Rozdział 31
Lucille's POV
Zakładaliśmy z powrotem nasze ubrania. Siłowałam się ze swoim stanikiem gdy usłyszałam chichot. Podniosłam głowę patrząc na rozbawionego Ethana. Zmarszczyłam czoło.
- Jesteś słodka, jak zawsze.
Zignorowałam jego komentarz i wróciłam do próbowania zapięcia stanika.
- Wystarczyło zapytać - powiedział sięgając dłońmi do moich pleców. Nie ruszyłam się. Delikatnie obrócił mnie do siebie tyłem. Wyprostowałam szybko plecy pod jego chłodnym dotykiem. Zapiął stanik jednak jego ręce nie opuszczały mojej skóry. Zamiast tego jego dłonie powędrowały na me ramiona ściskając je. Był teraz jeszcze bliżej mnie. Jego oddech odbijał się od mojej skóry na karku. Przycisnął tam po chwili swe usta całując delikatnie.
- Czy naprawdę musimy już wracać? - wymamrotał w moją skórę.
Sięgnęłam dłońmi za głowę dotykając jego policzków. Wzięłam głęboki oddech bo sama nie chciałam wracać. Jeśli teraz to tak zostawimy, skomplikowane sprawy znów mogą wrócić.
Opuściłam ręce i zdjęłam jego dłonie ze swoich ramion odwracając się do niego twarzą.
- Robi się późno. April prawdopobnie na mnie czeka.
Złapał moje dłonie w swoje ściskając je.
- Wiem. Po prostu miałem nadzieję...
Podniósł na mnie wzrok. Wpatrzyłam się w niego.
- Wszystko jest teraz takie skomplikowane... musimy to wszystko teraz naprawić, ale przynajmniej teraz wiem.
Uśmiechnęłam się do niego.
- Więc wybaczysz mi? - spytał z nadzieją.
- Nie wiem... Nie wiem co z tym, ale to co wiem na pewno to... że możemy się nadal siebie wspierać.
Uniósł brew wysoko w górę.
Zachichotałam z jego miny.
- To znaczy, że nie potrafię ci jeszcze w pełni wybaczyć ale wkrótce do tego dotrzemy.
Przytaknął głową.
- Mogę czekać wieki... Uczucie braku ciebie obok mnie rani mnie bardziej niż sądziłem, że powinno.
Spojrzałam na niego i Podsunęłam się nieco bliżej skradając pocałunek z jego ust.
- Jak na razie zyskałeś to najważniejsze - szepnęłam dokuczliwie.
Uśmiechnął się całując mnie lekko. Odsunął się i wróciliśmy do rzeczywistości.
Ethan podrzucił mnie do domu i przed tym jak wysiadłam złożył na moich ustach długi, ale słodki pocałunek.
Moje serce podskakiwało z radości wiedząc, że mam jego usta z powrotem.
Przed tym jak April wybiegła na zewnątrz, zdążyłam wysiąść i dojść do drzwi domu. Gdy wkroczyłam do środka Ethan odjechał.
- Gdzie byłaś? - Spytała April zaskakując mnie.
- Miałam coś do załatwienia... - skłamałam.
Posłała mi rozczarowane spojrzenie.
Oh cholibka, czyżby mnie przyłapała?
Jej delikatny uśmiech przeobraził się we wścibski uśmieszek co z jednej strony spowodowało, że się rozluźniłam.
- Czyżbyś miała załatwić tę sprawę z Theo? Słyszałam odjeżdżający samochód spod domu... podrzucił cię?
Uśmiechnęłam się nerwowo.
- Taaa... jestem zmęczona, chyba pójdę wziąć prysznic - powiedziałam pospiesznie wchodząc po schodach na piętro.
- Czekaj! Nie możesz po prostu mnie tak zostawić nad przepaścią! - krzyknęła biegnąc za mną.
Dotarłam do pokoju i rzuciłam torbę obok łóżka.
- Poważnie Luce. Opowiedz mi pikantne szczegóły - diabolicznie się uśmiechnęła.
- April. Nic nie było - czułam się winna z tym, że ją okłamywałam.
Nie chciałam, ale byłam do tego zmuszona. Chyba by oszalała. Naprawiła mnie, gdy Ethan mnie zepsuł, ale teraz wiedziałam jaka była prawda.
- No dobra. Zero całowania i gadania.
- Mhm - odpowiedziałam... było wiele więcej niż samo całowanie.
- Więc jednak się całowaliście?! - krzyknęła podekscytowana.
- April! - odwróciłam się do niej szybko.
- Dobra, dobra. Zatrzymaj te swoje brudne sekreciki.
Uśmiechnęłam się.
- Idę wziąć prysznic - powiedziałam.
- Ta, idź zmyj z siebie te seksy, zbereźnico.
Uderzyłam ją lekko ręcznikiem.
- Ał!
- Dostaniesz zaraz mocniej! - powiedziałam śmiejąc się głośniej po czym zniknęłam w łazience.
