Rozdział 11 Noc Duchów Z Przyjacielem
Kochani, zbliżamy się do końca opowiadania. Przed nami jeszcze tylko 2 rozdziały. Do następnego! :)
Październik nie był ulubionym miesiącem Harryʼego. Był deszczowy i przygnębiający. Tylko listopad był gorszy pod tym względem, ale biorąc pod uwagę, że w październiku zginęli rodzice Harryʼego, czyniło go to najmniej lubianym przez Gryfona miesiącem.
Harry wychodził wcześnie do pracy i wracał późno do domu, chcąc zająć się czymś, co odwróci go od przykrych myśli. A kiedy już zostawał w domu przez dłuższy czas, zwykle tylko snuł się po wszystkich pomieszczeniach, wracając wspomnieniami do tych miesięcy, w których było ciepło i przyjemnie nie tylko dzięki pogodzie.
Ron co kilka dni wpadał do niego z propozycją wyjścia na piwo, ale Harry zawsze odmawiał. Nie miał ochoty nigdzie wychodzić. Aż nadszedł ten dzień, w którym Ron wyciągnął ciężką artylerię.
— Stary, błagam cię. Jeśli znów wrócę do domu i powiem Mionie, że dałem ci się spławić, to w końcu obedrze mnie ze skóry. Albo zerwie zaręczyny. — Rudzielec patrzył na niego błagalnie. — Ostatnio już nawet zdjęła pierścionek!
Harry mimowolnie parsknął śmiechem.
— Ron, ona zawsze zdejmuje pierścionek, kiedy warzy eliksir pieprzowy — zauważył Harry. — I przy każdym innym eliksirze również. I kiedy gotuje — zaczął wymieniać brunet.
— Tak, ale wtedy zrobiła to celowo, żeby mnie przestraszyć! — stwierdził Ron, mocno gestykulując. — Daj spokój, wyświadcz mi przysługę.
Harry westchnął głęboko.
— No dobra. Ale za dwie godziny wracam do domu — zgodził się w końcu.
Wstał z kanapy, zarzucił na siebie kurtkę i wyszedł za rudzielcem. Może i dobrze, że dał mu się wyciągnąć z domu. Może jeśli wyjdzie między ludzi, poczuje się lepiej? Jednak godzinę później Harry wiedział już, że wyjście z domu nie pomaga w przypadku nieszczęśliwej miłości. Siedział z Ronem w pubie i smętnie popijał gorzki bursztynowy trunek. Weasley paplał, czasem trochę bez sensu, aby jakoś go rozweselić, ale Harry tylko sztucznie się uśmiechał.
— Harry — powiedział w pewnym momencie poważnie Weasley. — Słuchaj, to może okrutne, co powiem, ale może dobrze się stało. Wiesz, ostatecznie to Malfoy, nigdy go nie lubiliśmy i wiele razy wpakował nas w kłopoty. Pamiętasz, jak udawał dementora, żeby cię przestraszyć? — zapytał Ron z wyraźną urazą w głosie, ale Harry tylko parsknął śmiechem, w końcu. — Okay, miałem nadzieję, że to cię wkurzy, nie rozbawi — mruknął rudzielec.
— Ale to w końcu było zabawne — stwierdził Harry, wspominając swój trzeci rok w Hogwarcie i przerażenie w oczach Draco, kiedy patronus Harryʼego zaczął galopować w jego stronę.
— No dobra, a pomietasz, jak chciał się z tobą pojedynkować, a potem nie przyszedł?
— Tak — powiedział z szerokim uśmiechem Harry. Ron westchnął ciężko.
— I jak powiedział Snapeʼowi, że widział twoją głowę w Hogsmeade? — zapytał jeszcze zrezygnowany.
Harry roześmiał się w głos. Cóż, to była ich historia. Z perspektywy czasu to wszystko było zabawne. Harry westchnął z nostalgią.
— Pamiętam też, jak pierwszy raz mnie pocałował — powiedział cichym głosem Harry. — I jak...
