Rozdział 33 [2/2]

Wtorek

Chowałam rzeczy do szafki gdy podszedł do mnie Ethan. Wziął mnie z zaskoczenia i mogłam poczuć ludzi gapiących się na nas w tym momencie. Odwróciłam się do Ethana, który miał uśmiech przyczepiony do ust.

- Mówiłem ci, żebyś nie była zbyt zaskoczona, nie prawda?

Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że miałam uchylone usta.

- Co ty robisz?

- To co obiecałem - powiedział.

- Ethan... - rozejrzałam się wokół nas. Ludzie wciąż się gapili.

- Hmm, ludzie zadają pytania, a my powinniśmy dać im odpowiedź - powiedział, po czym przyciągnął mnie do siebie całując na oczach wszystkich. Odsunęłam się szybko w szoku. Przysięgam, że widziałam Heather jak posyła mi mordercze spojrzenie. Spojrzałam w stronę jej szafki, ale nie zauważyłam ani jej, ani jej paczki. Dzwonek zadzwonił. Ethan złapał mnie za dłoń i weszliśmy do klasy.

- Podoba mi się moje oznaczenie na tobie - szepnął mi na ucho. Odniósł się do malinek, które zostawił na mnie poprzedniego wieczoru. Zarumieniłam się mocno. Trzymając go za rękę podczas dążenia do klasy, było dziwnym, a zarazem przyjemnym uczuciem...jak normalna para.

Theo kompletnie ignorował mnie w szkole. Widziałam go, jednak on zachowywał się jakby w ogóle mnie nie widział. Czułam się okropnie. Musi być wciąż na mnie zły, ale rozumiem to.

Piątek wieczór

- April proszę! - wybłagałam.

- Nie! Nie pójdę z tobą na mecz baseballa! W zasadzie to po co mam wspierać grupkę roztargnionych facetów którzy uderzają w piłkę?

Zaśmiałam się.

- April - Jęknęłam marudnie - czy nie wspominałaś wcześniej, że jesteś tu po to by mnie wspierać? - zrobiłam minę zbitego pieska.

Skrzywiła się patrząc na mnie po czym westchnęła.

- Dobra, ale masz powiedzieć Ethanowi, że ma uważać. Jeśli nie staniesz między nami, to jego twarz może nie wyglądać za ciekawie - powiedziała.

- Zrozumiałam! - Zachichotałam obejmując ją.

- Jestem głodna. Idę zrobić jakieś przekąski - powiedziała April idąc w stronę kuchni.

Sobota/ dzień meczu

- No chodź April. Musimy znaleźć sobie dobre miejsce.

- Dobra, dobra. Ale pózniej idziemy do budek z jedzeniem, okej?

- Okej - powiedziałam gdy złapałam ją za rękę ciągnąc w stronę trybun.

Rozejrzałam się po całym boisku, by znaleźć Ethana. Było ciężko, ponieważ wszyscy wyglądali tak samo, ale w końcu go znalazłam.

April i ja stałyśmy kupując jakieś przekąski na czas gry, gdy usłyszałam kilka dziewczyn gadających między sobą.

- To jest ta szmata, która ukradła Heather Ethana. - powiedziała jedna.

- To dziwne. Wygląda tak niewinnie, a pewnie dyskretnie kradnie innym facetów - odparła kolejna.

Czułam jak zrobiło mi się gorąco w środku. Te słowa bolały... nie wiedziałam jak mam odpowiedzieć.

April odwróciła się do nich chcąc dać im zapewne cenną radę, ale powstrzymałam ją.

- Chodźmy - powiedziałam ciągnąc ją za ramię - Nie są tego warte.

- Suki - słyszałam jak April szepnęła pod nosem. Te dziewczyny, które mnie obgadywały, odeszły.

Odeszłyśmy od stoiska.

- Nie słuchaj ich, Luce - Powiedziała April nieco zmartwiona.

- Wiem. Nie słucham - uspokoiłam ją uśmiechem, który mówił, że naprawdę daję radę.

Mecz w końcu się zaczął, gdy siedziałyśmy już na swoich miejscach. Ethan rzucał piłką. Błądził wzrokiem po trybunach, aż w końcu znalazł mnie. Uśmiechnął się do mnie, więc Odwzajemniłam gest. Skupił się znowu na rzucaniu.

W pewnym momencie dostałam wiadomość od Theo...

