Sedes #3
Opuszkami palców dotknęła zdjęcia. Z lekkim uśmiechem zatraca się we wspomnieniach. Myślami powraca do dnia, po którym już nic nie było takie samo. Czas został na zawsze zatrzymany. Ma wrażenie jakby to wszystko działo się wczoraj.
~*~
Grudniowa znajomość, grudzień 2018
Es pov.
Było zimne, grudniowe popołudnie. Jak każdego dnia tak i tego poszłam do schroniska. Kocham zwierzęta i tym bardziej nie mogłam patrzeć na to jak są porzucane przez ludzi w schronisku. Byłam tam stałą opiekunką od trzynastego roku życia. Ten dzień nie różnił się niczym od innych. Podeszłam do klatek, w których byli trzymani podopieczni. Spokojnie wykonywałam swoje obowiązki. Nagle ze sporym impetem wbiegł mężczyzna. Wymamrotał coś pod nosem, ale nie bardzo przywiązałam do tego wagę. Pamiętam jednak, że zaśmiał się cicho. Wyglądał jakby przed czymś uciekał. Był niski, lekko umięśniony. Nic więcej nie mogłam o nim powiedzieć, bo miał na sobie kaptur. Uśmiechnęłam się do niego lekko. Nie było to jednak nic znaczącego.
— Cześć! — Powiedziałam radośnie posyłając delikatny uśmiech. Z charakteru zawsze byłam wygadana i uwielbiałam poznawać nowe osoby.
— Dzień dobry. — Odpowiedział po chwili łapiąc oddech.
— Jesteś zainteresowany adopcją? — Było to typowe pytanie, jakie zadawałam. Czasem zdarzali się ludzie, którzy po prostu chcą pomóc. Spotkałam już sporo ludzi o różnym podejściu.
—Teoretycznie tak. — Jego głos był dość melodyjny i wydaje mi się jakbym gdzieś już go słyszała. Niestety jednak nic mi nie zaświeciło w głowie.
— Masz dobre serce. Ludzie częściej oddają tu zwierzęta niż je biorą. — Szczerze stwierdziłam. Ciekawiło mnie jego dziwne zachowanie. Kurczowo trzymał swój kaptur jakby zależało mu na tym, aby ją ukryć.
— Wiem. Nie raz tu byłem. — Odpowiedział spokojnie.
— Doprawdy? — Uniosłam brew nie dowierzając. — Często tu bywam i chyba nigdy cię nie spotkałam. Jak masz na imię? — Miałam wrażenie, że coś kręci. Fakt faktem nie przychodziłam tu codziennie, ale bywałam tu na tyle często, aby chociaż raz spotkać typa. Zwłaszcza takiego, który się tak osobliwie zachowuje.
— Liam. — Odpowiedział po chwili namysłu.
— Dziwne, nie kojarzę... No trudno ja jestem Esmeralda. — Miałam nadzieję, że chociaż po imieniu rozpoznam go. Niestety żadne światełko się nie zapaliło. Z szerokim uśmiechem podałam mu dłoń w ramach powitania. Mężczyzna lekko ją uścisnął i wciąż pilnował, aby kaptur zakrywał jego twarz. — Liam wszystko w porządku? — Zapytam z lekkim niepokojem. To nie jest normalne, aby ktoś tak się ukrywał. On mi tylko przytaknął.
— Nie lubię mojej twarzy. — Stwierdził. Przyznam się, że z trudem powstrzymałam się od śmiechu. To było najgłupsze i najbardziej absurdalne stwierdzenie, jakie usłyszałam.
W dalszej części naszej rozmowy zapytał mnie o moich ulubionych wykonawców. Powiedziałam wtedy, że uwielbiam rytmy latynoskie typu Shakira, ale też rap Eminema. Liam natomiast był zwolennikiem muzyki One Direction i Shawna Mendesa. Do dziś dnia cholernie mi głupio za to, że z lekka wyśmiałam jego gust twierdząc, że jest dość babski. Tyle dobrego, że zrobiłam to kulturalnie. Mężczyzna na swoją obronę przytoczył informację, że na początku Ed Sheeran miał więcej fanów niż fanek. Po tym się zmył. Powiedział, że Ed Sheeran gra koncert w okolicy i musi tam być. Cóż, nigdy nie przywiązywałam większej wagi do tego muzyka. Kiedy mieszkałam w Stanach moje najlepsze przyjaciółki zasypywały mnie informacjami na jego temat. Mogłam zabłyszczeć przynajmniej tym, że wiem jak nazywa się jego fandom - Sheerio. W taki też sposób go pożegnałam.
