Chapter 14

Obudziłam się w nocy słysząc jak coś rusza się w wentylacji. Po chwili rozległ się dźwięk otwierania klapy od szyldu. Rozejrzałam się po pokoju. Oprócz mnie nie spał tylko Thomas, który chyba też słyszał te dźwięki. Podniosłam się lekko, a chłopak od razu pokazał, że mam być cicho. Pokiwałam głową, a on zajrzał pod moje łóżko. Ja poszłam w jego ślady. Okazało się, że był to tajemniczy chłopak ze stołówki.  Nakazał nam być cicho i pokazał abyśmy za nim poszli. Cicho zeszłam z łóżka i wczołgałam się do szyldu za chłopakiem. Za mną był Tommy.

-Czekaj co robisz?-spytał brunet.

-Chodźcie spóźnimy się-pośpieszył nas, a Thomas już się nie odzywał.

Zaprowadził nas do jakieś kraty.

-Co jest?-spytał.

-Cii podejdźcie-zrobiliśmy co kazał, a on pokazał na kratę, abyśmy spojrzeli. -Patrzcie-powiedział. Po chwili przyszła jakaś kobieta ubrana w kitel lekarski, a za nią jacyś ludzie z łóżkiem na kółkach na którym ktoś leżał przykryty białym materiałem. Thomas przeszedł na bok, aby lepiej widzieć. Jak się okazało łóżek z tymi ludźmi było więcej. Co tu się do cholery dzieje?! Spojrzałam na Thomasa.

-Co to było?

-Przywożą ich każdej nocy o tej porze-powiedział chłopak.

-Co z nimi robią?-on serio zawsze zadaje tyle pytań?

-Nie wiem-odparł-Dalej nie da się przejść. Kanały tam nie sięgają.-powiedział-Ale gdy raz tam trafią, już nie wracają-dodał-Nie wiem czy ktokolwiek wrócił-spojrzałam na niego. Przecież on wygląda jak....

-Jesteś Aris prawda?-spytałam

-Tak-przyjrzał mi się zdziwiony-Bella-wyszeptał, a ja przytaknęłam.

-Jesteśmy rodzeństwem-dodałam.

-Wiem, miałaś sny czy....-przerwałam mu.

-Jak cię zobaczyłam to wróciło mi wspomnienie, dwójka dzieci, chłopiec i dziewczynka....

-Bawiących się na dywanie w salonie-tym razem on mi przerwał.

-Właśnie, a ty miałeś sny?-chłopak pokiwał głową. Thomas przysłuchiwał się naszej wymianie zdań i zaczął się nam przyglądać.

-Jesteście do siebie podobni-powiedział po chwili.

-Wracajmy zanim zorientują się, że nas nie ma-zmienił temat blondyn.

-Czekaj, po co nam to pokazałeś?-Spytał brunet.

-Być może was posłuchają-odparł -Tu się dzieje coś dziwnego-dodał i odprowadził nas. Pożegnaliśmy się z jasnowłosym i poszliśmy spać.

Powiedzieliśmy to reszcie następnego dnia. Aktualnie była kolejna kolacja podczas, której było kolejne losowanie.

-Alice, Avery, Walt, Edgar- wymieniał szczurowaty.

-Chce wiedzieć co tam jest-powiedział Thomas. Przestałam słuchać Jansona i spojrzałam na bruneta.

-Już to obgadaliśmy-mruknął Newt-Mówiłeś, że byli przykryci, to mogło być cokolwiek-dodał.

-To były ciała-zaprzeczył, a ja przytaknęłam-Aris mówi, że tak jest co noc-dodał.

-Jaki Aris?-wskazaliśmy na szatyna, a wszyscy na niego spojrzeli-Przekonałeś mnie-dodał Minho. No w końcu chłopak siedzi tu tydzień.

-I wreszcie David-zakończył-Dziękuję za uwagę, miłego wieczoru-i tyle go widzieli.

