Rozdział 36

Lucille's POV

Jest ciemno. Nic nie widzę. Idę przed siebie, ale nigdzie mnie to nie prowadzi...niekończąca się ciemność. Nagle, plop. Nadepnęłam na coś i opadłam na kolana. Przycisnęłam dłonie do lepkiego podłoża by uchronić się przed upadkiem na twarz. Nie ma tu nikogo oprócz mnie i przerażającego uczucia pełzającego się po moim ciele. Mój oddech grzęźnie w gardle. Co to jest? Gdzie ja jestem? Spytałam siebie. Po skórze przeszły mnie dreszcze. Robiłam się nerwowa coraz bardziej. Nagle, słyszę jakiś cichy dźwięk, ale nie mogę odgadnąć co to. Dźwięk przybiera po chwili na sile i przeobraża się w głos. Na początku nie mogę odgadnąć słów, jednak to kontynuuje mówić. Rozglądam się. Po pomoc. Po cokolwiek. Wtedy, głosy są coraz głośniejsze.

To wszystko twoja wina. To ty zrujnowałaś jego życie. Wynoś się z jego życia. On cię nie potrzebuje. Nie zasługujesz na niego.

Zaczynam panikować. Co się dzieje? Nie, mówię. Nie. Głos jednak dalej ciągnie. Nigdy nie będzie z tobą szczęśliwy. Odejdź, dziwaku. Głos zrobił się groźniejszy. On cię nienawidzi! On zawsze będzie cię nienawidzić! Wtedy, ujrzałam jasność przeciskającą się powoli przez ciemność. Zmrużyłam oczy i zasłoniłam twarz ramieniem. Bałam się tego, co może się wydarzyć. Robiło się coraz jaśniej. Głos robił się coraz cichszy, ale mogłam usłyszeć ostatnie słowa, które wypowiedział... Ethan cię nienawidzi. Jasność wypełniła cały pokój, a ja... a ja się obudziłam.

Otworzyłam oczy wypuszczając powietrze z ust. Szybko usiadłam. Poranne słońce padało na mnie, przechodząc przez cały pokój. Coś poruszyło się obok mnie. Spojrzałam w dół by zobaczyć Ethana...Oh, No tak. Pomyślałam. Oboje uciekliśmy z domów i skończyliśmy w pokoju hotelowym. Westchnęłam. Wszystko zadziało się tak szybko, a on śpi spokojnie. Wróciłam myślami znów do mojego snu...te głosy. Czy miały rację? Czy naprawdę zrujnowałam jego życie. Potrząsnęłam głową pozbywając się tych myśli i skupiłam się znowu na Ethanie. Ułożyłam się obok i zgarnęłam kosmyk włosów z jego twarzy. Wpatrywałam się w jego idealne rysy. Jego usta, które mogłam całować cały dzień. Czy wciąż jestem we śnie, który może zaraz zniknąć? Nigdy nie wyobrażałam sobie spania w ramionach Ethana i budzenia się obok tak przystojnego człowieka, raptem kilka miesięcy temu. Teraz, oboje uciekaliśmy.

Przejechałam delikatnie palcami po jego wargach. Poruszył się. Odsunęłam dłoń zaskoczona. Zamruczał, otwierając powoli oczy i uśmiechnął się.

- Mm, hej piękna.

- Przepraszam, obudziłam cię? - powiedziałam z nerwowym uśmiechem. Pokręcił głową.

- Wcale nie - powiedział łapiąc moją dłoń i ucałował ją lekko.

- Śniłem o tobie i chciałem zobaczyć ciebie w rzeczywistości - kontynuował. Zarumieniłam się - A ty? Spałaś dobrze?

Pomyślałam znowu o moim śnie. Ethan definitywnie w nim był, ale to nie był miły sen, bardziej koszmar. Nie mogłam mu o tym powiedzieć.

Po prostu Kiwnęłam głową. Uśmiechnął się, po czym wstał.

Spojrzałam na telefon by dowiedzieć się która jest godzina. Było około 7 rano. Miałam miliony nieodebranych połączeń i nagrań głosowych od mojej mamy.