— Stary, proszę cię — przerwał mu Ron. — Oszczędź mi szczegółów.
Harry uśmiechnął się lekko, ale po wcześniejszym rozbawieniu nie było już śladu.
— Malfoy jest kretynem, jeśli cię nie chce — stwierdził Ron.
— Nieprawda — odparł szybko Harry. — Nie można kogoś zmusić do miłości. Draco po prostu mnie nie kocha. I nie można go za to winić.
Harry chciał w to wierzyć. I właściwie wierzył. Ale i tak czuł się nieszczęśliwy. Skończył swoje piwo i wrócił do domu. Ron nie namawiał go na kolejny kufel, wiedząc, że wyciągnięcie bruneta z domu i tak było już postępem.
Dni robiły się coraz chłodniejsze, a na kalendarzu nieubłaganie zbliżał się ten dzień, jedyny w roku, który Harry zawsze spędzał samotnie, odkąd udało im się ostatecznie pokonać Voldemorta. To była jego tradycja i sposób na oddanie czci swoim rodzicom. Wybierał się wtedy do Doliny Godryka.
Najpierw zatrzymywał się przy zniszczonym domu. Przez pierwsze trzy lata wchodził do środka w poszukiwaniu pamiątek, jakichś śladów po rodzicach i tym krótkim czasie, który spędzili razem. Ale już nie było czego szukać. W środku zostały same gruzy i stare zniszczone meble oraz mnóstwo kurzu osiadającego tu przez lata. Teraz tylko zatrzymywał się na chwilę i patrzył na rozwalający się budynek, myśląc o tym, jak wyglądałoby jego życie, gdyby Voldemort nie istniał. Potem poszedł dalej wzdłuż ulicy, aż dotarł do małego cmentarza. Przeszedł przez zardzewiałą furtkę, która zaskrzypiała żałośnie, kiedy ją uchylił. Nie zamknął jej z powrotem, dźwięk był wystarczająco okropny za pierwszym razem. Poszedł znajomą ścieżką, aż dotarł do nagrobka Lily i Jamesa Potterów. Wyczarował kwiaty tym samym zaklęciem, którego użyła Hermiona, gdy byli tu oboje po raz pierwszy. Następnie usiadł na wąskiej ławeczce.
Co roku przychodził tu i prowadził monolog w myślach, opowiadając w ten sposób rodzicom, co wydarzyło się u niego w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy. Co miał powiedzieć teraz? Wydarzyło się wiele. Harry się zakochał. Szczerze i głęboko. Czy rodzice zaakceptowaliby to, gdyby żyli? Czy jego ojciec wściekłby się i powiedział, że nie chce mieć do czynienia z odmieńcem? Nie, to nie byli Dursleyowie. Rodzice na pewno zaakceptowaliby to, że jest gejem. Ale czy zaakceptowaliby związek z Malfoyem? Co za różnica...? Przecież i tak nie są razem. Czy zwierzałby się im ze swoich rozterek miłosnych? Pewnie mama wszystko by od niego wyciągnęła, podczas gdy tata cały czas stroiłby sobie żarty. Harry uśmiechnął się czule na wyobrażenie tej sceny.
Nawet się nie obejrzał, kiedy słońce zaczęło chować się za horyzontem. Całe szczęście, że dzisiaj pogoda dopisała. W zeszłym roku lał deszcz i Harry tak bardzo przemarzł, że skończył z przeziębieniem. Dziś było nawet przyjemnie.
Spojrzał jeszcze na nazwiska rodziców wyryte na nagrobku i już miał się zbierać do powrotu, kiedy poczuł, że ktoś siada obok niego. Szybko przekręcił głowę, spodziewając się kogoś nieznanego i aż dech mu zaparło w piersi. Na początku pomyślał, że to wyobraźnia płata mu figle. Wziął drżący oddech i zamrugał kilka razy, spodziewając się, że za chwilę wszystko wróci do normy, ale nic się nie zmieniło.