-Póki nie mamy pewności siedźmy cicho i nie zwracajmy na siebie uwagi-powiedział blondyn i popatrzył na mnie, a ja przytaknęłam i zaczęłam bawić się jego ręką. Podniosłam głowę, gdy usłyszałam jak ktoś uderza w stół. Oczywiście był to Thomas. Westchnęłam i pokręciłam głową.

-Co on robi?-spytał Newt prostując się.

-Zwraca na siebie uwagę-odparłam i zaczęłam go obserwować. Szedł do wyjścia, ale znowu zatrzymali go strażnicy.

-Mam małe deja vu-popatrzyłam na chłopaków, a potem znowu na Thomasa, który rozmawiał z tymi facetami. Kiedy zrobiło się gorąco i Thomas chciał przebić się przez ochroniarzy wkroczyliśmy do akcji i przytrzymaliśmy go.

-Spokój!

-Co się dzieje?!-przyszedł Jason. No jeszcze szczura tylko brakowało. -Thomas przecież sobie ufamy-puściliśmy bruneta, a mężczyzna dotknął jego ramienia. No ufacie sobie jak cholera.-Gramy w jednej drużynie-nie byłabym tego taka pewna.

-Czyżby?-spytał, a szczur głupio się uśmiechnął.

-Niech idą do łóżek-powiedział.

Strażnicy zaprowadzili nas do pokoju i wepchnęli. Ledwo złapałam równowagę przez mocne popchnięcie, a pomógł mi w tym Minho.

-Dzięki-uśmiechnęłam się do niego.

-Co ci odbiło?-spytał Azjata bruneta. Sama byłam ciekawa.

-Myślałeś, że cię przepuszczą?-spytał Newt.

-Jasne, że nie-wyciągnął z kieszeni kartę dostępu i pokazał nam. -Dowiem się co tam jest-dodał.

-Jasne-chłopaki i ja nie byliśmy do końca przekonani.

-Oni coś ukrywają. Nie są tacy jak mówią-odsunął się do łóżka.

-Nie wiesz tego-powiedział blondyn.-Wiemy tylko, że uratowali nas przed DRESZCZ'em-stawiał na swoim.-Dali nam ubrania, jedzenie i wygodne łóżka-dodał-Długo tego nie mieliśmy.-Po chwili klapa od wentylacji wypadła z hukiem, a przez otwór wyleciał Aris.

-Co jest?-chłopaki patrzyli w szoku na chłopaka.

-Cześć siostra-mrugnął do mnie.

-Cześć brat-odparłam przez co patrzyli to na mnie to na niego.

-Masz?-spytał Thomasa.

-Kto to?-wszyscy zignorowali to pytanie.

-Tak, chodźmy-odparł brunet. Szatyn zerknął na mnie pytająco, a ja pokręciłam głową na znak, że nie idę i im wszystko powiem.

-Może macie racje, a mi odbija-brunet zaczął wsuwać się pod łóżko-Ale muszę mieć pewność. Kryjcie mnie, niedługo wrócę-poprosił i zniknął w wentylacji,a ja wsunęłam klapę pod łóżko.

-A co jeżeli to jest DRESZCZ i tak na prawdę nas oszukują?-wszyscy na mnie spojrzeli-Jesteśmy w wielkim budynku na środku pustyni, stosunkowo nie daleko od labiryntu. To miejsce jest widoczne z kilometrów. Myślicie, że gdyby DRESZCZ o tym wiedział, a nie współpracował z tymi ludźmi nie zniszczył by tego miejsca?-tak jakby mnie olśniło.

-Ale DRESZCZ nie żyje-zauważył Minho.

-Tego tak na prawdę nie wiemy, przecież labiryntów było więcej-powiedziałam-To, że Ava Paige nie żyje, nie znaczy że reszta również-chłopaki nic już więcej nie powiedzieli.-Bądź co bądź nie ufam tym ludziom-powiedziałam.

-Nam też na początku nie ufałaś-powiedział Minho.