- Więc co powinniśmy dzisiaj zrobić? - spytał Ethan.

Oplótł mnie swoimi ramionami układając głowę w zagłębiu mej szyi.

Cały czas wpatrywałam się w swój telefon.

- Może, może...

- Hm? - podsunął się bliżej.

- Powinniśmy wrócić - powiedziałam nerwowo. Ethan się odsunął.

- Chcesz wrócić? - spytał.

Odwróciłam się do niego przodem by spojrzeć mu w oczy.

- Nie wiem... to znaczy, wciąż mamy szkołę, a ja nadal nie jestem pewna co my do końca robimy. Nie mamy planu... i... - powiedziałam wszystko na jednym wdechu.

- Hej, Hej! - złapał mnie uspokajająco za ramię - Wiem. Wiem, że nie mamy planu, ale jesteśmy tu teraz, prawda? Więc zróbmy cokolwiek. Omińmy jeden dzień w szkole. Po prostu cieszmy się tym, że jesteśmy razem, bez żadnego planu. Przez jeden dzień, pozwól mi być z tobą bez czyjegokolwiek oceniania. Czy to nie ty mówiłaś, że jeszcze nie chcesz wracać do domu?

Spojrzałam w jego oczy. Pomimo tego co powiedział, to widziałam, że po prostu się martwił. Trzymał się mocno za naszą dwójkę. Nie chciał żebym ja się martwiła, ale jedyne co robiłam to się martwiłam. Nie mogłam zostawić go samego. Poddałam się i Kiwnęłam głową.

- Nadal nie chcę.

- Więc, zróbmy dziś coś szalonego w miejscu gdzie nikt nas nie zna i nikt nie będzie nas oceniał, hm? - uśmiechnął się.

- Zróbmy to - Przytaknęłam z uśmiechem.

Wstaliśmy by wziąć razem prysznic po czym zjechaliśmy na dół do małej hotelowej restauracji by zjeść śniadanie. Ethan zamówił bekon, jajka oraz naleśniki, a ja zamówiłam to co polecał szef kuchni. Po wszystkim, poszliśmy do pobliskiego miasteczka w którym odbywał się jakiś festiwal by trochę się rozluźnić i pograć. Chodziliśmy sobie dookoła gdy zauważyłam stoisko z biżuterią. Podbiegłam do niej i zaczęłam przymierzać niektóre bransoletki. Wszystkie były naprawdę śliczne. Sprawdziłam cenę, nie było mowy żebym jakąś kupiła. Nie mogłam wydać pieniędzy które mieliśmy na biżuterię. Załamana odłożyłam bransoletki na ich miejsce i złapałam Ethana za rękę.

- Chodźmy! - powiedziałam.

- Nie chciałaś przypadkiem bransoletki?

Pokręciłam głową.

- Nie, lepiej nie marnujmy pieniędzy. Wciąż musimy coś zjeść - Zaśmiałam się cicho. Jednak Ethan puścił moją dłoń i odwrócił się do stoiska.

- Ile za tą bransoletkę?

- $22 dolary - powiedziała pani sprzedająca.

- Wezmę ją - Wypalił sięgając do kieszeni po portfel.

W szoku, próbowałam go zatrzymać.

- Ethan, to za dużo - powiedziałam próbując odciągnąć go za ramię by nie wręczał pieniędzy, ale był zbyt silny. Moja siła jest bezużyteczna. Ethan zapłacił i wziął bransoletkę.

- Daj mi swój nadgarstek - powiedział.

- Ethan...

Zignorował mnie i wziął moją rękę w swoją.

- Choć raz, chcesz podarować ci coś jak normalny chłopak, okej? Zazwyczaj dawałem ci łzy...ale choć raz, chcę dać coś, co będzie pasowało do mojej pięknej dziewczyny - powiedział, po czym zapiął bransoletkę na moim nadgarstku.

Wpatrywałam się w niego rozczulona. Poprawił ją i musnął ustami wierzch mej dłoni.

