LII
Leżąc w łóżku słyszałam tylko odgłos stóp Harry'ego, krzątającego się po mieszkaniu i dźwięk otwierania i zamykania szuflad oraz szafek raz na jakiś czas. Miałam w planach pospać jeszcze chwilę, bo czekał mnie dość stresujący dzień, ale Harry chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, że przekleństwa, które mruczał pod nosem nie były tak ciche jak mu się wydawało. Narzuciłam więc szlafrok na ramiona i wyszłam z pokoju. Brunet minął mnie z telefonem przy uchu, starając się najprawdopodobniej do kogoś dodzwonić. Garnitur powiewał za nim jak peleryna, chcąc nadążyć za jego biegiem.
- Dzień dobry? - rzuciłam, zmieszana lekko całą sytuacją. - Rozprawa nie jest przypadkiem dopiero za kilka godzin?
- Jest, ale muszę wcześniej jechać do sądu porozmawiać z prawnikiem. Nie martw się, zdążę po Ciebie przyjechać.
- W porządku - odpowiedziałam, zawieszając wzrok na jego skarpetkach, gdyż na jednej widniały rakiety i małe gwiazdki, a na drugiej różowe króliczki.
- Śniadanie na stole, Sam, smacznego - powiedział jeszcze, zabierając chyba wszystkie dokumenty, które miał w mieszkaniu, klucze i w pośpiechu wyszedł.
- Dziękuję... - szepnęłam pod nosem, ponieważ nie zdążyłam już odpowiedzieć brunetowi.
Usiadłam więc przy stole w kuchni i zaczęłam przeglądać portale społecznościowe na telefonie, w międzyczasie wymieniając wiadomości z Nicole.
Nicole: I jak Ci mija mieszkanie z panem Dupkiem?
Ja: Odezwał się do mnie pierwszy raz od rozmowy z Angelą, więc zaskakująco spokojnie. Mogłoby już tak zostać
Nicole: Mam nadzieję, że to co powiedział było związane z tym, że jest idiotą i chciał Cię przeprosić
Ja: Jeśli odpowiedź na moje pytanie i poinformowanie mnie o śniadaniu na stole - to tak, rzucał się z przeprosinami do stóp
Nicole: Pfff
Ja: Nie oczekuję od niego przeprosin, Nicole. Tak jak jest teraz mi odpowiada, on się nie wtrąca w moje życie, ja mam w końcu spokój i powoli przechodzi mi to co do niego czuję. I mam nadzieję, że opuści mnie jak najszybciej
Nicole: Nie chcę Cie przerażać, ale spędzając z nim 24 godziny na dobę, bo nie unikniesz go w mieszkaniu i zwłaszcza na treningach ciężko ci będzie pozbyć się swoich uczuć do niego
Ja: Będę musiała dać radę
Nicole: Pamiętaj, co Ci mówiłam
Nicole: Jak do niego wrócisz to wydrapię Ci oczy...
Ja: Uwierz mi, że to ostatnie czego chcę
Nicole: Przynajmniej zmądrzałaś
Ja: Przypomnę Ci, że to Ty na początku się do niego śliniłaś
Nicole: Wygląd to jedyne co ma ten matoł
Ja: Rozwijasz słownictwo, jestem pod wrażeniem. Obraziłaś go 3 razy innymi określeniami, brawo
Nicole: Cieszę się, że moje wysiłki nad słownikiem zostały docenione
Nicole: To o której się zbierasz?
Ja: Zaraz pewnie pójdę się myć, oglądnę coś i będziemy jechać
Nicole: Stresujesz się?
Ja: Stresowałam. Teraz jak tak potoczyły się sprawy z Harry'm nie obchodzi mnie jak potoczy się ta rozprawa
Nicole: I bardzo dobrze, laska
Nicole: Spadaj myć dupkę, nie przeszkadzam, buźka!
