Chapter 4

Długo czekać nie musiałam, bo jakieś dziesięć minut później z labiryntu wybiegł Minho i Ben.

-Minho mój przyjacielu!-podbiegłam do niego i wskoczyłam mu na plecy.

-Bella-złapał mnie pod uda, abym nie spadła.-Coś się stało?-spytał idąc ze mną w stronę pokoju map.

-Nic wam nie jest? Plastry chcą wiedzieć-powiedziałam.

-Nie nic...wiesz ja muszę...-przerwałam mu.

-Dobra, ja muszę iść do przychodni-zeskoczyłam z niego i odbiegłam słysząc jego śmiech. -Nic nie potrzebują!-krzyknęłam wbiegając, a chłopaki podskoczyli. Nagle stanęłam jak wryta. Był tu Newt i Alby, którzy wpatrywali się we mnie.

-Dobra dzięki Ann-uśmiechnął się Clint.

-Dobra ja już nie przeszkadzam-wybiegłam z pokoju i ruszyłam w moje miejsce.  Wspięłam się na drzewo. W sumie to strasznie mi się nudziło. Hmm, a może by tak poskakać po drzewach? W sumie chyba nigdy tego nie robiłam. Stanęłam na gałęzi i przeskoczyłam na drugie. Udało się bez większych problemów, jednak kiedy po paru kolejnych skokach usłyszałam krzyk, chyba Chucka, noga mi się osunęła i bardzo boleśnie wylądowałam na ziemi. Spojrzałam na moją nogę, która niemiłosiernie bolała, ale od razu zrobiło mi się słabo. Była wygięta, pod nienaturalnym kątem. Widziałam mroczki przed oczami. Widziałam jak niski, pulchny chłopiec z burzą loków na głowie do mnie podbiega i krzyczy, ale nie słyszałam niczego, a po chwili nic również nie widziałam i nie czułam.

Kiedy się obudziłam było już ciemno, a ja gdzieś leżałam. Nie był to mój hamak, tylko łóżko w przychodni. Odkryłam koc i spojrzałam na nogę. Była usztywniona i opatrzona, ale dalej bolała. Nagle ktoś wszedł do pomieszczenia. Był to Jeff. Uśmiechnął się lekko, gdy zobaczył, że nie śpię.

-No witam z powrotem wśród żywych małpeczko-spojrzałam na niego zdziwiona-Nigdy więcej nie łaź pod drzewach małpko, bo widzisz jak to się kończy-dodał.

-Zawrzyj twarzostan Jeff-mruknęłam-Ile spałam?

-Parę godzin-odparł-Jest już ognisko i zrobię dla ciebie wyjątek. Możesz się dołączyć-Podał mi dwie drewniane kule-Ale masz uważać-dodał-Inaczej Newt mnie zabije-zabrałam kulę i powoli wstałam.

-Nie dam cię mu zabić Jeff-zaczęłam powoli kuśtykać, opierając swój ciężar na kulach, a chłopak mnie asekurował przez całą drogę do ogniska.

-Oooo, nasza małpeczka-odezwało się paru chłopaków-miło cię wiedzieć.

-Gdzie chcesz?-spytał mnie Jeff, a po chwili dołączył również Clint.

-Do nich-pokazałam na Newt'a i Minho, a chłopaki pomogli mi do nich dojść i usiąść.

-Nawet nie pytam coś ty sobie myślała małpeczko, ale więcej nawet nie spuszczę się z oczu-warknął do mnie Newt, a Minho do niego dołączył.

-Ja też, nie chcę znowu użerać się z wpinkolonym Newt'em-dodał.

-Okej, przepraszam-mruknęłam, a Azjata podał mi słoik z bursztynowym płynem. Zaczęliśmy pić i rozmawiać na różne tematy. W końcu brunet poszedł do reszty zwiadowców zostawiając mnie z blondynem. Brązowooki przysiadł się do mnie bliżej.

-Nawet nie masz bladego pojęcia jak się o ciebie martwiłem-wpił się w moje usta, nie dając dojść do słowa. Zaskoczona odwzajemniłam pocałunek. Wargi Newt'a były ciepłe i miękkie. Wplotłam dłonie w jego włosy, a on złapał mnie w talii i przysunął do siebie. Odsunęliśmy się od siebie dopiero gdy zabrakło nam powietrza. Newt oparł swoje czoło o moje i spojrzał mi w oczy.-Od dawna chciałem ci wyznać, że bardzo cię kocham-szepnął.

-Ja ciebie też kocham Newt-wyznałam, a w jego oczach pojawiły się iskierki radości.

-Chodź spać-mruknął do mnie-Odprowadzę cię do przychodni-dodał.

-Pomożesz-podniosłam się na kulach.

-Pewnie małpko, ale inaczej-podniósł mnie.-Ej Minho!-Azjata po chwili pojawił się obok nas z głupim uśmiechem.

-No wreszcie stary....

-Nie teraz-przerwał mu-weźmiesz kule?

-Tak-Newt nie czekając na niego ruszył w kierunku bazy, a brunet szedł za nami wesoło coś podśpiewując i podskakując.

-Minho zachowujesz się jakbyś się komuś oświadczył, a on się zgodził-warknęłam do niego.

-Bo się cieszę!-odkrzyknął-Moi przyjaciele wreszcie są razem, a nie gapią się na siebie maślanymi oczami i nic nie mówią.-Newt w tym momencie przystanął.

-A właśnie-zaczął-Bells zostaniesz moją dziewczyną?-spytał.

-To ty nie spytałeś?!

-Tak-powiedziałam.

-Ale co tak?-spytał Minho.

-Tak, zostanę twoją dziewczyną Newt-uśmiechnęłam się, a blondyn mnie pocałował.

-No dobra, nie miziajcie się tak.-Przerwał nam Azjata, a przed chwilą ekscytował się tym jak mała dziewczynka-Trzeba ją odprowadzić do przychodni... inaczej Alby skopie nam tyłki-dodał.

Blondyn wniósł mnie do przychodni i położył na łóżku, a Minho oparł kule o ścianę.

-Dzięki, a teraz idźcie spać sztamaki-rozkazałam.

-Aj aj kapitanie-zasalutowali i odeszli, a ja przytuliłam twarz do poduszki i usnęłam. Kolejny dzień w strefie pełen wrażeń...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top