- Idealnie do ciebie pasuje... - powiedział. Przesunęłam palcami po biżuterii wpatrując się w nią, podniosłam po chwili wzrok na Ethana z uśmiechem. Nagle, usłyszeliśmy jak ktoś chrząka. Spojrzeliśmy na sprzedawczynię.

- Proszę... - podała coś Ethanowi. Gdy sięgnął po to coś, zauważyliśmy, że była to również bransoletka. Była to męska wersji mojej biżuterii.

- Jest to para do bransoletki, którą ma twoja dziewczyna. Zachowaj to...za darmo - rzekła.

Spojrzeliśmy po sobie zdziwieni i w szoku, odwróciliśmy się do sprzedawczyni zakłopotani, dlaczego nam ją dała.

- Minęło już sporo czasu odkąd ostatni raz widziałam tak zakochaną parę. Widzę, że on cię kocha... bardzo mocno. Ona kocha ciebie tak samo - powiedziała do każdego z nas. Uśmiechnęliśmy się do siebie.

- Dziękuję - powiedzieliśmy w tym samym czasie.
Gdy zdaliśmy sobie z tego sprawę, zaczęliśmy się śmiać. Tym razem to ja umieściłam bransoletkę na jego nadgarstku, po czym Splotłam razem nasze palce. Podziękowaliśmy sprzedawczyni i odeszliśmy.

- A teraz, zróbmy coś naprawdę szalonego... - powiedział Ethan z tym swoim chytrym uśmieszkiem.

- Co? - spytałam ciekawa.

- Chodź! - pociągnął mnie w stronę drogiej restauracji.

- Ethan. To za drogo, nie możemy sobie na to pozwolić - powiedziałam zmartwiona.

- A kto powiedział, że my płacimy? - wyszczerzył się.

- Że co? - nie wiedziałam o co mu chodzi.

Kiwnął głową w stronę napisu na tabliczce, Przyjęcie ślubne Joe'a i Lisy.

Otworzyłam szeroko usta w szoku.

- Nie pójdziemy...

- Nie słyszałaś wcześniej o polowaniu na druhny, prawda? - poszerzył uśmiech.

- Nie jesteśmy nawet ubrani na ślub! - Zaśmiałam się nerwowo.

Spojrzał na nasze stroje. Miałam na sobie luźną koszulkę, spódniczkę i trampki. On, miał na sobie zapinaną koszulę z krótkim rękawkiem, jeansy oraz buty Nikea.

- Myślę, że wyglądamy genialnie! - spojrzał na mnie.

Pokręciłam głową na nie, niemniej jednak, poszłam za nim do restauracji na imprezę.

Na początku, ludzie patrzyli się na nas dziwnie, ale pózniej przestało ich to obchodzić bo na sali było zbyt dużo ludzi.

Dostaliśmy raz pytanie, kim jesteśmy dla pary młodej, ale pózniej, gdy tylko ludzie nas widzieli, mówili "teraźniejsze dzieciaki ubierają się tak teraz na śluby".

Poszliśmy po szampana, coś do jedzenia i skończyliśmy na tańczeniu na parkiecie. Przez kilka szczęśliwych godzin. Nie mogłam powstrzymać się cały czas od szerokiego uśmiechu. To było coś, czego nigdy bym sobie nie wyobraziła w życiu. Tylko Ethan mógł mnie namówić to zrobienia czegoś tak szalonego i bycia przy tym szczęśliwym.

Gdy tańczyliśmy wolnego wsród innych gości, Ethan pochylił się nad moich uchem i szepnął - Panna Młoda musi czuć się dzisiaj beznadziejnie.

- Niby dlaczego?

- Bo ty tu jesteś...

Przytuliłam się do niego znowu z chichotem.

- I?

- Cóż, jesteś najpiękniejszą dziewczyną. Kto przejmie się Panną Młodą, skoro jest tu Królowa?

Zachichotałam cicho, a on uśmiechnął się szeroko.

- Moja królowa... - szepnął mi na ucho gdy Wtuliłam się w niego mocniej.

- Nie wierzę, że to robimy! - roześmiałam się.

