Rozdział 30 [2/2]

Lunch

- W porząsiu? - spytał Theo z cichym śmiechem.

Posłałam mu wymuszony uśmiech.

- Mniej więcej.

Siedziałam z Theo w bufecie. Pytał się o moje czerwone oczy. Nie mogłam mu powiedzieć, że płakałam bo zobaczyłam Ethana. Zauważyłam go nawet teraz gdy siedział przy tym "popularnym" stoliku. On rownież patrzył się na mnie. Heather rozmawiała w tym czasie z jedną ze swoich psiapsiół.

- Więc, widzimy się dzisiaj na wieczornej sesji z korków? - Theo spytał.

- Um, mam już plany z April na dzisiaj - powiedziałam przepraszająco mieszając sałatkę.

- Oh. W porządku. Goście na pierwszym miejscu - zażartował.

Nie Zaśmiałam się ani nawet nie uśmiechnęłam. Theo przełknął jedzenie.

- Chodzi mi o to, że serio nie ma problemu. Test jest dopiero w poniedziałek więc może nasza druga randka będzie jako korepetycje? - uśmiechnął się do mnie.

- Um... okej - powiedziałam niepewnie.

Uniósł kącik ust i dokończył pizze.

Ethan właśnie rozmawiał z jednym ze swoich kolegów. Wróciłam myślami do jego słów. Po prostu musiałem... Co miał przez to na myśli? Dlaczego musiał mnie zostawić? Biłam się z własnymi myślami... powinnam się z nim spotkać?

Theo i ja skończyliśmy swoje posiłki gdy dzwonek zadzwonił.

Późny wieczór

- Hej Lucille... apropo dzisiejszego wieczoru... - April zaczęła gdy siedziałyśmy u mnie w sypialni patrząc na ciuchy które mogłybyśmy założyć na dzisiejsze wyjście.

- Hm? - obróciłam się do niej.

- Wiem, że wzięłaś sobie dzisiaj wolne w pracy by spędzić ze mną wieczór ale przez przypadek obiecałam kuzynowi taty, że zjem z nimi kolacje. Przepraszam... naprawdę nie chciałam ale to wszystko było pod wpływem presji. Byli tacy słodcy i gościnni... Może będziesz mogła mnie zabrać w inny wieczór? - powiedziała ze skruchą i przepraszającym wyrazem twarzy.

- Naprawdę nie musisz mnie przepraszać. Spędziłaś kilka pierwszych dni ze mną, chyba wystarczy. Jeden wieczór nie zaboli... poza tym, jesteś tutaj przez następne kilka tygodni, mamy mnóstwo czasu by gdzieś jeszcze wyjść - posłałam jej pocieszający uśmiech.

- Dziękuje za zrozumienie - powiedziała z ulgą - przynajmniej będziesz mogła dokończyć swoją pracę domową, a ja nie będę ci w tym przeszkadzać - powiedziała żartobliwie.

Zaśmiałam się na jej komentarz.

- Cóż, więc wychodzę. Napiszę gdybym miała być naprawdę późno...

Pokiwałam głową. Przytuliła mnie szybko i wyszła. Zostałam w pokoju ubrana w krótkie zielonkawe spodenki, biały t-shirt a w dłoni trzymałam czarną sukienkę. Odłożyłam ją i usiadłam przy biurku. Postanowiłam, że coś odrobię.

Proszę, pozwól mi się z tobą zobaczyć.

Ethan napisał do mnie 30 minut pózniej. Rozważałam nad odpowiedzią dla niego. Moje serce mówiło mi by to zrobiła, jednak moja głowa dawała mi sygnały bym nie nabierała się na jego sztuczki... Nie mogłam zaprzeczyć sercu.

Godzina.

W końcu odpisałam.

Nie miałam żadnych planów oprócz tych z April, jednak ona poszła odwiedzić krewnych. Chciałam wiedzieć co ma mi do powiedzenia... powód dlaczego tak dziwnie się zachowuje. Nie będzie bolało to co ma mi do powiedzenia, prawda?