— Draco? — powiedział cicho Harry, jakby na próbę, czy blondyn mu odpowie. — Co tu robisz?
Ślizgon popatrzył na niego smutno i czule jednocześnie.
— Ja... — zaczął niepewnie Draco. — Widziałem Wooda w restauracji z jakimś facetem i pomyślałem, że może przyda ci się towarzystwo — wyjaśnił szybko. — Swoją drogą Wood to straszny dupek. Harry, przysięgam, to wyglądało, jakby byli na randce.
Harry popatrzył na niego zdziwiony, nie rozumiejąc nic z tego, co powiedział.
— Okay — powiedział bardzo wolno Harry. — Co ma do tego Oliver?
— No... Powinien być z Tobą, szczególnie dzisiaj. Przecież jesteście razem, a on na boku flirtuje z innymi...
— Nie jesteśmy razem — przerwał mu stanowczo Harry. — Dlaczego w ogóle tak myślałeś? — zapytał nieco poirytowany. Zaczynał mieć poważne podejrzenia, że Oliver jednak roznosi płotki o ich rzekomym związku.
— Przecież... Przecież jesteś w nim zakochany.
Harry wybałuszył oczy. Czy to możliwe, że Draco ktoś wymazał pamięć? Spojrzał na niego z niepokojem, jakby jego wygląd i postawa mogły coś powiedzieć, ale Draco wyglądał tak jak zawsze. Miał tylko trochę podkrążone oczy.
— Draco, pamiętasz naszą ostatnią rozmowę, prawda? U mnie w domu, kiedy powiedziałem ci, co czuję? — zapytał ostrożnie Harry.
— No tak. Powiedziałeś mi wtedy, że zakochałeś się w Woodzie. — Draco wzruszył ramionami, jakby nie rozumiał, o co chodzi Harryʼemu. Przecież już to przerabiali.
— Nie jestem w nim zakochany i nigdy nie byłem — powiedział powoli Harry, żeby do Draco dotarło każde słowo.
— Ale, Harry, widziałem was.
— Nas?
— Byliście w restauracji i trzymaliście się za ręce.
Harry szybko próbował przeszukać pamięć. Pamiętał dzień, w którym był z Oliverem w restauracji, ale wcale nie trzymali się wtedy za ręce. Właściwie Harry szybko wyszedł zirytiwany jego zachowaniem. No tak! Był moment, kiedy chłopak złapał na chwilę jego rękę. Że też Draco musiał zobaczyć akurat to.
— To nie tak — powiedział szybko Harry. — To znaczy wiem, że z boku mogło to wyglądać jednoznacznie, ale przysięgam, że byłem pewien, że wychodzę z nim na piwo. Myślałem, że po prostu chce się spotkać i pogadać, ale on miał inne plany. Ja... Cóż, on chciał się ze mną spotykać, ale powiedziałem mu, że czuję coś do kogoś innego i wyszedłem. — Harry popatrzył smutno na Draco, chcąc przekazać mu całym sobą, że jest z nim całkowicie szczery. — Proszę, uwierz mi — wyszeptał Harry.
— Wierzę ci — zapewnił od razu Draco. — Ale w kim się właściwie zakochałeś, skoro nie w nim?
Harry przez chwilę milczał. Nigdy nie sądził, że Draco mógł go źle zrozumieć tamtego dnia. Pamiętał, jak bardzo cierpiał, kiedy Draco wtedy wyszedł. Czy teraz też odejdzie? Może... Może zgodzi się, żeby zostali Przyjaciółmi? Musi mu zależeć na Harrym, skoro tu dzisiaj przyszedł.
— Harry?
— W tobie. Zakochałem się w tobie — powiedział dobitnie Harry, żeby nie pozostało pomiędzy nimi więcej niedomówień.
— We mnie? — zapytał Draco, jakby to nie do końca do niego dotarło.
— W tobie — powtórzył Harry. — sądziłem, że to oczywiste.
— Och...