Włączyłam ciepłą wodę. Nałożyłam na ciało wiśniowy płyn i umyłam się spłukując go. Stałam pod strumieniem wody z przymkniętymi oczami myśląc o tym co stało się kilka chwil temu. Ethan zranił mnie bo Heather go szantażowała. Próbował mnie chronić jednak jeszcze bardziej mnie tym zranił. Jego słowa przeszyły mnie jak pociski. Nie wiedziałam w sumie jak mam na to wszystko teraz reagować. Bez niego, czułam się zagubiona. Straciłam energię i determinację by robić cokolwiek. Z nim, jestem szczęśliwa. Przechodzi mnie mrowienie po całym ciele gdy tylko przy nim jestem. To psychiczne i fizyczne ciepło. Wiem dlaczego miał mnie zranić... bo jeśli wiedziałabym o planie Heather, pewnie nie pozwoliłabym mu odejść. Ethan. Chciałam go. Potrzebowałam go. Spędzenie z nim czasu dzisiaj było cudownym uczuciem. W jego ramionach czułam się tak dobrze. Te słowa które mówił wcześniej były kłamstwem co świetnie wiedziałam. Nie mogłam zapomnieć niestety o tych wszystkich słowach ale nie mogę też pozwolić mu odejść. Muszę go zmusić by pracował nad tym więcej, ale w końcu znów jest mój. Mam zamiar trzymać się jeszcze bardziej niż poprzednio.
Ethan's POV
Wszedłem całkowicie pod prysznic wracając myślami do dzisiejszego wieczoru. Uśmiechnąłem się. Gdy była w moich ramionach, czułem się bezpiecznie i pewnie. Spowodowała, że w końcu mogę normalnie oddychać. Myślałem, że zginę bez jej dotyku. Zostałem dzisiaj przez nią uratowany... nie powinienem zakochiwać się w niej tak szybko i mówić jej o tym od razu w sumie w tak niekomfortowej sytuacji, ale nie mogłem wytrzymać. Ale wiedziałem, że ona czuje to samo, widziałem to w jej oczach. Mówiły wszystko... tęskniła za moim dotykiem tak jak ja tęskniłem za jej. Skończyłem się myć i wyszedłem z kabiny. Wytarłem się i położyłem do łóżka. Dzisiaj, nie muszę żyć marzeniami, w końcu będę mógł ją zobaczyć nie z tak dalekiej odległości jak wcześniej.
Lucille's POV
Z rana podeszłam do swojej szafki na korytarzu. April miała... być April. Zaaklimatyzowała się lepiej w Kalifornii niż ja, kiedy ja mieszkam tu już 10 lat. W każdym razie, planowała zwiedzić miasto gdy ja będę w szkole.
Szybko schowałam rzeczy do szafki.
- Hej! - usłyszałam głos Theo gdy zamykałam drzwiczki.
- Hej - odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem.
- Więc pamiętasz o tej obietnicy by pomóc mi w nauce w piątek?
Powiedział trzymając ręce za plecami.
Nie pamiętałam, ale Pokiwałam głową.
- Cóż, myślałem o tym czy by nie obejrzeć Avengersów u ciebie - powiedział wyciągać płyty DVD zza pleców.
Moje oczy otworzyły się nieco szerzej.
- U mnie?
- Mhm - wyszczerzył się.
- Myślałam, że mam ci pomóc w nauce.
- Cóż, technicznie obiecałaś mi drugą randkę więc dodałem do tego korki - zaśmiał się cicho.
Zaśmiałam się głośniej.
- Nie mam nawet telewizora.
- Ale chyba masz laptopa, prawda?
Posłałam mu spojrzenie mówiące "Oh serio?" .
- Droczysz się ze mną?
- Może trochę - kontynuował ze śmiechem - Więc?
Zaczęłam się nad tym zastanawiać. Ethan i ja planowaliśmy popracować nad nami... nie chciałam ranić Theo. Nie chciałam mu robić nadziei. To znaczy, był bardzo atrakcyjnym chłopakiem, to było dziwne, że w ogóle mnie polubił. Jest pewnie całe grono dziewczyn które za nim lata. Powiedział, że zabrał mnie gdzieś, tylko dlatego, że czuł się winny po tym co zadziało się na imprezie. Było tak i będzie. Więc dlaczego kurde nie? Pomyślałam. Po raz pierwszy zbliżę się do kogoś w tej szkole. Nie powinnam ryzykować swojej znajomości przez te głupie myśli.
- Więc jak dołączymy do tego korepetycje? - uśmiechnęłam się.
- O to się nie martw! - uśmiechnął się szeroko.
Dzwonek zadzwonił.
- Napiszę ci jeszcze o której godzinie, okej? - Pokiwałam głową, Theo poszedł do swojej klasy a ja do swojej.
Przyszłam na pierwszą lekcje siadając w swojej ławce. Zobaczyłam na niej karteczkę z wiadomością.
