Chapter 11
Siedzieliśmy w szałasie dopóki nie wpadli do niego Jeff i Clint mówiąc, że dziewczyna się obudziła i uciekła. Wybiegliśmy z niego jak poparzeni. Zatrzymaliśmy się dopiero pod wierzą, z której zrzucała kamienie i inne przedmioty na chłopaków. Razem z Newt'em przepchnęliśmy się na przód o mały włos nie obrywając. Chłopak natychmiast schował mnie za siebie. Po chwili Winston schował nas pod drewnianą klapą.
-Odczepcie się!-rzucała w nas kamieniami. Po co ja tu właściwie stoję?
-Rzuć jeszcze raz to...-nie dokończył, bo oberwał czymś w głowę. Po chwili przybiegł Thomas. Oo może on uspokoi swoją koleżankę.
-Wynocha!
-Co się stało?-spytał brunet.
-Chyba nas nie lubi-powiedział Newt.
-Czego chcecie?!
-Pogadać!-krzyknął Thomas, a zaraz zleciał kolejny kamień.
-Ostrzegam!-dalej w nas rzucała. Ile ona tego tam ma?
-Kryć się-ktoś krzyknął. Ja cały czas chowałam się za Newt'em.
-Ej Bella-zaczął Winston, a ja spojrzałam na niego-Może ona ma...
-No wiesz, ja się wtedy tak nie zachowuje, ale dobrze wiedzieć, że myśli iż każda dziewczyna ma wściekliznę, gdy ma te dni-warknęłam o niego, a ten się speszył.
-Zaczekaj! Jestem Thomas-krzyknął, a dziewczyna przestała rzucać i zerknęła na nas. Nie wyglądała na taką, której można całkowicie zaufać. -Wejdę tam dobra?-spytał, a dziewczyna się cofnęła.-Tylko ja- dodał i zaczął się wspinać-Wchodzę!-po chwili był na górze.
-Aż tak ci na tym zależy?-spytałam Newt'a, a on spojrzał na mnie zdziwiony-Aby cię polubiła-dodałam, a on uniósł brwi.
-Ty jesteś zazdrosna mała-zaśmiał się.
-Wcale nie-zaprzeczyłam i odwróciłam się do niego plecami.
-Wylaksuj skarbie-przytulił mnie od tyłu-Kocham tylko ciebie.
-Ja ciebie też, ale...
-Cii nie ma żadnego ale-odwrócił mnie do siebie przodem i pocałował, a niektórzy zaczęli gwizdać. Po chwili odsunęliśmy się od siebie.
-Co tam robicie?-Thomas wychylił się do nas-Zejdzie?-spytał.
-Dajcie nam chwilę dobra?-spytał.
-Dobra, chodźcie-Newt rozgonił tłum i zaczęliśmy się wycofywać. Podeszłam do Chucka i Minho.
-Wszystkie baby są takie?-spytał go młodszy.
-Hej!-krzyknęłam, a ten spojrzał na mnie przerażony.
-Nie o to mi chodziło Bella-zaprzeczył od razu.
-To wariatka-stwierdził Gally i odszedł.
Ostatni raz spojrzałam na wierzę i pobiegłam do Newt'a. Nie było za bardzo nic do roboty, więc razem rozmyślaliśmy nad tą kartką. Od kąt ta dziewczyna pojawiła się w strefie pudło nie zjechało.
-Stwórcy chyba chcą abyśmy stąd wyszli-powiedziałam w końcu.-Zapasów nie starczy na długo-spojrzałam na Newt'a-Musimy się stąd wynieść-usiadłam i patrzyłam na chłopaka.
-Minho i Thomas muszą szybko znaleźć wyjście-zgodził się ze mną.-To nasza ostatnia nadzieja.-spojrzał mi w oczy-Chodź zobaczymy co z Alby'm-pociągnął mnie w stronę przychodni. Na zewnątrz się ściemniało. Weszliśmy do środka. Od razu oparłam się o ścianę i wpatrywałam w przywódce. Musimy się stąd wydostać. To nie jest miejsce dla nas. Nagle do przychodni wszedł Thomas i ta dziewczyna. Podali coś Newt'owi.
-Nie wiemy co to jest, ani kto to przysłał-powiedział, gdy opowiedzieli mu swoje podejrzenia.-Dlaczego przez ciebie? To go może zabić.
-Ale to wasze serum już nie działa, on i tak umiera-powiedział chłopak.-Spójrz. Może być gorzej? Warto spróbować- zakończył.
-Dobra-Newt podał mu fiolkę-Zrób to-polecił i cofnął się do mnie. Wszyscy patrzyliśmy na Thomasa wyczekująco. Nagle Alby otworzył oczy i złapał bruneta. Wszyscy rzucili mu się na pomoc. Nie słuchałam za bardzo co mówi czarnoskóry, a po chwili dziewczyna wbiła mu to coś w ramię. Od razu się uspokoił. Wszyscy ciężko oddychaliśmy.
-Podziałało-powiedziałam równo z Jeff'em.
-Od tej pory nie spuszczajcie go z oka-rozkazał blondyn.
