LIII
Mężczyzna odwrócił się na dźwięk swojego imienia z moich ust, nie tracąc przy tym uśmiechu na twarzy. Dziwiło mnie to tym bardziej, że właśnie przyłapałam go na kłamstwie, a on zdawał się w ogóle tym nie przejmować. Zbliżyłam się o kilka kroków, aby dostrzec z kim go zastałam. Naprzeciwko niego siedział mężczyzna, którego sam wyraz twarzy mówił jestem poważnym prawnikiem.
- Sam! Nie uwierzysz co się stało! - powiedział podekscytowany, wstając z krzesła i podchodząc do mnie. Złapał mnie za ramiona, a uśmiech rozciągał mu się po całej twarzy.
- No nie uwierzę, bo miałeś być w sądzie z tego co pamiętam...
- Nie. Znaczy tak. Znaczy... Sam, słuchaj! Dowiedzieliśmy się, że prawnik Grace odwołał ostatnie wprowadzone zmiany. Nie ma żadnych nowych dowodów na moją winę, Sam! Wygramy to!
- Moment, jak to? Dlaczego je odwołał? - zwróciłam się do prawnika Harry'ego.
- Najprawdopodobniej miało to na celu nastraszenie mnie oraz mojego klienta, lub po prostu miał przeświadczenie, że zdoła coś wyciągnąć z akt przed rozprawą, ale niczego nie mógł się tam doszukać. Tak jak myślałem. Pan Styles nie ma się czego obawiać. Nasze dowody są niepodważalne i nie ma możliwości, aby panna Grace obarczyła pana Styles'a winą za wypadek. Myślę, że wyjdzie pan z sali jako kawaler.
- Czyli moje zeznania w sprawie są zbędne, tak?
- Niekoniecznie, może być pani potrzebna. Cóż - dodał, biorąc ze stołka obok swój skórzany neseser oraz zostawiając pod filiżanką banknot. - Do zobaczenia w sądzie - pożegnał nas uśmiechem i minął.
- Do zobaczenia - odparliśmy równo z Harry'm, po czym brunet również zapłacił za swoją kawę.
- Mamy jeszcze trochę czasu do rozprawy, może zostaniesz ze mną, zjemy coś? - zagaił.
- Możemy gdzieś skoczyć, zapytam Nicole, co by zjadła - odparłam i odwróciłam się, aby wrócić do przyjaciółki, która została kawałek dalej.
-Nicole? - zapytał, nie wiedząc, że blondynka przyjechała tutaj razem ze mną.
- Tak. A myślisz, że niby jak się tutaj dostałam?
- Ahh, wybacz, Sam. Byłem tak przejęty tym, co powiedział mój prawnik, że gdzieś mi to umknęło. Po prostu ucieszyłem się, że Cię widzę.
- Rozumiem.
Chwilę później odnalazłam przyjaciółkę i w trójkę udaliśmy się do jednej z restauracji. Nicole nie była zbyt przychylna pomysłowi ze wspólnym obiadem i przyznam, że ja do końca też nie, ale naszła mnie ochota na solidny posiłek, a nie tylko ciasto z kawiarni.
Kilka minut zajęło nam, aby odnaleźć stolik w dobrej knajpie bez tłumu ludzi naokoło. Zarówno Harry, jak i ja nie lubiliśmy przebywać w miejscach przepełnionych osobami, które się o nas ocierają. Wychodzę z założenia, że moja przestrzeń osobista to bariera, którą można przekraczać tylko za moim pozwoleniem. Między innymi dlatego unikam komunikacji miejskiej, dużych koncertów i promocji w drogeriach. Znaleźliśmy miejsce w kącie restauracji z kanapą w kształcie podkowy i usiedliśmy. Nie trwało to długo, aż dostaliśmy karty i zastanawialiśmy się nad wyborem obiadu.
- Jak tam pańskie życie uczuciowe, Panie, Styles? - odparła Nicole z uśmiechem godnym Cruella'i de Mon, zamykając menu i splatając dłonie pod brodą, jednocześnie opierając łokcie na stole.