Przyjadę po ciebie.

Odpisał.

Wzięłam głęboki oddech. Musiałam się uspokoić. Byłam cała w nerwach. Będziemy tylko ja i on... potencjalnie mógłby mnie skrzywdzić jeszcze bardziej, a ja nie potrafiłabym się uwolnić albo mogłabym usłyszeć słowa przy których straciłabym do niego jakiekolwiek uczucie.

Okay.

Odpisałam.

Kilka minut pózniej dostałam od niego smsa, że jest przed domem. Wyszłam na zewnątrz i ujrzałam go stojącego przy drzwiach od strony pasażera. Podeszłam do niego bliżej. Na jego ustach widniał delikatny uśmiech. Otworzył dla mnie drzwi co mnie lekko zszokowało jednak nie dałam nic po sobie poznać gdy wsiadałam do środka. To była tylko rozmowa, nic więcej. Zamknął drzwi po czym sam usiadł na miejscu kierowcy odjeżdżając.

Było cicho. Patrzyłam się przez okno unikając jego wzroku. Czułam, że co jakiś czas na mnie zerka jednak nie chciałam po sobie poznać, że to zauważyłam. Po 20 minutach w końcu dotarliśmy na miejsce... rozpoznawałam je. Odpięłam pasy. To było to jeziorko gdzie zabrał mnie kiedyś. Mówił, że to było miejsce gdzie on i jego ojciec grali w baseball gdy był młodszy. Miejsce w którym po prostu oboje świetnie się bawili przy tej grze, jednak teraz nie czuł tego samego. Obserwowałam miejsce za oknem po czym odwróciłam głowę w stronę Ethana który mi się przypatrywał.

- Hej... - powiedział z nerwowym uśmiechem.

- Powiedziałam, godzina. Więc co masz mi do powiedzenia? - mruknęłam chłodno.

Jego uśmiech zniknął i przełknął głośno ślinę.

- Um, chciałem ci tylko powiedzieć, że dostałem B+ z ostatniego sprawdzianu... więc dziękuje - powiedział nerwowo.

- Ethan... jeśli to tyle...

- Nie! - wykrzyknął - Ja...Ja... - zaczął się jąkać.

- Ty co Ethan? Po prostu powiedz mi to co chcesz powiedzieć, nie będziemy wtedy musieli się ze sobą męczyć.

Zmarszczył brwi na moje słowa po czym wziął głęboki oddech.

- Dobrze, ale musisz dotrzymać swojej obietnicy, że wybaczysz mi cokolwiek się stanie. Obiecałaś mi to, prawda?

- Te obietnice są teraz bez znaczenia...

- Powiedziałaś, że je dotrzymasz bo jesteś Lucille, dziewczyną ze średnią 4.3 która nie łamie obietnic, nie jest tak? - uciął mi w pół zdania.

Spojrzałam na niego sceptycznie.

- Po prostu wysłuchaj mnie w całości, okej? O nic więcej nie będę cię prosił ale tylko mnie wysłuchaj.

Wpatrywałam się w niego obojętnie.

Spojrzał w dół na swoje kolana ze splecionymi dłońmi.

- Tej nocy...gdy cię zraniłem... nie miałem na myśli żadnego z tych słów. Kocham cię, Lucille. Kocham cię bardziej niż powinienem. Nie miałem tego w planach ale po prostu się w tobie zakochałem. Bolało mnie to gdy mówiłem te wszystkie słowa ale wiedziałem, że inaczej byś mi nie uwierzyła. Wiem, że cię zraniłem, ale gdybym tego wtedy nie powiedział, pewnie pózniej cierpiałabyś bardziej...

Byłam w szoku. Zrobiło mi się gorąco a w głowie miałam mętlik.

