ślub ciąg dalszy
Sama nie byłam do końca pewna o czym kanada opowiadał, ale w sumie nawet nie próbowałam słuchać. Jeśli tak wygląda każdy ślub, to ja raczej będę przychodzić tylko na wesela... Coś tam jeszcze potem ludzie gadali, kilka osób zaczęło płakać, para się pocałował i był koniec. Wynudziłam się jak mops, ale teraz z tego co było mi wiadomo miało być już tylko lepiej, a przynajmniej miałam taką nadzieję.
Wszyscy udali się na wesele piechotą, tylko Japonia i KP pojechali samochodem, więc byli tam pierwsi. Ja razem z kilkoma osobami zostałam trochę z tyłu. Tymi osobami byli między innymi właśnie IR, no i polska. Jego też kojarzyłam całkiem dobrze, bo z jakiegoś powodu moja rodzina miała dosyć niezdrową obsesję na jego punkcie. Jak tak pomyśleć to moja rodzina ogólnie była porąbana, nawet chyba trochę bardziej niż wszyscy.
Z rozmyślań wyrwały mnie jakieś dziwne dźwięki odwróciłam się w stronę odgłosu i zobaczyłam... Polskę,
Konkretnie Polskę, który właśnie pożerał kogoś żywcem.
W mojej głowie to brzmiało jak jakiś głupi żart, ale nie potrafiłabym określić tego inaczej, on go po prostu zjadał. Nie kojarzyłam tej osoby, ale nie było to dla mnie specjalnie ważne. Nie miałam pojęcia co mam zrobić, bo nawet w tym powalonym świecie był to widok co najmniej niecodzienny.
Gapiłam się na Polaka zastanawiając się co mam robić. Starałam się zachowywać normalnie, ale nie mogłam się ruszyć. Nie wiedziałam nawet, czy powinnam spróbować jakoś pomóc, czy po prostu uciekać jak najdalej.
Na szczęście, albo niestety problem rozwiązał się za mnie, bo Polska podszedł do mnie i też mnie zeżarł... I TO była chyba najdziwniejsza rzecz jaka spotkała mnie w życiu... Spadałam przez chwilę po czym upadłam na coś miękkiego, przyjrzałam się bliżej i okazało się, że były to pierogi. Tony pierogów. Nie miałam pojęcia gdzie się znajduję, bo było tu bardzo ciemno. Nie wiedziałam nawet jak dużo jest to miejsce.
Oprócz mnie, był tu jeszcze ten chłopak co go polska zjadał wcześniej, dopiero teraz mogłam mu się dokładniej przyjrzeć, najbardziej charakterystyczną rzeczą w jego wyglądzie, była chyba czapeczka z nakładkami na uszy, strasznie podobna do tej, którą miała Rosja.
-Finlandia.- odezwał się nagle.
-Przepraszam, co..?- spytałam niepewnie.
-Nazywam się Finlandia, a ty?
-Szwajcaria... Miło cię poznać. Wiesz może-
W tym momencie moją wypowiedź przerwała pewna osoba. A konkretnie IR który nie wiadomo skąd spadł prosto na mnie. Zrzuciłam go z siebie bez słowa i zaczęłam się rozglądać po ''okolicy''. Finlandia przez chwilę dziwnie się na mnie patrzył, a potem zaczął gadać o czymś z Cesarstwem. Nawet nie słuchałam o czym rozmawiają, bo cały czas próbowałam wymyślić jak się stąd wydostać. W końcu nie wytrzymałam i zadałam to (dość istotne) pytanie.
-Przyszło wam już może do głowy jak stąd wyjść?
-Polska w końcu sam nas wypuści, chociaż nie jestem pewien. Ale to typowe dla nie niego, wiesz ile razy zjadał już Ukrainę?
-O ile wcześniej nie zostaniemy strawieni, to w sumie mogę tu chwilę zostać ale-
Znikąd znowu pojawiła się kolejna rzecz, była to włączona piła łańcuchowa. IR ledwo się uchylił, gdyby tego nie zrobił urządzenie przecięło by go na dwie połowy.
-Przecież połowy zawsze są dwie..- powiedziałam bardziej do siebie niż do nich.
-Co takiego?- Fin odwrócił się z powrotem w moją stronę.
-Nie, nic nic.. po prostu mówię, że trzeba będzie stąd w końcu wyjść.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top