Przez chwilę siedzieli w ciszy. Harry czuł, że Draco musi to przetrawić. Cieszył się, że jeszcze nie odszedł. To był raczej dobry znak. Ale czy będzie w stanie przyjaźnić się z Harrym, wiedząc o jego uczuciach?
— Mówiłeś wtedy, że nie chcesz, żeby ze mną było jak z Ginny. Co miałeś dokładnie na myśli? — zapytał cicho Draco.
— Ja... Draco, posłuchaj, naprawdę zależy mi na naszej przyjaźni. Nie chcę, żebyś myślał, że będę oczekiwał, że odezajemnisz moje uczucia i przysięgam, że nie będę niczego wymuszał i nie będę ci się narzucał. Tylko nie zrywaj naszej przyjaźni. Ona naprawdę wiele dla mnie znaczy.
Draco milczał. Co jakiś czas nabierał tylko głęboko powietrza, jakby brakowało mu tchu. Patrzył w jeden punkt tuż nad nagrobkiem Lily i Jamesa i wyglądał, jakby się mocno nad czymś zastanawiał. Harry był ciekawy, co dzieje się teraz w jego głowie. Czy Draco zastanawia się nad utrzymaniem ich przyjaźni? A może związał się z kimś w ciągu ostatnich dwóch miesięcy i zastanawia się, jak powiedzieć o tym Harryʼemu i go nie zranić? A może w ogóle ma gdzieś Harryʼego i myśli, co chciałbym zjeść na kolację? O czymkolwiek myślał, to raczej nie była żadna z tych rzeczy.
— Przepraszam za wszystkie złe rzeczy, które powiedziałem kiedyś o twoich rodzicach — powiedział nagle. — Nie zasłużyli na to. Ty nie zasłużyłeś — wyszeptał ostatnie zdanie i ścisnął lekko dłoń Harryʼego, chcąc pokazać mu w ten sposób, że przeprosiny były szczere.
— Nie musisz mnie przepraszać... — zaczął delikatnie Harry, ale Draco mu przerwał.
— Muszę — powiedział mocnym głosem. — Powinienem przepraszać cię codziennie za każdą złośliwość i...
— Draco — tym razem to Harry mu przerwał. — Nie byłem ci dłużny, wiesz. — Uśmiechnął się do niego.
Popatrzyli na siebie i roześmiali się radośnie w tym samym czasie. Potem zgodnie uznali, że najwyższa pora wracać, zaczynało się już robić ciemno. Wyszli z cmentarza, zamykając za sobą furtkę z głośnym trzaskiem. Poszli w dół ulicy, zmierzając do miejsca, w którym mogli się deportować.
— Wiem, że to dla ciebie słaba okazja, ale może miałbyś ochotę na drinka czy coś? — zapytał nagle Draco.
— Mam w domu jeszcze końcówkę tej drogiej Whisky od ciebie — odparł z uśmiechem Harry i odetchnął z ulgą.
Draco nie powiedział tego wprost, ale wyglądało na to, że tym razem nie zniknie z życia Harryʼego. Teleportowali się razem do ogrodu przy Grimmauld Place i Harry siłą powstrzymywał się od reakcji, kiedy Draco na kilka sekund objął go w pasie. Jego zapach był obezwładniający, ale Harry na szczęście zapanował nad sobą. Nie mógł sobie pozwolić, aby Draco poczuł się przy nim niekomfortowo. Nie mógł sobie pozwolić na nic, co mogłoby źle wpłynąć na ich przyjaźń. To było wszystko, co miał.
Przeszedł z ogrodu do domu, a Draco podążył za nim. Rozebrali się z kurtek i usiedli na kanapie. Harry machnięciem różdżki przywołał do połowy wypełnioną butelkę whisky i dwie szklanki.
Tęsknił za tym. Tęsknił za wieczorami z Draco, kiedy siedzieli razem i pili. Tęsknił za wspólnymi wyjściami na miasto. Tęsknił za rozmową.
Tęsknił za Draco.
