Rozdział 5

Przez około 5 godzin moja mama oraz mama Huntera rozmawiały bez przerwy. Dzięki temu Hunter został u nas właśnie przez taki czas. Stwierdzam że to najlepiej spędzone godziny w moim życiu.

Leżałam na hamaku w ogrodzie. Hunter, jego mama i jego bracia już dawno poszli.
Przeglądałam social media jednocześnie słuchając ulubionej piosenki - IDFC - blackbear.
Kiedy tak naprawdę posprawdzałam już wszystkie aplikacje, zablokowałam telefon i położyłam go w hamaku obok mojej nogi. Popatrzyłam się na ulicę. Nasz płot był wystarczająco niski aby leżąc na hamaku można było widzieć kawałek ulicy i ludzi przechodzących przy nim. Akurat szedł mój sąsiad - pan Lime. Przypatrzyłam się mu dokładnie. I znów wróciło to, co kiedyś. Znów odgłosy które słyszałam jeszcze sekundę temu zlały się w jedność. Znów usłyszałam moje bicie serca oraz jakiś głos.

- Jezu. Muszę powiedzieć państwu Powell aby lepiej przystrzygli ten płot. Jest jakiś nierówny. Ahh.

Potem już nie wiem coś się działo

---
Obudziłam się w jakiejś sali. Szpital. Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam w tym budynku. Chyba tylko kiedy się urodziłam. Dobra. Nevermind.
Popatrzyłam się wokół siebie.
Kable... kable, jakieś urządzenie co pika, fotel, szafka, zegar, szklane drzwi, stolik, telefon... O telefon.
Odblokowałam go i włączyłam dane komórkowe. Mój telefon stał się jednym wielkim wibratorem (hehe :) )
Popatrzyłam na datę... 2 października. Z tego co pamiętam to siedząc w ogrodzie był... 30 września? Coś takiego. Przeleżałam z 3 dni.. super..
Popatrzyłam na ekran telefonu. Weszłam na wiadomości.

Sophie 💙:
Czemu nie ma cię w szkole?

Haloo

Zoey odpisz

Proszę

Ejj..

Pogadamy w szkole!

-
Potem weszłam na wiadomości od Huntera.
-

Hunter:
Hejka

Zoey..

Odpisz

Proszę

Dlaczego nie ma cię w szkole?

Omijasz mnie?

Zoey...

--
Odłożyłam telefon. Pogadam z nimi kiedy wrócę do domu.
Nagle do mojego pokoju weszła pielęgniarka. Zaczęła się pytać jak się czuję, czy wszystko ok i takie tam. Powiedziała mi, że możliwe że jeszcze dziś mnie wypiszą. Chociaż tyle.

Kiedy tak leżałam w końcu do pokoju weszła moja mama. Jej... (ten sarkazm).

- Jak się czujesz? - zapytała.
- No.. w porządku.
- To dobrze... ktoś do ciebie przyszedł - powiedziała. Pierw pomyślałam że to Hunter lub Sophie. Mama wstała a do pokoju weszła dziewczyna o farbowanych blond włosach, z dużą ilością tapety oraz ubrana była w różowy top i czarne spodnie z dziurami. Kojarzyłam ją ze szkoły. To ta jedna z tych plastików, które stoją w grupie. Podajrze miała na imię Mackenzie.

- Hejka - powiedziała ze sztucznym uśmieszkiem.
- Hejka?
- Przyszłam ci tylko powiedzieć, że od teraz to ja jestem z Hunterem. - powiedziała z uśmiechem.
- Że co proszę? - krzyknęłam.
- To co słyszysz.
- Czy ciebie za przeproszeniem, pojebało? - zapytałam bardzo poważnie - przecież jeszcze 3 dni temu ze sobą w ogóle nie gadaliście!
- Ale byłaś w szpitalu i no.. pozmieniało się - zaśmiała się. Gdybym nie była podpięta to miliona kabelków to naprawdę uderzyłabym ją. Popatrzyłam na nią ze złością, a ta odwróciła się na pięcie i wyszła. Masakra. Jak tylko wrócę do domu to zadzwonie do wszystkich po kolei.

--

Leżałam. Jednak nie w szpitalu a u siebie w domu. Właśnie poprosiłam o spotkanie Huntera. Muszę wiedzieć czy tak BARBIE kłamała czy nie.
Wstałam, poszłam do przedpokoju, ubrałam buty i wyszłam. Zobaczyłam jak chłopak stoi przy płocie. Podeszłam bliżej.

- Hej - powidziałam oschle.
- Jejku Hej! Jak się czujesz? Już wszystko ok? Martwiłem się..
- Taa. Wszystko ok - powiedziałam nadal poważnie.
- Co ci? Czy coś się stało?
- Kiedy byłam w szpitalu przyszła do mnie Mackenzie.
- Mackenzie? Kto to?
- Nie znasz jej?
- Nie kojarzę imienia. Ale co to ma wspólnego ze mną?
- Bo przyszła i powiedziała, że kiedy ja byłam nieprzytomna to ty i ona flirtowaliście ze sobą! - krzyknęłam ze łzami w oczach.
- Co?! Nigdy w życiu!
- Nie wiem.. - otarłam łzę.
- Ale ja wiem. Nigdy bym ciebie nie zdradził!
- Słuchaj.. znamy się kilka dni... ja nie wiem czy takie wyznawanie miłości po tak krótkiej znajomości jest możliwe...
- A znasz może tekst Miłość od pierwszego wejrzenia? - zapytał.
- No tak.. chyba każdy go zna.
- No to już chyba nic nie muszę więcej mówić - powiedział z uśmiechem po czym mnie przytulił. Odwzajemiłam uścisk. Staliśmy tak dobre kilka minut.

****

Hejaaa

Idziecie jak burza! Już ponad 100 wyświetleń. Mega się ciesze! Super mnie motywujecie dlatego rozdziały są codziennie 💕 jakoś dzięki wam chce mi się pisać!

Ps Jeśli kiedykolwiek nie będzie rozdziału na 2 dzień to znaczy że miałam coś ważniejszego lub po prostu nie miałam pomysłu!

💗💗

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top