XLIV
Harry
Przebudziłem się, gdy było jeszcze ciemno. Rozejrzałem się po pokoju, lecz panujący w nim półmrok nie pomagał mi przypomnieć sobie co wydarzyło się poprzedniego dnia. Moja głowa emitowała pulsujący ból, jednak byłem w stanie zrozumieć, że naprawdę straciłem pracę. Westchnąłem tylko głęboko i położyłem głowę z powrotem na poduszce. Odszukałem po omacku telefon w celu sprawdzenia godziny.
Zobaczyłem jedną nieodczytaną wiadomość od Samanthy. Cholera, zupełnie o niej wczoraj zapomniałem i jak idiota polazłem pić z dziewczyną, która chciała mnie poderwać. Chyba pierwszy raz w życiu wszedłem do baru przed dwunastą. Jedyne co pamiętam to to, że popołudniu zacząłem tańczyć w lokalu z brunetką, a później ta zadzwoniła po taksówkę. Z reszty wieczoru nie pamiętam już niczego.
Samantha: Jak ci przejdzie to napisz. Musimy porozmawiać
Dla pewności przejrzałem wcześniejsze sms'y, aby mieć pewność, że niczego głupiego nie zrobiłem, a Sam chodzi o moje zachowanie tuż po wyrzuceniu mnie z pracy. Jednak czytając treść wiadomości serce podeszło mi do gardła. Nie wierzę, że mógłbym napisać coś takiego do Harvey. Nawet pod wpływem alkoholu. Byłem przecież świadomy tego, że to wcale nie była jej wina. Oboje zdecydowaliśmy się na ten związek, a ja go rozpocząłem. Niepewnie nacisnąłem na ikonę z filmem.
Co do kurwy!?
Podniosłem się szybko do siadu i kontynuowałem oglądanie. Poczułem, jak czyjaś ręka osuwa się z mojego brzucha. Ściągając z siebie kołdrę dotarło do mnie, że byłem w samych bokserkach. Powoli przeniosłem wzrok na osobę, leżącą obok. Brunetka w półśnie ponownie objęła mój tors. Zrzuciłem z siebie jej ramię i usiadłem na skraju łóżka, chowając twarz w dłoniach.
Zadzwoniłem po taksówkę i ubrałem się w moje rzeczy, porozrzucane po całej podłodze. Nie zapalałem światła, gdyż nie chciałem wdawać się teraz w rozmowę z Angelą. Po omacku znalazłem wyjście i czekałem na zewnątrz na transport. Wybrałem numer Sam i błagałem, aby odebrała. Powtórzyłem czynność chyba dziesięć razy, gdy po każdej próbie dodzwonienia się do brunetki włączała się poczta głosowa. Odpuściłem, gdy zdałem sobie sprawę, że najprawdopodobniej jej telefon jest wyciszony. Chyba jeszcze nie byłem w stanie trzeźwo myśleć.
Tym razem wybrałem numer blondynki. Na moje szczęście ta próba się powiodła.
- Nicole! Jesteś u Sam?
- Nie powinno Cię to interesować, dupku - wyszeptała gniewnym tonem.
- Proszę, obudź ją i daj ją do telefonu. Proszę.
- Nie jestem u niej - odpowiedziała.
- Gdybyś nie była, to byś nie szeptała. Proszę, Nicole! Muszę z nią porozmawiać. Teraz.
- Nie ma takiej opcji, Styles! Zdajesz sobie sprawę, z tego co ona przeżywała, gdy zobaczyła ten film!? Jesteś skończonym idiotą! Nigdy nie pozwolę, żebyś jeszcze raz ją skrzywdził!
- Nie mam zamiaru jej skrzywdzić. Pozwól mi to naprawić.
- Wytrzeźwiej.
- Za dwie minuty będę pod jej domem.
- Więc zmarzniesz. Dobranoc.
Usłyszałem tylko dźwięk zakończonego połączenia. Nie zrezygnowałem jednak z tego, co miałem w planach. Zapłaciłem taksówkarzowi i chwilę później stałem pod drzwiami Samanthy. Spędziłem tam około dziesięć minut dzwoniąc dzwonkiem i pukając w nie zanim je otworzono. Widząc drobną postać w futrynie od razu wszedłem do środka i wziąłem ją w ramiona. Dziewczyna jednak szybko i gwałtownie odsunęła się ode mnie i posłała chłodne spojrzenie.
- Sam, skarbie, proszę, pozwól mi wytłumaczyć - odezwałem się, łamiącym się głosem.
- Wyjdź stąd, Harry i przestań łaskawie gwałcić ten dzwonek! - bąknęła i położyła dłoń na moim barku, odpychając mnie od siebie.
- Proszę Cię! Daj mi dwie minuty.
- Nie, Harry. Skończyłam z Tobą rozmawiać i zostaw mnie w spokoju. Nie przychodź tu więcej.
- Nie mówisz tego na poważnie, skarbie...
Samantha pokręciła głową i zaśmiała się bez krztyny radości. Wyszła za wejściowe drzwi, ciągnąc mnie za sobą i zamknęła je.