Hej, moglibyśmy się spotkać po czemu za stoiskami z jedzeniem? Chciałbym cię przeprosić...

Pewnie, odpisałam.

Wciąż chciałam być przyjaciółką Theo. Nie podobał mi się fakt, że go zraniłam. Chciałam, żeby wszystko było w porządku, nawet jeśli oznaczałoby to, że mam go przepraszać jeszcze wiele razy.

Pod koniec meczu, nasza szkolna drużyna prowadziła, przez co wygraliśmy. Cudownie było widzieć Ethana ekscytującego się wygraniem, gdy tak ciężko nad tym pracował.

Zaczekam na ciebie.

Dostałam wiadomość od Theo. Prawie zapomniałam, że miałam się z nim spotkać.

- April, muszę iść coś załatwić. Spotkamy się przy wyjściu, okej?

- Okej...czy wszystko w porządku? Spotykasz się z Ethanem? Ty niegrzeczna... - zażartowała. Zaśmiałam się na jej komentarz.

- Tiaaa... widzimy się za chwilę - powiedziałam, po czym odeszłam.

Ethan's POV

Starałem się znaleźć Lucille w tłumie ale nic z tego. Chciałem ją przytulić i dzielić z nią ten moment. Wszyscy zaczęli się poruszać i tym sposobem zgubiłem ją. Opuściłem boisko z drużyną by zgarnąć nasze rzeczy i wyszedłem, by znów jej szukać. Napisałem do niej, jednak nie odpisała.

- Ethan! - usłyszałem, jak Heather mnie woła.

- Heather... - wzrokiem dalej starałem się znaleźć Luce w tłumie.

- Spieszysz się?

- Ta...

- Zmieniłeś się, nieprawdaż? - powiedziała.

Zatrzymałem się by spojrzeć w końcu na Heather.

- Czego chcesz?

- Wow, co stało się z tym Ethanem, któremu nie przeszkadzałaby czułość w obecności takiego tłumu? - podeszłam kilka kroków w moją stronę. Wydawało mi się, czy chcę mnie poderwać?

- Heather, odsuń się - powiedziałem mijając ją szybko.

- Jeśli szukasz Lucille, to widziałam ją z Theo.

Odwróciłem się do niej.

- Niby skąd myślisz, że ci uwierzę?

- Świadomość, że zostawiłeś mnie dla niej... powinieneś być skłonny by uwierzyć mi, gdzie ją teraz znaleźć.

Ruszyła przed siebie jakby wiedziała gdzie dokładnie iść. Chcąc znaleźć Lucille, musiałem pójść za nią.

Lucille's POV

Theo czekał, tam gdzie wcześniej wspomniał. Stał oparty o drzewo.

- Theo! - zawołałam go po imieniu gdy podeszłam bliżej. Odwrócił się do mnie.

- Luce... - powiedział.

- Cześć... dobrze się czujesz? - spytałam.

- Tak, tak...Umm, ja chciałem cię przeprosić za moje zachowanie kilka dni temu.

Pokręciłam głową.

- Nie... to była moja wina. Powinnam powiedzieć ci wcześniej... Naprawdę, przepraszam cię...

Theo złapał mnie za łokieć.

- Lucille, wciąż chcę żebyś wiedziała, że to prawda. Naprawdę cię lubię, już od tego dnia gdy pierwszy raz się spotkaliśmy.

- Theo, proszę... - próbowałam odsunąć jego ręce od swojego ciała.

- Lucille, powiedziałaś, że to skomplikowane z Ethanem, prawda? Obiecuję, że mogę być lepszy.

Wzmocnił uścisk.

- Theo, nie rób tego - wybłagałam, wystraszona. Próbowałam odczepić jego ręce od siebie, ale jego uścisk był naprawdę silny i zaczął mnie ranić - ranisz mnie... - wydusiłam.

Nieoczekiwanie, Theo gwałtownie wpił się w moje usta. Starałam się go odsunąć, ale nie byłam w stanie. Złapał mocniej za moje ramiona. Szarpałam się, dopóki nie poczułam jak coś z całą siłą odpycha ode mnie Theo powalając go na ziemię. To był Ethan. Ethan okładał jego twarz pięściami.

- Przestań! - zapłakałam - Ethan, proszę przestań!

Zauważyłam krew. Jeszcze bardziej mnie to przeraziło.

