bolesne. Proszę, nie rób tak więcej.

Oceniam opowiadanie na 2/10. Dlaczego tak wysoko? Bo rozjebało mnie (pozytywnie), gdy na końcu zdania nie dawałaś kropek.

Czy polecam tą książkę?

XDDDDDDDDDDDDDDDDDDD

,,Jurand ze Spychowa miał lepszą gramatykę po wizycie w Malborku".

Myślę że na dziś wystarczy wam tego promieniowania rakotwórczego.

Do zobaczenia, Jonas.

sic mundus creatus est

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top