Rozdział 4
Luke powiedział, że dzisiejszego wieczora będzie nam potrzebne coś, co znajdziemy u Ashtona, więc właśnie przemierzamy główne aleje Sydey. Niebieskookiemu znacznie poprawił się humor na widok mojego czerwonego policzka. Ja taki szczęśliwy nie jestem, ale ważne, że chociaż on się dobrze bawi.
- Co ty kombinujesz, Hemmings? - pytam, a młodszy śmieje się.
- Jeszcze zobaczysz.
Przez następne kilka minut staram się od niego coś wyciągnąć, ale niestety marnie mi to idzie. W końcu docieramy do domu Asha. Drzwi otwiera nam on sam.
- A kto to mnie odwiedził? - pyta Ashton z szerokim uśmiechem. - Nie macie jeszcze dość wujka Ashtona?
- Nigdy! - śmieje się Luke, a następnie przechodzi do rzeczy. - Jest Lauren?
- Tak, właśnie wróciła z zakupów.
- To świetnie. Zawołasz ją?
Ash kiwa głową i pokazuje ręką, żebyśmy weszli do domu. Po chwili na dole pojawia się siostra Ashtona.
- O, hej! - woła i macha nam dziewczyna.
- Przyda nam się twoja pomoc - zaczyna Luke, a Lauren patrzy dziwnie. - Masz może jakąś fajną spódniczkę?
Lauren zaczyna się śmiać i kiwa głową.
- Chodźcie za mną.
- Mogę was z nią zostawić? - pyta Ashton. - Nie zdemolujecje domu?
Patrzę na Luke'a, a ten nadal się uśmiecha i mówi, że nic nie zrobią.
- Co najwyżej, Luke przeleci ci siostrę... - mówię cicho.
- Jak coś, to gumki są u mnie w szafie pod spodniami. - Ash mówi, puszczając oczko niebieskookiemu.
Wzdycham i kręcę głową. Luke bierze mnie za rękę, żeby mnie pociągnąć za sobą. Lauren prowadzi nas na górę, a w międzyczasie Ashton wychodzi z domu, o czym świadczy dźwięk zamykanych drzwi.
- Po co wam spódniczka? - pyta Lauren, wchodząc do swojego pokoju.
- Mike przegrał taki jakby zakład - wyjaśnia Luke.
- Ach, rozumiem. - Śmieje się dziewczyna. - 14* będzie dobra?
- Tak - odpowiadam. - Masz jakąś czarną?
- O nie, nie, nie - wtrąca się Luke - ma być różowa.
Lauren śmieje się i otwiera szafę, żeby przejrzeć, co się w niej znajduje. Dziewczyna wyciąga kilka spódniczek i rzuca je na łóżko.
- Możesz sobie wybrać, która Ci pasuje - mówi.
- Wszystkie są bardzo ładne... - mówię, oglądając cztery różowe spódniczki.
Jedna jest plisowana z białym paskiem. Kolejna całkowicie różowa z koronką na dole. Pozostałe dwie różnią się tylko tym, że na jednej są róże, a na drugiej ich nie ma.
- Hm... Ta z koronką jest ładna - mówię, podnosząc ją. - Powinna być dobra.
- Okay, świetnie, do tego... hm... sweter? - proponuje Luke.
- O tak, to będzie piękne - klaszcze w dłonie dziewczyna i wyciąga z szafy biały sweter. - Ten będzie idealny.
Odbieram ubranie i pytam, gdzie jest łazienka, a następnie udaję się do niej. Ściągam spodnie i zamiast nich zakładam spódniczkę, która sięga mi do kolana. Jest zaskakująco wygodna, trochę gorzej z tym, że włosy na nogach nie pasują... Och, nieważne. Zrzucam z siebie bluzę i T-shirt, i zakładam na ich miejsce ciepły biały sweterek. Obciążać lekko spódniczkę w dół i patrzę w lustro umieszczone nad umywalką.
- Nie jest aż tak źle - myślę. -Tylko gdyby nie te nogi...
Podnoszę swoje ubrania z podłogi i wychodzę z łazienki, a następnie przemierzam korytarz, żeby dotrzeć do pokoju siostry Ashtona.
- Wow... ładnie wyglądasz, Michaelle - śmieje się Luke, a ja piorunuję go wzrokiem. - A nogi?
- Przeszkadzają ci moje dziewicze włoski na nogach? - prycham.
- Owszem, dlatego zaraz się ich pozbędziemy.
- Ugh, jaki to ma w ogóle cel?
- Nie wiem, trzeba się zabawić.
Lauren śmieje się i wyciąga z szuflady kilka rzeczy. Jest to jakaś butelka i łopatka.
- O nie! - protestuję.
- O tak! - odzywa się Luke.
- Chodźcie do łazienki - mówi Lauren - nie chcę mieć wszędzie włosów Clifforda.
- Nie lubię was - mamroczę pod nosem, a wtedy Luke podchodzi do mnie i chwyta mnie w talii.
- Będzie fajnie - mówi.
Wzdycham i siadam na zamkniętym klozecie.
- Nie powinno boleć. - mówi Lauren i zaczyna nakładać jakiś krem na moje nogi. - A teraz posiedzisz sobie tak przez dziesięć minut.
