XLVII
- Dobrze, Harry - bąknął mój tata, poprawiając się na krześle przy stole w jadalni, gdzie siedzieliśmy we czwórkę. - Jeszcze raz, wszystko od początku. Samantha zajęłaby pokój z osobną łazienką. Zapisałem twój numer konta, gdyby wam czegoś brakowało zawsze możesz do nas zadzwonić. A powiedz mi jak będą wyglądać treningi Sam. Słyszałem, że już się nią nie zajmujesz. W sprawie kosztów przejazdów będziemy się rozliczać na bieżąco.
- Z transportem na treningi nie będzie żadnego problemu, jeśli tylko pańska córka zgodzi się, abym to ja na powrót ją trenował - odezwał się Styles i spojrzał na mnie na moment. - Kwestia z Finesse również jest załatwiona.
- Harry, naprawdę doceniamy, że tak poświęcasz się dla Samanth'y, ale nadal nie jestem przekonana, czy to dobry pomysł.
- Rozumiem, ale proszę mi wierzyć, że nie robię tego ze względu na siebie. Znam Sam i wiem, jak bardzo przywiązała się do tego miejsca i ludzi.
- Zostawicie nas na moment samych? - wtrąciłam się ku zdziwieniu obecnych przy stole, ponieważ do tej pory nie wyrywałam się z wypowiedziami. Uznałam odzywanie się za zbędne, gdyż moi rodzice wiedzą, jakie jest moje zdanie w tej kwestii, a bez ich zgody sama i tak nic nie wskóram. Chciałam jednak wyjaśnić sobie to i owo z Harry'm, ponieważ widziałam, że mój tata jest skłonny już zgodzić się na propozycję Styles'a.
- Tak. Chodź, kochanie - powiedziała moja mama i razem z ojcem udali się na górę.
- O czym chcesz porozmawiać? - zaczął Harry, gdy odprowadził moich rodziców wzrokiem i zniknęli mu z pola widzenia.
- Powiedz mi szczerze dlaczego to wszystko zrobiłeś.
- Widzisz inny pomysł, abyś tutaj została?
- Harry, nie mogę uwierzyć, że kupiłeś Finesse i jesteś w stanie przyjąć mnie pod swój dach. Dlaczego? Jedynym powodem jest to, żebym po prostu nadal mogła trenować w Chilton? O co chodzi, Harry?
- Widziałem twój wyraz twarzy, gdy powiedziałaś mi o wyprowadzce. Nie potrzeba mi więcej, aby wiedzieć, że to ostatnie czego chcesz. Znam Cię, sama nigdy byś mnie, ani nikogo o coś takiego nie poprosiła. To jedyne co mi przyszło do głowy, żebyś nie musiała wyjeżdżać. Specjalnie umówiłem się z Tobą na jazdę próbną, abyś nie mogła na niej być. Zadzwoniłem do Horan'a i powiedziałem mu o wszystkim. Nazwał mnie przy tym niemożliwym, ale ostatecznie zgodził się do Ciebie zadzwonić i powiedzieć, że znalazł dla Finesse odpowiedniego jeźdźca. - Przerwał na moment, widząc, że na moją twarz mimowolnie wstąpił mały uśmiech. - Słuchaj, Sam. Wiem, że między nami wszystko skończone, ale... Spróbuj chociaż nie myśleć o mnie jak o swoim byłym, tylko jak o... współlokatorze. Zgoda?
- Jasne - powiedziałam po chwili. - Dziękuję, Harry. Wiem, że zareagowałam dość wybuchowo, ale na prawdę mi ulżyło. Jestem Ci bardzo wdzięczna.
Kilkanaście minut po naszej rozmowie siedziałam z Harrym i rodzicami w samochodzie i jechaliśmy do stadniny, aby już ostatecznie, ponownie przekazać Finesse w moje ręce. Musiałam jeszcze w międzyczasie zadzwonić do Nicole i Will'a, aby poinformować ich, że jednak zostaję w Los Angeles, z nimi. Tak tez zrobiłam, od razu gdy dojechaliśmy na miejsce, a Harry poszedł do swojego gabinetu przygotować dokumenty mojego konia. Przy okazji rozmowy wysłuchałam się krzyków w związku z zamieszkaniem u Styles'a. Ale przecież nie będę u niego mieszkać wiecznie. Gdy tylko skończę studia i wyjdę na prostą wyprowadzę się. Nie chce żerować na jego dobroci.
