IV

Wchodząc do hali byłam lekko przerażona, jednak zdecydowanie to uczucie przewyższało wkurwienie. Po prostu. Nie wiem jak to działało, ale moje mój organizm automatycznie przyjmował opcję Kurwa, znowu on... za najbardziej odpowiednią. Zupełnie jakby problemem było wybranie opcji Wyjebane, gdy tylko moim oczom ukazał się Harry Styles.

Wsiadłam na Finesse i po kilku minutowej rozgrzewce rozpoczęłam kolejny morderczy trening. Był czwartek. Nie ukrywam, że moje mięśnie po pierwszym treningu ze Styles'em odmawiały mi posłuszeństwa we wszystkim, co chciałam zrobić. Problem sprawiało mi wstanie z głupiego łóżka, a o zejściu po schodach nie wspomnę.

­- Trzepiesz się na tym koniu jak worek kartofli! - krzyknął z drugiego końca hali, gdy usiłowałam zwolnić narwanego Finesse do stępa, lecz widocznie podniesione o kilka centymetrów przeszkody dodawały mu więcej energii do skakania, niż owies, który codziennie dostawał. Jego kłus był coraz szybszy, więc postanowiłam zareagować mocniej wodzami i pokręcić z nim kilka volt, aby go uspokoić. Udało mi się dopiero po którymś z kolei małym kole.

­- Wolniej się nie dało, Harvey!? - krzyknął sarkastycznym tonem. W myślach non stop uspokajałam się, powtarzając w kółko te same słowa: Spokój, spokój, spokój...

Poklepałam konia po szyi, gdy w końcu zmienił chód i na chwilę popuściłam mu wodze. Podjechałam do trenera, aby otrzymać informacje dotyczące następnego zadania, przeznaczonego na dzisiejszy trening. Podszedł do mnie z boku i położył na moim udzie rozrysowany przejazd. Po krótkim omówieniu, dał znak, że mogę zaczynać. Dałam Finesse sygnał do galopu, a chwilę później znalazłam się nad pierwszą przeszkodą. Nie minęło dużo czasu, a zakończyłam przejazd bez żadnej zrzutki. Zadowolona wróciłam na środek hali, czekając na komentarz Styles'a.

­- Musisz pamiętać o łydce, podczas lądowania. Masz tendencję do przesuwania jej za bardzo do tyłu, gdy chcesz zmienić nogę Finesse w galopie –powiedział surowym tonem i złapał za moja łydkę, przesuwając ją delikatnie do tyłu, chcąc mi pokazać, gdzie popełniam błąd. - Jeszcze jeden raz i masz wolne.

Przytaknęłam i ruszyłam

­- Tylko pod warunkiem, że przejazd będzie dobry! - usłyszałam, zanim zdążyłam najechać na pierwszą stacjonatę.

***

­- Weź jeszcze tą bransoletkę! - powiedziała Nicole, kręcąc mi włosy i patrząc jednocześnie w szkatułkę z biżuterią. Przyjechała do mnie od razu po moim treningu. Uznała, że to najlepsza okazja, aby przygotować mnie do zdjęcia w sukience, o które prosił Will. Nie miałam serca mu odmówić. Z resztą to był prezent od niego. A dla dziewczyny to dodatkowa atrakcja na nocowaniu. Uwielbiała takie pierdoły, jak stylizowanie włosów, malowanie, czy dobieranie dodatków. A z tego, co mi powiedziała wiem, że jestem jej ulubioną modelką.

Ustawiłam się przed lustrem, tak aby włosy opadały z przodu na moje ramiona. Wysunęłam jedna nogę bardziej do przodu, przez co była odsłonięta do ponad połowy uda. No dobra, była odsłonięta nieco wyżej, ale o Willa byłam spokojna, na 100% mu się nie spodobam. Ponad rok temu powiedział mi o swojej orientacji. Tym samym utwierdziłam się w przekonaniu, że przyjaciele geje są najlepsi na świecie.

Zrobiłam kilka zdjęć, po czym Nicole wybrała jedno, które powinnam wysłać. Tak też zrobiłam. Dodałam jeszcze podpis: Podoba Ci się, kocie?

Rzuciłam telefon na łóżko i poszłam się przebrać w dres i bluzkę na ramiączkach,w których miała w zwyczaju spać. Było już zresztą po dwudziestej trzeciej. Zmyłam cały makijaż, na co Nicole burknęła pod nosem niezadowolona. No tak, przecież zepsułam jej godzinną robotę.

Nagle do moich uszu dotarł dźwięk otrzymanego SMS-a. Złapałam telefon w dłonie, lecz jedyne co zobaczyłam do wiadomość od Harry'ego. Czego ten chuj chce ode mnie o jedenastej w nocy?

Styles: Nie lubię kotów, ale sukienka ładna.

­- Ja pierdole! - krzyknęłam, jednocześnie łapiąc się na głowę, nie wierząc w to, co zrobiłam. Naprawdę wysłałam to zdjęcie jemu!? Teraz na pewno jestem skończona.

­- Co jest? - zapytała Nicole, rozbawiona moim zachowaniem.

­- Pomyliłam numery! - krzyknęłam spanikowana. O czym ja myślałam, wysyłając to zdjęcie?

­- Nie wierzę w Ciebie – zaśmiała się, lecz po moim spojrzeniu chyba domyśliła się, że mnie absolutnie nie jest do śmiechu. - Do kogo więc trafiło twoje seksowne zdjęcie? - dodała, nie tracąc humoru.