— Więc... Słyszałem, że pracujesz nad jakimś nowym projektem z Hermioną? — zaczął Harry, chcąc przerwać ciszę, kiedy obaj mieli już drinki w rękach.
Draco popatrzył na niego, a na ustach błąkał mu się złośliwy uśmieszek.
— Ja pracuję. Granger tylko plącze się pod nogami. Jedyne, co zrobiła, to ułożyła plan lekcji — zakpił blondyn, ale Harry słyszał w jego tonie rozbawienie. Najwyraźniej współpraca z Hermioną mu odpowiadała.
— No dobrze, więc jak ci idzie?
Draco zastanowił się chwilę, zanim odpowiedział.
— Właściwie dobrze. Chociaż Francuzi są dosyć oporni na kompromisy.
— To znaczy? — dopytywał Harry.
— Chodzi o kwestie rozliczeniowe. U nas za nauczanie i funkcjonowanie szkoły płaci Ministerstwo. We Francji jest czesne. Więc Francuzi wymyślili, że mamy opłacić czesne za naszych uczniów, którzy pojadą do Francji, a jednocześnie zapewnić bezpłatne nauczanie gościom z Francji. Więc końcowo płacimy podwójnie.
— Chyba się nie zgodziłeś?
— Masz mnie za idiotę? — zapytał z wyrzutem Draco. — Zaproponowałem im, że możemy zapłacić za własnych uczniów, pod warunkiem, że Francuzi zapłacą za swoich u nas. Nie byli zbyt zadowoleni — dodał po chwili Draco.
Rozmowa toczyła się swobodnie i nawet nie wiedzieli, kiedy wypili cały alkohol. Harry był zaskoczony tym, że nadal czuł się tak dobrze przy Draco. Spodziewał się pewnego skrępowania i dużej dozy ostrożności, ale pomiędzy nimi było tak, jakby ostatnie dwa miesiące w ogóle nie miały miejsca. Jakby ostatni raz widzieli się wczoraj. Potrafili rozmawiać i żartować ze sobą tak jak kiedyś. Harry bardzo się z tego cieszył. To dawało mu połowiczne spełnienie. Nie mógł mieć Draco w pełni, ale mógł być obecny w jego życiu, być przyjacielem. Mógł go widywać. Mógł go pocieszać, jeśli zajdzie taka potrzeba. Mógł mu pomagać w trudnych chwilach.
— Chcesz zostać na noc? — zapytał Harry, mając świadomość, że późna pora i krążący we krwi alkohol nie są odpowiednimi towarzyszami w drodze do domu. Właśnie wybiła północ i Harry najchętniej sam już położyłby się spać.
— Tak, jasne — odpowiedział bez namysłu Draco.
— Przygotuję ci pokój — powiedział Harry, zbierając się do wstania z kanapy. Draco zatrzymał go, łapiąc za przedramię.
— Daj spokój. Spaliśmy razem tyle razy, że dzisiaj też możemy.
Harry popatrzył na blondyna, jakby próbował go prześwietlić. Po chwili stwierdził, że to było do przewidzenia.
— Nadal się boisz, że będę miał koszmar? — zapytał cicho.
Draco nie odpowiedział. Westchnął głęboko, a potem zadał swoje pytanie.
— Miałeś jakiś? Odkąd... — zawiesił głos.
Harry widział po nim, że w głębi odczuwa wyrzuty sumienia. Przez cały ten czas myślał, że Harry jest z Oliverem i że każdej nocy ma obok siebie kogoś, kto pomoże mu wybudzić się z koszmaru. Teraz Draco dowiedział się, że przez ostatnie dwa miesiące Harry był sam.
— Nie — odpowiedział szybko Harry, chociaż nie było to zgodne z prawdą. Miał koszmar dwa razy. Nie chciał jednak, żeby Draco obwiniał się z tego powodu.
Ślizgon odetchnął z ulgą.
— Nie musisz ze mną zostawać tylko z powodu moich snów — powiedział Harry, starając się brzmieć naturalnie.