- Uwierz w to, piękna! - powiedział Ethan. Złączył po chwili nasze usta w słodkim pocałunku - Dlaczego nie pójdziemy sami delektować się naszym miesiącem miodowym? - uśmiechnął się łobuzersko.

Pokiwałam głową z uśmiechem. Ethan znów mnie pocałował i wyszliśmy z imprezy wracając do naszego hotelu.

W windzie, Ethan przygryzł płatek mojego ucha, a dłoń umieścił na mej piersi ściskając ją.

- Ethan...jesteśmy w miejscu publicznym - szepnęłam z cichym śmiechem.

- Nie mogę czekać, a poza tym, nikogo tu nie ma oprócz nas - zaśmiał się gardłowo. Odwrócił mnie do siebie przodem biorąc moją twarz w dłonie. Pocałował mnie mocno, zaczynając od ust, przeszedł do policzków oraz szyi. Złapał mnie za pośladki i przyciągnął do siebie unosząc nieco, przez co owinęłam go nogami w pasie. Gdy dotarliśmy na nasze piętro, opuściliśmy windę kierując się w stronę pokoju, a po drodze zasypywaliśmy siebie gorącymi pocałunkami. Pewnie ludzie po drodze na nas dziwnie patrzyli, ale mieliśmy to gdzieś. Wtargnęliśmy do pokoju, Ethan przycisnął mnie do ściany całując moją szyję i stopniowo schodził w stronę obojczyka. Ściągnął mą koszulkę oraz spódniczkę, a jego usta zostawiały gorące ślady między piersiami aż dotarł do pępka. Odwrócił mnie tyłem do siebie, przez co stykałam się piersiami z chłodną ścianą, a on całował moje pośladki przygryzając je lekko. Przymknęłam oczy napawając się tym uczuciem. Jego palące pocałunki przechodziły teraz przez mój kręgosłup aż do karku. Rozpiął mój stanik odrzucając go na bok, jego dłonie złapały moje piersi, a palcami ściskał sutki drażniąc je. Poznawał każdą część mojego ciała na nowo. Czułam, że się palę. Odwróciłam się do niego by spojrzeć mu w twarz, jednak jego usta zassały jedną pierś. Ssał i podgryzał najpierw jedną, pózniej drugą. Włożył dłoń w majteczki i sprawnie wsunął we mnie palce. Bawił się moim czułym punktem. Powoli, jego usta schodziły coraz niżej. Wyciągnął ze mnie palce przytrzymując mnie za biodra. Zębami powoli zsunął ze mnie majteczki patrząc mi przy tym w oczy. Jego usta po chwili wylądowały na mej kobiecości. Wsunęłam palce w jego włosy ciągnąc za nie, a z moich ust wydostał się jęk.

Pociągnął mnie w stronę łóżka i ułożył na nim na plecach. Rozpiął swoją koszulę oraz spodnie. Ściągnął z siebie bokserki z łobuzerskim uśmieszkiem. Wiedziałam czego chciał. Usiadłam podsuwając się do niego ustami obcałowując jego mięśnie na brzuchu. Schodziłam coraz niżej aż dotarłam do jego członka. Jednak Ethan pchnął mnie po chwili, tak, że znowu leżałam. Sięgnął po kondoma, który znajdował się na szafce i nałożył go na swojego penisa. Spojrzał mi w oczy zgarniając kilka kosmyków z twarzy.

- Kocham Cię - szepnął. Przygryzłam wargę z delikatnym uśmiechem. Złapałam go za policzki przyciągając do siebie.

- Ja Ciebie też kocham - odpowiedziałam szeptem. Pocałował mnie po czym wszedł we mnie powoli. Zacisnęłam się na nim mocno wbijając paznokcie w jego plecy. Uniósł moją nogę owijając się nią w pasie i zaczął się we mnie poruszać. Całował mnie gdy nasze ruchy idealnie ze sobą współgrały. Liczył się teraz tylko ten moment. On we mnie, nic więcej. Nigdy nie sądziłam, że pokocham go ta bardzo, ale kocham i nie sądzę bym mogła przestać. Ethan opadł na mnie gdy oboje doznaliśmy spełnienia. Składałam delikatne pocałunki na jego mięśniach tuląc się do niego mocno. Zamknęliśmy oczy i pozwoliliśmy by sen przejął nad nami władzę.