- Dlaczego miałbyś mi to zrobić? - starałam się nie okazać żadnej rekacji na jego słowa. Nic nie powiedział tylko dalej patrzył się na swoje kolana - Ethan, dlaczego musiałeś mi to powiedzieć? - powiedziałam głośniej.

- Heather...

Byłam w szoku jeszcze bardziej. Miałam takie przeczucie gdy napadła na mnie na imprezie, jednak to Ethan mnie zranił bardziej niż ona.

- Wiedziała o nas. Planowała by sporządzić ci piekło na ziemi - powiedział spokojnie.

Wzięłam głęboki oddech po chwili wypuszczając powietrze z płuc.

- Lucille... - szepnął.

Siedziałam cicho.

- Powiedz coś, cokolwiek...

Dalej siedziałam w ciszy układając sobie w głowie to co miałam do niego powiedzieć.

- Myślisz, że ci teraz uwierzę? Równie dobrze możesz teraz grać - odwróciłam się twarzą do niego.

- Proszę, uwierz mi... to nie gra. Kocham cię Lucille. Dzień w którym cię uratowałem, wiedziałem, że to ciebie chcę. Próbowałem się temu opierać bo moje życie jedynie by to zepsuło. Myślałem, że nic się nie stanie jeśli pozostaniemy sekretem, jednak skończyło się tym, że cię zraniłem ale nie mogłem dać ci odejść... tak samo uczucie które siedziało we mnie by być cały czas obok ciebie i chronić cię nie chcę mnie opuścić.

- Nie wierzę ci... - w moich oczach stanęły łzy.

- Twój ulubiony kolor to turkusowy. Lubisz filmy o tematyce romantycznej. Twoje ulubione lody to ciastko z czekoladą. Miałam psa o imieniu Śnieżek bo gdy go dostałaś padał śnieg. Masz mała bliznę na czole bo gdy byłaś mała wpadłaś w róg komody. Powoduję, że robisz się nerwowa. Wiem to ponieważ rysujesz wtedy małe kółeczka na moim torsie. Masz ten swój słodki śmiech gdy jesteś szczęśliwa. Kochasz ryzyko pomimo tego, że jesteś zdenerwowana lub zmartwiona, jednak potrzebujesz do tego drugiej osoby. Zawsze byłaś przerażona, że ktoś może zobaczyć nas razem... ale za każdym razem widziałem w twoich oczach, że chcesz bym został. Jestem dupkiem i nie powinnaś mi wierzyć, jednak wierzyłaś we mnie gdy ja w siebie zwątpiłem więc znasz mnie tak samo jak ja znam ciebie... skłamałem raz ale więcej się to nie powtórzy. Jesteś dziewczyną z wielkim sercem... jesteś po prostu sobą, Lucille.

Łzy zaczęły spływać ciurkiem po moich polikach. Uniósł dłoń ścierając je delikatnie z mej twarzy... zatopiłam się w jego ciepłym dotyku.

- Skąd wiesz to wszystko? - spojrzałam na niego zszokowana pociągając nosem.

- Jak mógłbym nie wiedzieć? Twój głos jest uzależniający. Twój dotyk mnie pali... Ty.. Ty jesteś moim narkotykiem.

Spojrzałam w jego oczy. Były pełne szczerości i też pełne strachu... chciały kochać i być kochane. Podsunęłam się do niego łącząc nasze usta. Poczułam zaskoczenie na jego twarzy ale nie na szybko, ponieważ odwzajemnił pocałunek. Złapał mnie za biodra i przeniósł na swoje kolana. Usiadłam na nim okrakiem w miarę możliwości. Wzięłam jego twarz w dłonie ponownie go całując z utęsknieniem. Odsunął się po chwili opierając swoje czoło o moje. Nasze nierówne oddechy cudownie ze sobą współgrały.

- Proszę, wybacz mi... potrzebuję cię w swoim życiu Luce - szepnął patrząc w moje oczy.

Ułożyłam kciuki na jego polikach a wzrokiem przejechałam po jego twarzy. Oczach, nosie i ustach i wróciłam znowu do oczu.

