#1

                    Karolina's POV:

Obudziłam się o 6:30, bo na 8:00 musiałam być już w stajni. Wzięłam ubrania z szafy i poszłam do łazienki się "ogarnąć". Gdy już wykonałam różne czynności higieniczne poszłam na dół zjeść śniadanie.

Moja mama już czekała w kuchni z pysznymi tostami oraz kubkiem kakao. Po skończeniu jedzenia poszłam do pokoju, ponieważ miałam jeszcze pół godziny dla siebie, więc włączyłam telefon i przeglądałam social media. Nie mogłam się już doczekać pójścia do stajni. W końcu wybiła godzina 7:40, a to znaczy, że czas jechać do stajni!

- Mamoooo! - krzyknęłam, ponieważ miałam zamknięte drzwi od pokoju.
- Co tam Karusiu? - odpowiedziała mama
 
Czy ona musi mnie nazywać "Karusia"! Ja mam 15 lat, a nie 7! Czemu nie może do mnie mówić np. Karo?

- Już jest 7:43, więc musimy jechać do stajni.
- Oh, naprawde? Dobrze to weź rzeczy na konie i zejdź na dół ja czekam w samochodzie.
- Ok. -powiedziałam.

O 8:04 dojechałyśmy do celu pożegnałam się z mamą i powiedziałam żeby przyjechała za 5 godzin. Wyszłam z auta i poszłam w stronę stajni. Tam czekała już moja przyjaciółka Martyna. Przytuliłyśmy się i poszłyśmy do boksu Bentley'a.

Okazało się, że rumak jest na padoku. Zanim wyszłam ze stajni wzięłam marchewkę, żeby poczęstować nią Benka. I odłożyłam moje rzeczy do szafki. Za 8 minut byłyśmy już przy moim kochanym koniu. Dałam mu warzywo i wyprowadziłam z padoku. Martyna poszła po szczotki, a ja przywiązywałam Bentley'a do koniowiązu. Gdy już go wyczyściłyśmy i osiodłałyśmy powędrowałam z moim rumakiem na ujeżdżalnie.


O 8:45 rozpoczął się trening. Najpierw było 10 minut stępa, potem kilkadziesiąt minut kłusa, następnie trochę galopu i wreszcie SKOKI! Kocham skakać!!! Po skończonej lekcji rozsiodłałam Benka, zaprowadziłam go do boksu, odłożyłam sprzęt i poszłam do przyjaciółki, żeby jej pomóc w przygotowaniu Nico. Martyna poszła na trening ze swoim wierzchowcem, a ja pomaszerowałam do stajni, żeby zobaczyć jak tam się mają konie.
W czwartym boksie od lewej stał (a raczej się wiercił) koń, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Gdy mnie zobaczył stanął i zaczął się na mnie patrzeć. Chciałam go pogłaskać, ponieważ był pięknym fryzem, ale nagle przyszła pani Gosia (instruktorka) i powiedziała, że to ich nowy nabytek.

Nie było mnie zaledwie tydzień, a oni zdążyli kupić konia! Hyyyy... nieźle.

- Nazywa się Wicher. - powiedziała instruktorka
- Pasuje do niego to imię, bo się strasznie wierci w tym boksie.
- To dlatego, że jest jeszcze nie zajeżdżony i nie przyzwyczajony do ludzi. Nikomu nie pozwolił się do siebie zbliżyć.

Po rozmowie o Wichrze z panią Gosią wyszłam ze stajni i poszłam na trybuny koło ujeżdżalni, żeby popatrzeć jak moja przyjaciółka jeździ. Cały czas myślałam o tym fryzie. Nawet nie zdążyłam zauważyć, że Marti skończyła trening.

- Karolina, Karolinaaaaaa, Karo! - mowiła moja przyjaciółka.
- eeee... tak? - zapytałam.

Byłam rozkojarzona i nie wiedziałam co się dzieje.

- Miałaś mi pomóc! - krzyknęła.
- Sory... zamyśliłam się - powiedziałam
- A o kim tak myślałaś hy? - zapytała Martyna.
- O nowym koniu w stajni - odpowiedziałam
- Aaaaaa o Wichrze. No... jest śliczny.
- A tak właściwie to kiedy go kupili?
- Jakieś dwa tygodnie temu.
- Aha, a kiedy go przywieźli do stajni?
- Nie wiem.
- Dobra. To gdzie idziemy? - zapytałam
- Do stajni?
- Okej. -odpowiedziałam

I poszłyśmy. Przeszlysmy się po boksach i glaskalysmy konie. Po 15 minutach Martyna powiedziała, że musi już iść do domu. Pożegnalam się z nia i dalej glaskalam najpiekniejsze zwierzęta na świecie. W końcu podeszłam do boksu Wichra. Pani Gosia mówiła, że nie można się do niego zbliżać, ponieważ jest niebezpieczny i jeszcze nikomu nie pozwolił się dotknąć. Ale gdy podeszłam wystawił głowę przez boks, a ja wtedy ostrożnie go pogłaskałam.