- No dobra... - mówię, a Lauren wyciąga Luke'a z łazienki.
- Zaraz będziemy! - krzyczy dziewczyna, a ja wzdycham i opieram głowę o ścianę za mną.
Rozglądam się po łazience, ale nie widzę niczego, na czym można by było na dłużej zawiesić oko.
Patrzę w dół i widzę, że dziwny krem zrobił się biały.
- Chodźcie już! Nudzi mi się! - krzyczę, a po chwili do pomieszczenia wkraczają Lauren z Luke'iem. Chłopak trzyma coś za sobą w dłoniach.
- Długo jeszcze? - pytam.
- Nie... - mówi dziewczyna, sprawdzając godzinę w telefonie. - W sumie, to można już zacząć.
Lauren bierze w dłoń dziwny plastikowy patyk i zaczyna jeździć mi nim po łydkach, zrywając czarne włosy. Patrzę na Luke'a, krzywiąc się, a ten tylko się śmieje. Niedługo potem mam już gładkie nogi.
- No, gotowe - mówi Lauren i pokazuje, żebym wstał.
Luke pokazuje to, co trzyma w rękach. Wianek... No kto by się spodziewał?
Niebieskooki zakłada mi kółko ze sztucznych kwiatów na głowę i wyciąga mnie z łazienki. W pokoju Lauren mam możliwość obejrzenia sobie całego, co daje mi możliwość duże lustro umieszczone na szafie.
- Wyglądam... jak dziewczynka! - piszczę.
- Jak ładna dziewczynka - dodaje Lauren.
Patrzę na nią z twarzą mordercy.
- No co? - próbuje się bronić. - Naprawdę ładnie wyglądasz. Luke potwierdzi.
Patrzę na Luke'a, a ten uśmiecha się szeroko, ramieniąc się.
- Tego wieczora zostaniesz moją dziewczyną. - mówi, biorąc mnie za rękę. - A teraz pójdziemy na tańce. Lauren, idziesz z nami?
- Nie mogę, mam ważny test w tym tygodniu.
- Szkoda. - mówi Luke. - W każdym razie bardzo ci dziękujemy.
Luke całuje Lauren w policzek. Dziewczyna wyciąga z tylnej kieszeni spodni telefon.
- A teraz się ustawcie do zdjęcia. - mówi. - Chcę zobaczyć miłość!
Luke staje za mną i chwyta mnie za brzuch, a następnie opiera swoją głowę o moje lewe ramię.
- Idealnie!
Kilka razy słychać typowy dźwięk aparatu.
- No, idźcie już i bawcie się dobrze. - wygania nas Lauren.
***
- Och, Mikey! Wyluzuj się! - mówi Luke kręcąc mnie.
Chłopak zaciągnął mnie na jakąś dyskotekę dla par albo poszukujących jej.
Nagle pochodzi do nas jakaś dziewczyna.
- Cześć! - wita się.
- Hej... - odpowiadam.
- Jesteś chłopakiem?
- Jestem, to wszytsko - pokazuję na swój strój - to jego wina.
Dziewczyna śmieje się, a następnie mówi, że ma na imię Miley.
- Ja jestem Luke, a to jest Michael. - Przedstawia nas niebieskooki.
- Miło mi was poznać, chłopcy - mówi. - Ciekawie się bawicie.
Luke śmieje się i znowu mnie obraca, a moja spódniczka unosi się do góry i lekko faluje.
- Może potańczycie troszkę, a ja pójdę do toalety? - mówi Luke i zaczyna się oddalać.
- Opowiedz mi coś o sobie, Miley - proponuję.
- Hm... mam już te swoje dwadzieścia lat i aktualnie pracuję w kawiarni, żeby zarobić na studia.
- Dzielna z ciebie dziewczynka - śmieję się.
- A z ciebie wyjątkowo ładna - Miley również się śmieje.
Kończy się piosenka, a zaraz po niej zaczyna lecieć "Boulevard of broken dreams" Green Day. Zaczynamy z Miley tańczyć trochę wolniej, a w połowie piosenki dociera do mnie, że Luke coś długo nie wraca.
- Pójdę zobaczyć, co z Luke'iem - mówię i kieruję się do łazienki.
Miley zaczyna mnie gonić i mówi, że nic mu nie jest, ale instynkt powtarza mi, że wcale tak nie jest.
Wchodzę do pomieszczenia, gdzie znajduje się kilka pisuarów, kabin oraz umywalek. W łazience strasznie śmierdzi, mimo otwartych drzwi.
- Luke? - mówię, ale nie dostaję odpowiedzi, więc powtarzam imię głośniej.
Zza otwartych drzwi docierają stłamszone przez coś krzyki. Zaczynam biec w tamtą stronę. Na zewnątrz stoi czarny samochód, który zaczyna odjeżdżać z piskiem opon, a za nim powstają kłęby kurzu, przez które nie widać chociażby marki samochodu. Jedyne, co widzę to...
Luke z zaklejonymi ustami, który uderza w szybę samochodu na tylnym siedzeniu.
***
14 - australijska wersja rozmiarówki, inaczej "L"
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top