— Nie zostaję tylko z powodu twoich snów — zapewnił blondyn.
— Och, więc jest coś jeszcze? — zapytał z uśmiechem Harry, spodziewając się żartu w stylu Draco.
— Oczywiście. — Draco nachylił się lekko w jego stronę. — Lubię się do ciebie przytulać — powiedział cicho zadziornym głosem, a potem puścił mu oczko.
Harry przez chwilę wstrzymał powietrze, ale szybko się otrząsnął.
— Nie rób tego — powiedział. W jego zachowaniu dało się odczuć lekkie zdenerwowanie.
— Czego? — zapytał Draco, patrząc na niego dziwnie.
— Nie mów takich rzeczy.
— Dlaczego?
— Bo... Mam ochotę cię pocałować — wyszeptał Harry, czując, że jego policzki palą.
Właściwie mógł się spodziewać, że prędzej czy później wydarzy się coś, co będzie dla nich w jakiś sposób krępujące. Sypiali ze sobą naprawdę często i byli w tym dosyć swobodni. Teraz dziwne było pilnowanie się, aby nie wypowiedzieć i nie zrobić czegoś, co może wprawić ich w zaklopotanie i, przede wszystkim, co może spowodować, że Harry straci kontrolę.
— Zrób to — powiedział nagle Draco.
Harry zamarł. Na początku sądził, że po prostu się przesłyszał. Ale Draco patrzył na niego tak intensywnie, jakby oczekiwał na jego ruch. Przecież to niemożliwe. Draco nie mógł tego chcieć. Co z ich przyjaźnią?
— No dalej — ponaglił go Draco i Harry już wiedział, że wcale niczego sobie nie wyobraził.
— Draco, to chyba nie jest... — zaczął, ale nie dane mu było skończyć.
Draco nachylił się w jego stronę i przywarł wargami do jego ust. Nie zrobił nic wielkiego. To był zwykły suchy pocałunek. Pocałunek, od którego krew Harryʼego zaczęła wrzeć. Nie trwało to długo. Draco chwilę później oderwał się od jego ust i spojrzał mu prosto w oczy.
Harry był oszołomiony. Ta niewielka pieszczota wystarczyła, aby przestał myśleć. Zanim Draco zdążył wrócić na swoje miejsce, Harry objął jego twarz dłońmi i przyciągnął z powrotem, inicjując kolejny pocałunek. Tym razem żaden z nich się nie hamował. Pocałunek był mokry, pełen potrzeby i pożądania. Żaden z nich nie wiedział, kiedy zaczęli się rozbierać, ani jak udało im się dotrzeć do sypialni, praktycznie nie odrywając od siebie ust.
To było jak sen. Merlinie, jak bardzo Harry tego pragnął. Draco dotykał go tak czule. Pieścił jego ciało z pełnym zaangażowaniem. Kreślił ścieżki ustami i dłońmi. I patrzył na niego tak intensywnie. Harry mógłby przysiąc, że widzi w tych oczach miłość, chociaż wiedział, że tylko sobie to wyobraża. Ale chciał to czuć. Choć przez chwilę chciał mieć poczucie, że Draco jest z nim i naprawdę się z nim kocha. Nawet jeśli w rzeczywistości był to dla niego zwyczajny seks dla rozładowania napięcia. Teraz, w tym momencie, świat Harryʼego skurczył się do tej jednej osoby. Do tych cudownych srebrnych oczu, w których wyobrażał sobie zobaczyć odbicie swoich uczuć.
Kiedy obaj doszli, jęcząc głośno w swoje usta, Harryʼego ogarnęła przemożna senność. Zwinął się obok Draco, przytulając się do jego boku na pół świadomy. Draco oplótł go ramieniem i przykrył ich kołdrą.
— Będziesz tu rano? — zapytał jeszcze sennie.
— Oczywiście — odpowiedział cicho Draco.
— To dobrze. Tęskniłem za tobą.
— Ja za tobą też — odpowiedział po chwili Draco, ale Harry już tego nie usłyszał.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top