I
Wtulona głową w moją wielką białą poduszkę starałam się zagłuszyć nienawistny odgłos budzika, przyciskając ją do moich uszu. Nie sądziłam, że ulubiona piosenka potrafi tak denerwować. Ustawianie jej na alarm o piątej rano to jednak zły pomysł. Jedyny powód, dla którego jeszcze go nie rozwaliłam to fakt, iż jest to mój telefon. Sięgnęłam po niego zrezygnowana wiedząc, że i tak zaraz do mojego pokoju wparuje mój brat i wywlecze mnie z łóżka siłą. Tak wygląda mój każdy poranek od trzech lat. Teraz jednak reguły nieco się zmienią.
- W końcu księżniczka postanowiła zejść na śniadanie - zaśmiał się Ed, kiedy wtargnęłam do kuchni i otworzyłam lodówkę, wcześniej biorąc szybki prysznic i nakładając delikatny makijaż.
- Nie znudził Ci się ten tekst? - odparłam i nadal przyglądałam się produktom, zastanawiając się co zjeść na śniadanie.
- Jeszcze nie. Naleśniki na stole w salonie - rzekł i wskazał ręką talerz.
- Dziś jakieś święto? Nie pamiętam kiedy ostatnio zrobiłeś coś normalnego do jedzenia – prychnęłam i usiadłam, po czym nałożyłam sobie naleśnika na talerz i posmarowałam go dżemem truskawkowym.
- Stwierdziłem, że skoro zmienili Ci trenera to dziś zrobię wyjątek.
- Dziękuję, łaskawy panie – zaśmiałam się, a on zrobił to samo.
Ed był mi bliski. I to bardzo. Byłam mu niezmiernie wdzięczna za wszystko co dla mnie zrobił i co poświęcił, aby być teraz tutaj ze mną. Sama nie dałabym sobie rady, nawet gdybym bardzo chciała. Nasi rodzice mieszkają prawie dziewięć tysięcy kilometrów stąd. Zostali w Londynie, podczas kiedy ja w Ed mieszkamy w Los Angeles, ponieważ tutaj mam o wiele lepsze warunki do rozwijania swojej pasji, bez której nie wyobrażam sobie życia. Zawsze mi pomagał, wspierał mnie w tym co robię. I chyba właśnie za to kocham go najbardziej. Oczywiście bywają momenty, gdy kompletnie się nie dogadujemy i najchętniej obydwoje wyjechalibyśmy jak najdalej od siebie, ale wszyscy, którzy nas znają mogą potwierdzić, iż nie wytrzymalibyśmy bez siebie długo. Można powiedzieć, że Ed jest moim menagerem. Dba o moje posiłki (przez co jest strasznie wkurwiający), treningi, zawody i przede wszystkim to wszystko opłaca. Szczerze nigdy nie patrzyłam w jego rachunki, ponieważ zapewne moje oczy nie wytrzymałyby takiej ilości cyfr. Wydaje na mnie co prawda ponad dwa, a czasami nawet trzy razy więcej miesięcznie, niż na swój dom. Wie, jak bardzo mu dziękuję, więc staram pomagać jak tylko mogę, lecz on non stop powtarza, że to dla niego przyjemność patrzeć jak cieszę się z każdego kolejnego osiąganego sukcesu. Choć on chyba cieszy się z nich najbardziej.
- Zaraz się spóźnimy. Zbieraj się, Samantha – powiedział z ustami pełnymi naleśników, spoglądając na zegarek. W pośpiechu wpakował jeszcze jednego do buzi i zaczął szperać wśród różnych papierów, które miał na ławie pod telewizorem. Ja nawet nie dokończyłam mojej porcji, tylko szybko wróciłam do pokoju i ubrałam beżowe bryczesy i czarną koszulkę polo z długimi rękawami. Na stopy wsunęłam ciemne skarpety i kalosze, a na ramiona zarzuciłam jeszcze kamizelkę, ponieważ na dworze było jeszcze chłodno.
- Rusz się, młoda! - usłyszałam jego głos z dołu, więc pospiesznie zbiegłam po schodach, o mało się przy okazji nie zabijając. Zabrałam telefon z lady kuchennej i wpakowałam się na przednie siedzenie srebrnego Audi mojego brata. Ustawiłam radio na najwyższy poziom głośności i patrzyłam przed siebie, czekając cierpliwie, aż dojedziemy na miejsce.
Nicole: Za ile będziesz na miejscu!?
Ja: Za około 20 minut, właśnie wjeżdżam do lasku. Stało się coś?