- Niech ktoś pomoże! - krzyknęłam. Podbiegło kilka osób by zaprzestać bójkę. Dwóch mężczyzn odciągało Ethana, gdy jeden pomagał Theo. Zauważyłam Heather stojącą w dali. Wygladała na... rozbawioną, usatysfakcjonowaną nawet. W końcu rozdzielili tą dwójkę. Podbiegłam szybko do Ethana wtulając się w niego mocno, zanim mógł zrobić cokolwiek innego.

- Proszę... nie... - zaszlochałam w jego tors. Obejmował mnie mocno i odeszliśmy zostawiając Theo na ziemi.

Spotkaliśmy April przy wyjściu. Szybko do nas podbiegła.

- O mój Boże. Wszystko z wami dobrze? - spytała przestraszona.

Przytaknęłam.

- Co się stało? - spytała.

Pokręciłam szybko głową.

- Wyjaśnię ci pózniej. Może prowadzić? - spytałam.

Pokiwała energicznie głową.

Poprowadziła samochód Ethana. Ja z nim siedzieliśmy na tyle mocno w siebie wtuleni. Jego twarz było lekko rozcięta i wyglądała strasznie.

Gdy dotarliśmy do domu, posadziłam Ethana na kanapie. April szybko pobiegła po apteczkę. Gdy mi ją wręczyła, odpakowałam ją od razu wyciągając w pośpiechu rzeczy potrzebne do oczyszczenia jego ran. Czułam łzy spływające po moich polikach. Czułam słoność w ustach.

- Hej, Hej...Co jest? - Ethan uniósł moją twarz był mogła spojrzeć mu w oczy.

- To moja wina, że jesteś ranny - zaszlochałam.

- Nie. Nic z tych rzeczy nie jest twoją winą. To moja wina. Przepraszam. Zobaczyłem jego, trzymającego cię w objęciach i nerwy mi puściły... - przyciągnął mnie do siebie bliżej - Przepraszam...

Nie przestałam płakać bardziej wtulając się w jego tors.

- Hey Luce. Zostawię waszą dwójkę samą, potrzebujecie tego - powiedziała April uśmiechając się delikatnie - zadzwonię do ciebie jutro... zadzwoń jeśli będziesz czegoś potrzebowała - przytuliła mnie lekko.

- Dziękuje April - posłałam jej wdzięczny uśmiech. Pokiwała głową i wyszła. Odwróciłam się w stronę Ethana. Zgarnął delikatnie kilka kosmyków z mojego czoła i musnął ustami moje wargi. Wpatrywaliśmy się w siebie przez chwilę.

- Chodź, obmyjemy cię - powiedziałam.

Przytaknął. Złapałam go za rękę i pociągnęłam go na górę do łazienki. Rozpiął swój pasek, ściągnął przez głowę baseballową koszulkę, pózniej spodnie gdy ja zdejmowałam ubrania z siebie. Włączyłam ciepłą wodę pod prysznicem i oboje weszliśmy pod strumień. Jedną ręką objęłam jego szyję, a drugą oplotłam go w pasie. Jego obie dłonie wylądowały na mych pośladkach. Staliśmy chwilę pod strumieniem nic nie mówiąc. Po kilku minutach namydliliśmy swoje ciała.

- Nigdy więcej tego nie rób, jasne? - podniosłam na niego wzrok.

Pokiwał głową.

- Wystraszyłeś mnie... - ułożyłam głowę na jego ramieniu, a on musnął delikatnie moje czoło. Gdy skończyliśmy się myć, wyszliśmy spod prysznica i weszliśmy do mojego pokoju. Ubrałam na siebie koszulkę i spodenki. Ethan został w ręczniku, który był owinięty wokół jego bioder. Poszłam szybko na dół po apteczkę i wróciłam do pokoju obmywając znowu jego zadrapania.

- Też się bałem... - powiedział Ethan po chwili. Podniosłam na niego wzrok.

- Ranił cię... a ja chciałem zranić go tak samo, tak bardzo jak ty cierpiałaś, nawet 10 razy bardziej - powiedział sfrustrowany przyciągając mnie za ramię. Syknęłam cicho. Miałam siniaki na ramieniu od uścisku Theo. Spojrzałam na Ethana, który w oczach miał wypisaną chęć mordu. Odetchnęłam siadając mu na kolanach i wtulając się w niego mocno. Baliśmy się o siebie, ale tak wygląda miłość, prawda?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top