Ciągle myślałam o koncercie i tym tajemniczym chłopaku, który krył się za kapturem. Kiedy skończyła się moja zmiana, a ja spokojnie wracałam do bloku, w którym mieściło się moje mieszkanie usłyszałam znajomy głos. To był Shawn Mendes. Śpiewał jakąś swoją piosenkę. Stwierdziłam, że pójdę tam, aby posłuchać dobrej muzyki. Na miejscu był tłum ludzi śpiewający razem z Kanadyjczykiem. Przystanęłam i cichutko nuciłam razem z nim. Po chłopaku wyszedł inny mężczyzna. Był od niego dużo niższy i starszy. To najpopularniejszy rudzielec na Ziemi - Ed Sheeran. Śpiewał czysto, a w każdą piosenkę wczuwał się. Muszę przyznać, że dopiero po usłyszeniu go na żywo przekonał mnie do siebie. Do tej pory nie był dla mnie bardzo wybitny. Od tamtego momentu mój światopogląd uległ zmianie i teraz to on króluje u mnie na szczycie listy przebojów. Zastanawiało mnie tylko jedno. Mógłby być to tylko przypadek, ale Sheeran miał identyczne spodnie jak Liam, z którym wcześniej rozmawiałam. Stwierdziłam jednak, że to zwykły przypadek.
~*~
Upadek w parku
Po koncercie spokojnie wracałam parkiem do mieszkania. Chodnik znajdujący się w nim był cały oblodzony. Starałam się spokojnie iść, aby nie obić sobie tyłka. Niestety los nie zamierzał mnie oszczędzać i poślizgnęłam się. Nie upadłam jednak. Ktoś mnie złapał, a raczej to ja wpadłam w jego ramiona.
— Wszystko w porządku?— Zapytał spokojnie, lekko się uśmiechając.
— Uff... Dziękuję! — Uśmiechnęłam się nerwowo i przytrzymałam się jego barku.
— Nie ma sprawy. — Odparł wciąż z tym samym uśmiechem.
Kiedy próbowałam sama ustać miałam okazję, aby zobaczyć jego twarz. Zamarłam gdy rozpoznałam go. To był Ed Sheeran we własnej osobie. Będąc w totalnym szoku nie wiedziałam, co robić. Nasze twarze były blisko siebie. Zdecydowanie za blisko. Jedyne, co było relatywne w tym momencie to odsunięcie się. Zrobiłam to tak gwałtownie, że o mało co się nie wywróciłam. Muzyk jednak wciąż mnie trzymał, przypuszczam, że po to abym się nie wywróciła.
— Przepraszam Ed, ale to dziwna dla mnie sytuacja... Jeszcze raz dzięki za ratunek. — W tamtym momencie jedyne czego chciałam to szybko odejść. Pierwszy raz poczułam coś takiego. Normalnie zachowałabym się inaczej i uznała to za coś zabawnego. Tym razem byłam wręcz... Speszona? Tak, to dobre określenie. Chciałam się wyrwać z jego ramion i iść w stronę bloku. Niestety poczułam, że ktoś mnie blokuje. — Dziękuję Ed, możesz już puścić.
— Przepraszam, zamyśliłem się. Nie ma sprawy. To... Dobrej nocy. — Na pożegnanie posłał mi swój uśmiech i spokojnie zaczął iść w nieznanym mi kierunku.
— Miło było cię spotkać. — Powiedziałam trochę pewniej, ale wciąż byłam w szoku tym, co wydarzyło się raptem przed chwilą.
— Wzajemnie. — Powiedział na odchodne. Mimo, że w pierwszym planie miałam szybko pójść w swoją stronę to na chwilę przystanęłam. Przyglądnęła się mu i dostrzegłam, że ma na sobie ten sam strój co Liam. A więc Ed i Liam to ta sama osoba!
— Ed! — Zawołałam jakby odruchowo.
— Tak? — Odwrócił się spokojnie.
— Liam, jak chcesz to zapraszam do schroniska. Widać, że masz dobrą rękę do zwierząt. No i możemy się jeszcze spotkać. — Zarumieniłam się na to ostatnie zdanie. Nie wiem dlaczego to powiedziałam. To było jakby poza moją kontrolą.
