XLV
Samantha
- Jeszcze to, Sam - odezwała się Nicole, klepiąc mnie w ramię i wskazując na zielone ochraniacze mojej krowy, leżące w kącie w prywatnej szatni.
- Oh, dzięki - odpowiedziałam i zabrałam je z ziemi, po czym włożyłam do mojej torby.
Rano, gdy mój tata zobaczył nas schodzące do kuchni w bryczesach zaproponował, że zawiezie nas do stadniny, ponieważ mama miała dużo roboty w związku z domem i dzisiejszym pogrzebem. Zgodziłam się od razu, ale tylko ze względu na to, iż po nieprzespanej nocy nie miałam siły na rozmowę. Wiem, że źle to wygląda, ale naprawdę nie chciałam poruszać tematu Styles'a, a obawiałam się, że mój tata rozpocznie go w drodze do stajni, i tak już dziś za dużo się o nim nagadałam. Na szczęście Nicole odpowiednio zajęła się zagadywaniem mężczyzny. Blondynka od razu po moim przyjściu do pokoju po rozmowie z Harry'm wzięła mnie w ramiona. Nie musiałam nic mówić, ponieważ moje łzy mówiły same za siebie. Poranne wiadomości od moich rodziców również skutecznie podziałały na mój brak uśmiechu przez najbliższe dni. Nie mam im tego za złe, rozumiem, że nie mieli szczególnie innego wyjścia, jednak nie ukrywam, że nie spodobała mi się ich decyzja. Nicole tak samo.
Po przyjeździe do stajni od razu skierowałam się do gabinetu dyrektora. Musiałam wyjaśnić jedną sprawę, która nie dawała mi spokoju.
- Samantha, bądź gotowa za dziesięć minut na hali, w porządku? - powiedział, wchodzący do pomieszczenia Horan.
- Tak, oczywiście - mruknęłam tylko i zabrałam z szafki kask, rękawiczki oraz ostrogi, ponieważ siodło i całą resztę sprzętu miałam już przygotowane przy boksie.
Nie miałam w planach dzisiaj ciężkiego treningu. Chciałam tylko go rozluźnić i trochę poskakać, bo ostatnio chodził tylko na lonży. Dlatego też zaproponowałam, żeby Nicole jeździła razem ze mną, na pewno nie będę jej przeszkadzać, a mój tata nie będzie musiał czekać dodatkowe półtora godziny.
Najeżdżałam na koło z cavaletti, podczas gdy Nicole skakała przez kolejną wysoką stacjonatę. Mój tata w międzyczasie przyszedł na halę i usiadł na trybunach. Posyłał mi uśmiech za każdym razem, gdy przejeżdżałam obok niego. Choć w minimalnym stopniu pozwalało mi to zmienić moje nastawienie do tego dnia. Horan miał na oku nas dwie, dlatego starałyśmy się nie utrudniać zadań sobie nawzajem.
Zeszłam z hali trochę wcześniej, niż Nicole, ponieważ nie musiałam poświęcać tyle czasu, co ona aby mój koń zdążył ostygnąć. Razem ze mną wyszedł mój tata, mówiąc wcześniej, że zajmie się resztą sprzętu. Zaprowadziłam więc krowę do boksu i na spokojnie rozsiodłałam. Dałam Finesse jeszcze dwie marchewki i zapakowałam na ramiona cały jego osprzęt, kierując się do szatni, jednak otwierając drzwi o mało nie upuściłam wszystkiego za ziemię.
- To jest twój trener!? - krzyknął mój tata. - Harry jest twoim trenerem!?
Brunet stał z lekko opuszczoną głową naprzeciw mojego ojca, który nie ukrywał w żadnym stopniu gotującej się w nim złości. Ukrywałam ten fakt, ponieważ bałam się właśnie takiej reakcji. Mój tata był na co dzień opanowany, więc poczucie winy uderzyło mnie ze zdwojoną siłą.
- Możesz mi to wytłumaczyć!? - ponowił swój krzyk. Wzięłam tylko oddech zanim zebrałam się na odpowiedź.
- Mogę - odparłam najspokojniej jak potrafiłam. - Pan Styles i ja już się nie spotykamy. To między innymi dlatego nie mieliście z mamą okazji go poznać. A co do tego, że mnie trenuje... Sam doskonale wiesz, że już nie spełnia tego obowiązku.
- Nie zmienia to faktu, że byłaś w związku z własnym trenerem! Nie mów mi tylko, że to dlatego cię trenował! Że... Że miał z tego jakieś...
- Tato, dość! Nie wierzę, że myślisz o mnie w ten sposób.
W tym całym zamieszaniu Harry stał kompletnie osłupiały, nie odzywając się ani słowem. Nie wiem czy było to spowodowane tym, że uznał wtrącanie się za zbędne, czy po prostu nie był w stanie nic powiedzieć. Mój tata uderzył pięścią o jedną z szafek i minął mnie w przejściu, tylko raz jeszcze rzucając okiem na Styles'a. Nie oczekiwałam, że będzie w siódmym niebie, gdy dowie się o moim związku, ale nie spodziewałam się takiej reakcji. Mam nadzieję, że mama przyjmie to spokojniej, ponieważ teraz już będę miałam powiedzieć im całą prawdę.
- Sam, możemy porozmawiać? - zapytał brunet, stając za mną, gdy wkładałam siodło do szafki.
- Słucham - mruknęłam tylko i zajęłam się resztą sprzętu. - Chyba, że zamierzasz znowu się tłumaczyć. Wtedy nie mamy o czym rozmawiać.
- Chodzi mi o dyrektora - odezwał się po chwili milczenia. - Rozmawiałaś z nim o mojej pracy tutaj, prawda?
- Tak. Zwolnił Cię za związek ze mną, a przecież teraz już nie ma do tego podstaw. Nagrania z monitoringu wytłumaczyłam mu najściem Taylor'a. Mam nadzieję, że przyjął Cię z powrotem.
- T-tak, przyjął - odparł. - Czyli... Nadal będę Cię trenował, tak?
- Nie, nie będziesz.
- Rozumiem, że w związku z obecna sytuacją wolałabyś trenował z Niall'em, ale zwróć uwagę na...
- Wyjeżdżam, Harry.
- J-jak to?
- Wracam do Anglii.
- Ale dlaczego? - Zrobił krok w moją stronę i zmusił mnie do spojrzenia mu w oczy.
- Moi rodzice nie zgadzają się, żebym mieszkała sama na innym kontynencie. Nie mam pracy, nie będę w stanie się utrzymać dodatkowo trenując i studiując. Nie chcę narażać rodziców na tak duże koszty - przerwałam na moment, widząc zdezorientowanie na twarzy Harry'ego. - Dom Ed'a jest wystawiony na sprzedaż. Tak samo jak Finesse. Wracam w tym tygodniu.
- Nie zgodzę się na to, Samantha!
- Nie masz tutaj nic do powiedzenia, Harry. To ostateczna decyzja - powiedziałam najbardziej ozięble jak tylko potrafiłam, lecz w środku cała się rozpadałam. Ze wszystkich sił starałam się teraz nie rozkleić. Chciałam wyminąć bruneta i wyjść z szatni, lecz zagrodził mi przejście swoim ciałem i złapał mnie za dłonie. - Nie utrudniaj mi tego, błagam - szepnęłam tylko i wyrwałam się z jego uścisku.
- Sam, nie możesz wrócić. Damy jakoś radę. Coś wymyślimy - mówił zdesperowanym głosem, coraz bardziej się do mnie zbliżając.
- Nie my, Harry. Już nie ma żadnych nas.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top