#2
Karolina's POV:
- O nie!!! Jest 9:00!!!!! Spóźniłam się! - zaczęłam krzyczeć.
Przypomniałam sobie, że mama powiedziała - Dzisiaj wychodzę do pracy o 7:00 musisz się obudzić sama i pójść na autobus.
O NIE, no dobra napiszę do Martyny, żeby zapytała się pani czy mogę mieć jazdę na 10:40.
KAROLINA
Hej zapytasz się pani Uli czy moge miec dzisiaj jazde na 10:40? Bo zaspalam:(
Po 3 minutach dostałam wiadomość.
MARTI🐴
Jasne! Poczekaj
KAROLINA
Ok dzieki:)
MARTI🐴
Pani powiedziala, ze mozesz ale nie na Benku bo on na 10:40 ma teren pod jakas Olivia
KAROLINA
No db to ja sie ogarne i lece do stajni
MARTI🐴
Oki (bedziesz miala jazde ze mna:D)
O Fajnie
Wybrałam ciuchy i wykonałam codzienną rutynę. Gdy już byłam gotowa i zjadłam płatki owsiane, poszłam na autobus. Na przystanku spotkałam Hanie (moją kol. z klasy). Powiedziałyśmy sobie cześć i Hania weszła do autobusu nr. 12. Ja czekałam na 61B. O 9:50 przyjechał autobus, na który oczekiwałam. Jechałam jakieś 17 minut. O 10:13 byłam w stajni. Od razu poszłam do biura. W budynku zastałam panią Ule.
- Dzień dobry. - powiedziałam
- Cześć, Karolina. Pewnie chcesz się dowiedzieć kogo dzisiaj masz, bo się spóźniłaś.
- Tak, przepraszam, ale zaspałam i musiałam jechać autobusem.
- Dobrze, nie musisz się tłumaczyć. Dzisiaj masz...
Pani otworzyła dzinnik.
Błagam tylko nie Portek, tylko nie Portek
- Masz Carissimo. - powiedziała pani Ula.
Uffff...
- Dobrze, to idę po niego. - powiedziałam
- Carus jest w boksie;) - przypomniała pani
Gdy naszykowałam konia do jazdy, poszłam z nim na halę, gdzie czekały już na mnie koleżanki.
- Hej - powiedziała Martyna.
- Siemka - odpowiedziałam.
- No dobrze, wsiadaj Karolina, a reszta żwawy stęp.
W tym momencie wszyscy ruszyli "swoje" konie, a ja szukałam schodków. Gdy już wsiadłam pomaszerowałam szybkim stępem. Potem był kłus, galop i stęp końcowy. Niestety skoków nie było;( Tak minęła cała jazda. Po skończonym treningu zapytałam się dzieci stojących przy hali, czy ktoś ma Carissimo. Jedna dziewczyna powiedziała
- Ja
- Ok, to chodź pomogę ci wsiąść - zaproponowałam
- Dobra - odpowiedziała
Potem poszłam na padok.
- Wicheeeer! - zawołałam.
Koń podbiegł do mnie kłusem.
- No hej, co tam, dobra trawa?
Fryz parsknął, jakby chciał powiedzieć - Pyszna😋
Otworzyłam padok, weszłam, a następnie porządnie zamknęłam. Wicher podszedł do mnie i wystawił głowę, żebym go pogłaskała. Zrobiłam to. Potem się odwróciłam i zobaczyłam moja przyjaciółkę oraz panią Ule. (właścicielkę)
Czemu one są takie zaskoczone?
- Wow, Karolina - powiedziała zaskoczona właścicielka stajni
- Karo! Jak ty to zrobiłaś?! - powiedziała Martyna.
- No co?
Nagle przypomniałam sobie rozmowę z panią Gosią. ,,Nikomu nie pozwolił się do siebie zbliżyć."
Aaaa no tak. To dlatego są takie zaskoczone. Mi się dał pogłaskać.
- Karolino, zapraszam do biura. - odparła pani Ula
- eeee... Dobrze. - powiedziałam lekko wystraszona.
~~~
-A więc chciałam ci powiedzieć, że jeszcze nikt nie podszedł tak blisko Wichra, a co dopiero żeby go pogłaskać!
-
Tak, wiem pani Gosia mi mówiła.
- No i wiesz... jeśli nie możemy do niego podejść to nie możemy go zajeździć
O Boże! Czy ja go mam...
- A więc mam pytanie: Czy chciałabyś nam w tym pomóc?
Jupiiiiiii
- Tak! Dla mnie to przyjemność! - odpowiedziałam podekscytowana
- No dobrze, w takim razie zaczynamy od teraz! Pójdź po lonże, ja będę przy Wichrze
- Dobrze, zaraz będę. - powiedziałam
J-A-K J-A S-I-Ę C-I-E-S-Z-Ę!!!