-Hej-do środka wszedł Gally-słońce zachodzi-poinformował-Idziemy.-Thomas do niego poszedł i razem wyszli, a my zostaliśmy przy Alby'm. Po jakimś czasie razem z Newt'em opuściłam przychodnie i poszliśmy do jego pokoju w bazie. Wolałam go dzisiaj nie zostawiać. Od razu poszliśmy spać.
Z samego rana Thomas i Minho wbiegli do labiryntu, a reszta zajęła się swoimi zadaniami. Od pracy oderwały nas dziwne odgłosy dobiegające z labiryntu. Stanęłam obok Newt'a i czekałam, aż wrócą biegacze. Co oni zrobili? Po chwili zjawili się nasze rozrabiaki.
-Co tam się dzieje?-spytał od razu Newt.-Znów narozrabiałeś?
-Znaleźliśmy nowe przejście-powiedział Minho-To może być wyjście.
-Na prawdę?
-Tak-odparł Azjata.-Otworzyliśmy drzwi, jeszcze ich nie widziałem-powiedział zadowolony.-To chyba kryjówka bóldożerców-powiedział już bez entuzjazmu.
-Zaraz-powiedział Chuck-Nora bóldożerców i mamy tam iść?
-To może być wyjście-powiedział Thomas.
-I tuzin bóldożerców.-wtrącił Gally-Thomas nie wie co robi, jak zwykle-znowu zaczęli się kłócić, a ja przestałam ich słuchać. Ich kłótnie przerwała Teresa, mówiąc, że Alby się obudził. Od razu do niego poszliśmy, jednak ja byłam tak zamyślona, że nie słuchałam. Ocknęłam się dopiero słysząc krzyki. Wybiegłam na dwór i zatrzymałam Winstona.
-Co się dzieje?
-Wrota się nie zamykają- odpowiedział i odbiegł. Spojrzałam na resztę i pobiegłam za nim. Zatrzymaliśmy się przed wejściem, a po chwili rozległ się dziwny, straszny dźwięk i reszta bram zaczęła się otwierać. Patrzyłam na to przerażona. Newt i Thomas zaczęli wydawać rozkazy. Ja nie słuchając ich pobiegłam do zbrojowni. Za mną pobiegło paru chłopaków w tym Minho.
-Minho-Azjata spojrzał na mnie-Boję się-szepnęłam.
-Nie bój się Bella-powiedział-Obronię cię-obiecał.-Dlaczego nie poszłaś z Chuckiem i Winstonem?-wzruszyłam ramionami.
-Chciałam się przydać-doszliśmy do zbrojowni. Minho podał mi dwa noże, sztylet, maczetę i dzidę.
-Błagam nie daj się zabić-powiedział.
-Masz to jak w banku-oparłam. Po chwili do środka wpadł Newt. Spojrzał na mnie zdziwiony, ale Minho podał mu trochę broni i razem stamtąd wybiegliśmy. Dobiegaliśmy do osady w idealnym momencie, bo bóldożerca chciał zaatakować grupę, ale rzuciliśmy dzidami, które wbiły się w niego dezorientując i dając reszcie czas na ucieczkę.
-Spadamy Thomas-Newt i ja wyciągnęliśmy maczetę. Szybko biegliśmy do sali obrad i schowaliśmy się w niej. Newt trzymał mnie blisko siebie. Trzymałam chłopaka za rękę mocno ściskając. Nigdy się tak nie bałam. Nagle ogon bóldożercy wbił się do środka i zabrał filar podtrzymujący część dachu, która na nas runąła, ale byliśmy pod ścianami, więc nic nam się nie stało.
-Wszyscy cali-spytał Tommy.
-Tak.
W następnej kolejności potwór chciał zabrać Chucka, ale Alby go uratował, jednak po chwili chciał zabrać jego. Thomas podbiegł do niego i złapał.
-Thomas zabierz ich stąd-poprosił zanim bóldożerca go zabrał. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
-Thomas?! Nie wychodź! Stój!-krzyczeliśmy do niego, ale nas nie słuchał. Wybiegliśmy za nim i stanęliśmy jak wryci. Wszystko było zniszczone. To co tyle lat budowali, a ja przez te dwa miesiące. Wszystko poszło na marne. Bóldożercy już się wycofali pozostawiając po sobie spustoszenie.
-Jesteśmy jedyni?-spytałam drżącym głosem.
-Chyba nie-Newt wskazał Gally'ego i dwóch innych chłopaków. Ten pierwszy podszedł i przywalił Thomasowi w twarz.
-Hej co robisz?-chłopaki odciągnęli go.
-To przez ciebie!!-krzyknął
-Rozejrzyj się! To nie jego wina!
-Co mówił Alby? Jest z nimi-wyrywał się.
-Z kim?
-Przysłali go, aby wszystko zniszczył i zrobił to!! Popatrz!! To przez ciebie!!-nagle usłyszeliśmy krzyk bruneta, a on leżał z żądłem bóldożercy w nodze.
-Dajcie drugą strzykawkę!-Jeff podał Teresie przedmiot, a ona od razu wbiła ją chłopakowi. Chwilę później dwóch innych złapało ich i zamknęło w ciapie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top