XX
- Przyrzeknij, Sam - po raz kolejny odezwała się blondynka, leżąc na moim łóżku, obok mnie, podczas gdy suszyłam włosy ręcznikiem. Był wczesny wieczór, niedawno wróciłyśmy z mojego treningu i o dziwo Nicole była chętna zamienić ze mną kilka zdań. I nie były to pretensje, czy nie wyjaśnione kłótnie, w których chyba tylko ona wiedziała o co chodzi.
- Przyrzekam, matole - zaśmiałam się. - Nic wcześniej nie zaszło.
- Nie wiem, czy bardziej jestem zła o to, że to ty z nim jesteś, czy to, że nie wierzyłaś mi, gdy mówiłam, że na Ciebie leci... Teraz będę się musiała hamować z komentarzami na temat naszego seksownego trenera, prawda?
Zaśmiałam się na jej słowa, myślałam, że przyjmie to o wiele gorzej. Wydawało mi się nawet, że ucieszyła się z faktu, iż jestem z Harry'm.
- Przy okazji ustalimy granice - odparłam z uśmiechem. - Wychodzę dziś, pomożesz mi się ogarnąć? - dopytałam, wstając z łóżka i biorąc suszarkę z łazienki.
- A to zależy - odpowiedziała. - Idziesz z Haroldem?
- A i owszem.
- Siadaj - poleciła i w momencie zeszła z łóżka, stając przede mną. Przyglądnęła się dokładnie mojej twarzy, włosom i dłoniom, a w szczególności zwróciła uwagę na moje paznokcie. - Wiesz... Nie jestem cudotwórcą, ale zobaczę co da się zrobić.
- Uderzyłabym Cię w tym momencie, ale Harry wykończył mnie tym treningiem.
- A mi się wydaje, że to przez twoje wczorajsze klepanie tyłkiem o plecy Finesse - rzuciła i podała mi czarny lakier do paznokci, wygrzebany z pudełka na moim biurku. - Zrób coś z tym, błagam - dodała i wskazała palcem na moje paznokcie.
Fakt, nie były w nie wiadomo jak dobrym stanie, ale przywiązywałam do nich dużej wagi, z racji tego, że przy Finesse niemożliwe jest utrzymacie czystości dłoni. Kilka razy, z resztą za namową Nicole, zaczęłam zapuszczać paznokcie. Ostatnim razem moja krowa pobiła rekord łamanych paznokci za jednym czyszczeniem kopyt.
Blondynka po kilku minutach rozwalania mojej łazienki wróciła do pokoju z lakierem do włosów, lokówką i olejkiem. Podłączyła suszarkę i zaczęła targać moje kłaki, przy okazji wyrywając pewnie z połowę. Kilka minut później, gdy moja paznokcie, o ile można to tak nazwać, były gotowe, a włosy suche Nicole zmieniła suszarkę na lokówkę.
- Nie spal mi ich, błagam - wymamrotałam.
- W gorszym stanie, niż są teraz nie będą, uwierz mi - odparła i zaczęła kręcić kolejno pasmo po paśmie, aż w końcu cała moja głowa pokryła się idealnymi lokami. O Nicole z pewnością można powiedzieć, że ma dryg do włosów. - Powiedz, laska - zaczęła. - W skali od jeden do dziesięć, jak dobrze całuje Harry?
- Dwanaście - odparłam bez zastanowienia i obydwie wybuchnęłyśmy śmiechem.
- W takim razie go pilnuj, bo nie ręczę za siebie - bąknęła. - Rozumiem, że ubierasz sukienkę od Will'a?
- Tak, Harry powiedział, że chce mnie w niej zobaczyć na żywo - zaśmiałam się pod nosem.
- Wcale mu się nie dziwię, Sam. Ile mamy czasu?
Zerknęłam na telefon, aby sprawdzić to, o co pytała Nicole i zobaczyłam wiadomość od Harry'ego. Uśmiechnęłam się na ten widok i odblokowałam komórkę.
- Halo? - odezwała się blondynka.
- A tak, trzydzieści minut.
- Dobra - wymamrotała i spryskała moje włosy dużą ilością lakieru. - Idę po coś do picia, jak wyschnie, to delikatnie je rozczesz - poleciła mi i wyszła z pokoju.
Styles: Pamiętaj o sukience
Ja: O to nie musisz się martwić
Styles: Czekam, mała!
Ja: Do zobaczenia ♥
- Sam! - krzyknęła blondynka, wbiegając do mojego pokoju. - Gdzie zabiera Cię Harry?
- Do jakiejś restauracji, a co?
- Ed zabiera dziś Angelę do Matsuhisa.
- A to nie przypadkiem azjatycka knajpa? - zapytałam, kojarząc nazwę.
- No tak, a co to ma...
- Harry wspominał coś o francuskim żarciu - odparłam, na co dziewczyna złapała się za brzuch i wykrzywiła się.
- Miłego jedzenia ślimaków...
Kilkanaście minut później Nicole zapinała mi ostatnią część biżuterii, mianowicie naszyjnik z małym sercem. Przejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że nie wyglądam szczególnie tragicznie, więc bez większych problemów mogę pokazać się do ludzi. Nałożyłam jeszcze czarne lakierowane szpilki i wzięłam do ręki małą torebkę. Gdy blondynka poprawiała mi włosy w domu rozległ się odgłos dzwonka do drzwi. Uśmiechnęłam się na myśl, że w końcu idę z Harry'm na randkę.