Poza tym, musiałam ich zapewniać ponad pół godziny, że między mną i Harry'm wszystko skończone i nie mam zamiaru odnawiać tego związku. Głównie naciskał na to Will, chcąc mieć stuprocentową pewność, że nie wrócę do faceta, który mnie skrzywdził. Nie dziwię mu się, bo niestety mam do tego skłonności.
Rozpakowałam na powrót mój cały sprzęt i wpakowałam go do szafki. Gdy skończyłam się z tym bawić pojechaliśmy z rodzicami zjeść coś na spokojnie w jednej knajpie niedaleko mojego domu.
Te dni, aż do wyjazdu moich rodziców chciałam spędzić razem z nimi. Tata jeszcze kilka razy dopytywał, czy na pewno chcę zamieszkać u Harry'ego i czy przypadkiem nie chcę jednak wracać z nimi do Anglii. Byłam rozdarta między rodziną, a przyjaciółmi i jeździectwem, lecz wiedziałam, że mimo tego co łączyło mnie i Styles'a postępuję słusznie i nie pożałuję mojej ostatecznej decyzji.
Jednak mimo to, stojąc przed mieszkaniem Styles'a z dwiema walizkami przy nogach otoczyły mnie zewsząd zwątpienia i obawy, chociaż dotyczyły wyłącznie moich uczuć w stosunku do bruneta. Obawiałam się, że nie zdołam powstrzymać moich emocji i prędzej, czy później rzucę się Harry'emu w ramiona. Oby Nicole nie żartowała, mówiąc, iż gdy do niego wrócę własnoręcznie wydłubie mi gałki oczne. Oby ta myśl powstrzymywała mnie od głupot. Jeszcze jedną sprawą, która zaprząta mi głowę jest to, że zaledwie kilka metrów dalej mieszka osoba, której jakoś do końca życia nie mam ochoty oglądać. Nadal myśląc o niej ściskała mnie zazdrość, lecz zapewne niedługo mi to minie. Przynajmniej powinno.
Brunet otworzył mi drzwi i przejął ode mnie walizki. Podziękowałam mu uśmiechem i gdy zamknął drzwi wejściowe usiadłam na krześle przy wyspie kuchennej. Nie chciałam zamykać się w sypialni na resztę popołudnia. Z resztą Harry mi to ułatwił proponując wyjście na zakupy, ponieważ lodówka świeciła pustkami. Czułam się lekko mówiąc nieco dziwnie, idąc obok bruneta, pchającego wózek oraz słuchając, czy przyda nam się dwuprocentowe mleko czy szynka z indyka. Oczywiście mogłam tylko pomarzyć o czekoladowych lodach, Nutelli i mrożonej pizzy. Jednak jako pocieszenie Harry wpakował do wózka worek truskawek.
Kilkanaście minut później byliśmy już z powrotem w mieszkaniu. Harry postawił zakupy na blacie w kuchni, a ja zaoferowałam, że przygotuję kolację. Wyciągnęłam z reklamówek makaron i sos, a resztę włożyłam do lodówki i szafek. W tym czasie brunet zajmował się prawdopodobnie jakimś ważnym telefonem, ponieważ chodził w kółko po salonie i nerwowo drapał się w tył głowy. Nie podnosił wzroku z czubków swoich butów. Zakończył rozmowę dopiero, gdy nakładałam gotowe danie na talerze. Postawiłam je na stole i wróciłam jeszcze po dwie szklanki z wodą.
Harry podziękował tylko i zaczął bezsensownie grzebać widelcem w makaronie.
- Wszystko gra? - zagadałam, lecz wzrok brunetka utkwiony był wciąż w jednym punkcie. - Harry?
Styles spojrzał na mnie w końcu i odłożył sztućce na talerz.
- To był mój prawnik - odezwał się. - Termin mojej rozprawy został przesunięty.
- Na kiedy?
- Jutro. Chcą żebyś zeznawała.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top