Poszłam po mój kantar oraz moją ląże i wróciłam do pani.
- Podejdź do niego i się przywitaj, załóż kantar, zapnij lonże i idź z nim na hale. - powiedziała stanowczo pani Ula
- Dobra.
- Cześć Koniu, już się widzieliśmy.
Pogłaskałam go i ostrożnie włożyłam kantar. Fryzuś nie był zadowony, ale mi ufał, więc nic nie zrobił.
***
Na Hali
- No dobrze, umiesz lonżować konie? - zapytała właścicielka.
- Tak - odpowiedziałam.
- No to zacznij, potem przejme od ciebie lonże.
- Stęp Wicher. - powiedziałam stanowczo.
Było około 10 minut stępa. Następnie uderzyłam batem o ziemię, a koń ruszył kłusem. Truchtał tak sobie 15 minut, potem znowu dałam mu sygnał, żeby przeszedł do stępa, a za 5 minut znowu ruszył kłusem. Po 15 minutach kłusa przyszedł czas na galop. Popędziłam Wichra, a ten ruszył mega szybkim galopem (prawie cwałem) Na koniec był stęp.
- Emmmm... a pani nie miała przypadkiem przejąć ode mnie lonże?- zapytałam
- Tak, miałam, ale radzisz sobie świetnie!
- Dziękuję
Wow, pochwała z ust pani Uli to coś
- Odepnij lonże i zaprowac Wichra na padok dobrze? - rzekła właścicielka
- Dobrze - odpowiedziałam
Za 10 minut byłam już stajni gdzie zobaczyłam Martyne.
- Hej - powiedziałam
- Cześć.
- Idziesz ze mną do kawiarni? - zapytała
- Jasne! A wrócimy do stajni, jak skończymy jeść lub pic?
- Jak chcesz - odpowiedziała moja kumpela
- No dobra, to wrócimy:D Nie zabieram rzeczy. - powiedziałam
- Ok chodź.
Zamówiłam sok pomarańczowy i ciasto. Martyna wzięła jabłecznik i smoothie bananowe. Wszystko było pyszne.
Na pewno tu jeszcze wpadnę
Po posiłku wróciliśmy do stajni. Ja poszłam oczywiście do Wichra.
- Karolina ja już muszę iść do domu - powiedziała moja przyjaciółka.
- Szkoda... No dobra to pa.
- Pa
Uściskałyśmy się na pożegnanie i Martyna poszła. Ja zostałam sam na sam z Fryzem <3
- Dobrze, że Benek tego nie widzi - zaśmiałam się - mogły być zazdrosny;D
- iiiiihaaaa haaaa
- Potwierdzasz? - zapytałam
O jezu już 16:04!!! Jak ten czas szybko mija
- Muszę już wracać, jutro się spotkamy, papa - powiedziałam do konia.
Weszłam do pomieszczenia, w którym były szafki i włożyłam tam moje rzeczy. Uznałam, że po co za każdym razem mam tachać mój sprzęt jak mogę sobie wszystko zostawić w szafce. Zabrałam tylko czapsy, sztyblety oraz bryczesy. O 16:26 byłam już w domu. Weszłam i usłyszałam mamę.
- Karolina ,ja tu z obiadem na ciebie czekam a ty nie przychodzisz! - krzyknęła
- Przepraszam, ale miałam jazdę na 10:40, bo zaspałam - próbowałam się wytłumaczyć.
- To, że się spóźniłaś nie znaczy, że możesz siedzieć w stajni do 16:30!
- No wiem...
- Zapraszam na kolacje - powiedziała zezłoszczona.
Zjadłam kanapki i poszłam na górę do siebie. Wzięłam telefon i jak zawsze przeglądałam FB. Miałam 53 powiadomienia.
- Ehhhh... nie mam siły - powiedziałam sama do siebie.
Wzięłam książkę o koniach i czytałam, czytałam i czytałam... Aż po 3 godzinach zasnęłam. Śniło mi się, że Wicher jest mój! Galopuje na nim, a nawet cwałuje na oklep! I to wszystko dzieje się na plaży. Tak, pięknej plaży jak Fryz. Galopowałam, galopowałam aż w końcu zobaczyłam, że Wicher jest już zmęczony i chciałam przesc do kłusa, ale... Obudziłam sie;( I koniec tego pięknego snu. Niestety. Była 5:57 uznałam, że pośpie jeszcze sobie tą godzinę...
***
Mam nadzieje, że się podobało:)
Kolejna część to bedzie
OPOWIEŚĆ
🐴🐴
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top