Spotkajmy się tam gdzie zawsze, przed lunchem. E.
Odwróciłam się by na niego spojrzeć, jednak ten patrzył na tablicę. Uśmiechnęłam się.
Wybiła przerwa na lunch. Biłam się z myślami czy iść tam czy nie. Nie powinnam ufać mu zbyt łatwo, ale moje serce mówiło swoje. Wzięłam głęboki oddech i zrobiłam to co moje głupie serce chciało. Poszłam do niego.
Czekał na mnie w naszym tajemnym korytarzu. Był do mnie tyłem gdy przemierzałam odległość między nami. Widziałam jak kopie kamyczki.
- Co konkretnie zrobiły ci te biedne kamienie? - zażartowałam.
Odwrócił się szybko i posłał mi uśmiech pełen ulgi.
- Widziały cię więcej razy niż ja...
Mój uśmiech powoli zniknął. Była między nami chwila ciszy gdy Ethan znowu się odezwał.
- Myślałem, że nie przyjdziesz...
- Cóż, zgaduje, że właśnie dlatego nie jesteś korepetytorem 'bo myślałeś źle' - odpowiedziałam.
Uśmiechnął się szeroko i podszedł do mniej bliżej. Stałam w miejscu a on po chwili stał centralnie przede mną. Jego dłonie wylądowały na moich biodrach i przyciągnął mnie do siebie. Wpatrywałam się w niego. Wciąż był tao samo przystojny jak wcześniej. Pochylił się by mnie pocałować, ale ja podniosłam dłoń przykładając ją do ust. Odsunął się powoli oszołomiony.
Odsunęłam jego ręce od siebie i Spuściłam wzrok.
- Czy Heather wie, że zniknąłeś?
Westchnął.
- Nie... - powiedział.
Podniosłam na niego wzrok.
- Skąd to wiesz?
- Ja...
Posłałam mu delikatny uśmiech.
- Dałeś sobie ze mną spokój bo Heather cię szantażowała. Bałeś się widząc mnie zranioną, ale jest coś więcej...
- Hm?
- Powiedziałeś mi, że byłeś z Heather tylko dla stypendium.
Pokiwał głową.
- Pracowałeś zbyt ciężko by się teraz poddać, wiesz to.
Wydawał się zagubiony słysząc ode mnie te wszystkie słowa.
- Heather dowiedziała się o nas w jakiś sposób i była w stanie cie zaszantażować. Znajdzie kolejny świetny sposób by się znów dowiedzieć. Jesteśmy znowu "razem" i robimy gorsze rzeczy więc...
- Więc? - powiedział zmartwiony.
Spojrzałam mu w oczy. Bał się. Sama się bałam. Nie chciałam tego robić, ale chciałam go chronić.
- Nie róbmy tego... jeszcze - powiedziałam.
Widziałam załamanie w jego oczach. Wiedziałam to. To był ten Ethan w którym byłam zakochana. Ten którego serce potrafiło być złamane, nieważne jak ludzie go widzą. Potrzebował mnie obok siebie, ale jeśli nie zdobędzie stypendium, będę obwiniać tylko siebie. Możemy być ze sobą kiedy tylko chce, ale stypendium... ale nie uzyska go ponownie jeśli teraz go straci.
- Lucille... nie mogę cię stracić.
Posłałam mu delikatny uśmiech.
- Nie stracisz. Zawsze tutaj będę, ale stypendium nie. Skup się na nim, nawet jeśli ma to znaczyć, że musisz być z tą szaloną Heather. To złe, ale jeśli to stracisz, to stracisz wszystko nad czym tak ciężko pracowałeś, przed tym jak mnie pokochałeś.
- Nie chcę. Powiem wszystko Heather...
- Nie, nic nie mów Heather. Nie zostawiam cię, ja tylko... ratuje cię tym razem.
Patrzyłam na jego cudowną, zbudowaną twarz z zielonymi oczami. Jestem zakochana w tym blondynie. Widziałam, że był w szoku. Widziałam, że był zraniony, ale to było tylko dla polepszenia sytuacji.
- Ethan. Kocham cię. Wiem, że i ty mnie kochasz ale po prostu spotkamy się... pózniej - pocałowałam go w policzek i odeszłam. Poczułam pojedynczą łzę spływającą po poliku. Miałam go z powrotem, ale teraz gdy znałam prawdę zdałam sobie sprawę, że to nie pora. Myślałam, że będę trzymać go po prostu ciasno i nigdy nie puszczę, ale jeśli bym to zrobiła, zraniłabym go pózniej i nawet by tego nie zauważył. Lepiej żebyśmy teraz trochę pocierpieli niż byśmy mieli cierpieć bardziej ponieważ tak właśnie chcieliśmy. Będzie mój ale nie teraz... teraz, nie był to właściwy moment.
____________________________
Niedługo nowy rozdział!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top