-17-
Gdy chłopaki wrócili, Cal przeniósł mnie do salonu i usadowił mnie na swoich kolanach. Wtuliłam się w jego tors, moje nogi leżały sobie grzecznie u Lucasa na kolanach. Wcześniej zjadłam obiad, więc teraz czekałam aż Mike przyniesie mi żelki. Zamiast niego zrobiła to moja mama, a potem znów pojechała do dziadków. Tyle że tym razem do niedzieli tam będzie. Do 17 siedziałam sobie na kolanach przyjaciela, oglądając z tymi bałwanami jakiś dziwny serial . Tyle że to szczęście zajadania się słodyczami przerwał Ashton.
-Jak się czują moje skarby ?
-Od kiedy jesteś homo ? - Ashton zmierzył wzrokiem Cala
-Co tak tryska z ciebie szczęście ?
-Czyżby coś innego wreszcie wytrysło z ciebie - zaśmiał się Luke
-Ha ha ha bardzo śmieszne, załatwiłem nam koncert!
-Coś ty nie żartuj!
-Niedziela, w naszej ulubionej pizzerii. I darmowa pizza. Jak się spodoba to będziemy tam częstszymi gośćmi .
-Gratulacje! Do garażu marsz, na próbę.
-Bez ciebie nie idziemy - zaprotestował mój brat
-Poradzę sobie
-Jesteś pewna ?
-Tak, tylko nogi odmawiają posłuszeństwa a fajnie by było siedzieć u siebie. Tam mam wszystko.
-Zaniosę cię
-Dzięki Calumek a i o 18 czyli za niedługo przyjdzie Sam z Char.
O 18 do domu wpadli przyjaciele, oczywiście się nie zorientowałam bo wszędzie było słychać tylko instrumenty. Sam rozsiadł się obok mnie na łóżku, a Charlie na fotelu. Chwilę gadaliśmy o ostatnich wydarzeniach.
-Co chciałaś nam powiedzieć ?
-No właśnie jestem ciekaw
-No bo..- zaczęła się jąkać
-Podoba ci się mój brat ?
-Skąd ty to ?
-Oj głupia Charlotte to widać
-Widzisz nawet Sam się skapnął
-Co ja ma teraz zrobić, wiesz jaki jest twój brat
-Chodzi ci o to że Mike jest szarmancką świnią który"pociesza" laleczki Asha jak je żuci, a potem sam to robi ? Ta wiem jaki jest, ale znam go też z innej strony. Troskliwego, wesołego nadopiekuńczego brata któremu czasem brakuje stałego związku. To widać, jak spędza się z nim tyle czasu co ja.
-Powiedz mu to
-Łatwo ci mówić Sam
-No to go uwiedź
-Ej gadamy o moim bracie!
I nagle do pokoju ni stąd ni z ową t wpadł Michael. A my ucichliśmy.
-Obgadywaliście mnie czy co że się tak gapicie ?
-My ? Głupoty gadasz stary
-Po co przyszedłeś braciszku ?
-Chciałem sprawdzić czy wszystko dobrze, jest już późno. A i mama dzwoniła jak będzie potrzeba nie musisz do końca tygodnia chodzić do szkoły.
-Okey, a pomożesz mi później no wiesz ?
-Czyli nogi nadal nie współpracują
-Nie do końca
-Dobra ja idę, zabiorę się z Ashtonem
-To się pośpiesz bo miał odwieść jeszcze chłopaków
-Cześć
-Pa Sami, a Charlotte chciała z tobą pogadać
-To w takim razie Charlie choć do kuchni
I tak zniknęli za drzwiami, po 30 minutach wrócił. Pomógł mi dotrzeć do łazienki, gdy skończyłam się kąpać i przebierać odniósł mnie do łóżka. Posiedzieliśmy jeszcze trochę razem, ale w końcu poszedł spać. Ja zaczęłam bawić się telefonem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top