Ethan's POV

Lucille usnęła po naszym intensywnym seksie. Postanowiłem, że zadzwonię do swojej mamy by poinformować ją, że nic z nami nie jest i nie umarliśmy. Wyszedłem przed pokój by nie obudzić Lucille. Było późno więc nie zdziwiło mnie, że tak długo nie odbierała, ale w końcu podniosła słuchawkę.

- Halo? - spytała z chrypką.

- Hej mamo, tu Ethan!

- Ethan! - wykrzyczała.

- Tak...

- Gdzie się podziewałeś? Wszystko dobrze? Z Lucille też dobrze? - jej głos zrobił się cichszy aż do szeptu.

- Tak mamo, nic nam nie jest.

- O Boże, Ethan. Twój ojciec jest wściekły. Nie możesz tak z nim się skłócić, a pózniej tak po prostu wychodzić z Lucille.

- Wiem, wiem mamo. Przepraszam. J-ja... puściły mi nerwy. Kocham Lucille, mamo. Naprawdę kocham...i kiedy tata powiedział to przy niej.

- Wiem skarbie. Widzę jak bardzo ją kochasz, ale...

- Po prostu potrzebowałem z nią trochę czasu przed tym jak ojciec będzie chciał znów coś zrobić. Wrócimy jutro...

- Oh Ethan. Zmieniła cię, na lepsze, ale to nie skończy się dobrze nawet, jak będę cię wspierać...

- Wiem, nie chciałem, ale tak się stało...

- Ale najważniejsze jest to, że nic wam nie jest... strasznie się balam bo wyszedłeś bez niczego.

- Nie umrę, mamo.

- Ha, ale i tak się martwi. Naprawdę dorastasz... i pokazałeś to sprzeciwiając się tacie.

Zaśmiałem się pod nosem. Zapadła chwila ciszy.

- Cóż, powinienem wrócić za nim Lucille się obudzi i zauważy, że mnie nie ma. Pewnie zobaczymy się jutro.

- Okej, trzyma cię za słowo. Lepiej żebym cię jutro zobaczyła - powiedziała z westchnięciem.

- Dobranoc.

- Dobranoc - rozłączyłem się biorąc głęboki wdech.

(W tym samym czasie gdy Ethan rozmawiał przez telefon)

Lucille's POV

Poczułam jak Ethan opuszcza łóżko w środku nocy. Usłyszałam też zatrzaskiwanie drzwi...gdzie poszedł? Otworzyłam oczy by zobaczyć, że nie ma go w łóżku. Miałam szansę by w końcu odczytać wiadomości od mamy, bez jego nadzoru. Wstrzymałam się cały dzień tylko dlatego, że się martwił... no i dlatego, że było cudownie. Naprawdę potrzebowałam trochę czasu z dala od szkoły i rodziców.

Wszystkie teksty od mamy były od niej mówiące "przepraszam" i że się przeraźliwie martwi. Czułam się okropnie, wiedziałam, że zasługuje chociażby na jedną wiadomość.

Hej mamo. Przepraszam za poprzedni wieczór. Nic mi nie jest. Nie martw się. Wrócę jutro - od córki, której mam nadzieję wybaczysz.

Wysłałam wiadomość. Wpatrywałam się w telefon gdy usłyszałam otwieranie drzwi. Szybko odłożyłam telefon na szafkę nocną i zakryłam się kołdrą. Poczułam Ethana wracającego do łóżka. Usłyszałam też jak ciężko wzdycha. Wsunął się również pod kołdrę przytulając mnie do siebie. Podsunęłam się do niego bliżej...

Ethan's i Lucille's POV

Jutro powrót do rzeczywistości...przepraszam, Ethan.

Jutro powrót do rzeczywistości...przepraszam, Lucille.

_______________________________

Do końca książki zostało 6 rozdziałów! 😭😱

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top