Gdy otworzyłam drzwi kolana się pode mną ugięły. Styles wyglądał nieziemsko! Miał na sobie ciemno bordowy garnitur w delikatne wzory, a pod nim czarną koszulę. Włosy miał zaczesane niechlujnie do tyłu. Uśmiechnął się na mój widok i wręczył mi bukiet róż, który trzymał przed sobą.
- Cześć, mała. Wyglądasz... - zaczął z uśmiechem. - Wow... - dodał i złożył pocałunek na moich ustach.
- To samo mogę powiedzieć o tobie, Harry - odparłam. - Dziękuję - dodałam i przejęłam bukiet, który postawiłam na szafce w przedpokoju. Kątem oka zobaczyłam Nicole, stojącą obok schodów na górę, opierając się barkiem o kolumnę przy poręczy. Uśmiechnęła się słabo, lecz wiedziałam, że cieszy się z fakty, że idę z Harry'm na randkę. Odwzajemniłam uśmiech i wyszłam z domu, uprzednio żegnając się z przyjaciółką. Gdy tylko zamknęłam drzwi poczułam jak Harry łapie moją dłoń i prowadzi do swojego samochodu. Otworzył dla mnie drzwi, a sam usiadł na fotelu kierowcy.
Po kilkunastu minutach drogi byliśmy na miejscu. Harry zaparkował samochód pod hotelem, w którym znajdowała się restauracja The Little Door. Od razu po wyjściu złapał mnie za dłoń i skierowaliśmy się na dwunaste piętro budynku, gdzie powitała nas hostessa. Styles podał jej swoje nazwisko, a po chwili przeszukiwania systemu zaprowadziła nas do naszego stolika na ten wieczór. Muszę przyznać, że Harry postarał się z wyborem lokalu. Ściany były utrzymane w ciemnych barwach. Nad każdym stolikiem zwisała długa czarna lampa, z których biło jasne światło. Nasz stolik znajdował się przy wielkich oknach, z których było wspaniale widać oświetlone Los Angeles. Pomiędzy dwoma nakryciami stałą świeczka i flakonik z białą różą. Harry odsunął mój fotel, abym mogła usiąść, po czym zrobił to samo. Hostessa podała nam karty menu i od razu zapytała, co chcemy zamówić do picia. Styles bez wahania wziął butelkę szampana. Zdecydowałam się na kaczkę z kandyzowanymi jabłkami, a na deser Creme Brulee, a Harry postawił na steka i Gateau Au Chocolat.
- A więc, z tego co widziałem to chyba pogodziłaś się z Nicole? - Styles uniósł jedną brew.
- Tak. Okazało się, że widziała jak po mojej wygranej się całowaliśmy i no... myślała, że to nie pierwszy raz, więc się obraziła, stwierdzając, że ją okłamuję. Gdybym wiedziała wcześniej, że zrobi z tego problem to bym...
- ... to byś nie dopuściła do tej sytuacji? - przerwał mi Harry z cwanym uśmiechem.
- Nie. To znaczy tak - zmieszałam się, zastanawiając się nad tym co właśnie powiedziałam, a na usta zielonookiego wpłynął jeszcze szerszy uśmiech.
- Czyli mam rozumieć, że nie chciałaś tego pocałunku? - zapytał lekko się podśmiewując.
- Nie. Znaczy... Ugh! Czy ty musisz zadawać pytania, na które nie można dobrze odpowiedzieć jednym słowem? - Spuściłam głowę czerwieniąc się. W tej samej chwili do moich uszu dotarł śmiech mężczyzny.
- Mogę, ale wolę patrzeć jak zaczynasz mieszać. - Złapał mnie za rękę. - Uroczo wtedy wyglądasz.
Dobra, teraz moja twarz na milion procent była bardziej czerwona niż homar, leżący na stole obok. Dlaczego Harry z taką łatwością mógł kogoś zawstydzać, gdy ja nawet nie potrafiłam wywołać tego uczucia u nikogo?
- A właśnie - dodał, zmieniając ton głosu na bardziej poważny. - Powiesz mi z kim rozmawiałaś w hotelu? Wiesz, wtedy gdy...
- Pamiętam - przerwałam mu, bo nie chciałam rozmawiać o tym z nim, a w szczególności nie teraz. Nie wiem, czy pyta o co z czystej ciekawości, czy dlatego, że faktycznie się o mnie martwi, ale na pewno szybko się o tym nie dowie. - Nie chcę teraz poruszać tego tematu, Harry. Dlaczego o to pytasz?
- Bo nigdy nie widziałem kogoś tak przerażonego i roztrzęsionego, Sam. Nie mogę tak tego zostawić.
- Dziękuję za troskę, ale...
- Samantha - odezwał się i zaczął gładzić wierzch mojej dłoni. - Chcę Ci tylko pomóc.
W jego oczach zobaczyłam troskę, lecz wiedziałam, że nie mogłam temu ulec. Uśmiechnęłam się tylko słabo, aby rozluźnić atmosferę.
- Obiecuję, że gdy coś będzie się działo, albo będę Cię potrzebowała to Cię o tym od razu powiadomię, zgoda? Odstawmy dziś na bok wszystkie smutne sprawy.
- Jestem za - odparł z małym uśmiechem, który wkradł mu się na usta.
- Pańskie zamówienie. - Usłyszałam głos kelnerki, niosącej nasze dania, które po chwili postawiła przed nami i życzyła smacznego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top