— Jasne. — Zaśmiał się uroczo, albo śmiał się z mojej propozycji. W końcu kim był on a kim ja. W sumie to po dzień dzisiejszy się to nie zmieniło. Nadal to on błyszczy, a ja stoję za nim w cieniu, ciesząc się jego sukcesami. — A co do spotkania to odezwę się do ciebie jak tylko znajdę czas. — Powiedział poważnie z uśmiechem. Nie mogłam uwierzyć w to że tak po prostu się zgodził.
— Więc jak coś to wiesz gdzie mnie szukać. — Odszedł i wywrócił się na lodzie, cicho mruknął coś niezadowolony. Natychmiast do niego podeszłam.
— Coś ten lód nie jest dla nas łaskawy, co? — Zaśmiałam się z lekka nerwowo, po czym podałam mu dłoń aby pomóc mu wstać.
— Najwyraźniej... Jeszcze mi kontuzji brakowało... — Przyjął moją pomoc. — Dziękuję...
— Nie ma za co! Chyba spłaciłam dług wdzięczności? — Zaśmiałam się nawiązując do sytuacji.
— Najwyraźniej. Dwa do jednego. — Zaśmiał się cicho. Faktycznie on zrobił to dwa razy... Mam faktycznie krótką pamięć. — A teraz przepraszam cię, muszę iść. Stu... to znaczy mój menadżer chce mnie jutro ustrzelić nowym krążkiem.
— Nie będę cię już zatrzymywać. Szerokiej, bezpieczniej i do celu. — Uśmiechnęłam się i pomachałam mu.
— Do zobaczenia. — Posłał mi uśmiech na pożegnanie, lekko utykał. Ja ruszyłam do mieszkania.
Na miejscu tradycyjnie zastałam moją matkę zajętą swoim partnerem. Od kiedy przeprowadziłyśmy się do Londynu nasze relacje maksymalnie się ochłodziły. Pomimo tego, że mój ojciec jako wojskowy bywał mało kiedy w domu to zawsze ciągnęło mnie do niego. Fascynowała mnie jego praca i po dziś dzień mam do niego wielki szacunek. Narażał siebie na niebezpieczeństwo, aby bronić kraju, który kochał. Pomimo swojego wykończenia nigdy nie pokazywał tego. Zawsze był uśmiechnięty i miał siłę na zabawę ze mną. Niestety pewnego dnia dostałyśmy wiadomość o tym, że mój kochany ojciec zginął w konflikcie zbrojnym. Jako dwunastoletnia dziewczynka doznałam tak wielkiego szoku, że przez pierwsze dwa tygodnie nie było ze mną kontaktu. Zamknęłam się na wszystko i wszystkich. Cały mój świat się zawalił. Wtedy też moja mama podjęła decyzję o wyprowadzce ze słonecznego Los Angeles do deszczowego i ponurego Londynu. Na miejscu poznała faceta dzięki, któremu bardzo szybko oswoiła się ze stratą męża. Czasami mam wrażenie, że tylko ja za nim tak naprawdę tęsknię. Nowy partner matki nie jest zły, ale ja go nie lubię z definicji. Nie twierdzę, że moja mama do końca życia powinna być sama, ale nawet żałoby nie odczekała, a już zaczęła się z nim spotykać. Po czterech latach ciągle płakałam w nocy kurczowo trzymając poduszkę. Chciałabym porozmawiać z nią jak córka z matką. Opowiedzieć jej co się wydarzyło dzisiejszego dnia. Niestety mało co ją obchodzę tylko kariera i związek.
Bez słowa weszłam do mieszkania, ściągnęłam kurtkę i buty po czym poszłam do siebie. Zastanawiałam się czy to co się stało w parku zdarzyło się rzeczywiście. Być może to mi za bardzo zaszalała wyobraźnia po koncercie. Spędziłam trochę czasu na pogłębianiu wiadomości o rudowłosym. Okazało się, że to jeden z najbogatszych solowych artystów. Na koncie miał 3 płyty i kilka EP-ek. Z informacji prywatnych dowiedziałam się, że ma żonę. Poślubił szkolną miłość. Jak słodko! W sumie wydawał się być takim romantykiem, więc ta opcja jak najbardziej do niego pasowała.
~~~~~~~~~~~~~~~
Kochani! Kolejny rozdział będzie z perspektywy Eda. Czytajcie i komentujcie! Ed jest dla mnie wyzwaniem, jego odczucia. Mam nadzieję, że podołam temu i nie zabijesz mnie NekoMlekoKiss
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top