- Nie pozwól mi znowu odejść... - wydusiłam.

- Nie pozwolę - powiedział smutno po czym pocałował mnie mocno. Jego język wtargnął do środka penetrując wnętrze. Jego dłonie podchodziły powoli pod moją koszulkę.

Wierzyłam mu. Tęskniłam za nim tak bardzo, że aż bolało być przy nim tak blisko lecz nie mogłam się oprzeć. Mógł teraz kłamać albo i nie, jednak on też był dla mnie jak narkotyk. Próbowałam wybić go sobie z głowy przez ostatnie dwa tygodnie, ale być tak blisko niego powodowało, że traciłam nad sobą kontrolę. Zahipnotyzował mnie swoim urokiem. Kochałam go. Ethan Collins był mój. Właśnie tu. Właśnie teraz.

Jak złamana dusza która bała się tracić miłość, zdjął ze mnie szybko koszulkę po raz kolejny łącząc nasze usta razem. Przeszedł po chwili ustami w dół po szyi aż do dekoltu. Wsunęłam swoje dłonie pod jego koszulkę przejeżdżając palcami po każdym mięśniu jaki się tam znajdował. Oh, jest nadal dla mnie cholernie przystojny. Szybko pozbawiłam go koszulki ściągając ją przez głowę. Sama zaczęłam całować jego szyje schodząc niżej na tors. Doszłam do zapięcia jego spodni po czym podniosłam na niego wzrok. Uśmiechnął się łobuzersko. Cholernie za tym tęskniłam. Mój pośladek był wypięty w stronę kierownicy a kolana znajdowały się po obu stronach jego ud. Odpięłam jego pas i rozpięłam szybko jego spodnie ściągając je w dół wraz z bokserkami. Wzięłam jego penisa w dłoń cały czas patrząc na jego cudowną twarz. Odsunął szybko moją rękę po czym zsunął moje spodenki oraz majteczki. Oboje byliśmy teraz całkiem nadzy.

- Nie drocz się ze mną piękna - powiedział z przyspieszonym oddechem. Przyciągnął mnie do swojego ciała wchodząc we mnie. Ujeżdżałam go w górę i w dół jęcząc. Nasze klatki piersiowe ocierały się o siebie na których pojawił się pot. Przytrzymałam się za jego kark by utrzymać równowagę. Złapał mnie za pośladki i uniósł lekko wchodząc we mnie głębiej. Jęczałam z każdym pchnięciem. Doszłam po chwili zostawiajac gorącą ciecz miedzy udami. Gdy doszłam do siebie, odsunął mnie lekko. Patrzyliśmy się sobie w oczy z uśmiechem. Moja głowa opadła na jego ramię, dłonie leżały na jego umięśnionym brzuchu a jego ramiona oplatały me ciało. W ciszy, po prostu leżałam w jego ramionach.

- Sądzę, że godzina już minęła - zażartowałam. Zaśmiał się.

- Godzina wystarczyła - odpowiedział. Podniosłam na niego wzrok. Uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech.

- Co teraz? - spytałam opierając znowu głowę na jego ramieniu.

- Nie wiem... ale zostańmy tak przez chwilę. Nie martw się o nikogo innego.

Przytuliłam się do niego mocniej i Przymknęłam oczy. Podobało mi się to... bycie tutaj w jego ramionach bez żadnych zmartwień.

Theo's POV

- Hej... plan działa. Idę z nią na drugą randkę, niedługo owinę ją sobie wokół palca. Trzymaj się swojej części planu a wszystko zadziała.

______________________________

CO TU SIĘ WYPRAWIA? 😳
Łączycie powoli wątki?
Theo nie jest taki cudowny jak się wydaje.

Mam dla was nowinki. Złą i dobrą.
Dobra jest taka ze niedługo wszystko się rozwiąże a zła, że zostało tylko 12 rozdziałów do końca 😔

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top