- Nicole... - rzuciłam do niej zirytowanym głosem. Wiem, że się przejmuje moim stanem po tym co się wydarzyło, ale sprawy między Harry'm i mną są wyłącznie pomiędzy Harry'm i mną.
- W porządku Sam - zwrócił się do mnie, po czym przeniósł wzrok na Nicole, już zmieniając ton na znacznie ostrzejszy. - Nie licz na to, że mnie sprowokujesz. Jeśli zechcę porozmawiać o czymś z Sam to zrobię to na osobności. Na pewno nie w Twojej obecności. Podkreślam, że nadal jesteś tylko moją podopieczną, a ja Twoim trenerem. Bliższa relacja łączyła mnie tylko z Samanthą i to ona jako jedyna w klubie może się do mnie zwracać inaczej, niż inne podopieczne. Mam nadzieję, że dasz rade z siebie wykrzesać odrobinę szacunku.
- Możecie się uspokoić? Nie przyszłam tu słuchać o moim byłym związku. - Obydwoje spuścili wzrok i ponownie zaczęli szperać w kartach dań. - Ile mamy czasu do rozprawy? - zagaiłam znów do bruneta.
- Ponad dwie godziny - odparł spoglądając na zegarek na lewym nadgarstku.
- Będziemy musieli podjechać jeszcze do mieszkania. Planowałam założyć garnitur i umyć włosy.
- Wyglądasz bardzo dobrze. Ale w porządku, nie będzie z tym problemu.
W międzyczasie jak kelnerka podawała nam bruschetta'y na przystawkę, poinformowałam Harry'ego, że po rozprawie jadę z Nicole po meble do mojego pokoju. Tylko na to przytaknął, zagryzając zęby. Po kolei złożyliśmy zamówienia, a chwilę później dostaliśmy już nasze napoje.
- Musimy wziąć te bruschetta'y dodatkowo na wynos - powiedziałam, wycierając z kącika ust ocet balsamiczny. Dawno nie jadłam nic tak dobrego, a to tylko kawałek pieczywa z pomidorami. Harry zaśmiał się na moje słowa.
- Możemy zrobić takie jutro na kolację, napiszę do mojej mamy o przepis. Uwielbia gotować, więc na pewno ma jakiś swój ulubiony.
- Świetnie!
- Byłyście na zakupach? - dopytał brunet, spoglądając na torby przy nodze Nicole.
- Tak, potrzebowałam czegoś na podwójną randkę - odezwała się dziewczyna, a uśmiech nadal nie schodził jej z twarzy.
- Podwójną? - zapytałam chórkiem razem ze Styles'em.
- Niespodzianka! - odezwała się zadowolona i pocałowała mnie w policzek.
***
Gdy tylko weszliśmy do mieszkania, od razu pobiegłam do siebie i zaczęłam w pośpiechu myć głowę. Nie mogłam jednocześnie pozbyć się z głowy słów Nicole. Od tamtego momentu żadne z nas nie odezwało się słowem. Może poza Harry'm, gdy poprosił przechodzącą kelnerkę o rachunek i gdy przeklinał pod nosem na kierowców, nieumiejących ruszyć od razu, gdy zapali się zielone światło. Z tego też powodu musiałam się nieźle pospieszyć, aby umyć włosy i doprowadzić się do takiego stanu, aby nikogo nie piekły oczy, gdy mnie zobaczy.
Uwielbiam Nicole, ale momentami jej chęć pomagania jest wręcz strasznie irytująca. Miałam ochotę odwołać nasze wyjście do Ikei, ale stwierdziłam, że to wtedy, gdy będziemy tylko we dwie, porozmawiam z nią o jej cudownym planie i o tym, że na żadną randkę się nie wybieram. Mam i tak już za dużo na głowie.
Spoglądając na zegarek zakładałam na ramiona moją beżową marynarkę i wyszłam z pokoju, kierując się do salonu, gdzie czekał na mnie Harry. Patrzył na mnie dobrą chwilę, lecz nie odezwał się ani słowem. Z zaciekawienia zaczęłam sprawdzać, czy nie mam na sobie jakiejś plamy, jednak wszystko było w jak najlepszym porządku.
- Chodź - rzucił otwierając drzwi - Mamy mało czasu.
