XXXV

- Przyszedł twój najlepsiejszy przyjaciel! I mam jedzenie! - krzyknął radosny Will, wchodząc do domu i unosząc w górę siatkę z zakupami. Sekundę za nim wkroczyła z niezadowoloną miną Nicole, zdenerwowana faktem, że chłopak wepchał się przed nią i ją zignorował. Odkaszlnęła, aby zwrócić jego uwagę. Odwrócił się do niej, stojąc już w kuchni i kładąc jedzenie na blacie. - No i jeszcze tą przyprowadziłem... - dodał i machnął ręką w jej kierunku.

Zaśmiałam się cicho i przytuliłam dziewczynę, która nadal mierzyła Willa wściekłym spojrzeniem. Chwilę później stałam w ramionach chłopaka.

- A gdzie pan Styles? - zapytał, wyciągając z reklamówki wielkie pudło i unikając mojego wzroku włożył je do lodówki.

- Musiał coś załatwić na mieście - odparłam, wymyślając coś na poczekaniu, żeby tylko uniknąć rozmowy na temat Harry'ego.

- To czekamy na niego? - dopytała Nicole.

- Em, ne. Powiedział, że nie wie, ile mu to zajmie.

- Serio? Nawet dziś musiał coś wymyślić? - bąknął Will. - Przyrzekam, że jak go spotkam, to wytłumaczę mu co powinno być u niego na pierwszym miejscu!

- Nie, daj spokój. To tylko jeden dzień - odparłam, brnąc w moje kłamstwo. Bałam się, że Will mnie przejrzy i domyśli się, że coś zmyślam. On nie da się wkręcić w takie bajeczki, więc mam nadzieję, że dziś odpuści, z racji tego, że mam urodziny. A nie ma co ukrywać, że aktorka ze mnie marna.

- Mała, wszystkie sprawy można przełożyć, ale nie urodziny. Powinien teraz siedzieć obok Ciebie.

- Daj jej spokój, chłopie! Zajmijmy się jej urodzinami! - wtrąciła się Nicole i wręczyła mi duże błyszczące pudełko. - Wszystkiego najlepszego, stara!

Will również złożył mi życzenia i podał mi małe zamszowe pudełeczko. Podziękowałam im i po kolei otworzyłam prezenty. W pudełku od Willa znalazłam przepiękny srebrny łańcuszek z blaszką na środku i napisem Samantha. W drugim, po rozrzuceniu po całym pomieszczeniu różowego confetti dostałam się do pluszowego fioletowego materiału. Wyciągnęłam go ze środka i moim oczom ukazała się wielka pidżama-pajac w kształcie jednorożca. Zaśmiałam się pod nosem. Tylko Nicole ma takie pomysły.

- Jest genialna - odpowiedziałam.

- Cieszę się, że Ci się podoba - powiedziała Nicole. - Idź się w nią ubierz, zrobimy to samo - dodała, wskazując na wypchaną torbę w przedpokoju.

Przytuliłam ich jeszcze raz i pobiegłam do mojej sypialni, zabierając wcześniej moje rzeczy.

Zapięłam bransoletkę na nadgarstek i omal nie zemdlałam ze śmiechu, widząc swoje odbicie w lustrze. Kaptur pidżamy zdobił błyszczący róg, a do połowy pleców sięgała biała grzywa. Pidżama była uszyta tak, że zakrywała całe stopy, a na ich spodzie była naszyta różowa podkowa. To chyba najbardziej uroczy prezent jaki mogłam dostać.

Zeszłam na dól do przyjaciół i zobaczyłam coś wprost cudownego. Stali przed wejściem do salonu przebrani tak samo jak ja z tortem w rękach. Widniał na nim napis Wszystkiego najlepszego Samantha, napisany literkami z czekolady. Moje uszy wypełniły wesołe dźwięki piosenki urodzinowej. Widząc ich w takiej sytuacji do oczu napłynęły mi łzy. Kocham ich całym sercem. I nawet mimo tego, że mam tutaj osoby, które strasznie kocham to, pomimo tego co dzisiaj się stało, bardzo bym chciała, aby był tutaj też Harry.