Ja: Ciao
Dokończyłam jedzenie, popijając je kawą i zaczęłam szperać w walizce w poszukiwaniu adekwatnych ubrać na rozprawę. Zdecydowałam się na beżowy garnitur i biały golf. Niby Harry mówił, że nie muszę być ubrana nie wiadomo jak elegancko, ale od czasu do czasu potrzebuje psychicznie odbić chodzenie w bryczesach i polówkach brudnych od owsa.
Szybko przygotowałam żelazko, aby pozbyć się z marynarki zagnieceń. Brak szafy powoli daje mi się we znaki. Musze w końcu zebrać Nicole i pojechać z nią do tej Ikei. Przez te kilka dni nie było do dla mnie większym problemem, bo używałam głownie ubrań do stajni, więc nie obchodziło mnie to jak brudny jest mój strój, jeśli zaraz i tak byłby cały w sierści i paszy Finesse.
Nicole: ZMIANA PLANÓW
Mogłam się tego spodziewać...
Nicole: Zbieraj się, będę po ciebie za 20 minut, pojedziemy do galerii na zakupy
Ja: 20 minut? Musze się jeszcze umyć
Nicole: Więc lepiej się pospiesz
Ja: Zawieziesz mnie w takim razie do sądu i do Ikei do rozprawie
Nicole: Pan Dupek ci pozwoli?
Ja: Już mnie to nie interesuje
Nicole: Jestem dumna *płacze ze wzruszenia*
Ja: Tylko tuszu sobie nie rozmaż, do później
Nicole: Pospiesz się
Na starcie odpada mycie włosów, więc spryskałam je tylko suchym szamponem i szybko wskoczyłam pod prysznic. Dziesięć minut później byłam już ubrana w sweter i ogrodniczki. Na szybko się pomalowałam i wyprostowałam włosy bo i tak miałam w planach to zrobić.
Nicole: Wypad z domu
Po odczytaniu sms'a wsunęłam na stopy byle jakie buty, które leżały na szafce w przedpokoju. Nie minęła chwila, a siedziałam w samochodzie Nicole, który stał krzywo zaparkowany przy podjeździe.
- Jakim cudem zdałaś to prawo jazdy, kobieto - zaśmiałam się, witając się z przyjaciółką.
- Ja przynajmniej je mam, moja droga - burknęła pod nosem i położyła nogę na pedał gazu. Chwilkę zajęło jej zorientowanie się co jest nie tak, więc przeniosłam moją lewą rękę na hamulec ręczny i opuściłam go, patrząc na nią ze współczuciem. - Nienawidzę Cię...
Omijając korki za pomocą GPS'a dotarłyśmy do galerii handlowej, w której zwykle robimy zakupy. Prawdę mówiąc jest to jedna z niewielu galerii w moim mieście, w której nie gubię się za każdym razem, gdy tylko do niej wejdę. Poza tym, znajduje się tutaj nasz ulubiony sklep jeździecki, w którym zawsze przepuszczamy całe nasze pieniądze. Nie zdziwiłabym się, gdyby Nicole właśnie tam mnie teraz wyciągała.
Zaparkowała samochód na podziemnym parkingu, swoja drogą zajęło jej to dobre dwadzieścia minut, i skierowałyśmy się do windy. Gdy tylko drzwi się zsunęły Nicole posłała mi uśmiech, który z pewnością miał za sobą jakieś głębsze znaczenie.
- Dobra, co jest - zaśmiałam się, jednak w odpowiedzi otrzymałam tylko jeszcze większy uśmiech. - Nie mów, że chłopak!
- Phi, no milutko, ja Cie wspierałam - również się zaśmiała i popchnęła mnie lekko.
- Ah, no tak. Zapomniałam jak się przez to pokłóciłyśmy - mrugnęłam do niej, wspominając czas zawodów. - Wiesz przecież, że się cieszę, matole. Tylko teraz nie będzie nam miał kto doradzać w kwestiach związkowych. Trenerzy nie grają, moja droga.
- Hola, hola. Ty jesteś singielką, to było wszystko przemyślane.
- Może i jestem, ale nie wiem kiedy minie mi to chore uczucie do własnego trenera...
- Już ja o to zadbam - odparła z pewnością w głosie.