- Myślałeś, że co Ci powiem po wszystkich wiadomościach i filmie, które od ciebie dostałam i po tym, co wczoraj zrobiłeś? Że rzucę Ci się w ramiona i będę pocieszać po wyrzuceniu z pracy? Zapomnę o wczorajszym dniu i tym, jak wystawiłeś mnie do wiatru, kiedy potrzebowałam twojej pomocy? Nie wiesz, jak było mi ciężko okłamywać moich rodziców, gdy pytali o Ciebie, szczególnie teraz. Nie wiesz jak się poczułam gdy zobaczyłam Cię na filmie razem z Angelą, Harry. - Ton jej głosu zmienił się z rozgniewanego na przygnębiony. Oczy brunetki przykryła szklista powłoka, a ja stałem jak stałem i żałowałem najbardziej na świecie, że te łzy spływają po jej policzkach z mojej winy.
- Przepraszam Cię, Sam. Naprawdę żałuję, że to wszy...
- To już nie ma znaczenia - przerwała mi.
- Jak to? - zapytałem ledwo słyszalnie. Słowa z trudem przedostawały mi się przez gardło.
- Nie mam zamiaru kolejny raz przeżywać na nowo tego samego, Harry. Mam dość.
- Skarbie, przecież nie wiesz co się dokładnie wydarzyło.
- Wystarczy mi, że po ostatniej sytuacji pierwsze co zrobiłeś to pojechałeś spotkać się z Angelą. I nie staraj się mi wmówić, że skontaktowałeś się z nią w innym celu, niż to co mam na myśli. To koniec, Harry. I to moje ostatnie słowo.
- Sam, nie!
- Jedź do siebie. Dobranoc.
Odwróciła się i zniknęła mi z oczu, zamykając drzwi na klucz. Uderzyłem ze złością w ścianę domu i wróciłem zrezygnowany do siebie. Nie mogę uwierzyć, że tak to się potoczyło. Wszystko nie tak, jak miało wyglądać.
Wróciłem do siebie na piechotę, ponieważ musiałem to przemyśleć. Jednak mimo starań nie mogłem racjonalnie ułożyć słów w mojej głowie. Kładąc się w łóżku dręczył mnie ten sam problem. Każda próba zaśnięcia kończyła się przywołaniem w wspomnieniach słów brunetki.
Nagle usłyszałem dźwięk wiadomości i w momencie rzuciłem się na mój telefon, mając nadzieję, że jest to sms od Samanthy. Jednak widząc imię na wyświetlaczu tylko westchnąłem i niechętnie dotknąłem ikony z kopertą.
Angela: Coś się stało? Nie było Cię w mieszkaniu jak wstałam.
Z drugiej strony stwierdziłem, że złapię się okazji i upewnię się, że nic się nie wydarzyło, jak miałem nadzieję.
Ja: Do czego między nami doszło?
Angela: Nie pamiętasz? Mi raczej ciężko byłoby to zapomnieć
Ja: Do rzeczy
Angela: Ze szczegółami?
Ja: Obejdzie się. Angela, powiedz co czego doszło
Angela: Jak wróciliśmy do mojego mieszkania to się na mnie rzuciłeś. Zacząłeś mnie całować i rozbierać. Przespaliśmy się że sobą
Angela: Naprawdę tego nie pamiętasz?
Ja: Nie gadaj głupot! Nigdy bym tego nie zrobił
Angela: Mam się teraz poczuć urażona? W nocy mówiłeś co innego.
Ja: Nie chodzi o Ciebie tylko o Samanthę. Nie zrobiłbym jej tego
Angela: Przecież się rozstaliście
Ja: Że co!?
Ja: O czym ty mówisz? Nadal z nią jestem
Angela: Harry zaraz naprawdę się zdenerwuję! Zapytałam co z Sam, a ty powiedziałeś, że temat skończony i że nigdy naprawdę nie byłeś szczęśliwy w związku z nią. Dlatego to kontynuowałam. Zapewniłeś mnie, że chcesz być ze mną. Chcesz mi powiedzieć, że wszystko co mi wczoraj powiedziałeś nie było szczere? Pomyśl nad tym co robisz. Chciałam Ci pomóc, gdy do mnie napisałeś. Do cholery, słuchałam i doradzałam ci całe popołudnie i wieczór!
Ja: Nawet nie wiem, czy to co piszesz jest prawdziwe
Angela: Za kogo mnie masz? To ty teraz zachowujesz się zupełnie sprzecznie! Napisz jak sobie przypomnisz co mówiłeś i co robiłeś w nocy. Naprawdę mi na tobie zależy, więc skoro nie byłeś szczęśliwy w związku z Sam, co osobiście mi powiedziałeś, starałam się pomóc. A teraz wmawiasz mi, że to nieprawda. Jak ja mam się teraz czuć, Hazz?
Ja: Angela, proszę. Wszystko się teraz pomieszało. Daj mi czas, żeby to ogarnąć i wytłumaczyć się z mojego zachowania, w porządku?
Angela: Dobrze, ale proszę, pamiętaj, że naprawdę mi zależy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top