Zdmuchując świeczki myślałam o tym, że chcę, abyśmy się nadal przyjaźnili. Ponieważ są najlepszymi przyjaciółmi pod słońcem i tak naprawdę gdyby nie oni, to teraz siedziałabym tutaj sama, zajadając lody z pudełka.

Siedzieliśmy razem na kanapie, kończąc oglądać kolejny odcinek serialu. Leżałam z głową na kolanach Will'a i całą trójką jedliśmy drugie opakowanie sushi. Gdy zauważyłam, że na stole przed nami brakuje już Coca-Coli ruszyłam swój tyłek z kanapy i udałam się do lodówki po następne butelki. Odwracając się z powrotem o mały włos nie upuściłam napojów na ziemię, wpadając na tors Will'a.

- O rany, Will! - krzyknęłam. - Wystraszyłeś mnie.

- Siadaj - powiedział poważnym tonem, zabrał ode mnie butelki i wskazał na dwa krzesła przy wyspie kuchennej. Sam usiadł na jednym z nich, a drugie odsunął lekko od blatu.

Przełknęłam ślinę i podeszłam bliżej chłopaka. Bardzo rzadko bywał poważny, a kiedy już był, nie bardzo uśmiechało mi się z nim rozmawiać.

- O co chodzi? - zapytałam, siadając obok.

- Powiedz mi prawdę, Sam - Zmarszczyłam brwi, udając, że nie wiem o co mu chodzi. - Nie puszczę Cię stąd dopóki nie powiesz mi prawdy.

- Powiedziałam Ci prawdę.

- Sam, nawet moja cierpliwość kiedyś się kończy.

- Will, proszę Cię. Nie dziś...

- Już zdradziłaś się, że coś jest nie tak. Sam, nie zachowujesz się tak jak zawsze. Samantha, którą znam nie zachowywałaby się tak jak Ty się zachowałaś, gdy Nicole mówiła nam o tym chłopaku, z którym ostatnio się spotkała. Nie płakałaby na scenach z pocałunkami na filmie i nie piła alkoholu duszkiem z butelki. Więc powiedz mi, co się stało między Tobą i Harry'm.

Harry

Gdy Samantha wyszła z mojego samochodu od razu pojechałem do mojego mieszkania. Nie byłem w stanie znaleźć powodu, dla którego zachowała się jak... Byłem na nią wściekły. Ale nie z powodu fochów wobec mnie, tylko wobec Angeli! Do cholery, ta dziewczyna z życzliwości przyszła do niej, aby złożyć jej życzenia i pojechać z nią do Ed'a, a Sam odczytuje  to zupełnie na odwrót! Ubzdurała sobie w głowie jakieś niestworzone historie i na ich podstawie ma czelność traktować tak inną osobę!

Położyłem się na kanapie i wpatrywałem się w sufit. Starałem się ochłonąć i uporządkować myśli. Chwilę później usłyszałem dźwięk sms-a z mojej komórki.

Angela: Wszystko w porządku?

Ja: Chodzi o sytuację, ze szpitala?

Angela: Powiedzmy. Widziałam Cię, jak wchodzisz do domu, nie wyglądałeś na zadowolonego.

Ja: Mieszkasz w okolicy?

Angela: Tak, przed chwilą przyjechałam taksówką.

Ja: Wybacz, że po Ciebie nie wróciłem. Zupełnie wyleciało mi to z głowy.

Angela: Nie martw się tym, nic się nie stało, Hazz. Więc jednak coś Cię gryzie?

Ja: Można tak powiedzieć. Chodzi o Ciebie.

Angela: O mnie? Zrobiłam coś nie tak?

Ja: Nie! Nie o to mi chodziło. Bardziej chodzi mi o zachowanie Sam w stosunku do Ciebie. Nie wiem co ją ugryzło.

Angela: Chcesz o tym pogadać?

Ja: Nie chcę Cie tym obciążać.

Angela: To żaden problem. Chodź, mieszkanie nr 78. Upiekłam ciasto ;)

Ja: Daj mi 5 minut.

***

Team Samantha&Harry, czy Team Angela&Harry?

Wesołych Świąt, miśki! ♥♥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top