Rozdział 10
PS ^TAK WIEM SUPER TEN GIF XDD
SAMA ZROBIŁAM (jak chcecie to mogę robić takie gify i potem wstawiać nad rozdziałami)
Do Radio Disney Music Awards zostało jeszcze dużo czasu więc postanowiłam dać Hunterowi zaproszenie kiedy nasza sytuacja będzie o wiele lepsza niż teraz. Wiem, że to nie jakoś jego wielka wina no ale jednak...
Wzięłam telefon do ręki. Zaczęłam myśleć o mojej "sławie". Jak już myślałam wcześniej, stanie się popularnym przez czytanie w myślach nie jest jakoś zbytnio fair. Inni się męczą a ja co? Nic nie robie tylko jestem.
Włączyłam przeglądarkę i zaczęłam sprawdzać jakie są popularne apki przez które można stać się sławnym..
Vine?... nie.. YouTube?... niee... Instagram.. nie lepiej nie... musical.ly.. ni.. TAK! To jest to! Hunter na tym nagrywa więc to nie może być aż takie trudne... chyba.
Weszłam na google play i ściągnęłam aplikację. Stworzyłam konto i szybko zaczęłam obserwować kilka osób które najbardziej mi się spodobały.
(#chamskareklama - Zapraszam do zaobserowania mnie na musical.ly - konto: supitzwijka . Możecie w komentarzach pisać wasze nazwy. Chętnie zobaczę!)
Zobaczyłam kilka filmików.
Postanowiłam że nagram taki filmik kiedy Hunter już wróci do domu. Musi mi pomóc bo niczego tu nie ogarniam.
Jakoś śmieszne to jest trochę, że przez taką aplikację można stać się sławnym.
Leżałam sobie w swoim pokoju. Z tego co wiem to Hunter wyszedł już ze szpitala. Niby fajnie ale nie będę do niego teraz dzwoniła.
Wzięłam telefon do ręki. Weszłam na email na który dawno nie wchodziłam i zobaczyłam milion powiadomień z bloga. Jak ja mogłam o nim zapomnieć?
Zapomniałam o moim kiedyś ukochanym blogu. Weszłam na niego.
Widać, że moi "fani" znaleźli mój stary blog bo mam mega dużo nowych czytelników. Postanowiłam zamieścić na nim jakiś wpis. Zaczęłam w nim przepraszać czytelników o tak długa nieobecność i wrzuciłam jakieś swoje zdjęcie aby wpis nie był jakiś nudny.
Kiedy już go wstawiłam liczba widzących go masakrycznie wzrastała co chwile. Pojawiły się komentarze, które były dość miłe. Oczywiście pojawiły się jakieś hejty ale zaraz znikały pod garścią nowych, miłych komentarzy. To było niesamowite! Chyba jednak znów zacznę wstawiać wpisy na blogu. Teraz mam nowe możliwości i więcej ubrań, w których mogłabym się pokazać.
---
Wtorek.
Postanowiłam iść do szkoły. Co będę robiła w domu...
Szłam powoli w jej stronę.
Kiedy już doszłam, podbiegła do mnie Sophie. Nie wiem czego chce. Dawno nie gadałyśmy. Nie uważam jej już za moją przyjaciółkę.
- Hejka! - powiedziała głośno.
- Heej?
- Co tam?
- A no ok. Co chciałaś? - zapytałam.
- A bo słyszałam że jedziesz na RDMA i...
- I?
- Może zabrałabyś mnie ze sobą? - zapytała. Ja wybuchnęłam śmiechem. Wszyscy zaczęli się dziwnie patrzeć.
- Z czego się śmiejesz? - uniosła lekko prawą brew.
- Serio? - powiedziałam nadal lekko się śmiejąc.
- Co?
- Pierw mnie olewasz, idziesz do Mack a teraz kiedy wiesz że jadę gdzieś gdzie będą sławne osoby i kamery to nagle przyłazisz i prosisz mnie o coś takiego. Myślałam, że jesteś inna. - zaczęłam iść pod klasę. Po chwili odwróciłam się.
- O i jeszcze jedno. Nie przychodź do mnie najlepiej w ogóle.
Potem zaczęłam iść czując dumę.
---
Lekcje minęły mi dość szybko.
Wyszłam ze szkoły. Pomyślałam, że i tak nie mam co robić więc zadzwoniłam do Davida. Jezu tyle się działo że nie miałam czasu dla swojego przyjaciela. Masakra. Przeczekałam kilka sekund i w końcu ktoś odebrał.
- Halo? - zapytałam.
- O hejka Zoey!
- No hej. Jezu przepraszam, że tak długo nie gadaliśmy.
- Nie no nic nie szkodzi. Wiem, że stałaś się dość sławna więc rozumiem to.
- Dziękuję że mi wybaczyłeś.
- A właśnie. A ty jedziesz na RDMA?
- Tak. A czemu pytasz?
- Słuchaj. Mieszkam przecież w Los Angeles! A to się tutaj odbywa!
- Jezu. Całkiem zapomniałam! Możemy się spotkać!
- No.. ale jest problem. Ty jesteś sławna, a ja nie. Nie mam nawet wejściówki ani nic...
- Coś się wymyśli! Przecież mogę cię zabrać ze sobą. Pójdziemy razem. Znaczy ty, ja i Hunter.
- O jezu jezu! Poznam Huntera Rowlanda! - zaczął się cieszyć.
- Jezu spokojnie - zaczęłam się śmiać.
- Cicho. Ty to masz codziennie - powiedział z foszkiem.
- Dobra. Zgadamy się jeszcze. Ja kończę pa.
- Paa.
Byłam mega ucieszona. W końcu spotkam swojego internetowego przyjaciela! Nie mogłam w to jakoś uwierzyć.
Jedyne co mnie niepokoi to fakt, że wszystko tak szybko się dzieje.
To na pewno doprowadzi do jakiegoś nieszczęścia...
*****
Chciałam wam baaaardzo podziękować za ponad 500 wyświetleń pod tym ff i 700 pod ff o Maxie Raganie.
Ogólnie mam bardzo ciekawy pomysł na dalsze losy bohaterów... w pewnym momencie na pewno mnie zabijecie xdd
Mack wiele namiesza.. (mały spojler)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top