Poza tym, że mój ulubiony i najlepszy na świecie trener dostał ofertę pracy w innym klubie i przeniósł się tam, nie mówiąc mi ani słowa...
Nicole: Przyjechał ten nowy trener!
Ja: I z tego powodu jesteś taka podekscytowana? Nie zastąpi nam Erica.
Nicole: Jak go zobaczysz to zmienisz zdanie.
Ja: Jak zwykle przesadzasz x.
Kochałam ją, przysięgam. Była moją najlepszą przyjaciółką, lecz miewała odpały, a niektóre z nich były naprawdę nie do zniesienia. Przez pół nocy wypłakiwałam sobie oczy, gdy dowiedziałam się od dyrektora klubu, że Eric odszedł, a ona jakby nie zdawała sobie z tego sprawy. Uwielbiałam go. Nikt przed startem nie potrafił nas tak podnieść na duchu, jak on. Mordercze treningi dzień w dzień z nim to była czysta przyjemność. Oczy tego starszego człowieka zarażały nas wszystkich nadzieją i dobrym humorem. Był niesamowitym człowiekiem. Nadal jest, ale okropnie zawiódł mnie swoją decyzją. Wiem, że lepsza praca niesie za sobą ogrom korzyści, lecz mógł chociaż poinformować nas o tym osobiście.
- To Nicole? - zapytał Ed, widząc jak od kilku minut wpatruję się w komórkę. Uśmiechnęłam się.
- Tak, napisała mi, że nowy trener jest już na miejscu.
- Stresujesz się?
- No coś ty!
W rzeczywistości bardzo się obawiałam. Nie wiedziałam na jego temat kompletnie nic. Źle się czułam. Bolał mnie brzuch, trzęsły mi się dłonie, a głos łamał się w gardle. Nie chcę, aby Ed to zauważył.
W końcu zatrzymał się przed bramą wjazdową, na której widniało szaro-czerwone logo. Zawsze mi się podobało. Wysiadłam z samochodu i pożegnałam się z bratem, informując go wcześniej o której ma mnie odebrać. Momentalnie zauważyłam wysoką blondynkę, biegnącą w moją stronę.
- W końcu jesteś! - krzyknęła i rzuciła mi się na ramiona. Zamknęłam ją w ciepłym uścisku, a chwilę później przyjaciółka ciągnęła mnie za sobą do szatni, gdzie zabrałyśmy szczotki, a Nicole dodatkowo cały sprzęt potrzebny do treningu. Nawet nie zaczynałam tematu nowego trenera, gdyż wiedziałam, że nic więcej niż mi napisała się od niej nie dowiem. Stwierdziłam, że wyczyszczę Finesse już teraz, aby móc zobaczyć jakie metody stosuje instruktor. Nicole miała jazdę dwie godziny wcześniej niż ja, więc będę wiedziała czego się spodziewać.
Idąc korytarzem zauważyłam nowego konia w boksie obok Finesse. Piękna skokowa klacz wyglądała bardzo dostojnie. Jej grzywa była lśniąca i starannie rozczesana, podobnie jak cały jej tułów. Na skrzyni obok wejścia leżała popielata derka, a na ziemi stał worek ze smakołykami.
- To koń Styles'a – rzuciła do mnie Nicole.
- Kogo?
- Tego trenera. Podobno wygrywał na niej zawody rangi narodowej.
- Nic o nim nie słyszałam – prychnęłam pod nosem, zastanawiając się czy te plotki rzeczywiście były zgodne z prawdą.
- Aha! I masz tutaj jego numer. Zapisz go – dodała i podała mi swoją komórkę z wyświetlonym kontaktem. Szybko go zapisałam i schowałam telefon do nerki, którą założyłam, będąc w szatni.
Klacz widząc mnie, nastawiła uszy w moim kierunku i wychyliła się lekko z krat boksu. Odstawiłam moją skrzynkę ze szczotkami i preparatami do pielęgnacji trzy kroki dalej i wystawiłam do niej dłoń. Powącha łają spokojnie, po czym wsunęła swój łeb pod moją rękę. Nicole zaśmiała się na to, a ja zaczęłam lekko jeździć palcami to jej białej strzałce.
- Widzę, że zapomniałem przypiąć kartki z napisem Nie dotykać – usłyszałam za sobą męski głos. Świetnie. Jeszcze nie zaczęłam treningu,a już podpadłam nowemu trenerowi. Szybko zabrałam rękę z pyska klaczy i odwróciłam się w stronę mężczyzny.
O kurwa...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top