-Byłam jedyną dziewczyną pośród chłopaków! Jak ty byś się czuł na moim miejscu co?

-Też bym nie ufał-powiedział-W końcu któryś mógłby być gwałcicielem-parsknęłam cicho.

-Tsaa i byłby nim Minho....-przerwał mi.

-Najseksowniejszy i najprzystojniejszy, jedyny prawdziwy mężczyzna w strefie-zagryzłam wargi aby się nie zaśmiać.-Która by nie chciała zostać.....

-Minho przestań i bądź poważny-powiedziałam-Zeszliśmy z tematu.-dodałam.

-Właśnie-zauważył mój chłopak.-To był twój brat?

-Tak, ale tylko to sobie przypomniałam, gdy go zobaczyłam-odparłam, a ten przytaknął. Rozmawialiśmy o wszystkich naszych podejrzeniach i o tym jak bardzo to wszystko jest podejrzane dopóki brunet nie wrócił. Thomas wpadł do pokoju jakby się paliło.

-Thomas!

-Musimy wiać!-krzyknął do nas.-Natychmiast!

-Jak to wiać?

-Idą po nas-powiedział. O cholera. Thomas zaczął barykadować drzwi, a my staraliśmy się wyciągnąć coś od Arisa.-Paige żyje-powiedział. 

-Pogadajmy spokojnie-prosił Newt.

-Ona wciąż żyje-powiedział głośniej.

-Teresa?-spytał Patelniak.

-Ava-zaprzeczył.

-Ava?-spytał Newt.-Gadaj do rzeczy!

-To wciąż DRESZCZ!-odwrócił się do nas.Patrzyliśmy na niego w szoku. Moje przypuszczenia się sprawdziły-Ciągle, to zawsze był DRESZCZ-odszedł od drzwi i dołożył do nich materac. 

-Thomas-Newt oparł się obok niego z zaciętą miną-Co widziałeś?-jednak chłopak powiedział, że wytłumaczy nam później i musimy uciekać. Tak też wyszliśmy wentylacją z pokoju. Znaleźliśmy się na jakimś korytarzu. 

-Chodźcie-chłopak cały czas nas pośpieszał.-Szybko.

-Mam coś do załatwienia-powiedział Aris.

-Co?-zbliżyliśmy się do niego.

-Coś ważnego. Newt przypilnuj proszę Belli-powiedział, a blondyn przytaknął.-Chcecie wyjść tak? To idźcie.

-Pójdę z nim-powiedział Winston, a ja podziękowałam mu skinieniem głowy.

-Dobra, spadamy-Aris i Winston zniknęli w szyldzie, a my pobiegliśmy dalej. 

-Ufasz mu?

-Uratował nam życie-na zakręcie wpadliśmy na jakąś panią doktor. Gwałtownie się zatrzymaliśmy. 

-Co tu robicie?-spytała, a po chwili rozległ się alarm. Szybcy są. Zerknęłam na ściany i na sufit, a potem znowu na kobietę. Thomas złapał ją, jako naszą tarcze ochronną. Biegliśmy przez labirynt korytarzy, po Teresę. Mimo, że nadal jej nie ufam to i tak trzeba jej pomóc. Co chwilę oglądaliśmy się za siebie. Za zakrętem zobaczyliśmy ochroniarza z bronią.

-Stać!-zanim doleciały do nas naboje schowaliśmy się za ścianę. 

-Strzelają do nas-Newt złapał mnie za rękę i ciągnął dalej.

-Minho?-zatrzymaliśmy się.-Co robisz?-Azjata rozpędził się i skoczył na ochroniarza, który ogłuszony upadł na ziemię. Podbiegliśmy do niego. 

-Rany-Thomas zabrał broń i przyłożył do pleców kobiety. Na jej miejscy już bym zwiała, no ale cóż. 

-Dobra, idziemy-ruszyliśmy dalej. 


Przepraszam za długą nieobecność 😔

Postaram się już wrócić na dobre

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top