­- Do Styles'a... - odparłam i zasłoniłam twarz dłońmi, czekając na wybuch śmiechu dziewczyny. Oczywiście doczekałam się go i to z finałem. Nicole na moment przestała wydawać z siebie jakikolwiek dźwięk. Spojrzałam na nią zdziwiona, a ona leżała na podłodze obok łóżka i trzymała się za brzuch. Na twarzy zrobiła się czerwona i chyba brakowało jej oddechu. Kończąc koncentrować swoją uwagę na niej, wzięłam do ręki telefon. Przecież musiałam to jakoś odkręcić.

Ja: Przepraszam! Zły numer

­- Uspokój się, przecież nie ma zapisanego twojego numeru, a na zdjęciu nie było dokładnie widać twojej twarzy – powiedziała Nicole, gdy już się opanowała.

­- Może masz rację – potwierdziłam, a emocje minimalnie ze mnie zeszły. Rzeczywiście: Styles nie miał mnie w swoich kontaktach.

Styles: Uznajmy, że się usprawiedliwiłaś, chociaż i tak obydwoje wiemy jaka jest prawda, Harvey.

Po tym jak kilka razy przeklęłam się w myślach, rzuciłam się na łóżko, a Nicole zabrała ode mnie komórkę, aby przeczytać wiadomość.

­- Teraz wpadłaś – stwierdziła.

­- No co ty nie powiesz?

Nie wiem jak ja się pokażę jutro na treningu. Facet na pewno mi tego nie odpuści. Jestem przekonana, że pisał tego SMS-a z tym głupkowatym uśmieszkiem.

­- Chcesz coś dopicia? Idę na dół – rzuciłam po kilku minutach, chcąc zmienić temat.

­- Chcę, pójdę z tobą – powiedziała i udałyśmy się do kuchni.

Podczas, gdy nalewałam nam wody do szklanek, Nicole usiadła na wyspie kuchennej i przeglądała coś na telefonie.

­- Jak myślisz – zaczęła. - Co by zrobił, gdybym też wysłała mu zdjęcie?

Przewróciłam oczami na jej pytanie.

­- Zapisałby je i dodał do odpowiedniego folderu – odparłam z poważną miną, kładąc napój przed przyjaciółką.

­- Jakie zdjęcie? -zapytał mój brat, wchodząc do pomieszczenia i opierając się oblat, przy którym stałam. Widząc, że dziewczyna chce się odezwać, posłałam jej mordercze spojrzenie.

­- No wiesz, ostatnio dużo osób wysyła do znajomych zdjęcia kotów. I tak dalej... - wzięłam głęboki oddech, gdy to usłyszałam. Definicja Nicole w jednym zdaniu.

­- Okey – odparł mój brat nieco zmieszany.

­- Chciałeś coś? - zapytałam, gdy chwilę przy nas stał i nie mogłyśmy dalej kontynuować rozmowy na temat pana Harolda.

­- Czy kochany brat nie może po prostu podejść do swojej małej siostrzyczki i najzwyczajniej... - przerwał, widząc nasz wzrok, którym wodziłyśmy to na niego, to na siebie nawzajem.

­- Nie. Powiedz prosto z mostu.

­- Nie dam rady was jutro zawieźć na trening. Wypadło mi coś ważnego. Wybacz, Sam.

Naprawdę się zdziwiłam. Odkąd pamiętam zawsze odkładał dosłownie każdą sprawę, abym miała transport. Teraz, kiedy o tym pomyślałam, to przyznam, że nie czuję się z tym dobrze. Oczywiście nie miałam do niego o to żalu. Miał swoje życie i nie wymagałam od niego bycia na każde moje skinienie.

­- Nie ma problemu, pojedziemy autobusem – zaproponowałam, ale Nicole chyba miała lepszy pomysł.

­- Nie, Sam. Załatwię nam podwózkę. Nie mam zamiaru tłuc się z dziesiątkami ludzi w ciasnym busie – powiedziała i wzdrygnęła się z obrzydzenia. Mogłam się tego po niej spodziewać.

­- Na pewno? - chciał się upewnić, a dziewczyna tylko przytaknęła.

­- W porządku. Już wam nie przeszkadzam – rzucił i odszedł, a my wróciłyśmy do mojego pokoju. Byłam bardzo ciekawa co miała na myśli Nicole, mówiąc, że załatwi nam transport. Z tego co wiem, to jej rodzice wyjechali służbowo do Nowego Yorku na kilka dni. Z tego też powodu mieszka teraz u mnie. Poszłam jeszcze na chwilę do łazienki, aby umyć zęby, a dziewczyna z tego co zauważyłam wybierała numer w telefonie. Posmarowałam jeszcze twarz moim ulubionym kremem i nałożyłam odżywkę na włosy, ponieważ nie były w zbyt dobrej kondycji, ze względu na codzienne mycie ich. W pokoju zastałam ją, kontynuującą rozmowę.

­- Mamy mały problem – poczekała moment. - Nie mamy jak dostać się na jutrzejszy trening.

Spojrzałam na zegarek. Chyba na dzisiejszy trening. Byłam w szoku, że ktoś odebrał telefon po północy w środku tygodnia. Grono znajomych Nicole zależało do zapracowanych osób, zresztą tak jak ona.

­- Mogłybyśmy zabrać się z panem? Słyszałam, że mieszka pan niedaleko.

Pan? Nie... Nie zrobiłaby mi tego.

­- Tak? Dziękujemy bardzo – odparła i popatrzyła na mnie z uśmiechem. - Ulica Backer Street 27. Dziękujemy, do widzenia. I przepraszam, że dzwonię tak późno.

Rozłączyła się i uniosła dłoń w triumfalnym geście.

­- Mamy to! Mamy być pod domem dziesięć minut przed szóstą.

­- U kogo ty to załatwiłaś?

Zamilkła i zacisnęła usta w wąską linię. Czyli jednak mi to zrobiła.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top