- Cześć, mały. Wszyscy się ciebie boją, ale nie martw się ja się ciebie nie boje i będę do ciebie przychodziła.

Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu.

O ho, to pewnie moja mama.

Koń szybko odsunął ode mnie łeb i odwrócił się tylem.

- Nie bój się, to tylko telefon.

Wyszłam ze stajni i oddzwoniłam do mamy.

Rozmowa Karoliny i jej mamy przez telefon.

- Halo? - powiedział damski głos.
- Część mamo. Jesteś już?
- Tak Karusiu, za 5 minut będę spakuj rzeczy i wyjdź przed stajnie.

Znowu jestem Karusiem😒

- Dobrze, cześć.
- pa.

Pożegnałam się z Wichrem i Benkiem, a nastepnie poszlam do pomieszczenia gdzie byly szafki. Wzięłam moje rzeczy i za chwilę stałam już przed stajnia.

Mama przyjechala za około 7 minut.
Wsiadlam do auta i pojechałyśmy. Gdy już byłyśmy w domu rozpakowalam moje rzeczy z torby i położyłam się na łóżku, spojrzałam na zegarek: byla 13:25.

- Ohhhh, jak dobrze. - powiedziałam sama do siebie.

Ale oczywiście nie mogło być tak pięknie, bo moja mama mnie zawołała na obiad.

- No nie. - powiedziałam cicho.
- Karolina chodź, bo obiad stygnie! - zawołała.
- No już, wstaje!

Poszłam umyć ręce i zeszlam na dół. zjadłam zupę  pomidorową i kotleta schabowego z ziemniakami.

Czyli to co zawsze...

Po obiedzie poszłam do salonu i włączyłam telewizor. Po 30 minutach ogladania usłyszałam głos mamy.

- Karolina wychodzę do kosmetyczki, wrócę za 2 godziny.
- Okej, pa - odpowiedziałam.

Gdy mama wyszła napisałam do Nicoli.

KAROLINA
Hej chcesz do mn przyjsc?

Po kilku minutach usłyszałam dźwięk, który powiadomił mnie, że przyszedł SMS.

COLA💖💫👼
Jasne! Teraz?

KAROLINA
Tak

COLA💖💫👼
Kk juz sie ubieram i ide

KAROLINA
Thx bo tak to bym siedziala sama przez 2 godziny i ogladala nudne filmy...

COLA💖💫👼
Spk za 5 min bede

O 14:40 przyszła Nicola.

- Siemka - powiedziała Nicola.
- No hej
- Dzisiaj też byłaś w stajni? - zapytała moja druga przyjaciółka.
- Tak - odparłam
- Ok, to co będziemy robić?
- Nie wiem... - odpowiedziałam
- Może w coś pogramy?
- Planszówki? - zapytałam
- Mogą być. - powiedziała Cola.

Wyjęłam scrabble i jeszcze jakieś 3 inne gry. Po godzinie znudziły nam się planszówki i poszłyśmy coś sobie ugotować. Wzięłam z półki książkę kucharską i czytałam różne przepisy. Gdy wybrałyśmy co chcemy ugotować wzięłyśmy się do pracy. Za 45 minut nasze wypieki  były już gotowe. Babeczki z nadzieniem malinowym.

Mniam😋

Nicola powiedziała że o 16:40 musi być w domu, więc musi już wychodzić. Dałam jej 5 babeczek i się z nią pożegnałam. Za około 10 minut przyjechała moja mama.

- I co robialas? - zapytała
- Przyszła do mnie Nicola.
- No dobrze.
- Ja będę oglądać film.
- Okej, ja już idę do pokoju, bo muszę popracować - powiedziała moja mama.
- Oki, to dobranoc.
- Dobranoc.

Oglądałam filmy do 21:30, a potem uznałam, że zjem kilka babeczek. Zjadłam i wzięłam telefon do ręki, a potem przeglądałam FB. Następnie pisałam troche z Colą, a o 23:00 poszłam spać...

***
No i to na tyle:)
Dzięki, że przeczytałeś/aś
Zaglądaj do mnie, bo
w kolejnych częściach będą
przygody z Wichrem...

🐴🐴🐴

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top