Przytaknęłam tylko i skierowałam się do jego samochodu. Droga do sądu przebiegła tak jak się spodziewałam. Ani Harry, ani ja nie odzywaliśmy się do siebie, przez co w aucie zapanowała grobowa cisza. Chcąc ją przerwać wyciągnęłam dłoń, aby włączyć radio, jednak nie wydobyły się z niego żadne dźwięki. Zaczęłam więc kombinować z pokrętłami, ale brunet mi przerwał.
- To nic nie da. Bawiłem się z tym rano pół drogi.
Świetnie.
Pod budynek dotarliśmy dokładnie 5 minut przed rozprawą, więc szybko udaliśmy się pod odpowiednią salę. Stało pod nią dwóch prawników, przeglądających akta. Od razu rozpoznałam tego, z którym spotkał się Harry. Kawałek dalej stał drugi, a tuż obok niego jego klientka. Gdy tylko ja zobaczyłam odebrało mi mowę. Jak zazwyczaj nie zachwycam się damską urodą, tak przyznam, że Grace była niezwykle piękną kobietą. Charakter jednak psuł wszystko co było na zewnątrz. A przynajmniej charakter, jaki znam z tego, co mówił mi Harry.
Nagle spotkałyśmy się z Grace wzrokiem. Uśmiechnęła się lekko i szepnęła coś do prawnika, który nie podnosząc wzroku znad akt, przytaknął tylko, a ona ruszyła w naszą stronę. Serce zaczęło mi bić jak dzikie, sama do końca nie wiem dlaczego, przecież nic tej kobiecie nie zrobiłam.
- Cześć Harry! - odezwała się z uśmiechem i przytuliła bruneta. - Miło Cię widzieć. A to jest...
- Samantha - odpowiedziałam, lecz nie pokusiłam się na uśmiech, jak ona.
- Miło mi Cię poznać! - Szkoda, że bez wzajemności... - Harry, mogę Cię prosić na słówko?
- Jasne - odparł. - Sam, usiądź sobie tam - zwrócił się do mnie i zaraz po tym oddalił się z Grace.
Zrobiłam to o co prosił, jednak nie spuszczałam z nich wzroku. Mój ciekawski tyłek kiedyś mnie zgubi. Z początku Harry nie był skory do rozmowy i wydawał się dość zdenerwowany, jednak już chwilę później na moment na jego twarzy wkradł się uśmiech. I to uśmiech, którym do tej pory obdarowywał tylko mnie. Niestety stali zbyt daleko, abym usłyszała o czym rozmawiają, chociaż może to i lepiej. W końcu to nie moja sprawa.
- Sprawa rozwodu z orzeczeniem o winie pana Harry'ego Styles'a. Oskarżony oraz pani Grace Styles wraz z obrońcami proszeni na salę. Rozpoczynamy rozprawę - odezwała się starsza kobieta, wychodząca właśnie z sali, gdy zaraz będzie wchodził Harry.
Spojrzałam jeszcze raz w jego stronę i zauważyłam, jak Grace zatrzymała go za rękę i szepnęła jeszcze kilka zdań. Po tym już obydwoje weszli do sali, a ja zostałam przed nią wraz z kilkoma osobami, jednak nie wiedziałam, czy są to świadkowie w tej sprawie czy innej, gdyż naprzeciwko mnie odbywała się druga rozprawa.
Czekając w niewiedzy, czy będę wzywana do zeznań, czy jednak nie serce waliło mi jak oszalałe, a każda następna minuta dłużyła się jeszcze bardziej. Wielki zegar stojący kawałek dalej ani trochę mi nie pomagał. Myśl, że moje zeznania mogą pogrążyć Harry'ego oraz jego rozmowa z Grace nie dawały mi spokoju tym bardziej, że przez drzwi raz na jakiś czas mogłam usłyszeć krzyki sędziego, co raczej nie mogły oznaczać nic dobrego.
Nagle drzwi od sali rozpraw uchyliły się i ogarnęła mnie nadzieja, że rozprawa się zakończyła. Jednak zza nich sekundę później wyłonił się ochroniarz i rozglądają się po korytarzu odezwał się.
- Pani Samantha Harvey wzywana na salę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top