- Tak? Jestem ciekawa jak chcesz to zrobić.
- Znajdę Ci nowego faceta, wtedy...
- O nie, Nicole! Robię sobie przerwę od facetów. Poza tym nie mam na to czasu. Prawdę mówiąc dużym plusem związku z Harry'm było to, że nie musiałam rezygnować ze spotkań, ani treningów i nie przeszkadzał mu mój smród po powrocie od Finesse.
- Dobra, koniec tematu facetów, przede wszystkim Styles'a - postanowiła i wyszła z już otworzonej windy, a ja wraz z nią. Wysiadłyśmy na drugim piętrze i skierowałyśmy się do jednego ze sklepów, do którego kiedyś zaciągnął mnie Will. Przynajmniej będę jej mogła doradzić przy wyborze sukienki, choć nie ukrywam, że Will sprawdziłby się w tej sytuacji niezawodnie.
- Więc gdzie Cię zabiera? - zagadałam, gdy ta zaczęła przeglądać sukienki na wieszakach.
- Do Providence. Podobno mają dobre jedzenie.
- No proszę, nie byłam tam nigdy. Zdasz mi potem recenzję.
- Jasne. Ej, zabierz mnie tam, gdzie Will kupił Ci tą boską sukienkę - rzuciła, łapiąc mnie za dłoń i wyciągając siłą ze sklepu. Także czeka nas błądzenie po galerii z nadzieją, że przypomnę sobie gdzie wtedy chłopak mnie zabrał.
- Nawet nie przeglądnęłaś wszystkiego w tamtym sklepie.
- Nie mój styl, twojej mamie by się tam spodobało.
- Wiesz, że mogę Ci pożyczyć moją?
- Jasne, że wiem. Ale to twoja sukienka, którą ubrałaś na kolację z Harry'm. Nigdy wcześniej, może poza tym jednym zdjęciem. Nie chcę zabierać Ci wspomnień z nią związanych. I dopilnuje, żeby nikt poza Tobą już jej nie włożył.
Zawsze fascynowało mnie to sentymentalne podejście Nicole do ubrań. Każdą sukienkę, której użyła na specjalną okazję, nawet zwykłą kolację traktowała jak sukienkę na studniówkę. Przyznam, że to w urocze w pewnym sensie.
Gdy w końcu znalazłam sklep Nicole parowała do niego z prędkością światła i momentalnie rzuciła się na jedna sukienkę. Wybór nieco mnie zszokował, bo jak na blondynkę sukienka była bardzo skromna, jednak muszę przyznać, że bardzo ładna. Miała zabudowany dekolt i długie rękawy, jednak krój cudownie podkreślałby jej talię i biodra. Sam kolor bardzo pasował do koloru jej włosów i niebieskich oczu. Od razu kazałam jej ja przymierzyć. Jak mi się poszczęści to obędzie się bez przemierzania kilometrów w poszukiwaniu kiecki.
Oniemiałam, gdy Nicole wyszła z przymierzalni. Założyła dodatkowo czarne szpilki i dobrała tego samego kolor torebkę. Wyglądała jak aniołek i to samo jej też powiedziałam.
- Bierz ja, nawet się nie zastanawiaj!
- Masz rację, nic lepszego już nie znajdę.
Odetchnęłam z ulgą, ponieważ ma ona tendencję do odkładania ubrań do kasjerek w nadziei na znalezienie czegoś lepszego. Dziewczyna zapłaciła za sukienkę i zadowolona wyszła ze sklepu. Z racji tego, że do rozprawy miałam jeszcze trochę czasu zaproponowałam Nicole kawę w jednej z kawiarni w galerii. Zgodziła się, twierdząc, że trzeba uczcić jej nowa zdobycz.
Wchodząc rozejrzałam się w poszukiwaniu pustych stolików, lecz mój wzrok zawisł na pewnym brunecie ubranym w marynarkę, podnoszącym filiżankę z kawą do ust i uśmiechając się przy tym. Z miejsca, w którym stałam nie byłam w stanie dostrzec osoby, z którą rozmawia.
- Harry?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top